Epitácio "TACO" de Melo – GODSENT, Gabriel "FalleN" Toledo – Team Liquid, Vito "kNg" Giuseppe i Alencar "trk" Rossato – O PLANO. Ze starego składu MIBR wszyscy poza Fernando "ferem" Alvarengą odnaleźli się na stałe w innych formacjach. Co stoi za tym, że akurat 29-latek ma największą swobodę w układaniu swojego planu dnia? Od razu powiem, że nie doszukuję się w tym fakcie drugiego dna. Prawda jest taka, że fer już od dawna mógłby mieć drużynę, gdyby tylko był nastawiony na szybki powrót na serwer. Zawodnik został poproszony przez BOOM Esports o wsparcie podczas jednego z regionalnych turniejów, ekipa była też zainteresowana włączeniem go do kadry na normalnych warunkach, natomiast Alvarenga nie odwzajemnił jej chęci. Oto argumentacja:

Jeśli chodzi o kwestie sportowe, nie widziałem problemu, żebym został w BOOM. Niemniej poza grą, z punktu widzenia kontraktu, jestem u schyłku kariery i szukam umowy, która będzie dla mnie dobra przed emeryturą. Będąc szczerym, wolałbym zakończyć karierę teraz, niż podpisać kontrakt z BOOM. [...] Naprawdę chcę grać, rozwijać się i wygrać wszystko jeszcze raz. Ale nie mam czasu, aby przez półtora roku wspinać się po szczeblach i dopiero wtedy mieć szansę na zdobywanie trofeów. Nie sądzę, że to dobry sposób na zakończenie kariery. Myślę, że bardzo fajnie byłoby zostać streamerem. Uwielbiam to. Jeśli przejdę na emeryturę i będę streamerem, to też będę szczęśliwy. Prawdopodobnie zarabiałbym cztery razy więcej pieniędzy niż jako zawodnik, mógłbym grać z domu po cztery, pięć, sześć godzin dziennie i nie być przy tym krytykowanym przez ludzi.

Z tych wypowiedzi fera wyłania się jasny obraz oczekiwań Brazylijczyka. Nie obchodzi go granie dla samego grania, byle tylko nie być bezrobotnym. Były reprezentant MIBR ma konkretnie sprecyzowane oczekiwania wobec swojej przyszłej formacji. W głębi serca czeka na propozycję od zespołu, który mierzy wysoko i już teraz ma przygotowane fundamenty, żeby bić się z najlepszymi. I można zrozumieć jego punkt widzenia – przy jego wieku czas płynie kilkukrotnie szybciej, dlatego trzeba wykorzystać go do granic możliwości. Projekty zakładające wielomiesięczne budowanie chemii i mozolne przebijanie ustalonych progów w światowym rankingu może i są kuszące, ale dla osób na dużo wcześniejszym etapie zawodowego życia. fer chciałby być trybikiem zamontowanym do działającej maszyny, a nie kimś, kto uczestniczy w jej składaniu od wstępnych faz. Upraszczając, dwukrotnemu triumfatorowi Majora marzy się sytuacja, w której pomimo zapaści drużynowej MIBR znalazł się FalleN. Rówieśnikowi znikąd trafiła się dokładnie taka okazja, na jaką on sam poluje.

Spróbujmy odpowiedzieć na dwa kluczowe pytania. Czy obecne umiejętności fera żyją w zgodzie z jego aspiracjami? Jeden rabin powie tak, drugi nie. Statystycznie w 2020 roku Alvarenga nieznacznie ustępował FalleNowi i kNg, na pewno nie był najsłabszym punktem w MIBR. Nie jest to wielki powód do radości, aczkolwiek jeśli w słabnącej z imprezy na imprezę ekipie wykręcał nawet nie najgorsze liczby, to może świadczyć o tym, że indywidualnie jeszcze nie skostniał. W takim razie nagnijmy nieco rzeczywistość i załóżmy, że na pierwsze pytanie odpowiadamy twierdząco. Drugi znak zapytania postawmy przy stwierdzeniu, że którakolwiek drużyna z aktualnego top 15 za priorytet weźmie sobie ściągnięcie fera. Tutaj pojawiają się schody – nie widzę organizacji, która mogłaby tak bardzo uprzeć się przy 29-latku, jak Team Liquid przy FalleNie. Toledo miał o tyle łatwiej, że jest prowadzącym oraz snajperem; zapotrzebowanie na zawodników o tak uniwersalnym profilu wciąż jest, podczas gdy na rynku nie ma ich stosunkowo wielu. Alvarenga to agresywny strzelec, a takich, młodszych i bardziej perspektywicznych, jest na pęczki. Nie każdemu klubowi będzie również odpowiadał czasami nonszalancki styl bycia fera, widoczny w jego słowach i czynach.

Mam pewną teorię, nie zabijcie mnie za nią. Otóż podskórnie czuję, że gdyby Liquid miało się nie wieść, czego absolutnie nie życzę, to FalleN spróbuje przeforsować kandydaturę swojego wiernego kompana. Szczerze to plan ze znikomymi szansami na powodzenie, ale jak coś to mówiłem o tym pierwszy. Tyci większe prawdopodobieństwo daję transferowi fera do Evil Geniuses lub OG, czyli formacji pilnie potrzebujących zmian. Niemniej jeśli zawodnik nie obniży wymagań, to na dziś najbardziej realistyczną perspektywą jest pełnoetatowe nadawanie dla publiki. Utrzymując jego retorykę, plusami streamowania są zerowa presja tłumu, bycie swoim szefem, elastyczne godziny pracy, a przy tym robienie tego, co się kocha, tylko bez współzawodnictwa na znanym poziomie. Kto by tak nie chciał? No właśnie. Życie jak w Madrycie. Scena, brazylijska i światowa, straci, lecz fer nie będzie miał wrażenia, że robi coś wbrew swoim przekonaniom.

 Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik