Mysz podziurawiona niczym ser szwajcarski? Nie, nie, nie przecierajcie ekranów – HyperX Pulsefire Haste dokładnie tak wygląda. Producent postawił bowiem na nietypowy wygląd, który w pełni współgra z zapewnieniami o ultralekkiej budowie. Wrażenia wizualne są więc jak najbardziej pozytywne, ale jak wszystko potem wygląda w praniu? Cóż, już teraz mogę przyznać, że obcowanie z gryzoniem od HyperX było całkiem miłym doświadczeniem, na dobrą sprawę niemal pozbawionym wad.

Specyfikacja

  • Wymiary: 124,4 × 66,8 × 38,2 mm
  • Waga: 59 g
  • Sześć przełączników
  • Połączenie: USB 2.0
  • Kabel: 1,8 m
  • Podświetlenie: RGB
  • Sensor optyczny: Pixart PAW3335
  • DPI: do 16 000
  • Częstotliwość próbkowania: 1000 Hz
  • Oprogramowanie: iCUE
  • Gwarancja producenta: 2 lata
  • Cena: 269 zł

Zawartość pudełka i budowa myszki

Mysz zapakowano w pudełko przyozdobione w mieszaninę bieli, czerwieni oraz czerni – typowy jak na HyperX design. Już z frontu dowiadujemy się o tym, że gryzoń jest "ultralekki" i jednocześnie przystosowany do pracy zarówno z komputerami osobistymi, jak i konsolami PlayStation 4 i Xbox One. Ponadto producent na różnych ściankach rozmieścił kilka informacji dotyczących wymagań sprzętowych oraz technicznej warstwy produktu i stąd też dowiemy się m.in. o jego wadze czy też wykorzystanym sensorze. Generalnie jednak są to absolutne podstawy podstaw – co gorsza, dokładnej specyfikacji nie poznamy też po zagłębieniu się w zawartość pudełka, bo tę ograniczono do absolutnego minimum. Ot dostajemy bardzo krótką instrukcję instalacji i notkę o możliwości uzyskania wsparcia przy jakichkolwiek problemach. Do Pulsefire Haste dołączono także dodatkowe, antypoślizgowe nakładki na boki myszy oraz dwa główne przyciski.

A co z najważniejszym elementem boksu, czyli samą myszą? Ta prezentuje się tak, jak zapewnia producent – lekko. Dosłownie, bo już pierwszy rzut oka na nietypową, pełną sześciokątnych dziur obudowę wskazuje, że mamy do czynienia z urządzeniem delikatnym. Urządzeniem, które niemal w całości wykonano z matowego plastiku, gdzieniegdzie tylko wykończonego elementami bardziej błyszczącymi. Generalnie gryzoń cieszy oko, będąc jednocześnie modernistyczny i dość prosty w swojej budowie. Owa prostota tyczy się zwłaszcza ogólnego pomysłu na produkt i jego kształtu, bo ten nie posiada żadnych dodatkowych uchwytów na kciuk itp.

W tym miejscu warto zauważyć, że Pulsefire Haste nie jest w stu procentach symetryczne, bo dwa dodatkowe klawisze znajdują się tylko po jednej jego stronie – po lewej, co nie jest dobrą informacją dla użytkowników leworęcznych. Owe klawisze można zresztą zaprogramować wedle własnego widzimisię za pomocą dedykowanego oprogramowania, o którym nieco więcej później. A na razie pozostańmy przy bocznej części myszy, która podobnie jak wierzchnia część obudowy została zbudowana z matowego plastiku bez żadnych antypoślizgowych wypustek, aczkolwiek te możemy nakleić, bo, jak zostało wspomniane, do urządzenia dołączono odpowiednie nakładki.

Klasycznie jest także w górnej części gryzonia, gdzie znalazły się pozostałe cztery przełączniki. Dwa główne, podobnie jak tylna część obudowy, wyposażono w porozmieszczane gdzieniegdzie dziury w matowym plastiku, a pomiędzy tym wszystkim umieszczono wykonaną z przyjemnej w dotyku gumy rolkę. Ta została wyposażona w możliwe do własnoręcznego zdefiniowania podświetlenie RGB, ale, co istotniejsze, korzystanie z niej jest bez wątpienia przyjemne. Scroll chodzi delikatnie, ale skoki pomiędzy kolejnymi programi są wyczuwalne – tak samo jak kliknięcie po jego wciśnięciu. Nieco z tyłu znajdziemy też przycisk do zmiany DPI, mały na tyle, że nie ma mowy o jego przypadkowym wciśnięciu.

