Trwają mistrzostwa Europy w piłce nożnej a nasze Orły pierwszy mecz mają już za sobą. Niestety wczoraj reprezentacja Polski przegrała ze Słowacją w meczu otwarcia, przez co nastroje wśród kibiców nie są raczej szczególne. A co gdyby... w miejsce kopaczy, którzy wczoraj ewidentnie sobie nie poradzili, powołać graczy Counter-Strike'a? Nim jeszcze zaczniemy skandować głośno "nic się nie stało!" "jeszcze jeden!", warto zastanowić się nad tą niezwykle istotną kwestią. Zaczęliście się już zastanawiać? To nie musicie, bo przychodzimy do was z odpowiedzią, rozsyłając wirtualne powołania. Tak więc piłka jest jedna, bramki są dwie, a graczy jest jedenastu. No to ruszamy!

Bramkarz

fot. x-kom AGO

Karol "rallen" Rodowicz – Zwykło się mawiać, że w drużynie piłkarskiej lewoskrzydłowy oraz bramkarz to dwie najbardziej szalone postacie. Czy rallen jest szalony? Cóż, nie wątpimy, że Karol ma w sobie ten pierwiastek szaleństwa, ale jest zwyczajnie zbyt kulturalny, bo ujawnić go światu. Niemniej dysponuje on idealnymi warunkami fizycznymi, a szczególnie słusznym wzrostem, dzięki któremu nawet precyzyjnie uderzona przy słupku piłka by mu nie umknęła. Do tego dochodzi również donośny niczym u Tima Howarda głos, umożliwiający sprawną komunikację nawet w ferworze walki. No i nie można także nie wspomnieć o nazwisku, które zobowiązuje. Wszak to Maryla Rodowicz w 1974 roku zagrzewała naszą kadrę słowami piosenki "Futbol". Niezależnie od tego, czy rallen jest spokrewniony z Panią Marylą, czy też nie, to właśnie jego stawiamy na budzie w roli ostatniej instancji, która ratuje sytuację, gdy wszyscy inni zawiodą.

Środkowi obrońcy

fot. Maciej Kołek/Anonymo Esports

Janusz "Snax" Pogorzelski – Stoper to bardzo niewdzięczna rola, bo przecież nierzadko to właśnie błędy graczy obsadzających tę właśnie pozycję są najbardziej widoczne. Niemniej w tym wypadku nie ma się czego obawiać, bo Snax i błędy są jak woda i olej – zwyczajnie nie łączą się. 27-latek to ostoja każdej drużyny, w której przyszło mu grać oraz, co ważniejsze, lider. A przecież to właśnie obrońcy najczęściej przywdziewają kapitańską opaskę, by z tylnego fotela dyrygować całą ekipą. Pogorzelski zdecydowanie ma do tego dryg, a dodatkowo posiada umiejętność świetnego czytania gry, dzięki której zręcznie maskuje wszelkie inne niedociągnięcia. Kolejny atut to oczywiście warunki fizyczne i budząca postrach postura. Nie ma strachu, że którykolwiek napastnik podczas walki bark w bark da sobie radę, bo w starciu z Polakiem z miejsca będzie na straconej pozycji. I, co najważniejsze, mimo wielu obowiązków w defensywie, Snax nie stroni także od gry z przodu, siejąc popłoch w szeregach przeciwnika.

fot. GG League/Maciej Kołek

Grzegorz "SZPERO" Dziamałek – Nieodzowną częścią składową każdego piłkarza, poza dwiema w miarę sprawnymi nogami, jest perfekcyjna fryzura, która zdoła przetrwać trudy meczu. Czy to słońce, czy śnieg, czy też deszczowy wieczór w Stoke, włosy zawodnika muszą być perfekcyjne jak galowy mundur żołnierza. A na polskiej scenie Counter-Strike'a nie ma drugiego takiego, jak SZPERO, którego ustawilibyśmy na stoperze do pary ze wspomnianym właśnie Snaxem. Ten ostatni zajmowałby się więc stricte destrukcją, podczas gdy Dziamałek odpowiedzialny byłby za wyprowadzanie piłki w przednie rejony boiska. A nie wątpimy, że jako wieloletni prowadzący miałby dryg do bardziej niekonwencjonalnych zagrań, podczas gdy doświadczenie gromadzone w roli snajpera pomagałyby mu w celowaniu. Tym razem celowaniu piłki do adresata, ale kto wie, może w (nomen omen) podbramkowych sytuacjach przydałoby się nawet AWP?

Boczni obrońcy

fot. Maciej Kołek/Anonymo Esports

Kamil "KEi" Pietkun – W nowoczesnym futbolu boczni obrońcy od dawna nie zajmują się już tylko bronieniem. Dlaczego więc nadal nazywamy ich obrońcami? Nie wiadomo, ale odłóżmy na bok rozważania semantyczne i przejdźmy do sedna. Na prawą stronę obrony naszej CS-owej reprezentacji w piłce nożnej powędrowałby KEi, czyli taki polski Roberto Carlos (tak, wiemy, że Brazylijczyk grał po lewej). I wbrew temu, co może się wydawać, wybór ten ma sens, bo 20-latek mimo młodego wieku prezentuje się nad wyraz pewnie, nie ustępując w niczym o wiele bardziej doświadczonym kolegom. Dodatkowo charakteryzuje się ogromną wytrzymałością, która pomaga mu dźwigać na plecach cały skład Anonymo. Jest więc on osobą idealną do tego, by przez pełne 90 minut latać od jednej linii końcowej do drugiej. Nie bez znaczenia jest też jego dryg do gry ofensywnej, który dawałby Biało-Czerwonym dodatkowe możliwości w ataku.

fot. AVEZ Esport

Paweł "byali" Bieliński – Przez lata reprezenacja Polski miała problem z obsadą lewej obrony. Braki kadrowe były na tyle duże, że ustawiay tam Jakub Wawrzyniak zwykł mawiać, że zastępuje piłkarza, który nie istnieje. Przesada? Bynajmniej, bo my również mieliśmy problem ze znalezieniem odpowiedniego kandydata, chociaż ostatecznie padło na byaliego. Pan Bieliński odznacza się bowiem wszystkim tym, co przez lata pokazywali nam defensorzy ustawieni po drugiej prawej stronie. Gdy jest w formie, to klękajcie narody – nawet Cristiano Ronaldo z Leo Messim na plecach się nie przemknie. Gdy jednak nadchodzi gorszy dzień, to można odnieść wrażenie, że gra się w dziesięciu, co w piłce nożnej, która, jak wiemy, polega na grze jedenastu na jedenastu, raczej nie jest wskazane. Tak czy inaczej, ufamy, że byali w otoczeniu innych reprezentantów częściej prezentowałby nam swoje atuty niż np. nic.

Środkowi pomocnicy

fot. Kinguin/Jeremi Śpiewak

Michał "mono" Gabszewicz – W każdej drużynie jest taki ktoś, kto jest kompletnie niewidoczny. Zawodnik, który wydaje się mało istotny, nie błyszczy i nie znajduje się też na świeczniku. Wielu może nawet uznać, że mowa tutaj o typowej zapchajdziurze, którą na WF-ie wybierano jako ostatnią, a którą z braku laku trzeba jednak gdzieś wcisnąć do składu. Z drugiej strony, gdy kogoś takiego nagle zabraknie, to absencja ta jest niezwykle widoczna i bolesna. Zespół nie funkcjonuje tak, jak powinien, bo zwyczajnie nie ma tego, kto po cichu odwalał całą brudną robotę. I właśnie kimś takim jest mono, który czy to w Illuminar Gaming, czy też w Izako Boars wydawał się przez kibiców kompletnie niedoceniany. Ale gdy z jakiegoś powodu znikał ze składu, to cóż... Co się psuło. Taki ktoś jest więc niezbędny, by stanowić połączenie między defensywą a ofensywą. Ktoś musi przecież rzucać granaty/przerzucać piłkę między formacjami, prawda?

fot. fb.com/G5.pasha

Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski – Adam Nawałka dobrze wiedział, jak istotny jest w reprezentacji klimat między jej członkami, stąd też dyskusyjne dla wielu powołania dla Sławomira Peszki. Także w naszej CS-owej kadrze przydałby się taki "atmosferić". I tutaj nie ma co dyskutować – ten zaszczytny tytuł musi przypaść w udziale polskiemu bicepsowi. Popularny pasha to typowa dusza towarzystwa, której nie sposób nie lubić. To pośpiewa, to potańczy, to pożartuje i tak to się kręci. Żeby jednak nie było, Jarząbkowski swój prime time ma prawdopodobnie za sobą, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby dać mu szansę, to zostawiłby na boisku serducho. Dodatkowym plusem jest stałe utrzymywanie bardzo dobrej kondycji fizycznej. Złośliwi mogą powiedzieć, że owa kondycja sportowa jest obecnie lepsza niż kondycja esportowa, ale my złośliwi nie jesteśmy. Zresztą, któż by nie chciał w szatni po meczu usłyszeć "dobra robota, my friend!"?

Rozgrywający

fot. Kinguin/Jeremi Śpiewak

Filip "NEO" Kubski – Centralna postać składu, typowa dziesiątka, rozgrywający posiadający fantastyczny przegląd pola, ale również i spokój. Wiedzę, kiedy przyspieszyć grę, a kiedy ją zwolnić. Właśnie kimś takim przez lata był NEO, niekwestionowana legenda międzynarodowej sceny Counter-Strike'a. Może już nie jest graczem pierwszej młodości, ale przecież Cristiano Ronaldo też już młodzieniaszkiem nie jest, a mimo to nadal potrafi odcisnąć piętno na swoim zespole. Pociągnąć go do lepszej gry, dać impuls w najważniejszym momencie, a gdy trzeba, także opieprzyć. Podobnie Kubski, który co prawda miewa zrozumiałe, z uwagi na fakt, że powoli zmierza w kierunku końca kariery, wahania formy, ale gdy ma dzień, to wciąż pokazuje to "coś". I właśnie to "coś" powinien mieć rozgrywający, którego nazwisko na koszulce chce mieć każdy dzieciak. Meczowy trykot, numer 10 i nad nim nazwisko Kubski? My to kupujemy i wy pewnie też byście kupili.

Skrzydłowi

fot. GG League/Maciej Kołek

Paweł "dycha" Dycha – Czasami zdarza się tak, że mimo wystawienia teoretycznie najmocniejszego składu, nie wszystko idzie po naszej myśli. Coś nie gra, jakieś trybiki nie zaskakują. No generalnie słabo jest. W tym momencie trener musi liczyć, że znajdzie się ktoś, kto tę grę pociągnie. Kto podniesie swoich kolegów, będzie przysłowiowym asem w równie przysłowiowej talii (znawcy przysłowia z talią i asem pilnie poszukiwani). I właśnie wtedy wchodzi dycha, cały na biało. Gracz sprawdzony za granicą, posiadający wyrobioną markę i przede wszystkim prezentujący określony, wysoki poziom. Adam Nawałka miał Kamila Grosickiego, czyli Grosika, my stawiamy jednak na znacznie większy nominał, bo po co mamy się rozdrabniać? Dycha leci więc na skrzydło, by być tym, który w ósmej minucie doliczonego czasu gry zrobi rajd po skrzydle i wrzuci piłkę na głowę napastnika. Albo, ale to, miejmy nadzieję, rzadziej, w trybuny.

fot. fb.com/DonPAGO

Mateusz "PAGO" Pągowski – PAGO jest zdziwiony, wy pewnie jesteście zdziwieni. Ba, nawet nas to powołanie zdziwiło. Ale zaraz, spokojnie, w tym szaleństwie jest metoda. Po pierwsze, z taktycznego punktu widzenia ustawienie Pągowskiego na skrzydle byłoby majstersztykiem, bo żaden z rywali nie spodziwałby się takiej taktycznej odwagi. Ponadto zastanówcie się – z czego w największym stopniu kojarzymy Don Pago? Ano z fenomenalnych granatów rzucanych partnerom z Emeritos Banditos, które niejednokrotnie uratowały drużynie skórę. A skoro Mateusz do perfekcji opanował wrzucanie nade'ów we wcześniej upatrzony przez siebie punkt, to ufamy, że podobną łatwość miałby także w dogrywaniu piłek. Bo gdyby mu się to udało, to zyskalibyśmy asystenta idealnego, dzięki któremu powołany do kadry napastnik zdobywałby gole seriami. Chyba że akurat zostałby oślepiony prze flasha, który wziął się niewiadomo skąd.

Napastnik

fot. Wisła All iN!

Olek "hades" Miśkiewicz – Jak często nazywa się zawodnika ustawionego na pozycji numer dziewięć? Otóż nazywa się go snajper, a właśnie snajperem jest hades. To nie może być przypadek! Miśkiewicz to jeden z tych graczy, którzy poradzą sobie wszędzie. Czy to na krajowym podwórku, mierząc się z ekipami z Okręgówki, czy też na arenie międzynarodowej w starciu z czołówką. Co ważne, mówimy tutaj o zawodniku nadal niezwykle młodym, który już teraz gwarantuje ogromną bramkostrzelność, ale może być jeszcze lepszy! Nie jest to może jeszcze poziom Roberta Lewandowskiego, ale na niego wchodzi się latami, a hades jest dopiero na początku swojej drogi. A mimo to i tak jest kimś, na kim można polegać, bo daje on pewność, że mimo wszystko coś ustrzeli. Albo kilkanaście "cosiów", niosąc ekipę aż do zwycięstwa. Strzelec na lata odpowiedzialny za siłę ognia, która dzięki niemu jest na najwyższym światowym poziomie.

Trener

fot. ESL/Bart Oerbekke

Jakub "kuben" Gurczyński – Piłkarska reprezentacja Polski przez lata cierpiała z powodu upartego trzymania się tzw. "polskiej myśli szkoleniowiej". A trzeba wam wiedzieć, że z naszymi trenerami nie jest najlepiej, bo jakoś zagraniczne kluby się o nich nie zabijają. Podobnie jest w Counter-Strike'u, ale też chluby wyjątek. O kubenie można mówić różne rzeczy, ale nie sposób odmówić mu doświadczenia, które zdobywał nie tylko prowadząc Virtus.pro, ale odpowiadając także za wyniki Teamu Envy i ostatnio MAD Lions. Człowiek orkiestra, będący w stanie samodzielnie ogarniać wiele palących kwestii. Co prawda na razie nie pokazał się nam jako ekspert od gaszenia pożarów, ale wszystko jeszcze przed nim. Poza tym, po co zakładać jakiekolwiek pożary? Wierzymy, że Gurczyński jako prowadzący CS-ową kadrę poukładałby te klocki na tyle dobrze, że nie trzeba byłoby zatrudniać pracowników spod znaku 998.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn