Zgodnie z zapowiedzią kontynuujemy naszą serię wywiadów z uczestnikami Intel Extreme Masters w Katowicach. Kolejną osobą, z którą mieliśmy okazję porozmawiać jest Fernando "fer" Alvarenga. Zawodnik Luminosity opowiedział nam m.in. o wspomnieniach z ubiegłego roku, zmianach w zespole oraz przygotowaniach do nadchodzącego turnieju. Życzymy miłej lektury!

Rok temu, jeszcze jako Keyd Stars, dość niespodziewanie przedarliście się przez fazę grupową, by ostatecznie skończyć przygodę z ESL One Katowice na ćwierćfinale. Wtedy było to niemałym zaskoczeniem. Teraz wasza drużyna jest stawiana w gronie faworytów. To bez wątpienia spora zmiana - jak się z tym czujecie?

To dziwne i jednocześnie zabawne. Jeszcze za czasów naszej gry w barwach Keyd Stars musieliśmy prosić społeczność o wsparcie finansowe, żeby w ogóle pojawić się na turnieju poza granicami naszego kraju. Byliśmy marzycielami. Wierzyliśmy, że możemy zajść bardzo daleko mimo tego, że jako zespół z Brazylii nie mieliśmy zapewnionego slota w międzynarodowych rozgrywkach. To zabawne, bo od tamtego momentu minęło naprawdę niewiele czasu. Zdaję sobie sprawę z tego, że nasza drużyna jest mocna, jednak wciąż dziwnie jest mi słyszeć, że jesteśmy jednymi z faworytów do zwycięstwa.

W listopadzie ubiegłego roku, po niezbyt owocnych występach podczas iBUYPOWER Invitational czy RGN Pro Series, zdecydowaliście się na zmiany w składzie. Zespół opuścili wtedy boltz i steel, a na ich miejsce wskoczyli fnx i TACO. Od tego momentu można było zauważyć postęp w waszej grze, który odbił się na wynikach. 

W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że nie robimy żadnych postępów w naszej grze. Stać nas było na więcej, jednak wciąż staliśmy w miejscu. Po licznych rozmowach wewnątrz zespołu uznaliśmy, że zmiana będzie konieczna. Jak widać - opłaciło się.

TACO wypełnia swoją rolę w stu procentach, w dodatku bardzo szybko robi postępy. Jego poświęcenie jest widoczne gołym okiem. Żaden przeciwnik nie jest mu straszny, to właśnie dzięki niemu nasza drużyna zdobywa sporą przestrzeń. Dzięki pozyskaniu FNX'a zespół zyskał sporo doświadczenia i niezwykłą pewność. Lincoln to niesamowicie inteligentny gracz, który potrafi obrócić niemalże każdą przegraną sytuację w sukces.

Skupmy się na waszym najbliższym turnieju, czyli IEM Katowice. Jak wyglądają wasze przygotowania? 

Ostatni okres był dla naszego zespołu bardzo intensywny. Poza oficjalnymi rozgrywkami w głównej mierze skupialiśmy się na treningu indywidualnym. Przed turniejem w Katowicach zorganizowaliśmy sześciodniowy bootcamp w Warszawie. Tam popracujemy przede wszystkim nad grą drużynową. Uznajemy, że przygotowania tego typu mogą okazać się dużo bardziej efektywne podczas pobytu w Europie.

Razem z takimi zespołami jak Fnatic czy Natus Vincere, trafiliście do grupy A. Jakie są twoje prognozy dotyczące meczów grupowych?

Tak naprawdę bardzo ciężko jest mi przewidzieć co wydarzy się w tej grupie, mamy tu przecież same niesamowite zespoły. Na takim poziomie każdy może pokonać każdego, nie obawiamy się jednak nikogo. Chcemy być najlepsi na świecie, a żeby zdobyć to miano, musimy pokonywać najlepszych. Szanujemy każdego rywala, jednak strach jest nam obcy.

Wielu zawodników, którzy w przeszłości mieli okazję występować w ramach turniejów w Katowicach, bardzo często wspomina o niesamowitej atmosferze podczas spotkań. Co najbardziej zapadło w twojej pamięci?

Zdecydowanie najmilej wspominam awans do fazy pucharowej turnieju i zdobycie statusu legendy. Cały czas mam jednak przed oczami ćwierćfinałowy mecz z Virtus.pro. Spojrzałem wtedy na tłum polskich kibiców - każdy z nich dopingował z całych sił: "VIRTUS.PRO! VIRTUS.PRO!". To było niesamowite! Wtedy wyobraziłem sobie podobny turniej w Brazylii, na którym każdy z fanów dopingowałby mojej drużynie.

Nie da się nie zauważyć, że m.in. dzięki wam, scena północnoamerykańska rośnie w siłę w bardzo szybkim tempie. Czy możemy liczyć, że w najbliższym czasie różnica poziomów pomiędzy dwoma kontynentami zacznie się zacierać?

Mam wrażenie, że to nie takie proste jak się wydaje. Europejscy gracze poświęcają dużo więcej uwagi treningowi zespołowemu, są też bardziej zdyscyplinowani. Nie chodzi tutaj o indywidualne umiejętności, w Ameryce mamy naprawdę sporo utalentowanych zawodników. U was gra opiera się przede wszystkim na drużynie i to stanowi największą różnicę. Wszystko jednak powoli się zmienia i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zespoły z Ameryki będą liczyć się w walce o najważniejsze trofea.

Od jakiegoś czasu na północnoamerykańskiej scenie możemy śledzić poczynania innej formacji z Brazylii, czyli Tempo Storm. Wychodzi na to, że wasz kraj może okazać się istną kopalnią talentów. Wciąż jednak niedocenioną...

Ta kwestia doskwiera niestety nie tylko nam, Brazylijczykom, ale także zespołom z innych zakątków świata. Będziemy mówić o tym głośno aż do momentu, kiedy nasz kraj zacznie być traktowany przez organizatorów wielkich imprez na równi z Europejczykami oraz Amerykanami. Niewiele osób zdaje sobie sprawę jak jest nam przykro, że musimy opuścić swoją ojczyznę, by mieć możliwości rozwoju. W Brazylii brakuje turniejów na poziomie oraz e-sportowego zaplecza. Razem z Tempo Storm pokazaliśmy, że w południowoamerykańskich drużynach drzemie ogromny potencjał. Zastanawiam się tylko jak długo musimy to udowadniać.