Mijają dni, a przyszłość Marcelo "coldzery" Davida ciągle stoi pod znakiem zapytania. Brazylijski gwiazdor pragnie kontynuować swoją przygodę z CS-em u boku Nikoli "NiKo" Kovača, lecz FaZe Clan i MIBR nie ustaliły jeszcze warunków hitowego transferu 24-latka. Obawiam się, że amerykańska organizacja nie dopnie swego i coldzera nadal będzie pobierał pensję od aktualnego pracodawcy.

Immortals, czyli podmiot, w którego władaniu znajduje się MIBR, rozdaje przy tej transakcji wszystkie karty. Po pierwsze, kontrakt Davida, według nieoficjalnych wieści, ma obowiązywać jeszcze przez przynajmniej półtora roku, zatem nie ma ryzyka, że strzelec przeniesie się do innej formacji za darmo. Na niekorzyść FaZe przemawia też zawrotna, mieszcząca się w graniach miliona dolarów, kwota wykupu zawarta w kontrakcie coldzery. W dodatku Immortals to jedna z najbardziej majętnych spółek w esportowym światku, co oznacza, że nie potrzebuje natychmiastowego zastrzyku gotówki. Jaki płynie z tego przekaz? Włodarze MIBR-u nie mają absolutnie żadnego interesu w tym, by obniżyć wartość jednego ze swoich graczy. Jeśli FaZe nie przystanie na jasno sprecyzowane warunki, to Brazylijczyk nigdzie się nie ruszy. Krótka piłka.

Ari Segal (CEO Immortals) oraz współpracownicy nie działają przecież w sporcie elektronicznym od wczoraj i doskonale zdają sobie sprawę, jak atrakcyjnym towarem na rynku jest dwukrotny triumfator Majora. Negocjacje z FaZe zakończą się fiaskiem? Nic nie szkodzi, bo za miesiąc, dwa czy pięć po najlepszego zawodnika 2017 roku zgłosi się inna drużyna, która niewykluczone, że rozbije bank i zapłaci pełną kwotę wykupu. Skoro MIBR nie wiąże już żadnych planów z Davidem, a nawet ściągnął już jego następcę, to nie musi się z niczym spieszyć. Oczywiście, taka sytuacja nie jest na rękę pozostałym dwóm stronom, ale to już akurat ich problem. Segal i spółka mają świadomość, że to potencjalnemu kupującemu powinno najbardziej zależeć na dobiciu targu.

Gracza może boleć to, że FC mógłby rozwiązać sprawę w ekspresowym tempie. To nie jest tak, że organizacja nie dysponuje odpowiednimi środkami finansowymi i zwyczajnie nie stać jej na sprowadzenie Latynosa. Posłużę się tutaj przykładem piramidy, którą na swojej transmisji na żywo zaprezentował Jarek "DeKay" Lewis. Wyobraźmy sobie, że FaZe to właśnie wspomniana piramida. Na jej szczycie odnajdziemy twórców contentu, influencerów, którzy mają szereg zachcianek – wśród nich wymieńmy chociażby samochody czy domy. Wysoko w hierarchii znajdują się także inne esportowe dywizje, a gdzieś na samym dole, zakurzona, zaniedbana, wyłania się sekcja CS:GO. Czytając między wierszami dochodzimy do wniosku, że FaZe średnio interesują losy piątki rywalizującej w popularnej strzelance od Valve i organizacja nie planuje większych wydatków z nią związanych.

Stąd jej przedstawiciele szukają sposobów, aby wyciągnąć coldzerę za możliwie jak najniższą sumę. Swoją pomoc FaZe miał zaproponować także sprawca całego zamieszania, który na tyle nie może doczekać się wspólnej gry z NiKo, że byłby skłonny dołożyć do transferu z własnej kieszeni (podobnie jak Neymar, który rzekomo miał być gotowy na wszystko, byle tylko powrócić do ukochanej FC Barcelony) Absurd? Wręcz przeciwnie – determinacja. Nie przepadam za 24-latkiem jako osobą (zwłaszcza po ostatnich, niezbyt racjonalnych wypowiedziach), ale zawsze podziwiałem jego indywidualne umiejętności i życzę mu, żeby nie został przyspawany do ławki rezerwowych na długie miesiące.