Nowa era? Może za wcześnie, by o tym mówić, ale na pewno porażka G2 Esports w meczu o trzecie miejsce League of Legends European Championship kończy pewien etap. Dzisiejsza wygrana Rogue namieszała w historii czołowych europejskich rozgrywek – to pierwszy finał, w którym nie zobaczymy ani Fnatic, ani G2 Esports. To również pierwszy od dwóch lat split, w którym Samurajowie nie zdobędą mistrzostwa. Ale – co chyba najważniejsze – to pierwszy raz w historii zarówno europejskiej ligi, jak i MAD Lions oraz Rogue, w którym jedna z tych dwóch drużyn będzie mogła radować się z mistrzostwa Starego Kontynentu.

Również dla niektórych graczy to pewien przełom w karierze. Jednym z nich jest Andrei "Odoamne" Pascu, czyli toplaner Rogue, który, choć w ścisłej europejskiej czołówce walczy od przeszło pięciu lat, to jak dotąd żegnał się z szansami na mistrzowski tytuł jeszcze przed finałem. Jutro więc będzie miał po raz pierwszy okazję stanąć do ostatecznej walki o puchar LEC i tuż po wygranej było widać w jego oczach, że znaczy to dla niego wiele. – To szalone. To była świetna podróż. Tak szczerze nie oczekiwałem, że dotrę do finału. Nie w momencie, kiedy podpisałem kontrakt z Rogue, ale wcześniej, bo grałem w tak wielu świetnych drużynach i mimo to nie zagrałem w finale, ale teraz, po siedmiu latach, wreszcie się udało. To świetne uczucie – wyznał ze łzami w oczach i łamiącym się głosem Odoamne.

CZYTAJ TEŻ:
Rekkles MVP wiosennej rundy LEC. „Na letni split ludzie mogą oczekiwać lepszego mnie”

Zapytany o to, co pomogło mu osiągnąć top 2 Europy tym razem, 26-latek nie był w stanie znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. – Może trochę więcej doświadczenia. Jestem już na scenie od jakiegoś czasu, grałem w różnych środowiskach, zdobyłem wiele doświadczenia i naprawiłem sporo błędów, które miałem i które trzymały mnie z tyłu w poprzednich drużynach. Tu wszyscy jesteśmy utalentowani i dobrze wykonujemy swoją pracę. Mamy talent jako jednostki i dobrze gramy drużynowo. Porażka z MAD Lions to nasza wina – ulegliśmy presji i popełnialiśmy błędy, których na ogół nie popełniamy. To był dla nas sygnał ostrzegawczy, mieliśmy swego rodzaju załamanie, bo porażka w takiej serii, gdy czujesz się bardzo pewny siebie, była trudna do zniesienia. Musieliśmy się zebrać i podnieść z kolan. W meczu z G2 pokazaliśmy, że stać nas na znacznie więcej. Finał będzie bardzo zacięty, to, co się wydarzyło w poprzednim meczu z MAD, nie powtórzy się w kolejnym spotkaniu z nimi – zapowiedział Pascu.

Oczywiście brak G2 i Fnatic w finale to, jak już wspomnieliśmy, nowość w LEC, ale dla Odoamne pojedynek z MAD Lions ma inną wartość niż tylko eliminacja dwóch europejskich potęg. – Uwielbiam tę nową narrację – G2 i Fnatic, starzy królowie, są już za burtą, będziemy o tym pewnie słyszeć przez kolejne lata i fajnie, że mogłem być tego częścią. Nie mogę się doczekać, aby rozprawić się z MAD Lions, bo dwa lata temu nie byłem zbyt dobry i wykopali mnie z drużyny [wówczas MAD Lions grało pod banderą Splyce – przyp. red.], więc teraz czas na rewanż – stwierdził Odoamne.

Na koniec 26-latek znów dał się ponieść emocjom i w kilku słowach powiedział, że zdecydowanie było warto pracować siedem lat, aby teraz móc powalczyć o mistrzostwo Starego Kontynentu. – Byłaby strasznie szkoda, gdybym przestał [grać] przed dotarciem choć raz do finału. Zawsze czułem, że jestem wystarczająco dobry, ale nigdy mi się nie udało. Może tym razem los się do mnie uśmiechnie i będzie jeszcze lepiej – skwitował toplaner Rogue.

Cały wywiad możecie obejrzeć poniżej: