Za Wisłą All in! Games Kraków burzliwy okres. Na przełomie lutego i marca organizacja pożegnała wszak aż trzech zawodników CS:GO i rozpoczęłą wówczas testy, w międzyczasie dogrywając ESEA Mountain Dew League w miksowym składzie. Efekty owych testów poznaliśmy w kwietniu, bo właśnie wtedy do składu dołączyli m.in. dwaj młodzi zawodnicy, którzy pomogli Białej Gwieździe dotrzeć do ćwierćfinału ESL Mistrzostw Polski. Czy porażka z AVEZ w fazie pucharowej nadal boli? Jak nowi członkowie drużyny spisali się na przestrzeni sezonu? I dlaczego budowa ekipy wokół nowych, niedoświadczonych graczy to ciężki kawałek chleba? O tym m.in. porozmawialiśmy z Wiktorem "myniem" Kurkiem, jednym z reprezentantów Białej Gwiazdy, który brał udział w procesie tworzenia nowej Wisły. Zapraszamy!


Maciej Petryszyn: Od waszego ostatniego meczu w ESL Mistrzostwach Polski minęło już nieco czasu, więc zakładam, że zdążyliście już sobie wszystko przetrawić i omówić pewne rzeczy, nad którymi warto byłoby jeszcze popracować. Jakieś daleko idące wnioski?

Wiktor "mynio" Kruk: Zrobiliśmy analizę meczu z AVEZ. Gdy oglądaliśmy to spotkanie później, to czuliśmy chyba jeszcze większy ból niż zaraz po wyjściu z serwera. Naprawdę trochę nas ta porażka bolała, ale, tak jak mówisz, już to sobie przetrawiliśmy. Idziemy do przodu, nie ma co patrzeć w przeszłość. Chociaż na pewno czujemy wielki niedosyt, bo mieliśmy w tym sezonie wielkie nadzieje. Ale to nie jest koniec świata.

W trakcie sezonu było kilka spotkań, w których trakcie albo nie udało wam się utrzymać prowadzenia do końca, albo też goniliście wynik, ale ostatecznie go nie dogoniliście. Czego według ciebie zabrakło wam w tych kluczowych momentach, które zadecydowały o tym, że poszło wam tak, a nie inaczej?

Na pewno zabrakło nam spokoju. W takich momentach na TeamSpeaku często było bardzo chaotycznie, zwłaszcza gdy mieliśmy dużą przewagę. Dochodziło wtedy trochę do rozluźnienia i nagle rundy zaczynały nam uciekać, a u nas zaczynał się mały chaos. Jednak wcześniej graliśmy mało oficjalnych spotkań, a przez to nie mieliśmy w tym składzie doświadczeń z takimi sytuacjami. Wydaje mi się jednak, że dobrze, że tego typu spotkania przydarzyły nam się tak wcześnie, już w fazie zasadniczej. Dużo nas to nauczyło, a ta faza nie była aż tak istotna – mieliśmy tam duży margines błędu i mogliśmy sporo z tego wyciągnąć. Dlatego myślę, że więcej takie sytuacje nie będą nam się przytrafiać.

Jak w takich chaotycznych momentach wyglądał wpływ Loorda, waszego nowego trenera? To znaczy – jakbyś porównał to do czasów, gdy za waszymi plecami stał jeszcze boskacz, który ma przecież zdecydowanie mniejsze doświadczenie jeśli chodzi o obycie z zawodnikami.

Maniek zawsze stara się nas uspokoić. W takich momentach dajemy pauzę, a on nam mówi "Panowie, spokojnie". W pierwszych spotkaniach po zmianach bywało z tym różnie, ale potem z meczu na mecz było już coraz lepiej. Widać było efekty tego, że Maniek jest z nami. Z kolei boskacz nie miał raczej na nas takiego wpływu, ale też dlatego, że starał się po prostu powiedzieć nam coś raczej po samym meczu. W trakcie spotkań raczej nie pomagał nam zbyt wiele.

Zatrzymajmy się jeszcze przy meczu z AVEZ, o którym już wspomniałeś. Emocje były niesamowite nawet gdy oglądało się go tylko jako widz – zwłaszcza na ostatniej mapie, gdzie dogrywka poganiała dogrywka. A jak to wyglądało u was? Nie było takiego momentu, że poczuliście, że wygraną macie już w kieszeni i to was w jakiś sposób zgubiło?

Szczerze mówiąc w tym spotkaniu było wiele momentów, gdy byliśmy przekonani, że wygramy, ale też wiele momentów, w których myśleliśmy, że przegramy. To była masakra. W pewnym momencie człowiek po prostu nie ma już sił i nie wie, co ma myśleć, bo w głowie pojawia się totalny mętlik. Graliśmy ten mecz bardzo długo i była taka chwila, że do głowy przyszła mi myśl, że jest mi już wszystko jedno. Dajcie mi to po prostu skończyć. Ale w tym meczu naprawdę było tak, że raz to oni mieli w dogrywce przewagę 3:0, a raz mieliśmy ją my. Wszystko co chwilę się zmieniało i sytuacje były naprawdę rozmaite.

Takie pojedynki muszą być niezwykle wyczerpujące.

Okropnie. Powiem ci, że po meczu żaden z nas nie wiedział, co się dzieje. Ja od razu poszedłem się położyć. Nie dość, że byłem niesamowicie zły, to do tego byłem też niesamowicie zmęczony. To było combo, nie życzę tego nikomu.

Ostatecznie wygrało AVEZ. Co według ciebie przesądziło, że po milionie dogrywek opuszczaliście serwer z pustymi rękami? Rywale mieli więcej szczęścia?

Spotkanie było naprawdę wyrównane i tak naprawdę każdy mógł wygrać. My na każdej z trzech map pokazaliśmy, że byliśmy na naprawdę podobnym poziomie. W trakcie analizy było jasno widać, że w trakcie dogrywek były rundy, w których nie powinniśmy przegrać, ale były też takie, których oni nie powinni przegrać. Nie jestem w stanie powiedzieć ci co na tym zaważyło. Na pewno szczęście po trochu też, ale także głupie błędy z każdej ze stron. To był po prostu mecz błędów. Gdy grasz tyle dogrywek, to nie chodzi już o to, kto gra lepiej, kto jest lepiej przygotowany, tylko po prostu o to, kto popełni mniej błędów.

Pewnie dochodzi do momentu, w którym mózg się wyłącza.

Wyłącza się, to prawda. Szczerze mówiąc to był pierwszy w moim życiu mecz, gdy brałem udział w tylu dogrywkach. I mimo że było to tak wyczerpujące, to chciałbym to kiedyś powtórzyć, ale tym razem na końcu wygrać.

SZPERO wspomniał niedawno podczas jednego z wywiadów, że waszym planem minimum na ten sezon ESL MP było dojście do ćwierćfinału. I to się udało, ale pewnie sposób, w jaki z tego ćwierćfinału odpadliście sprawia, że jest niedosyt.

Niedosyt był ogromny, bo czuliśmy, że z meczu na mecz robimy progres. Bez przerwy i regularnie wyciągaliśmy wnioski, bardzo dużo trenowaliśmy i naprawdę myślę, że mieliśmy większe aspiracje. Naprawdę chcieliśmy dojść do finału, bo czuliśmy, że mamy odpowiedni potencjał, dlatego też pojawiło się rozczarowanie. Nasz mecz był jednak bardzo wyrównany i AVEZ mimo wszystko też zasłużyło na awans. Żałuję tylko, że gdy już nas pokonali, to koniec końców nie wygrali całych mistrzostw.

Wtedy moglibyście mówić, że przegraliście z mistrzami, więc wstydu nie ma.

To też. Ale przede wszystkim chodzi o to, że to mimo wszystko nasi dobrzy znajomi i dlatego szkoda, że im się nie udało.

Uważasz, że gdybyście jednak przeszli AVEZ, to w półfinale z Illuminar też dalibyście sobie radę?

Bardzo liczyliśmy na to, że zagramy z Illuminar, bo chcieliśmy zrewanżować się za poprzednie ESL Mistrzostwa Polski. Mieliśmy na to naprawdę dużą ochotę, zwłaszcza że w fazie zasadniczej graliśmy z nimi na Mirage'u i zrobiliśmy tam ogromnego throwa – prowadziliśmy chyba 13:6, a i tak ostatecznie przegraliśmy. A później na Nuke'u siadła nam nieco psychika. Wyciągnęliśmy z tego wnioski i bardzo chcieliśmy się zrewanżować. Czuliśmy, że możemy to zrobić. Niestety nie doszło do tego spotkania, więc chyba nie ma co gdybać.

Więc tak – ostatni sezon ESL MP: 5-6. miejsce. Sezon poprzedni: 3-4. miejsce. Gdyby spojrzeć z boku na suche wyniki, to można uznać, że w trakcie tych kilku miesięcy poczyniliście nie progres, a raczej regres, a przynajmniej wasza pozycja może na to wskazywać.

Myślę, że nie ma co porównywać tych dwóch sezonów. Obecnie polska scena wygląda zupełnie inaczej, inaczej wyglądają składy. Wszystko jest inne niż wtedy. A do tego przegraliśmy po ćwierćfinale, który był, jaki był. Wydaje mi się więc, że totalnie nie ma co zestawiać ze sobą tych wyników.

Zwłaszcza że ten sezon był dla was poniekąd sezonem testowym. Chociażby z uwagi na wszystkie zmiany, z uwagi na fanatyka i hadesa, którzy dopiero łapią doświadczenie itp. Z tej perspektywy pewnie są powody do zadowolenia i optymizmu.

To prawda. My przede wszystkim patrzymy na ten skład przyszłościowo. fanatyk cały czas się uczy. Miał wiele do nadrobienia i chociaż wszystko idzie w dobrym kierunku, to wiadomo, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, by wdrożyć wszystko w lepszy sposób. Dla nas całe mistrzostwa były okresem, w którym mieliśmy się uczyć. Zwłaszcza że były to jedyne oficjalne mecze, które rozgrywaliśmy. Podobnie jest teraz z ESEA Mountain Dew League – to też jest dla nas jak trening, traktujemy te mecze trochę jak PCW. Ten sezon i tak jest praktycznie o nic, nie da się nigdzie awansować.

fot. Wisła All in! Games Kraków

Jeśli chodzi o postawę fanatyka i hadesa, to jakbyś ich ocenił? To przecież były dla nich pierwsze tak znaczące boje w poważniejszym CS-ie.

fanatyk z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej. Jeśli chodzi o hadesa, to jest on niesamowicie skillowym graczem i jeśli naprawi pewne rzeczy, on wie które, to wydaje mi się, że bez problemu może stać się najlepszym snajperem w Polsce. Tak naprawdę wszystko przed nimi. Chłopaki potrzebują po prostu czasu, dlatego przydałyby nam się oficjalne mecze, by rozwijać się jeszcze szybciej. Same treningi i mecze sparingowe to nie jest to samo, co oficjalne spotkanie. Teraz na szczęście pojawią się eliminacje do cs_summit, będzie więc więcej okazji do gry. Tego w największym stopniu potrzebujemy, by móc pójść do przodu.

fanatyk miał zdecydowanie najtrudniejszą drogę do przejścia. Dla niego to był największy przeskok i było to też widać podczas spotkań, gdy brakowało mu nieco obycia i sprytu.

Na początku po prostu się stresował, przyszła presja. W sumie mu się nie dziwię, bo przeskok był naprawdę spory i wiedzieliśmy, że tak będzie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądał początek tej współpracy, dlatego podchodzimy do wszystkiego na luzie i, tak jak mówiłem, patrzymy w przyszłość. Wyciągamy wnioski, uczymy się na błędach.

Macie więc w składzie dwóch młodych, do tego dochodzi jedqr, który ma co prawda większe doświadczenie, ale też jest bardzo młody. W takim razie wygląda na to, że to na tobie i na SZPERZE spoczywa odpowiedzialność za trzymanie tego zespołu w ryzach i poniekąd opiekę nad młodszymi.

Cały czas staramy się dawać im jakieś wskazówki. Dobrze, że jest z nami Loord, bo jego obecność naprawdę dużo nam daje. Myślę, że bez niego proces rozwoju tego zespołu trwałby znacznie dłużej i bylibyśmy w tym momencie poziom niżej. Tego typu problem był zresztą w poprzednim składzie. W pewnym momencie po prostu stanęliśmy w miejscu i nie mogliśmy znaleźć sposobu, by pójść naprzód. Brakowało nam kogoś takiego, jak Loord, który daje nam wiele wskazówek. A co ze mną i ze SZPEREM? Grzesiek jest głównym prowadzącym, ja w trakcie rund też staram się dawać jakieś calle i właśnie od tego jesteśmy. A pozostałe chłopaki mają po prostu “zabijać”. <śmiech>

To Loord był główną postacią projektu związanego z budową ekipy wokół młodych, czy też pomysł na takie coś pojawił się wcześniej, a Mariusz przyszedł do was dopiero później?

To było chyba połączenie dwóch koncepcji. Ja i SZPERO od razu powiedzieliśmy, że jeżeli mamy robić zmiany w składzie, to musimy wziąć nowe osoby, wprowadzić jakąś świeżość. Nie widzieliśmy sensu w braniu znowu osób, które gdzieś się już wcześniej przewijały. Chcieliśmy świeżości i myślę, że ostatecznie bardzo dużo nam to dało. SZPERO świetnie się czuje w nowej roli i pojawiła się u niego dodatkowa motywacja. Poczuł się po prostu młodszy – jako prowadzący chodzi z karabinem i naprawdę dobrze się w tym czuje, byłoby mu to potrzebne. Loord też miał pomysł na budowę drużyny z młodymi, pod tym względem dogadaliśmy się więc bardzo dobrze.

Trudno nie odnieść wrażenia, że budowanie drużyn wokół młodych zawodników to pewien trend obecny na polskiej scenie. Wcześniej ciągle rotowaliśmy tymi samymi zawodnikami, a teraz filozofia się zmieniła. Jesteście wy, wcześniej podobną drogę przeszły AGO czy Izako Boars, w podobny sposób tworzone było też HONORIS TaZa i NEO. To efekt zmęczenia materiału, bo poprzednie podejście nie dawało efektów?

Trzeba było zacząć szukać czegoś nowego. Polska scena ewidentnie stoi już od jakiegoś czasu na niskim poziomie, jesteśmy w dołku. Ale to nie jest też tak, że stworzenie składu wokół młodych zawodników jest czymś łatwym. Ludzie mówią, że mamy w kraju mnóstwo młodych talentów i tak, faktycznie tak jest. Ale problem polega na tym, że wielu tych graczy ma ogromne braki i naprawdę trudno jest wejść z nimi na jakiś wyższy poziom. Wcześniej muszą oni złapać dużo ogrania, trzeba pograć z nimi z pół roku czy nawet rok, by zaczęli wszystko nadrabiać i w końcu zrobili ten wielki przeskok. Spójrzmy na fanatyka – on podczas testów, które prowadziliśmy, ogarniał chyba najlepiej ze wszystkich, których sprawdzaliśmy, a i tak dalej ma duże problemy i wiemy, że musi pracować najciężej ze wszystkich, by to nadrobić. Trudno jest więc o tę młodzież. Ludzie myślą, że wszystko jest takie proste, ale tak naprawdę jest inaczej, o czym się przekonaliśmy.

Ale z drugiej strony lepsze to niż stanie w miejscu.

