League of Legends Championship Series przyzwyczaiło nas do tego, że nierzadko mają w nim miejsce kuriozalne sytuacje. Niewłaściwe traktowanie graczy, sprowadzanie znanych nazwisk z innych regionów za niebotyczne sumy, wojenki zawodników z włodarzami organizacji w mediach społecznościowych. To wszystko już było. Zapnijcie jednak pasy, gdyż na przestrzeni ostatnich dwóch dni społeczność LoL-a była świadkiem kolejnych nieprzemyślanych decyzji, których echo odbija się dzisiaj na forach. Jej autorem było CLG.

Zanim jednak przejdziemy do konkretów, przypomnijmy sobie historię organizacji i to, jak mocno zakorzeniona jest ona w północnoamerykańskiej scenie. CLG, bądź też Counter Logic Gaming, jest dzisiaj najstarszym aktywnym zespołem biorącym udział w profesjonalnych rozgrywkach LoL-a. Zostało ono założone przez George'a "HotShotaGG" Georgallidisa, niegdyś leśnika i toplanera formacji, a dzisiaj niewątpliwie legendę sceny. Drużyna sięgała po puchary LCS, pojawiała się na Mid-Season Invitational oraz Worlds, a przez jej szeregi przewinęła się masa renomowanych zawodników. Można by więc sądzić, że organizacja z taką historią, dla której sukcesy nie są niczym nowym, powinna być przykładem profesjonalizmu.

CLG domem dla emerytów

Profesjonalizmu jednak brakuje. Pomimo wielu zwycięstw i tak bogatej przeszłości, CLG jest dzisiaj cieniem samego siebie. Zespół ostatni raz wziął udział w play-offach LCS latem 2019 roku (a od zeszłorocznego summer splitu kwalifikuje się do nich osiem z dziesięciu ekip), aczkolwiek nadal jest w stanie przyciągać niemałe nazwiska. Dzisiaj współtworzą go między innymi Mads "Broxah" Brock-Pedersen czy Finn "Finn" Wiestål, czyli uczestnicy poprzednich mistrzostw świata. Z drugiej strony w szeregach CLG znajdziemy także Eugene'a "Pobeltera" Parka oraz Jasona "WildTurtle'a" Trana, więc można tę ekipę nazwać północnoamerykańskim domem starości.

Skoro jesteście już po pigułce wiedzy na temat aktualnego stanu organizacji, to przejdźmy do meritum. Obecnie gracze w niebiesko-czarnych trykotach zajmują z Golden Guardians ex aequo dziewiąte miejsce w tabeli. Niby nie jest źle, szanse na fazę pucharową nadal istnieją, ale patrząc na poczynania GG i FlyQuest w miniony weekend (kolejno 2-1 i 3-0) na miejscu sztabu szkoleniowego CLG nie byłbym pewien awansu. Tym bardziej że podopieczni Galena "Moona" Holgate'a wygrali w poprzedniej kolejce tylko raz, a wcześniej mieli za sobą sześć porażek z rzędu.

Albo nagle wstajecie z kolan, albo wypad

Na zebraniu po zakończeniu ostatniej kolejki niechlubne słowa padły w kierunku reprezentantów organizacji, a ich autorem była osoba ze sztabu lub zarządu. – Wygraliśmy z TSM-em, ale przegraliśmy z FlyQuest i Dignitas. Od dwóch miesięcy nie potrafimy poczynić praktycznie żadnego progresu. Najprawdopodobniej w tym tygodniu zmiany będą miały miejsce. Możliwe, że to ostatni raz, kiedy ta piątka zagrała razem ze sobą. [...] Jeżeli zrobilibyśmy 3-0, inne opcje wchodziłyby w grę. [...] Kocham was jak braci, ale musicie zrozumieć, że to nie działa – mogliśmy usłyszeć na zebraniu. Skąd to wiemy? Bo według CLG nagranie i upublicznienie tak poważnego spotkania miało sens, więc organizacja wrzuciła je do nowego odcinka swojej serii Cool Down, sponsorowanej przez Bud Light (oczywiście logotypy były widoczne przez cały film). Film został usunięty, ale jak wiadomo, w internecie nic nie ginie.


Nigdy nie trenowałem nikogo nawet półprofesjonalnie w LoL-a, więc oszczędzę sobie komentarza na temat formy komunikacji CLG ze swoimi zawodnikami, wszak same zmiany, patrząc na ostatnie rezultaty i na to jak pomogły one FLY i GG, nawet i mają sens. Jednak fakt, że tak prywatne konwersacje wypływają na światło dzienne, sprawia, że niesmak pozostaje, zwłaszcza patrząc na przybitego Finna czy Broxaha. Co więcej, skoro organizacja zdecydowała się usunąć nagranie dopiero po negatywnej reakcji społeczności, to jest to najlepszy dowód na to, jak bardzo ma ona w poważaniu graczy i ich samopoczucie.

Społeczność LoL-a wściekła na CLG

Komentarzy nie szczędzą sobie osobistości z profesjonalnej sceny League of Legends. – Wyobraźcie sobie, że po tym jak pięć tygodni z rzędu zrobiliśmy 0-2, Schalke mówi do nas, że albo robimy 2-0 w następny weekend albo siadamy na ławce. W takim wypadku nigdy byśmy nie powrócili w takim stylu, jak nam się to udało. To okropne, że nawet twoja organizacja nie ma w Ciebie wiarykomentuje Andrei "Odoamne" Pascu, jeden z autorów zeszłorocznego miracle runa Schalke. – CLG wstawiające ten film to kompletna głupotadodaje Mateusz "Kikis" Szkudlarek.

Jest kilka sposobów na ratowanie swojego wizerunku. CLG wybrało najprostszy z nich: publikację przeprosin. – Naszym celem było podzielenie się autentyczną chwilą z naszymi fanami i bycie z nimi jak najbardziej transparentnym przed prawdopodobnymi zmianami w składzie. Zrozumieliśmy negatywny odbiór i jego wpływ na naszych graczy, za co przepraszamy i w związku z czym usunęliśmy film – czytamy we wpisie. Dobrze, że ten tym razem nie ma w rogu loga Bud Light.

Niegdyś CLG kojarzyło się z wicemistrzostwem MSI i nieustannymi walkami o dobre imię Ameryki Północnej poza jej granicami. Dziś o organizacji robi się głośno, kiedy ta wrzuca wrażliwe treści do internetu, na siłę oklejając je brandingiem amerykańskiego piwa. W tym miejscu nie pozostaje nic innego niż zapytać "Quo Vadis, CLG?", bo oczekiwania, które były bardzo niskie, teraz sięgnęły dna, a na horyzoncie nie widać żadnego znaku poprawy. A szkoda, bo to zespół z naprawdę bogatą historią, którą głupio byłoby stracić.