Wieloosobowe składy nie są czymś, co zostało wynalezione na scenie CS:GO. Ten model przywędrował do strzelanki z innych tytułów, głównie z gatunku MOBA – w takim League of Legends jest obecny od wielu lat i przybierał nawet dziesięcioosobowe formy z rotacjami pomiędzy mapami. W produkcji Valve działania drużyn w tym kierunku były/są prowadzone na znacznie mniejszą skalę, zarówno pod względem liczebności składów, jak i sposobu zmian. Generalnie nie więcej niż sześciu graczy, roszady co turniej, maksymalnie co mecz, czyli nudy, nudy i nudy. Ale z tej nudy wyciąga nas Team Vitality. 

W połowie października Pszczółki potwierdziły zakontraktowanie Nabila "Nivery" Benrlitoma jako rezerwowego zawodnika. Plotki na temat tego, że Vitality będzie chciało rozszerzyć kadrę o dodatkowego członka, pojawiły się już wcześniej, jednak miałem nadzieję, że spośród czterech najpoważniejszych opcji wybór nie padnie na brata ScreaMa. Miałem wrażenie, że francuskojęzyczna ekipa będzie prowadziła sześcioosobowy skład w sposób niesprzyjający rozwojowi nastolatka, to znaczy wyznaczała do gry tylko wtedy, gdy zawodnika z podstawowej piątki dosięgną problemy różnej maści. A strzelcowi w wieku Nivery potrzebne jest jak najwięcej czasu na serwerze, nawet w zespole z mniejszymi ambicjami. W każdym razie to były reprezentant Teamu Heretics został zakontraktowany przez Vitality i już czterokrotnie meldował się na serwerze, jeśli mówimy o liczbach bezwzględnych. W liczbach względnych Benrlitom w dwa tygodnie rozegrał już połowę liczby map Bubzkjiego od momentu transferu do Astralis w SIERPNIU. 

Duńczycy byli pionierami niestandardowych zestawień. Jako pierwsi ze światowej czołówki otworzyli się na zwiększenie dywizji. Mówiło się, że Astralis jest ze wszystkim o krok przed wszystkimi, natomiast z dzisiejszej perspektywy uważam, że to Vitality będzie wyznaczało trendy. Astralis ma na ławce taką maszynę do zabijania jak Bubzkji i nie wie, w jaki sposób się z nią obchodzić. Ex-gwiazdor MAD Lions jest teraz bardziej obciążeniem dla drużyny, aniżeli realną pomocą. Przeciwieństwem dla Pszczółek jest Nivera – ZywOo i spółka znaleźli sposób, aby 19-latek nie był statystą, a tego obawiali się fani młodej perły. W tym szaleństwie z podmianą zawodników w przerwie między mapami jest metoda i nic nie jest dziełem przypadku. misutaaa ustępuje starszemu o dwa lata koledze na Duście2, shox odpoczywa podczas gier na Inferno. I jestem przekonany, że pula plansz zarezerwowanych dla Nivery będzie sukcesywnie pogłębiana.

CZYTAJ TEŻ:
QuickScope: Jakoś dotrwać do końca roku, a potem się zobaczy

Druga siła świata wykorzystuje pełny potencjał skrywany przez wieloosobowe składy. Wprowadza do swojej gry pierwiastek nieprzewidywalności, utrudnia analizę stronie przeciwnej, a co najważniejsze, wybiera najlepszych graczy pod daną mapę. Nie każdy profesjonalista musi przecież czuć przestrzeń na wszystkich arenach. Po co ma cierpieć na ewidentnie nielubianej przez siebie mapie, skoro kolega może zakończyć jego męki (koloryzując) i dać drużynie więcej? Moim zdaniem to jest drogowskaz na przyszłość – maksymalnie aktywne wykorzystywanie szóstego ogniwa podczas meczów BO3/BO5. Korekty w trakcie serii ani trochę nie rozciągają jej ram i nie są inwazyjne. Co innego rotacje pomiędzy połówkami, ale wątpię, żeby takie zagrywki były kiedykolwiek dopuszczone regulaminowo. To już byłoby pójście o krok za daleko. 

Team Vitality wybrał sobie idealny czas na sprawdzanie innowacyjnego rozwiązania. Wszystkie rozgrywki osadzone są w realiach internetowych, przez co łatwiej jest wchodzić na serwer w różnych konfiguracjach kadrowych. Jestem bardzo ciekawy, jak wyglądałoby to na lanach. W gaming housie wystarczy dostawić jedno stanowisko i po kłopocie, natomiast czy w arenie byłoby to możliwe? Jeśli miejsca miałyby być przechodnie, to dochodzą kwestie natury logistycznej, takie jak przepinanie sprzętu, dostosowywanie wysokości biurka, ustawienia fotela i tym podobne. Niemniej same turnieje offline są na razie odległym marzeniem...


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w przyszłym tygodniu.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik