Tym, co najbardziej rzuca się w oczy podczas oglądania, poza samą rozgrywką, spotkań są rzecz jasna statystyki graczy. Często stanowią one jedyne kryterium oceny danego zawodnika, bo po co się wysilać i wziąć pod uwagę także pełnioną przez niego rolę czy zajmowane pozycje na mapie? Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że liczby to nie wszystko, choć niektórzy nadal żyją w alternatywnej rzeczywistości.

Zacznę od przykładu João "felpsa" Vasconcellosa, a więc strzelca niewątpliwie utalentowanego, ale równie nieszczęśliwego. felps dwukrotnie zasilał szeregi najlepszej ekipy w Brazylii, ale w obu przypadkach jego przygoda odpowiednio z SK Gaming i MIBR-em pozostawiła po sobie pewien niesmak. 22-latek szczególnie zawodził w barwach organizacji Noaha Whinstona, gdyż obok Epitácio "TACO" de Melo był statystycznie najgorszym graczem. Czy w tym momencie nie powinna nam się w głowie zapalić czerwona lampka sugerująca, że coś ewidentnie nie działało tak, jak należy? Mówimy przecież o zawodniku, który w miesiącach przed transferem błyszczał w INTZ eSports, a jego umiejętności indywidualne nie zniknęły przecież niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Problem leżał w kompozycji ekipy, która była nastawiona stricte pod Marcelo "coldzerę" Davida. felps był zamykany w schematach, musiał podporządkowywać się planom taktycznym, na czym cierpiały jego największe atuty. Jednak gdy strzelec trafił na wypożyczenie do Luminosity Gaming, znowu zaprezentował światu prawdziwe ja, był najjaśniejszym punktem formacji na amerykańskim Minorze. Czy zatem okres w MIBR-ze można traktować miarodajnie? Moim zdaniem nie.

– Żałuję tego teraz, nigdy nie powinniśmy go wyrzucać – wyznał w jednej rozmów Håvard „rain” Nygaard, kiedy został zapytany o swojego dawnego prowadzącego Finna "karrigana" Andersena. W ubiegłym roku doświadczony Duńczyk był obiektem zbiorowej krytyki, przede wszystkim dlatego, że odstawał od czterech pozostałych kolegów. Tylko czy to właściwie była jego wina? In-game leaderzy z natury wyróżniają się w mniejszym stopniu, gdyż ich głównym zadaniem jest myślenie na temat dobra ogółu. Czy gorsze statystyki karrigana od razu świadczyły o tym, że nie potrafi on strzelać? Oczywiście, że nie. Odkąd Andersen trafił do mousesports, prezentuje się znacznie lepiej, zdarzało mu się nawet znajdować na szczycie tabeli wyników. Warto nadmienić, że Myszy rywalizowały na równie bogato obsadzonych turniejach co ex-drużyna triumfatora DreamHack Open Tours 2019. Przypadek? Nic z tych rzeczy. Kompozycja mouz jest nie tylko luźniejsza, ale również bardziej wyrównana, bez wyraźnie zaznaczonego lidera, jakim w FaZe był Nikola "NiKo" Kovač. Dzięki temu weteran sceny ma większe pole do popisu i w najlepszy możliwy sposób odpowiada na wylewane na jego głowę wiadro pomyj.

Dlaczego wspomniałem o felpsie i karriganie? Głównie dlatego, aby uświadomić niektórym, że nie każdy zawodnik musi być stworzony dla jakiejś konkretnej formacji. I to nie tylko w sportach elektronicznych, ale również innych dyscyplinach. Powinien on reprezentować barwy takiej drużyny, w której będzie czuł się komfortowo – czasem wiąże się to ze swego rodzaju degradacją, wszak nowy zespół może nie mieć tak wysokich aspiracji, jak poprzedni oraz nie walczyć o najważniejsze trofea. Z drugiej strony czym byłoby profesjonalne granie bez czerpania z niego przyjemności? Po co męczyć się w piątce, do której nie pasujemy? Z tego założenia dwa lata temu wyszedł Vasconcellos, który wraz z SK sięgnął po kilka trofeów, ale nie umiał cieszyć się grą, dlatego na własne życzenie opuścił drużynę Gabriela "FalleNa" Toledo i spółki. karrigan też nie ma powodów do płaczu, gdyż FaZe zaczęło doceniać jego obecność po czasie oraz do tej pory nie znalazło jego następcy z prawdziwego zdarzenia.

Wartościowanie strzelca tylko na podstawie mało znaczących liczb mija się z celem oraz jest dla niego krzywdzące. Dlaczego ludzie w ocenie graczy nadal kierują się głównie statystykami? Z jednego bardzo prostego powodu – jest to w zasadzie jedyny miarodajny aspekt, na który możemy zwrócić uwagę w trakcie meczu. Nie słyszymy przecież komunikacji wewnątrz ekipy, nie mamy pojęcia na temat obowiązków poszczególnych graczy. Gdy w internetowej dyskusji takiemu użytkownikowi przyjdzie zabrać głos na temat zawodnika X, to pójdzie po linii najmniejszego oporu, sugerując się ratingami dostępnymi na HLTV. Jasne, obrońcę w piłce nożnej też weryfikują strzelone bramki, zaś napastnika udane odbiory piłki. Litości...


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik