TSM przeprowadza własne śledztwo

A to dlatego, że śledztwo to było przeprowadzone na życzenie samej organizacji. Nie ma ono nic wspólnego z oddzielnie trwającym dochodzeniem Riot Games i, bez zaskoczenia, osoby odpowiedzialne za raport nie znalazły żadnego dowodu na nielegalne poczynania Reginalda. Ten miał nękać i zastraszać pracowników swojej firmy, a o rozpoczęciu prawnych działań poinformował portal WIRED. Wszystko zaczęło się od słów Yilianga „Doublelifta” Penga. Były zawodnik i streamer TSM-u rzucił oskarżenia w stronę właściciela formacji i odbiło się to echem w esportowym świecie. – Tak wiele osób doświadczyło publicznego upokorzenia, załamań psychicznych, płaczu w pracy. (…) Najwyraźniej ludziom posiadającym władzę wszystko może ujść na sucho – stwierdził Peng.

Riot rozpoczął więc śledztwo, ale najwidoczniej w tym samym czasie trwało inne, zlecone przez Dinha. – Dowiedziawszy się o tych zarzutach, zarząd TSM natychmiast utworzył specjalną podkomisję zarządu i zatrudnił niezależnego śledczego z zewnątrz, aby wszczął dochodzenie wewnętrzne. Niezwykle ważne było dla mnie, aby było tak dogłębne i dokładne, jak to tylko możliwe, więc całkowicie wycofałem się z tego procesu, a także z góry zgodziłem się zastosować się do wszelkich zaleceń podkomisji – pisze założyciel organizacji.

Jak jednak łatwo się domyślić, zatrudnione organy śledcze nie znalazły nic, co obciążałoby Reginalda w tej sprawie. – Po przesłuchaniu ponad 30 obecnych i byłych pracowników i kontrahentów, w tym wszystkich obecnych graczy League of Legends, śledczy nie znalazł żadnych dowodów na jakiekolwiek niezgodne z prawem zachowanie ze strony firmy, jej kierownictwa lub przeze mnie osobiście – tłumaczy Andy Dinh. W dalszej części TwitLongera opowiada też o swoich refleksjach, jeśli chodzi o sposób komunikacji z pracownikami i jak sam twierdzi, mógłby być on lepszy. Cały wpis łącznie z raportem z dochodzenia znajdziecie w tym miejscu.

Nie wiadomo na razie, kiedy ukażą się wyniki śledztwa przeprowadzanego przez Riot Games.