Jakiś czas temu Epic Games zdecydowało się na odważny ruch i zafundowało Fortnite'owi swoisty reset, będący jednocześnie startem z dawna oczekiwanego nowego sezonu rywalizacji. Nowa mapa, nowe przedmioty, nowe wszystko – a całość polana soczystą otoczką fabularną, która tylko wzmogła emocje fanów.

Owa fabuła, która w przypadku Fortnite'a i tak nie odgrywa zbyt wielkiej roli, nie najlepiej kojarzyć się jednak będzie Ronaldowi Sykesowi, który został oficjalnie pozwany przez Epic. Powód? Sykes był jednym z testerów, którym przyszło sprawdzać wszystkie nowości jeszcze przed ich pojawieniem się na serwerach publicznych. Jak łatwo się domyślić, każda osoba, która ma dostęp do takich materiałów, wcześniej podpisuje umowę z klauzulą poufności, która ma zapobiec wszelakim wyciekom. Bohater tego tekstu nic sobie jednak z tych obostrzeń nie zrobił i za pośrednictwem mediów społecznościowych ujawnił wiele rzeczy, które miały pozostać tajemnicą do czasu ich oficjalnego ogłoszenia.

Informacja to waluta. Sykes spieniężył to, czego dowiedział się jako tester w Epic Games – napisali w swoim oświadczeniu przedstawiciele firmy odpowiedzialnej za hitowego przedstawiciela gatunku battle royale. – Zrobił to kosztem Epica oraz wszystkich członków społeczności Fortnite'a, którzy z niecierpliwością czekali na nowy sezon tylko po to, by potem dowiedzieć się o planach z przecieków Sykesa. Tym samym owe przecieki zmniejszyły oczekiwania związane z tym, co ma się pojawić, oraz związaną z tym oczekiwaniem radość. Odwróciły uwagę od przyjemności, jaką społeczność Fortnite'a czerpie z gry, ponieważ pozbawiły niektórych jej członków dreszczyku emocji wynikającego z zaskoczenia – dodali.

Jak więc zostało wspomniane, Sykes został pozwany, a odpowiednie dokumenty wpłynęły już do sądu w Karolinie Północnej. Co oczywiste, Epic domaga się odszkodowania z tytułu poniesionych w wyniku przecieków szkód i jednocześnie żąda, by pozwany zniszczył wszystkie nośniki, na których posiada objęte tajemnicą handlową materiały.