PGL Major Stockholm 2021 z wielu powodów będzie turniejem szczególnym. I nie chodzi tutaj tylko o fakt, że będzie to pierwszy Major od ponad dwóch lat, chociaż w ogólnym rozrachunku jest to kwestia nie do pominięcia. Niemniej nadchodzącą imprezę poprzedził szczególny sposób kwalifikacji – nieznany wcześniej w przypadku współorganizowanych przez Valve turniejów CS:GO. Czy zostanie z nami na dłużej? Tego nie wiadomo, ale już teraz można zastanowić się, co w cyklu Regional Major Rankings było w porządku, a co wypadałoby w ewentualnej przyszłości zmienić.

Eliminacyjna wieczność

Przede wszystkim niepewność co do cyklu RMR ma związek z tym, że taki, a nie inny sposób zdobywania przepustek na Majora był podyktowany w dużej mierze pandemiczną rzeczywistością. Wybuch bomby o nazwie COVID-19 sprawił, że międzykontynentalne, a nawet międzynarodowe podróże stały się niemożliwe. A przez to niemożliwe stało się rozegranie zwyczajowych Minorów, które były ostatnią prostą przed mistrzostwami świata. Na dodatek same zawody, które pierwotnie miały odbyć się w Rio de Janeiro już w maju, były przekładane kilkukrotnie, aż w końcu zawieszono plany ich organizacji na czas nieokreślony. Trudny to był więc okres, ale pewnym pozytywem była właśnie zmiana podejścia do rywalizacji. W ramach RMR o być albo nie być na imprezie mistrzowskiej przesądzić miał nie jeden turniej, a seria turniejów, co wymagało utrzymania wysokiej formy na przestrzeni kilku miesięcy. Chociaż w tym wypadku słowo "kilka" to pewne niedopowiedzenie.

Przełożenie ESL One Rio, potem jego odwołanie itp. wymusiło na Valve wydłużenie całego cyklu, który ostatecznie trwał półtora roku. W esporcie to prawdziwa wieczność – wystarczy wspomnieć, że spośród wszystkich organizacji, które stanęły na linii startu ESL One Road to Rio, blisko dwadzieścia nie funkcjonuje już na scenie CS:GO. Z jednej strony tak długi okres eliminacji to oczywiście nie jest wina twórców Counter-Strike'a, bo nie mieli oni wpływu na sytuację epidemiologiczną, z drugiej zaś trudno w tym wszystkim nie dostrzec pewnego chaosu i braku długofalowego planowania. Dowody? Terminy imprez RMR często nie były ogłaszane z dostatecznym wyprzedzeniem, a ich liczba w poszczególnych regionach także może budzić zdziwienie. Dlaczego np. w tym roku w Ameryce Południowej odbyły się aż trzy, a na o wiele większej i stojącej na wyższym poziomie scenie europejskiej zaledwie dwa turnieje kwalifikacyjne? Tego nie wie nikt.

Brak przejrzystości, złe podejście do trenerów i subów

Jeżeli Valve mimo wszystko zdecyduje się pozostać przy koncepcji RMR, to dobrze byłoby czytelnie rozpisać plany już na starcie. Zapowiedzieć wszystkie zawody tak, by inni organizatorzy nie wchodzili sobie w drogę, ale by jednocześnie gracze nie musieli wybierać, gdzie grać, by się nie zajechać. Przydatna byłaby też przejrzystość w kwestii punktowania oraz sytuacji w poszczególnych regionach, bo na ten moment najlepszym źródłem informacji jeżeli chodzi o rankingi RMR jest... Liquipedia. Jakaś specjalna strona albo chociaż zakładka na oficjalnym www CS:GO byłyby naprawdę mile widziane i wskazane, jeżeli chcemy, by wszystko wyglądało profesjonalnie. To nie dziennikarze powinni liczyć punkty i zastanawiać się, kto ile zyskał, kto ile stracił i na którym konkretnie miejscu się znajduje.

Krokiem w dobrą stronę byłaby również zmiana podejścia w kwestii szkoleniowców oraz rezerwowych. Zaczynając od szkoleniowców – zakaz korzystania z ich wsparcia na zawodach mistrzowskich jest oczywiście pokłosiem ubiegłorocznej afery z coach bugiem. Niemniej jest to trochę karanie większości za to, że mniejszość popełniła błąd. Owszem, winę udowodniono ok. 30 osobom, ale o wiele więcej okazało się niewinne. Gdybyśmy mieli w taki sposób podchodzić do wszystkiego, to ze wszystkich turniejów powinniśmy wykluczyć również każdego jednego gracza, bo przecież na oszukiwaniu przyłapano KQLY'EGO czy też forsakena. A to przecież nie o to chodzi. Chodzi o profesjonalizację, a ta może pojawić się tylko wtedy, gdy ekipy będą wspierane przez swoje sztaby, czyli także trenerów.

Wsparciem powinni być też rezerwowi. Swego czasu sporo mówiło się na temat zdrowia fizycznego i psychicznego graczy, ale Valve tak naprawdę ukręcając łeb pomysłowi na sześcioosobowe składy, przyczyniło się do pogorszenia sytuacji. W jej efekcie bowiem zespoły stają przed dylematem – albo "zmuszać" zawodników do rozgrywania kolejnego turnieju, albo ryzykować utratę punktów, która w końcowym rozrachunku może kosztować np. brak awansu na Majora. Dołączenie do drużyny jednego rezerwowego i NIE KARANIE drużyn za wystawianie ich na serwerze to coś, co zdecydowanie powinno zostać rozważone. W takim LoL-u pozycja suba istnieje przecież już od dawna i jest istotna, bo stanowi też formę nacisku na członków wyjściowej ekipy. W CS:GO tego brakuje, a szkoda.

CS:GO Pro Circuit

Żeby jednak nie było – nie wszystko w RMR było złe. Jak zwróciłem uwagę, sama koncepcja długotrwałej rywalizacji o miejsce na najważniejszym turnieju na scenie, jest jak najbardziej słuszna. Minory były zdecydowanie przestarzałe i miały sens w czasach, gdy w roku organizowano trzy Majory. W momencie, gdy ich liczba spadła do dwóch (a w tym roku będziemy w ogóle mieć tylko jedną taką imprezę), wypadałoby całą walkę o bilet wydłużyć. Nadać jej dramaturgi i jednocześnie sprawić, by faktycznie na zawody pojechał nie ten, komu raz się poszczęściło, a ten, kto potrafi utrzymać wysoką dyspozycję. Wszyscy pamiętamy FlipSid3 Tactics czy też Winstrike Team, które po prostu nie grywały na dużych imprezach i spinały się wyłącznie na Minory, dzięki czemu ostatecznie zapewniały sobie awans. Są to oczywiście ciekawe historie, ale mimo wszystko na mistrzostwach świata powinny grać tylko drużyny o mistrzowskiej formie. A RMR jest czymś, co może takie formacje wyłuskać spośród typowych jednostrzałowców.

Jakie więc wnioski po pierwszej edycji Regional Major Raknings? Same podstawy są słuszne, ale diabeł tkwi w szczegółach i tutaj jest naprawdę dużo do poprawy. Pozostaje mieć nadzieję, że Valve faktycznie pochyli się nad tematem i spróbuje chociaż wdrożyć część istotnych zmian, dzięki którym i graczom, i kibicom będzie łatwiej. Najgorszy możliwy scenariusz to natomiast powrót do tego, co już było. Tego obawiam się chyba najbardziej, ale z drugiej strony kompletnie by mnie to nie zdziwiło. Chciałbym się jednak mylić, bo miło byłoby, gdyby Counter-Strike miał coś na wzór Dota Pro Circuit. CS:GO Pro Circuit? Ja to kupuję!

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn