Supercell dołącza do Google Play Games

Problem emulatorów dobiega końca. Jak już wspomnieliśmy z końcem maja, do Europy wkroczyła wersja testowa komputerowej adaptacji Google Play Games. Wówczas biblioteka gier była co najmniej uboga. Dostaliśmy kilka klasyków, takich jak Fruit Ninja 2 czy Final Fantasy. Jedynym tytułem, który wymagał bardziej specyficznego typu prowadzenia rozgrywki i wprowadzał większą złożoność, była chińska MOBA, Mobile Legends: Bang Bang. Pula się jednak powiększa i do grona zainteresowanych poszerzaniem swoich horyzontów dołączył Supercell.

Przez najbliższe tygodnie Clash Royale oraz Clash of Clans będą testowane w Kanadzie, Chile oraz Singapurze. Bez obaw, Supercell nie lubi trzymać swoich użytkowników zbyt długo w niepewności. Wkrótce więc będziemy mogli się spodziewać też globalnej premiery. Co więcej, zapowiedziano, że gry te będą w pełni dostosowana do sterowania myszką. Ich grafika i optymalizacja także zostaną dostosowane do innego środowiska. Nie ma co ukrywać, że oba te tytuły już lata temu nie sprawiały najmniejszych problemów nawet użytkownikom takiego emulatora jak Nox. Mechanicznie są one bowiem raczej niewymagające. Opierają się dosłownie na ustawianiu jednostek na mapie. Nie posiadają żadnego złożonego sterowania. Nic więc dziwnego, że to właśnie one pojawiają się jako pierwsze, a nie ulokowane w kategorii multiplayer online battle arena Brawl Stars, gdzie liczba trybów jest wręcz onieśmielająca.

Emulatory kontra gry

Emulatory w światku gier mobilnych były od zawsze rzeczą powszechną. I choć niektórzy producenci wręcz zachęcali do ich korzystania, sponsorując osobne turnieje tylko dla użytkowników np. BlueStacksa, tak innym nie koniecznie się to podobało. Wśród nich był Supercell. I choć oficjalnie nie wyciągano żadne konsekwencje za korzystanie z tego rodzaju platform na komputerach, o tyle często wykluczało nas to z wielu aktywności. Niejednokrotnie też problemy pojawiały się w przypadku większych aktualizacji, które sprawiały, że gra nam zwyczajnie nie działała. Co było szczególnie przykre dla streamerów. Ci musieli jakoś sobie radzić z problemem, zanim pojawiły się sposoby na transmitowanie obrazu bezpośrednio z naszych telefonów. Ponadto oprogramowania te były zwyczajnie toporne i niesamowicie powolne w obsłudze.