Jeszcze pod koniec ubiegłego roku Evil Geniuses przez chwilę znajdowało się na szczycie rankingu HLTV. To fakt, chociaż dziś może brzmieć jak żart – zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że ekipa, która miała zdetronizować Team Liquid w Ameryce Północnej i powalczyć o tytuł najlepszej na świecie, w tym roku prezentuje się fatalnie.

W tej maszynie, która w drugiej połowie 2019 roku była niemal perfekcyjnie naoliwiona, zdecydowanie coś się popsuło. Na pewno popsuła się atmosfera, na co wskazywać może niedawne, raczej chłodne pożegnanie ze współautorem dawnych sukcesów i dotychczasowym trenerem zespołu, ImAPetem. – Nie jest żadną tajemnicą, że moje relacje ze Stanem i tarikiem były po prostu straszne. Nie wiedziałem, czego mogę oczekiwać po nich w różnych sytuacjach 1 na 1, a ponadto nie zgadzałem się ze sposobem dokonywania zmian w naszej strategii. W zespole było dużo hipokryzji związanej z pewnymi kulturowymi przekonaniami oraz spojrzeniem na grę. Opinie zmieniały się dosłownie każdego dnia. [...] Miałem w głowie pewne zmiany, których chciałbym dokonać, ale w większości nie doszły one do skutku, dlatego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Na pewno mógłbym powiedzieć o tym wszystkim zdecydowanie więcej, ale na razie zachowam to dla siebie – pisał Singh w mediach społecznościowych. No więc bez wątpienia kolorowo nie było.

Trudno się zatem dziwić, że w obliczu tego wszystkiego wyniki z przełomu września i października, gdy Evil Geniuses wygrało dwa lany, były tylko odległym marzeniem. Potrzebny był więc ratownik, który wyciągnie ekipę z kryzysu i wrzuci ją na właściwe tory, bo przecież potencjał w składzie niewątpliwie tkwi. Do roli strażaka wybrano jednak zewsa, co już na starcie wydawało się wyborem nieco zaskakującym. Z jednej strony brazylijski szkoleniowiec pomógł zbudować silne Liquid, które dzielnie stawiało opór Astralis, z drugiej jednak kompletnie nie poradził sobie z posprzątaniem bałaganu w MIBR, który zepchnął latynoską formacją na poziom zwyczajnie przeciętny. Prado nie dał więc rady ze swoimi rodakami, a mimo to postanowiono mu powierzyć najbliższą przyszłość EG. I cóż, po niespełna miesiącu efektów brak, a jedyne, czym może pochwalić się drużyna, to szybka eliminacja z ESL One Road to Rio. Ten sam los podzielił też wspomniany MIBR, można więc powiedzieć, że zews przyczynił się do tego, że droga dwóch składów do Majora w Rio nieco się skomplikowała.

Oczywiście to nadal tylko miesiąc, trudno więc już teraz z góry zakładać, że ten mariaż nigdy nie odpali. A może po prostu problem tkwi gdzie indziej? Może wcale nie jest to trener, a starszyzna w osobie wspomnianych tarika i stanislawa, którzy w tym roku są pod względem statycznym najsłabszymi członkami EG i jako jedyni nie osiągnęli dodatniego ratingu. Co prawda znamy tylko wersję ImAPeta, która niekoniecznie musi w stu procentach oddawać rzeczywistość, niemniej Jarguz już w przeszłości był obiektem krytyki ze strony m.in. ówczesnego właściciela OpTic Gaming czy też byłych klubowych kolegów z tej organizacji, którzy zarzucali mu egoizm, a i Celik miewał kiedyś problemy z poskromieniem swojego temperamentu. Ale powściągnijmy koniec, Evil Geniuses jeszcze nie umarło i być może to właśnie ta dwójka przyczyni się w końcu do poprawy rezultatów? Powinna to zrobić, jeżeli w przyszłości nie chciałaby być obwiniana o zrujnowanie zespołu, który był amerykańskim top 2 z aspiracjami na coś więcej.

Bo owe aspiracje to już przeszłość. Teraz nie ma co skupiać się na zajmowaniu czołowych lokat, a na odbudowie pewności siebie, a także zaufania do składu. Bo na razie to już nie są źli geniusze, którzy swoim geniuszem nierzadko pokonywali najlepszych. Geniusz jakby gdzieś uleciał i pozostało samo zło – złe wyniki.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn