Wczorajszego wieczoru zakończyła się faza grupowa valorantowych mistrzostw świata. Z pewnością podczas VALORANT Champions 2021 nie możemy narzekać na brak emocji, gdyż sensacja goni sensację. Jedną z takich wielkich niespodzianek na pewno jest odpadnięcie Sentinels jeszcze w pierwszym etapie zawodów. Po kilku dniach zmagań możemy zacząć wyciągać pierwsze wnioski, a o to kilka propozycji z naszej strony.

Europa nad resztą stawki

Fani Europy absolutnie nie mogą narzekać na formę prezentowaną przez swoich ulubieńców. Wszystkie drużyny ze Starego Kontynentu awansowały do ćwierćfinałów, nie przegrywając żadnego grupowego meczu. Przy całym zachwycie nad Europejczykami, należy również pamiętać, iż wcale nie mieli oni prostego zadania. Teoretycznie najłatwiejsze wyzwanie miało Gambit Esports, które było murowanym faworytem do wygrania grupy C. Finalnie to się wydarzyło, jednak Team Vikings oraz Team Secret w fazie grupowej pokazały się naprawdę z bardzo dobrej strony. Niewiele przecież zabrakło, a w finale drabinki wygranych brazylijska formacja pokonałaby Rosjan, którzy o awans wówczas musieliby zmierzyć się z Filipińczykami. Ostatecznie Gambit awansuje do następnego etapu mistrzostw świata z pierwszego miejsca, jednakże fani tego zespołu bez cienia wątpliwości oczekują więcej od triumfatora VCT Masters 3 w Berlinie.

Kiedy rozmawiamy o Europie, nie sposób nie wspomnieć o Teamie Liquid, który jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do wygrania VALORANT Champions. Adil "ScreaM" Benrlitom i spółka w pierwszej części zmagań zaprezentowali się z naprawdę świetnej strony, dość łatwo pokonując KRU Esports. Po triumfie nad argentyńsko-chilijską ekipą Liquid stanęło w szranki z Sentinels. Po zaciętym boju lepsza finalnie okazała się formacja dowodzona przez Eliasa "Jamppiego" Olkkonena. Nie ma się co dziwić, że podopieczni Connora "Sliggy'ego" Blomfielda są stawiani w roli głównego faworyta podczas zawodów w momencie, gdy rozprawiają się z takimi ekipami jak Sentinels.

fot. Lance Skundrich/Riot Games

Zostając ciągle przy tym samym regionie trzeba choć na chwilę zatrzymać się przy Fnatic. Przed startem turnieju w Berlinie wielu ekspertów, m.in. przepytywanych w naszych predykcjach, nie dawało zbyt wielkich szans Fnatic nawet na wyjście z grupy. Tymczasem nic bardziej mylnego. Zespół prowadzony przez Jake'a "Boastera" Howletta prezentuje się nadzwyczaj dobrze, przede wszystkim pod kątem gry zespołowej oraz taktycznej. Pomarańczowo-czarni w swoim inauguracyjnym spotkaniu zmierzyli się z Cloud9 Blue, gdzie w roli faworyta do tego meczu podchodzili zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych. Jak się okazało podopieczni brytyjskiej organizacji rozprawili się z C9, a następnie pokonali koreańskie Vision Strikers. Na uznanie w szeregach Fnatic zasługuje przede wszystkim Nikita "Derke" Sirmitev, który znajduje się w fenomenalnej formie w Berlinie.

Nadszedł czas na crème de la crème, a mowa tu oczywiście o Acend. Drużyna Aleksandra "zeeka" Zygmunta nie miała łatwego startu podczas mistrzostw świata. W swoim premierowym meczu Patryk "starxo" Kopczyński i spółka zmierzyli się z Vivo Keyd, ale – jak się później okazało – nie tylko na serwerze. Brazylijczycy w pierwszym starciu pomiędzy tymi ekipami wygrali 2:1, jednak wskutek używania niedozwolonych błędów gry, Riot Games zadecydowało o przyznaniu walkowera dla Acend. Ogromne poruszenie w mediach społecznościowych spowodowało z kolei, że organizator VALORANT Champions 2021 zmienił swoją decyzję. Ostatecznie trzecia mapa tego pojedynku została powtórzona, gdzie z pokaźną przewagą rozpoczęli gracze Acend. Na szczęście dla naszego rodzimego podwórka zespół Zygmunta rozprawił się z Vivo Keyd, a w następnym spotkaniu pokonał Team Envy. Podopieczni Laurynasa "Nbsa" Kisieliusa udowodnili światowej społeczności VALORANTA, że są jedną z topowych ekip na świecie i na pewno będą się liczyć w walce o końcowy triumf podczas zawodów w Berlinie. Dodatkowo cieszyć nas może dobra indywidualna dyspozycja Polaków, zaprezentowana zwłaszcza w spotkaniu przeciwko Amerykanom.

NA rozczarowuje na VALORANT Champions

NA who? A no właśnie, bo kiedy w kuluarach dywagowało się o potencjalnym kandydacie do odniesienia triumfu podczas VALORANT Champions 2021, wielu ludzi typowało Sentinels lub Team Envy. Jak się okazało, żadnej z tych ekip nie zobaczymy nawet w play-offach, co jest ogromną sensacją. Ekipa Tysona "TenZa" Ngo miała bezproblemowo awansować z grupy B. W swojej pierwszej potyczce amerykańska formacja zmierzyła się z FURIĄ, gdzie Brazylijczycy doskonale obnażyli słabości SEN. Mimo wygranej wynikiem 2:1, Sentinels nie mogło być zadowolone ze swojego występu, jednak – co najważniejsze – rozpoczęło zmagania od zwycięstwa. W drugim spotkaniu podopieczni Shane'a "Rawkusa" Flaherty'ego zmierzyli się z Liquid, gdzie po trzymapowym starciu ręce ku górze w geście triumfu mogli unieść gracze z Europy. Ta porażka nie oznaczała jednak końca świata dla TenZa i spółki, gdyż mieli jeszcze do rozegrania mecz w finale drabinki przegranych przeciwko KRÜ Esports. Seria rozpoczęła się dobrze dla Amerykanów pewnym zwycięstwem na Fracture, a na drugiej mapie prowadzili już nawet rezultatem 8:4. To, co stało się później, zszokowało światową społeczność VALORANTA. KRÜ dwukrotnie dokonało comebacku, triumfując na Havenie oraz Splicie, tym samym eliminując Sentinels w fazie grupowej.

fot. Michal Konkol/Riot Games

Drugą amerykańską nadzieją miał być Team Envy, który dobrze rozpoczął swoje zmagania w valorantowych MŚ w Berlinie. W inauguracyjnym starciu zespół Jaccoba "yaya" Whiteakera dość gładko rozprawił się z X10 CRIT, awansując do drabinki wygranych. Tam Amerykanom przyszło zmierzyć się z Acend, gdzie ekipa z dwoma Polakami w składzie była zdecydowanie lepsza tego dnia. Wskutek tej porażki Envy spadło do drabinki przegranych, gdzie czekał ich rewanż z X10 CRIT. W tej batalii finalnie to jednak Tajlandczycy byli lepsi i mogli świętować awans do play-offów, tym samym eliminując kolejną amerykańską drużynę. Aktualnie w turnieju jedynym zespołem z regionu Ameryki Północnej jest Cloud9 Blue, które wyszło z grupy D z drugiego miejsca kosztem Vision Strikers oraz Full Sense.

Zarówno Sentinels, jak i Envy miało przylecieć do Berlina z jasnym planem: walczyć o koronę pierwszego mistrza świata. To jednak nie będzie miało miejsca, gdyż zespoły TenZa oraz yaya po słabych występach mogą już łapać samolot powrotny. Co może być powodem słabej gry Amerykanów? Ten temat w swoich mediach społecznościowych poruszył Kirill "ANGE1" Karasiow. Prowadzący FPX w swoim wpisie wspomniał, że jedynie kwestią czasu było, nim zespoły lepiej poukładane taktycznie będą triumfowały w starciach przeciwko takim ekipom jak Sentinels, gdzie jest zdecydowanie więcej umiejętności indywidualnych aniżeli gry zespołowej. Ukrainiec liczy również na to, że ekipy z NA poświęcą więcej czasu na kreowanie strategii oraz poprawę komunikacji kosztem stremowania oraz grania rozgrywek rankingowych. Jest to dość odważna teza, jednakże bardzo dobrze uargumentowana faktem, iż do fazy ćwierćfinałowej awansowało m.in. Fnatic, X10 CRIT czy Team Secret, gdzie gra zespołowa to podstawa sukcesu.

Haven rządzi!

Dzisiejszego poranka portal THESPIKE.gg podał statystykę najczęściej rozgrywanych map podczas VALORANT Champions 2021. Drużyny obecne w Berlinie najchętniej decydują się na granie Havena, a najrzadziej natomiast sięgają po Fracture. Poniżej pełna statystyka:

Miejsce Mapa Ilość rozegranych gier
1. Haven 11 (21.57 %)
2. Icebox 9 (17.65 %)
3. Breeze 8 (15.69 %)
3. Split 8 (15.69 %)
5. Ascent 6 (11.76 %)
6. Bind 5 (9.80 %)
7. Fracture 4 (7.80 %)