Nie byłem, nie jestem i w tej chwili nie zanosi się, bym kiedykolwiek miał się stać ekspertem od VALORANTA, więc dziś krótko i treściwie.

Mistrzostwo świata to coś więcej niż wygrany turniej, “mistrz świata” słusznie brzmi dumnie. Magia tych słów tkwi w setkach godzin tytanicznej pracy i w równie wielu wyrzeczeniach oraz potknięciach (owe niepowodzenia idealnie odzwierciedlał zresztą przebieg dzisiejszego meczu), które kiedyś mogły się wydawać męczarnią albo stratą czasu. Finał i jego wynik to tylko efekt końcowy, który możemy zobaczyć wszyscy. To, co działo się wcześniej, z autopsji znają jedynie sami zwycięzcy.

W VALORANCIE obecnie jest ich dokładnie sześciu.

W tym dwóch Polaków.

Patryk „starxo” Kopczyński i Aleksander „zeek” Zygmunt.

Cokolwiek się nie wydarzy, rodzimy duet oraz ich kumple z Acend na stałe zapisali się w historii FPS-a od Riotu jako ci pierwsi. Następni nadejdą, to więcej niż pewne, a ja chcę wierzyć, iż znajdą się wśród nich nasi kolejni rodacy. Chcę wierzyć, że sukces starxo i zeeka natchnie ich następców. Niektórzy z nich postawili już swoje pierwsze kroki na profesjonalnej scenie, która wydaje się być na dobrej drodze, by w bliżej nieokreślonej przyszłości dorównać hegemonom w postaci CS-a czy LoL-a. Inni z kolei… chcę wierzyć, że starxo i zeek zainspirowali dziś następną generację graczy, podobnie jak niegdyś czynili to np. CS-owcy z Virtus.pro czy Złotej Piątki.

To był historyczny wieczór. Cieszmy się nim. Wspólnie. Bez względu na to, jaki tytuł esportowy lubimy najbardziej.

STARXO I ZEEK MISTRZAMI ŚWIATA W VALORANTA!