Od spodu Pulsefire Haste wyposażone zostało w cztery ślizgacze PTFE – dwa w górnej części, dwa w dolnej. Dodatkowo w zestawie znajdziemy cztery ślizgacze zapasowe. Co ciekawe, także u podstawy gryzonia znajdziemy dziury, które okalają dolną część sensora optycznego. Całości dopełnia natomiast tabela z najważniejszymi informacjami, takimi jak m.in. nazwa modelu czy zasilanie. W tym miejscu warto też wspomnieć o mierzącym prawie 2 metry kablu HyperFlex. Przewód w oplocie zgodnie z zapewnieniami producenta ma zmniejszać opór i tym samym czynić pracę bardziej wygodną.

Oprogramowanie

Jeżeli chcemy nieco zmodyfikować działanie naszego gryzonia poprzez np. samodzielne ustalenie funkcji poszczególnych klawiszy i przypisanie im makr, to powinniśmy skierować swój wzrok na HyperX NGENUITY. Sygnowane przez producenta oprogramowanie działa zarówno na komputerach z systemem Windows 10, jak i na konsolach Xbox One i, co ważniejsze, posiada pełną polską wersję językową. Za jego pomocą możemy określić cztery poziomy DPI, pomiędzy którymi będziemy się przełączać – domyślnie są to 400/800/1600/3200. Ponadto znajdziemy tam takie funkcje, jak zmiana oświetlenia RGB, zmiana częstotliwości odświeżania.

Wrażenia z użytkowania

Pulsefire Haste to kolejna testowana przeze mnie w ostatnich miesiącach myszka. Przez moje ręce przeszło więc wiele gryzoni, ale bez wahania mogę przyznać, że produkt HyperX byłby notowany przeze mnie wysoko. Tak naprawdę po kilku tygodniach użytkowania na dobrą sprawę nie mam do czego się przyczepić. Jeszcze przed rozpakowaniem pewne obawy budziła we mnie otwarta budowa sprzętu, bo wydawało się, że trudno będzie utrzymać go w czystości w momencie, gdy atakowany będzie z każdej strony przez drobiny kurzu. Na razie jednak widzę, że powodów do strachu nie było, a pusta przestrzeń wewnątrz produktu nie zapełnia się powoli kłębami zanieczyszczeń.

Jak przystało na sprzęt gamingowy, mysz od HyperX musiała przejść test bojowy w różnych produkcjach. Ostatecznie gryzoń sprawdzany był zarówno w singlowym Cyberpunku 2077, jak i sieciowych PlayerUnknown's Battlegrounds oraz Counter-Strike'u: Global Offensive, czyli generalnie produkcjach nastawionych na szybkość reakcji oraz ogólną wymianę ognia. I cóż, nie zawiódł, bo sprawdzał się w skradanych fragmentach CP, gdzie potrzebna była szczególna precyzja, ale również i podczas dynamicznych wymian ognia w PUBG i CS-ie. Duże znaczenie ma tutaj łatwość w przełączaniu się pomiędzy predefiniowanymi wcześniej wartościami DPI – to znaczy, ma to znaczenie dla mnie, bo w różnych grach korzystam z różnej czułości.

Pochwalić muszę również kabel, bo ten nie jest ani sztywny, ani plątliwy i zgodnie z zapewnieniami producenta daje sporą wygodę. Tak naprawdę w trakcie tych kilku minionych tygodni natrafiłem tylko na jeden problem – mianowicie czasami po uruchomieniu systemu zdarzało się, że mysz nie pracowała tak, jak powinna. Tempo jej poruszania się spadło, jak gdybyśmy ustawili naprawdę niskie DPI i dopiero uruchomienie NGENUITY rozwiązywało tę kwestię. Oczywiście, nie zdarzało się to notorycznie i nie było zbyt uporczywie w "naprawie", ale jednocześnie miało miejsce kilkukrotnie, wypada więc o tym wspomnieć. Aczkolwiek w żaden sposób nie przekreśla to Pulsefire Haste.

Podsumowanie

Trudno do HyperX Pulsefire Haste podejść inaczej niż pozytywnie. Współpracujący z nami precyzyjny sensor, przyciski stawiające odpowiedni opór przy nacisku, a do tego niewielka waga – mówiąc krótko: jest dobrze, tym bardziej że 269 zł nie wydaje się być ceną szczególnie wygórowaną w momencie, gdy mówimy o sprzęcie, który w stu procentach spełnia zwoje zadanie i to na szóstkę z plusem. Nie macie się też co martwić o utrzymanie gryzonia w czystości – no, chyba że na waszym biurku zalega ogromną warstwą kurzu, ale coś takiego nie posłuży raczej żadnej myszce. I to nawet jeśli nie jest ona ultralekka tak, jak Pulsefire Haste, które mogę bez wątpienia ultrapolecić.