To na pewno. Potrzebowaliśmy czegoś takiego. Wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi na ciężką pracę, że jesteśmy w stanie pomóc tym zawodnikom w tym, by rozwijali się jak najszybciej.

Niemniej czasy, w których żyjemy, czyli pandemia, koronawirus itp., na pewno utrudniły tę pracę.

To też. Zwłaszcza że chcielibyśmy w końcu zrobić bootcamp, ale nie możemy, bo hades mieszka w Anglii. Przez te wszystkie ograniczenia nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo gdyby przyleciał, to musiałby pewnie przejść kwarantannę itp. Dlatego musimy niestety czekać i zaplanować bootcamp dopiero, gdy to wszystko się uspokoi. A kiedy to się stanie? Tak naprawdę nadal nie wiadomo.

Biorąc więc pod uwagę wszystkie ruchy, zmiany w składzie, zatrudnienie trenera itp. można powiedzieć, że miksowy etap w waszej historii macie już w stu procentach za sobą i jesteście teraz pełnoprawną drużyną.

Zdecydowanie. W sumie nie pamiętam już, jak to jest grać miksowo. Ostatni raz w miksie byliśmy podczas testowania zawodników i powiem ci szczerze, że w pewnym momencie stało się to męczące. Praktycznie codziennie graliśmy z dwoma innymi zawodnikami i trwało to chyba ponad miesiąc, już nawet nie pamiętam. Zaczęliśmy czuć, że to wszystko robi się monotonne. Pojawiły się myśli "Mam już dość, chciałbym pograć w jednym składzie, zacząć wszystko układać i trenować".

Zwłaszcza że jednocześnie testowaliście graczy i graliście, też miksowo, z byalim, mouzem i ponczkiem w MDL-u.

Tamten sezon MDL-a, który musieliśmy kończyć miksowym składem, to była dla nas katorga. Grało się nam bardzo słabo i przeciągaliśmy to na siłę. Dopiero na baraże, gdy wjechaliśmy na ogromnej świeżości, grało się fajnie. Nie wiem nawet dlaczego, ale były przyjemne mecze, jak np. ten na Endpoint. Ale samo dokończenie sezonu – muszę przyznać, że męczyliśmy się strasznie. Przegrywaliśmy z drużynami, z którymi nie powinniśmy przegrywać i w pewnym momencie pojawiła się frustracja, bo przecież nikt nie lubi być pokonany.

W tamtym składzie nie wygraliście ani jednego spotkania.

Tak. Było mnóstwo meczów, gdy było naprawdę blisko, ale zawsze czegoś brakowało. I to było najgorsze, bo kilka spotkań przegraliśmy 14:16 i wtedy wjechała ogromna blokada. To był trudny okres.

Wasza transformacja z miksu w pełnoprawny zespół była, jak się wielu obawiało, dość bolesna. Gdy zyskaliście wsparcie organizacji, wasze wyniki wyraźnie się pogorszyły. Właśnie – to wyniki były gorsze czy po prostu oczekiwania większe?

Sam nie wiem z czego to wynika. Może stało się tak, bo za bardzo zmieniliśmy swój styl, chcieliśmy grać zbyt sztywno. Myślę też, że ta miksowa gra, którą prezentowaliśmy, też ma swoje granice. W pewnym momencie pojawia się po prostu sufit, bo z lepszymi zespołami takie coś nie ma prawa wyjść. Dlatego też powiedzieliśmy sobie, że powoli będziemy próbować układać swoją grę, by wszystko jakoś wyglądało i funkcjonowało. Niestety w naszym przypadku wyszło to średnio. A szkoda, bo nadal uważam, że tamten skład miał bardzo duży potencjał. Myślę, że gdyby Loord dołączył do nas wcześniej, gdy jeszcze graliśmy z morelzem i kaperem, to moglibyśmy wyciągnąć z tego o wiele więcej. To był duży minus, bo nie mieliśmy pod ręką prawdziwego trenera, który by nas lepiej ułożył.

Dlaczego więc tak długo czekaliście z zatrudnieniem kogoś?

Na polskiej scenie jest z tym ciężko. Wszyscy w tamtym momencie byli tak naprawdę zajęci, a Loord pracował jeszcze z ARCY. Był więc problem ze znalezieniem trenera. Co prawda rozglądaliśmy się, mieliśmy pewne plany, ale koniec końców trudno było wpaść na kogoś, kto byłby dla nas autorytetem. Kogoś, kto w tamtym momencie mógłby nam naprawdę pomóc. Wtedy nie było nikogo takiego. Jak jednak zobaczyliśmy, że Loord jest wolny, to nie zastanawialiśmy się już nad nikim innym – chcieliśmy tylko jego i robiliśmy wszystko w tym kierunku, by do nas dołączył.

fot. Wisła All in! Games Kraków

Nawiązując jeszcze do innej wypowiedzi SZPERA – Grzesiek stwierdził niedawno, że polska scena nigdy nie była jeszcze tak wyrównana. Gdzie więc po tych kilku miesiącach pracy w nowym składzie umieściłbyś Wisłę na krajowej mapie CS-a?

To trudne pytanie. Mamy kilka drużyn, które są w czołówce i każda z nich może wygrać z każdą. Tak obecnie wygląda polska scena. Na dobrą sprawę zawsze było tak, że była jedna czy dwie polskie drużyny, które się wyróżniały, a reszta grała pomiędzy sobą i każdy z tej reszty miał równie szanse. Różnica jest taka, że teraz jest tak z każdym zespołem i myślę, że minie jeszcze dużo czasu nim to się zmieni. Potrzeba jeszcze minimum z pół roku, by jakiś zespół pokazał się z naprawdę lepszej strony i stał się taką typowo top 1 ekipą. Co do nas, myślę, że jesteśmy w top 3-4, w którym każdy może wymieniać się miejscami. To tak naprawdę kwestia dyspozycji dnia – ten, kto dziś lepiej będzie rozdawać heady, ten wygra. Niestety na ten moment tak to w naszym kraju wygląda.

Skoro mówisz o top 3-4, to jak ono według ciebie wygląda?

Na pewno są w nim Illuminar i AGO. Jesteśmy też my, jest AVEZ. I jest jeszcze PACT, który ostatnio prezentuje naprawdę fajną formę. Ponadto nie wiadomo, jak na tle polskich drużyn wypada HONORIS, bo dotychczas grali tylko w Home Sweet Home i trudno powiedzieć, jak się ten skład prezentuje. Tak naprawdę jest więc pięć drużyn, a każda z nich może wygrać z każdym.

Cały czas rozmawiamy o zespole, a jak to wygląda z tobą? Był taki czas, że byłeś w Wiśle prowadzącym, teraz jednak prowadzeniem zajmuje się SZPERO. To chyba ulga, bo dzięki temu możesz znowu w pełni skupić się na swojej grze, a nie na innych obowiązkach.

Na pewno mnie to cieszy, bo długo byłem prowadzącym. W ostatnich zespołach, w których grałem, rola IGL-a cały czas na mnie spadała i muszę przyznać, że z początku trudno było mi się przestawić, bo cały czas z tyłu głowy musiałem myśleć o tym, jak rozegrać następną rundę. Teraz cały czas przyzwyczajam się do nowych okoliczności i na pewno gra mi się kilka razy lepiej niż gdy prowadziłem. Mamy też w zespole nowe role, wiele się pozmieniało i musiałem się pouczyć innej gry, ale mimo to jest w porządku. Nie ukrywam jednak, że kiedyś na pewno wrócę jeszcze do prowadzenia.

Odnoszę wrażenie, że w polskich drużynach często jest tak, że IGL-em jest się trochę na siłę. To znaczy, że prowadzi nie prowadzący z krwi i kości, tylko ktoś, kogo reszta składu nieco na siłę oddelegowuje do tej roli.

To prawda. W Polsce mieliśmy i pewnie nadal mamy problem z prowadzącymi. W moich drużynach zawsze to występowało. I to nie jest też tak, że ja nie lubiłem prowadzić, bo był moment, gdy naprawdę mi się to spodobało. Miałem jednak inny problem – zbyt często się irytowałem. Coś na przykład nie wychodziło, popełnialiśmy głupie błędy, a ja wtedy za bardzo się denerwowałem. To było coś, nad czym pracowałem ostatnie trzy miesiące, nad czym najbardziej się skupiłem. Wydaje mi się, że teraz jestem innym graczem. Naprawdę staram się ograniczyć te tilty, bo widzę, jaki to miało wtedy wpływ na mnie jako gracza. To był mój największy problem i nadal nad tym pracuje. Nie wykluczam więc, że kiedyś wrócę do prowadzenia, bo naprawdę mi się to podobało, ale najpierw muszę całkowicie sobie poradzić z denerwowaniem się. Wtedy będę mógł wyciągnąć z tego o wiele więcej.

Teraz nie możesz się tak irytować. Musisz dawać dobry przykład młodym chłopakom.

Widzę, że zrobiłem w tej kwestii progres. Naprawdę nie mam już tak dużego problemu. Wiadomo, że nie da się być bez przerwy oazą spokoju, ale teraz nierzadko bywa tak, że to ja uspokajam resztę chłopaków. Widać, że idę w dobrym kierunku.

A jeśli chodzi o twoją dyspozycję na serwerze, to po ostatnich przetasowaniach w kwestii ról i składu jesteś zadowolony z tego, jak ci idzie?

Myślę, że tak. Ostatnio miałem lekkie wahania formy, ale po prostu lubię to co robię. Dostałem takie role, które mi pasują. Staram się też często wspierać chłopaków, bo na serwerze albo lurkuję, albo właśnie jestem wspierającym, a jeśli trzeba, to wejdę też na entry. Niemniej to, co jest teraz, pasuje mi najbardziej. Wydaje mi się też, że gram coraz lepiej. Mam już za sobą okres, w którym przyzwyczajałem się do nowego ustawienia i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

Czy bycie drugim najstarszym członkiem zespołu w wieku zaledwie 24 lat nie jest nieco dziwnym uczuciem?

Czy dziwnym? W sumie to jest w porządku, nie mam z tym problemu. Zresztą, mam nad sobą SZPERA, naszego drużynowego “dziadka”. Ale nie patrzę tak bardzo na to, ile kto ma lat. Przecież Grzesiek mimo swojego wieku też czuje się bardzo młodo i cały czas jest mentalnie dzieciakiem <śmiech>.

Wydaje mi się, przynajmniej patrząc przez pryzmat ekip, w których grałeś, że nie jesteś raczej osobą, która znajduje się na świeczniku, która wychodzi na pierwszy plan w mediach społecznościowych itp. Wydajesz się być trochę z tytułu tego wszystkiego, skupiając się bardziej na robocie do wykonania. Pasuje ci taka rola?

Nie mam powodu ku temu, by się wychylać. Kiedyś, jeszcze w starym adwokaciku byłem osobą, która częściej chodziła do wywiadów na scenie itd., ale potem przestałem odczuwać taką potrzebę i skupiałem się bardziej na tym, co mam do zrobienia. Staram się robić to jak najlepiej. Wydaje mi się, że, tak czy inaczej, czasami to, co robię na serwerze jest niedocenianie przez publikę. Ale też nie mam z tym problemu, bo wiem, jaką pracę wykonuję i na co mnie stać.

Może to niedocenienie wynika po części z tego, że jesteś mało obecny poza serwerem?

Możliwe. Jednak tak jak mówię, nie mam z tym żadnego problemu.

Niedługo w Wiśle stuknie ci osiem miesięcy. W żadnej innej organizacji nie grałeś aż tak długo, czym więc Wisła różni się od twoich poprzednich ekip?

W sumie sam nie wiem. W Wiśle mam bardzo dobre warunki, dobrych menadżerów, którzy za nami stoją. Fakt, że jest ze mną SZPERO, też dużo daje, bo z Grześkiem mamy naprawdę dobry kontakt. W pewnym momencie ja i on otrzymaliśmy ofertę z Illuminar, mogłem wtedy odejść z Wisły. Ale wówczas obaj odmówiliśmy i postanowiliśmy zostać, żeby zbudować coś swojego. Stworzyć swoją drużynę, która będzie walczyć o czołowe lokaty. I od tego czasu do tego dążymy.

A nie jest to też po części kwestia zaufania? Jak pamiętam twoją poprzednią przygodę z organizacją, w x-komie, to tam nie dostałeś zbyt dużo czasu. Bardzo szybko cię odpalono, a w Wiśle wygląda to jednak inaczej.

Sprawa z x-komem była trochę bardziej skomplikowana. Poszedłem tam, by być IGL-em, ale była to pierwsza tak ułożona drużyna, w której prowadziłem. Do tego doszły też inne problemy w drużynie, o których nie będę teraz mówić. Jednak to była zupełnie inna sytuacja.

Jesteś więc w stanie wyobrazić sobie, że za rok, gdy znowu odezwę się do ciebie w sprawie wywiadu, ty nadal będziesz graczem Wisły?

Szczerze mówiąc chciałbym, by tak było. Nie mam zamiaru zmieniać barw, czuję się w Wiśle bardzo dobrze. Mam jednak nadzieję, że jeżeli będziemy rozmawiać za rok, to nadal będę w Wiśle, ale już jako mistrz polski i członek czołowej drużyny.

Czołowej w kraju czy na świecie?

Oczywiście, że na świecie.

ESL Mistrzostwa Polski się skończyły, co więc w najbliższym czasie będzie zajmować was najbardziej? Wspomniany już przez ciebie MDL, w którym nie ma jednak żadnych nagród, czy też coś innego?

Będziemy dogrywać MDL. Do tego 13 czerwca ruszają pierwsze eliminacje do cs_summit i to na ten moment jest nasz główny cel. Do tego startuje też LOOT.BET/CS, rozgrywki online obecne na HLTV i skupimy się, by jak najlepiej tam wypaść, bo są w porządku pieniądze do wygrania, są ciekawe drużyny. I to na razie chyba tyle, bo przez koronawirusa brakuje trochę kwalifikacji do lanowych turniejów.

O cs_summit też miałem cię pytać. Z uwagi na to, że nie macie jeszcze zgrania i doświadczenia, jak zamierzacie podejść do tego turnieju? To będzie pole do łapania umiejętności gry z lepszymi zespołami spoza Polski, czy jednak idziecie tam z myślą, że chcecie awansu?

Zdecydowanie idziemy walczyć o awans do zamkniętych eliminacji. Brakuje nam ogrania z lepszymi europejskimi drużynami i dlaczego bardzo długo czekaliśmy na te kwalifikacje. Chcemy tam powalczyć, czujemy się naprawdę mocni. Wyniki na treningach mamy obiecujące i chcielibyśmy w końcu gdzieś to wykorzystać.

Gdybyś miał typować, ile czasu będzie wam jeszcze potrzebne, by osiągnąć ten pułap, którego oczekujecie, to ile jeszcze to będzie? Kiedy zobaczymy tę prawdziwą Wisłę?

Na pewno potrzebujemy bootcampu, bo dużo on nam da. Wydaje mi się, że bootcamp będziemy mieć za około miesiąc jeśli wszystko dobrze pójdzie i właśnie ten miesiąc powinien wystarczyć, abyśmy ustabilizowali naszą grę i weszli na poziom, na który chcemy wejść.

A ty sam masz na drugą połowę roku jakieś plany indywidualne jako gracz?

Chcę po prostu wygrywać. Będę w jak największym stopniu skupiać się na drużynie i robić to, co robiłem do tej pory, czyli ciężko pracować.

Obserwuj zawodnika na Facebooku – Wiktor "mynio" Kruk

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn