Zmierzch kariery?

I nie będę tutaj lecieć w kulki – byłem jednym z tych, którzy na Januszu "Snaxie" Pogorzelskim postawili już krzyżyk. Polski Dzik w swoim najlepszym okresie bez wątpienia należał do ścisłego grona najlepszych graczy świata, problem jednak w tym, że o tych chwilach mogliśmy mówić w czasie coraz bardziej przeszłym. Nieudany pobyt w mousesports, średnio owocna druga przygoda z Virtus.pro, potem gra w Illuminar Gaming i Anonymo Esports, z którymi nie był w stanie zaznaczyć swojej obecności na arenie międzynarodowej. Byłoby oczywiście ogromnym nadużyciem stwierdzenie, że to wszystko było wyłącznie winą 28-latka, bo zdecydowanie nie było. Niemniej on sam ewidentnie znajdował się pod formą i nie zachwycał już tą pewnością siebie i zadziornością, która czasami podchodziła nawet pod bezczelność.

[caption id="attachment_124411" align="aligncenter" width="1120"]Snax StarLadder Virtus.pro fot. StarLadder[/caption]

Tak więc czas mijał nieubłaganie, a Snax z młodego zdolnego coraz bardziej stawał się zawodnikiem podchodzącym pod trzydziestkę. Do tego doszły obowiązki związane m.in. z organizacją ślubu i inne kwestie prywatne, wydawało się więc, że w jego wypadku CS może już na zawsze zejść na drugi plan. Zresztą, poniekąd świadczyły o tym też poczynania Pogorzelskiego po odejściu z Anonymo. Najpierw powołał on przecież do życia MONKEsports, które po udanym sezonie w rozgrywkach ESEA zostało rozwiązane, by potem sformować TEAM FLET. Ta ekipa o ewidentnie oryginalnej nazwie od samego początku miała być luźnym składem bez większych ambicji, by zaistnieć. – Spotykać się będziemy tylko na mecze ESEA. Nic poważnego, tylko dla zabawy – pisał sam Snax.

Niespodziewana oferta

Jednocześnie jednak mistrz świata z 2014 roku nie wykluczał, że gdy pojawi się oferta, to być może z niej skorzysta. Ba, sam nawet ogłosił, iż szuka drużyny, ale chyba nie spodziewał się, że oferta pojawi się tak szybko, że przyjdzie z tak niespodziewanego kierunku i że da mu szansę, by ponownie zaprezentować się publice na tak dużej imprezie. Ale wtedy kilka rzeczy się ze sobą zgrało – korzystny układ gwiazd, odpowiednia faza księżyca, dostatecznie wysoka cena za litr dziewięćdziesiątki piątki? Kto wie, co to było? Fakt jednak jest taki, że tuż przed IEM Dallas okazało się, że ENCE nie będzie mogło skorzystać z usług Lotana "Spinxa" Giladiego, gdyż ten nie otrzymał wizy. A tak się złożyło, że zmiennikiem na ten turniej miał być Pogorzelski, który w tej sytuacji wskoczył do podstawowej piątki!

Już samo to było ogromnym wydarzeniem. Nikt po Snaxie, który ostatnie lata spędził na peryferiach dużego CS-a, nie oczekiwał niczego szczególnego. Początkowo wszystkich cieszył po prostu sam fakt, że ktoś, kogo można nazwać legendą sceny, będzie miał okazję, by znowu wystąpić na znaczącym turnieju. – Legenda powraca! – emocjonował się Chris "chrisJ" de Jong. – Dziś niech się wali, niech się pali, ale ja o 18 oglądam i trzymam kciuki za Snaxa – zapewnił z kolei wieloletni klubowy kolega Pogorzelskiego, Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski. – Mam wizę, że Snax wali dzisiaj +40 na MOUZ – stwierdził z kolei Michał "snatchie" Rudzki, chociaż to ostatnie wydawało się tylko pobożnym życzeniem. Nawet snajper Wisły All iN! Games Kraków nie spodziewał się raczej, że poniekąd przewidział przyszłość.

[caption id="attachment_325531" align="aligncenter" width="1120"]ENCE IEM Dallas 2022 fot. ESL/Carlton Beener[/caption]

Poniekąd, bo Snax finalnie 40 fragów nie zdobył. Ale i tak nie był on bynajmniej osłabieniem dla swojego zespołu. Ba, zarówno w starciu z Myszami, jak i w kolejnych meczach bywały momenty, że to doświadczony Polak był ostatnią instancją, która swoim opanowaniem zapewniała Ośmiornicom wygrane rundy. Nie był to jeszcze Dzik z najlepszych lat, ale nadal prezentował się on o dwie klasy lepiej niż w IHG czy ANO. Widać było przede wszystkim, że 28-latek odzyskał dawno utraconą radość z gry. – Świetnie jest widzieć, że Snax gra tak dobrze. Wygląda jak w 2016 roku. Jest ogromna różnica jeżeli chodzi o motywację i głód zwycięstwa pomiędzy rywalizacją w tier 3 i wielkich meczach – pisał szkoleniowiec wspomnianej już Wisły, Mariusz "Loord" Cybulski.

Polska legenda

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Snax nie miał tylko przebłysków dobrej gry. On generalnie nie schodził poniżej pewnego poziomu, w efekcie czego zakończył IEM-a jako najlepszy zawodnik ENCE. Rating 1,07 na pierwszym od wielu lat dużym turnieju robi wrażenie. Tym bardziej że mówimy tutaj o graczu, który pierwszą połowę 2022 roku spędził na CS-owych kartofliskach w odległych dywizjach ESEA. A mimo to pamięć o dawnych występach, szczególnie w barwach Virtus.pro, gdzieś tam pozostała. – Specjalne podziękowania dla Snaxa. Pokazał światu, jak bardzo niesamowita jest wciąż ta polska legenda. Niech ktoś go zatrudni – zaapelował oficjalny profil ENCE na Twitterze już po tym, jak zespół ze Snaxem w składzie zdobył srebrny medal. I bynajmniej nie był w tym apelu odosobniony.

[caption id="attachment_325487" align="aligncenter" width="1120"]Snax ENCE IEM Dallas 2022 fot. ESL/Carlton Beener[/caption]

Oczywiście sukces na znaczącej imprezie nie gwarantuje od razu, że stand-in znajdzie zatrudnienie. Wystarczy przywołać przykłady Justina "jks-a" Savage'a, który na początku roku zdobył z FaZe Clanem puchar IEM Katowice 2022 i nadal przesiaduje na ławce rezerwowych w Complexity Gaming. Niemniej w jego wypadku prawdopodobnie w grę wchodzą też takie kwestie, jak czekanie na odpowiednią według niego ofertę. Z kolei Snax, jak się wydaje, nie będzie aż tak grymaśny. Dla niego każdy angaż w poważniejszym międzynarodowym zespole będzie oznaczać sportowy awans po tym, jak zaliczył nieprzyjemne zderzenie z realiami polskiej sceny. Teraz jednak za sprawą występu w ENCE 28-latek ponownie powstał dla zagranicznych kibiców. Niczym feniks z popiołów... Gdzie tam feniks – niczym Dzik!