Polscy środkowi na Worlds:

Maciej "Shushei" Ratuszniak

Na pozycji środkowego na Worlds pojawił się zaledwie jeden Polak. Był to jednak występ, który na dobre zapisał się na kartach historii europejskiego League of Legends. Mowa oczywiście o Shusheiu – nie tylko jedynym polskim midlanerze w dziejach turnieju, ale także o jedynym rodaku, który doczekał się tytułu mistrza świata. Choć opinie środowiska esportowego na temat wagi pierwszych mistrzostw są podzielone, to grzechem byłoby pominąć sukcesy Ratuszniaka w tym zestawieniu. Trudno jednak mówić tu o długoterminowej karierze i wytężonej pracy nad sukcesem. Shushei na wielkiej scenie (w pierwszym sezonie alternatywnie określanej także "piwnicą Phreaka") pojawił się zaledwie raz w barwach Fnatic.

Shushei Worlds 2011fot. DreamHack/Daniel Marklund

LoL w 2011 dopiero raczkował, a format znacznie odbiegał od tego, co możemy oglądać obecnie i w ostatnich latach. Początkowa forma ekipy Polaka nie wskazywała na to, że turniej zakończy się dla niej jakimkolwiek sukcesem. Czarno-Pomarańczowi ledwo zakwalifikowali się do fazy pucharowej, startując z samego dołu drabinki składającej się z sześciu drużyn. To nie przeszkodziło im jednak w przedarciu się do finału, gdzie rywalem miał być również europejski zespół – against All authority. Formacja Paula "SoaZa" Bojara uległa w ostatecznym starciu, a Shushei dostąpił zaszczytu zwycięstwa w tym, co później zostało nazwane Worlds sezonu 1. Sięgnął on po nie w towarzystwie przyszłych legend zachodniego esportu, takich jak Enrique "xPeke" Cedeño Martínez i Lauri "Cyanide" Happonen. Po latach – zgodnie z tradycją – na cześć zawodników została wydana seria skinów, a polski środkowy uhonorował mistrzostwo wyborem Gragasa.

Na tym jednak zakończyły się międzynarodowe sukcesy rodaka. Choć pogrywał on w pomniejszych turniejach jeszcze przez kilka lat, a także wziął udział w pierwszej odsłonie European League of Legends Championship Series w 2013 roku, to powrót na największą scenę nie był mu dany już nigdy. Shushei zakończył karierę gracza pod koniec trzeciego sezonu, wracając jedynie na chwilę w roku 2017.

Polscy wspierający na Worlds:

Oskar "Vander" Bogdan

Support to rola, w której historycznie polscy zawodnicy odnajdywali się wyśmienicie. Nic więc dziwnego, że na Worlds na pozycji wsparcia pojawiło się aż trzech reprezentantów naszego kraju. Pierwszym z nich był Vander, który swój debiut na scenie międzynarodowej zaliczył w roku 2016 wraz z H2K-Gaming. Nie był on zresztą jedynym Polakiem w składzie – obowiązki leśnika jego formacji w tamtym czasie pełnił Marcin "Jankos" Jankowski. Już podczas fazy grupowej ekipa rodaków dostarczyła nie lada zaskoczenia, awansując do fazy pucharowej z pierwszego miejsca po dogrywce z EDward Gaming. W ćwierćfinale reprezentantom Europy przypadło starcie z jedną z największych niespodzianek w historii mistrzostw – Albus NoX Luną. Mistrzowie regionu CIS nie stanowili dla H2k najmniejszego problemu, a Vander i spółka po łatwym 3:0 znaleźli się w półfinale. Tam musieli jednak uznać wyższość przyszłych wicemistrzów turnieju – Samsung Galaxy.

fot. Riot Games/Michał Konkol

Na kolejne Worlds polskiemu supportowi przyszło poczekać aż cztery lata. Oskar Bogdan powrócił bowiem na najbardziej prestiżowy turniej w barwach Rogue w 2020 roku. Jego dżunglerem ponownie został Polak – tym razem był to Kacper "Inspired" Słoma. Rezultaty Łotrów dalekie były jednak od ideału, podobnie jak losowanie fazy grupowej. Oponentami RGE na tym etapie zostali przyszli mistrzowie świata, DAMWON Gaming, a także JD Gaming oraz PSG Talon. Szanse Vandera i spółki na powodzenie były obiektywnie niewielkie, ale przynajmniej reprezentanci Tajwanu wydawali się być "do ugrania". Nic bardziej mylnego – trzecia siła League of Legends European Championship zdołała urwać formacji z play-inów zaledwie jeden punkt i zakończyła swoje zmagania na ostatnim miejscu w grupie.

Drugi występ na Worlds okazał się dla Polaka ostatnim. Po kolejnych dwóch latach rozgrywek w LEC oraz lidze francuskiej Vander postawił na karierę trenera, w której realizuje się aktualnie pod szyldem hiszpańskich Giants.

Jakub "Jactroll" Skurzyński

Drugim polskim supportem, który dostąpił zaszczytu rozgrywek na mistrzostwach świata, jest Jactroll. Jego historia sięga roku 2018, kiedy to rodzimy wspierający zakwalifikował się na Worlds z Teamem Vitality. I – cóż za niespodzianka – w jego składzie również znalazł się polski leśnik – Mateusz "Kikis" Szkudlarek. Pszczoły po najbardziej udanym sezonie w historii organizacji wystąpiły na turnieju jako druga formacja z Europy. Los nie był dla nich najłaskawszy – w fazie grupowej czekały ich starcia z Gen.G (mistrzami sezonu 2017), Royal Never Give Up i Cloud9. Fatalna forma koreańskiej organizacji dawała nadzieję na awans, jednak prawdziwym rywalem VIT okazała się drużyna z Ameryki Północnej. "Miracle run" Chmur prosto z play-inów miał zatrzymać się dopiero w półfinale, kosztem Jactrolla i spółki, którzy przegrali oba starcia z ekipą Zacharego "Sneaky'ego" Scuderiego i odmeldowali się z mistrzostw na trzecim miejscu w grupie.

jactroll lecfot. Riot Games/Michał Konkol

Kolejne sezony LEC w wykonaniu Jactrolla nie opiewały już w wybitne osiągnięcia. O ile w 2019 roku Vitality utrzymywało się przynajmniej na granicy play-offów, tak dwukrotne 10. miejsce rok później zaprzepaściło jego szanse na Worlds w najbliższym czasie, a polski wspierający znalazł nowy dom w postaci La Ligue Française, gdzie gra po dziś dzień.

Adrian "Trymbi" Trybus

W naszym zestawieniu nie mogliśmy zapomnieć o Trymbim, który na ten moment na swoim koncie ma najwięcej wyjazdów na Worlds wśród wszystkich polskich wspierających. Rok 2023 jest trzecim z rzędu, w którym będziemy mogli oglądać zmagania Trybusa z najlepszymi zawodnikami na świecie. Po raz pierwszy zawitał on na mistrzostwach w sezonie 2021 jako reprezentant Rogue i następca Vandera. Podobnie jak w przypadku Jactrolla, jego szanse na awans do play-offów w debiutanckim roku pogrzebało Cloud9. Ekipa Polaka była częścią przedziwnej układanki w grupie, w której znalazły się także DWG KIA oraz FunPlus Phoenix. Perfekcyjny wynik koreańskiej formacji w połączeniu z bilansem 2-4 ze strony pozostałych zespołów doprowadziły do potrójnej dogrywki. Drużyna Trymbiego zdołała przebrnąć przez jej pierwszy etap, pokonując chińskiego mocarza. Chmury okazały się jednak nie do przejścia – Rogue musiało uznać wyższość reprezentantów NA i z pokorą przyjąć trzecią lokatę.

Trymbi, Fnatic, LEC 2023 Summerfot. Riot Games/Michał Konkol

Następny rok przyniósł Polakowi znacznie większy sukces. Rogue, w którym Trybus zdecydował się pozostać, po raz pierwszy sięgnęło po trofeum w regionie. To dało Łotrom znacznie lepszą pozycję w kwestii worldsowych koszyków i szansę na potencjalnie korzystniejsze losowanie. Podopieczni Simona "fredy'ego122" Payne'a rzeczywiście poradzili sobie w fazie grupowej całkiem nieźle, kończąc ją na drugim miejscu. Nad nimi znalazło się DRX, a reprezentanci Europy okazali się lepsi nie tylko od GAM Esports, ale również od Top Esports, które na dobre zalogowało się gry dopiero w drugim tygodniu rozgrywek. RGE tym samym stało się jedyną zachodnią formacją, która zakwalifikowała się do fazy pucharowej. Znacznie gorzej poszło natomiast w ćwierćfinale – szybkie 0:3 od JD Gaming sprawiło, że po ekipie Trymbiego nie było czego zbierać.

W 2023 wszystko jeszcze przed nami. Ostatnie miesiące polski wspierający rozegrał pod szyldem Fnatic i to właśnie z nimi zakwalifikował się na tegoroczne Worlds. Jego drużyna rozpocznie swoje zmagania już 19 października, a jej pierwszym oponentem będzie LNG Esports. Rywal z pewnością nie należy do najprostszych, jednak nowy format Swiss niesie ze sobą potencjał do zaskoczeń. Region EMEA słynie zresztą z całkiem niezłych występów w meczach BO1 – kto zatem wie, co pokażą Czarno-Pomarańczowi?

Polscy dżunglerzy na Worlds:

Mateusz "Kikis" Szkudlarek

"W Polsce jak w lesie" – to stwierdzenie słyszymy w kontekście LoL-a wyjątkowo często. I nie ma w nim negatywnego wydźwięku, bowiem nasz kraj dżunglerami stoi. W zacnym gronie zawodników z tej pozycji znalazł się m.in. Kikis, który na Worlds pojawił się w roku 2018. Choć pierwsze kroki w EU LCS stawiał on już w sezonie 2015, to debiut na mistrzostwach świata dany był mu dopiero trzy lata później. Historię jego ówczesnej drużyny na tym turnieju wspominaliśmy przy okazji Jactrolla, jednak droga Szkudlarka wyglądała nieco inaczej. Aż do lipca występował on bowiem... w Illuminar Gaming. Do tamtej pory rolę leśnika Vitality pełnił Erberk "Gilius" Demir, który został zmieniony przez Polaka w połowie letniego splitu. To rodak był więc odpowiedzialny za przeprowadzenie formacji przez play-offy prosto na wielką scenę. Choć te ostatecznie nie poszły do końca po myśli ekipy Kikisa, to mimo wszystko odmienione Pszczoły zdołały pokazać wiele dobrego.

fot. Riot Games

Międzynarodowe występy Szkudlarka tutaj również miały się zakończyć. Kolejny sezon rozegrał on w barwach zupełnie nowej organizacji w LEC – Rogue. Skład został jednak całkowicie zmieniony po fatalnym splicie wiosennym, a polski leśnik nie powrócił już na najwyższy szczebel rozgrywek. Kikis rozpoczął swoją podróż po ligach regionalnych, którą kontynuuje do dzisiaj. W międzyczasie, oprócz dżunglowania, spróbował on swoich sił na pozycji wspierającego, a także zaliczył chwilowy powrót na górną aleję.

Oskar "Selfmade" Boderek

Choć LEC-owa kariera Selfmade'a nie należała do najdłuższych, to zdołała dostarczyć polskim (i nie tylko) fanom wielu emocji i nadziei. Gdy z początkiem 2019 roku leśnik dołączył do SK Gaming, jego pewność siebie i styl gry od razu przykuły uwagę kibiców, ekspertów i pozostałych drużyn. To poskutkowało szybką zmianą reprezentowanej organizacji – już rok później Boderek zastąpił Madsa "Broxaha" Brock-Pedersena i wraz z Fnatic zadebiutował na Worlds. Pierwszy międzynarodowy występ Polaka zdecydowanie należy zaliczyć do udanych. Jego formacja bez większych kłopotów przebrnęła przez fazę grupową. Do play-offów Czarno-Pomarańczowi awansowali z drugiej lokaty, odsyłając do domu LGD Gaming oraz TSM i ulegając jedynie Gen.G. Tam na Selfmade'a i spółkę czekało Top Esports. Początek serii i 2:0 dla drugiej siły Europy pozwoliły zachłysnąć się nadzieją na półfinały. Nadeszło jednak niespodziewane zderzenie z rzeczywistością w postaci reverse sweepa, a polski leśnik wraz z kolegami udali się na wakacje już po pierwszej rundzie fazy pucharowej.

fot. Riot Games/David Lee

Nikt nie spodziewał się, że po tak solidnym starcie Boderek nie pojawi się na Worlds już ani razu. Ścieżka zawodowa Polaka przybrała jednak dziwny obrót – po kiepskim splicie wiosennym w sezonie 2021 spędzonym również we Fnatic został on odsunięty od składu, a lato rozegrał już w barwach Teamu Vitality – z marnym skutkiem. Wiosnę 2022 Selfmade powtórzył w tej samej organizacji, a następnie ponownie został oddelegowany na ławkę, gdzie spędził ponad rok. Jak potoczą się dalsze losy polskiego leśnika? Tego jeszcze nie wiemy, bowiem wolnym agentem jest on dopiero od sierpnia, a nadchodzące okno transferowe może dostarczyć nam odpowiedzi.

Kacper "Inspired" Słoma

Wśród młodego pokolenia polskich leśników to właśnie Inspired jest tym, który odniósł zdecydowanie najwięcej sukcesów. 21-latek pochwalić się może aż trzema występami na Worlds, nie tylko w dwóch różnych organizacjach, ale również reprezentując dwa różne regiony. Mając zaledwie 18 lat, Słoma dołączył do LEC-owego składu Rogue prosto z Ultraligi, będąc "plasterkiem" na tragiczny pierwszy split. Wtedy jeszcze nie udało się wywalczyć wyjazdu na mistrzostwa. Zaledwie rok później ekipa polskiego leśnika zameldowała się na nich jako trzecia europejska drużyna. Kwalifikacja była jednak najlepszym, co w 2020 roku zdołały osiągnąć Łotry. O kiepskim przebiegu turnieju powiedzieliśmy już bowiem przy okazji historii Vandera, który w tamtym czasie pełnił rolę wspierającego w tej formacji.

Inspired, Evil Geniuses, Worlds 2022fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

Kolejny rok to kolejny awans na Worlds – tym razem ze znacznie lepszym rezultatem. Ćwierćfinał osiągnięty wraz z Trymbim i spółką podczas tendencji spadkowej Zachodu był wynikiem, który zdecydowanie spełniał przynajmniej plan minimum. Po sezonie 2021 nadszedł jednak czas na szokujące dla wielu zmiany. Inspired nie tylko opuścił Rogue, ale i cały region EMEA, udając się w podróż do Ameryki Północnej. Tam, wygrywając wiosnę oraz zajmując trzecią lokatę latem, zakwalifikował się na oba turnieje międzynarodowe pod szyldem Evil Geniuses. Ponownie jednak ostateczny wynik na koniec roku daleki był od ideału. EG co prawda przeszło jak burza przez fazę play-in, ale już starcia w grupie okazały się za wysokim progiem dla reprezentantów League of Legends Championship Series. Przedostatnie miejsce w grupie z bilansem 1-5 okazało się szczytem możliwości formacji Słomy.

W bieżącej edycji mistrzostw nie uświadczymy obecności Inspireda. Po letnim splicie pożegnał się on ze Złymi Geniuszami i aktualnie pozostaje wolnym agentem. Warto jednak śledzić nadchodzące transfery, bowiem polski leśnik może stać się łakomym kąskiem dla wielu organizacji.

Marcin "Jankos" Jankowski

Na sam koniec przychodzi pora na największą legendę – nie tylko polskiej dżunglerki, ale i całego polskiego LoL-a. O Jankosie można by mówić godzinami, a jego wkład w rozwój i osiągnięcia zachodniego esportu wspominać będziemy jeszcze długo. Debiut wielkiego rodaka na scenie międzynarodowej datuje się na rok 2016. Półfinały osiągnięte do spółki z Vanderem i H2K miały być jedynie rozgrzewką przed kolejnymi latami świetności. Ominięte rok później Worlds poskutkowały znaczącym krokiem w karierze Marcina Jankowskiego – przed sezonem 2018 dołączył on do G2 Esports. Tam jego kariera nabrała tempa. "Rzeźnik z Poznania" po raz kolejny zagwarantował sobie top 4 Worldsów, pokonując w ćwierćfinale – ku zdziwieniu całego świata – Royal Never Give Up i odpadając z hukiem dopiero w starciu z przyszłym mistrzem – Invictus Gaming.

G2 Jankos, Worlds, 2022fot. Riot Games/Lance Skundrich

Największe sukcesy Jankosa miał nadejść w roku 2019. Cały świat żył wtedy historycznym zwycięstwem G2 na Mid-Season Invitational. Nadzieje na kolejne ponadprzeciętne wyniki Europy na Worlds były więc w pełni uzasadnione, a formacja Polaka w tym aspekcie nie zawiodła. Fenomenalna dyspozycja zaprowadziła mistrzów LEC aż do finału, gdzie musieli ulec FunPlus Phoenix w bolesnym 0:3. Srebrny medal na mistrzostwach świata jest jednak czymś, czym pochwalić może się niewielu.

Tendencja spadkowa na kolejnych Worlds

Kolejne lata rysowały się dla "króla pierwszej krwi" mniej kolorowo. Półfinał w roku 2020, przegrany dopiero na przyszłych mistrzów turnieju – DAMWON Gaming – nie był powodem do wstydu, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i ciężko było zaspokoić go ponownie. Sezon 2021 okazał się dla Samurajów nieudanym eksperymentem, a Jankos zanotował roczną przerwę od Worldsów. Jego powrót rok później również pozostawił niedosyt. Polak poszedł w ślady kolegi po fachu, Inspireda, kończąc turniej z tym samym wynikiem i w tej samej grupie.

W 2023 nie będzie nam dane obejrzeć występów Marcina Jankowskiego na największej scenie. Po odejściu z G2 do Teamu Heretics polski leśnik nie zdołał zakwalifikować się na mistrzostwa. Fanom legendarnego dżunglera pozostaje trzymać kciuki za bardziej udany rok 2024.


Worlds powrócą 19 października z rozgrywkami fazy Swiss. Na ekranach zobaczymy m.in. G2 Esports, Fnatic oraz MAD Lions. Transmisja dostępna będzie również z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat League of Legends World Championship 2023 zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.

Worlds 2023