3. Albus NoX Luna 2016 (Smurf, PvPStejos, Kira, aMiracle, Likkrit)

Pierwszą sensacją, a zarazem najbardziej dziką jest występ Albus NoX Luny w 2016 roku na Worldsach. Słowo "dziką" tym bardziej z tego względu, że wtedy mniejsze regiony były oficjalnie nazywane regionami dzikiej karty. A żeby dostać się na Mid-Season Invitational, czy Worldsy, trzeba było wygrać osobny turniej dla właśnie tych regionów. Formacja złożona z Ukraińców oraz Rosjan nawet tutaj nie była stawiana wśród faworytów. To Brazylia i Turcja przewodzili wśród mniejszych lig. Ci pierwsi pojawili się wcześniej na dwóch poprzednich mistrzostwach świata, a ci drudzy reprezentowani przez SuperMassive z Adrianem "Hatchym" Widerą na czele awansowali na MSI 2016. Poza tym poważanym regionem była również Azja Mniejsza, a reprezentanci ligi ukraińsko-rosyjskiej powoli się rozwijali, odnosząc dopiero coraz lepsze wyniki.

Turniej dzikiej karty

Natomiast w fazie zasadniczej to meksykańskie Lyon Gaming zaskoczyło wszystkich, wygrywając wszystkie mecze poza jednym. To spotkanie było jednak kluczowe, gdyż przeciwko Albus NoX Lunie, a to na nich Lwy trafiły w barażu BO5 o awans. To za sprawą tego, że ANX zajęło czwarte miejsce, a triumfator nie mógł jeszcze wtedy wybrać sobie przeciwnika. Obie serie o dwa miejsca na Worldsach były niesamowicie wyrównane. Najpierw brazylijskie INTZ pokonało 3:2 tureckie Dark Passage, a dzień później rosyjski zespół wygrał 3:2 z Lyon Gaming, mimo iż po trzech grach przegrywał 1:2. Bohaterem ostatniej odsłony był rosyjski toplaner Dmitri "Smurf" Ivanov, który zmiażdżył rywala Gangplankiem.

fot. Riot Games

Main event Worldsów 2016

Już to było dobrym wynikiem, ale większości społeczności wydawało się, że to by było na tyle z dobrych występów ANX. Na poprzednich turniejach międzynarodowych regiony dzikiej karty potrafiły ugrywać pojedyncze gry jedynie przeciwko drużynom z Ameryki Północnej. Vladislav "aMiracle" Shcherbyna i spółka trafili zaś do trudnej grupy. W tym momencie warto przybliżyć drużyny, które wtedy grały w zbiorze A.

  • ROX Tigers – wicemistrzowie świata z 2015 roku i aktualni mistrzowie ligi koreańskiej, główny faworyt do wygrania w całym turnieju
  • G2 Esports – podwójni mistrzowie Europy, nadzieja Starego Kontynentu na powtórkę z dobrych wyników na poprzedniej edycji (półfinał)
  • Counter Logic Gaming – czwarta drużyna Ameryki Północnej, wiosną wielkie zaskoczenie na MSI 2016 (dotarcie aż do wielkiego finału)

Także realnie oceniając szanse Albus NoX Luna mogła liczyć jedynie na pojedynczy triumf w grze z CLG. Przedstawiciele rosyjskiej organizacji nie zaczęli najlepiej turnieju, gdyż pierwszego dnia zostali zdemolowani przez ROX Tigers. Za to w trzecim dniu doszło do meczu ANX z CLG. Ten od początku do końca był wyrównanym młynem, w którym cały czas się coś działo. Natomiast w ostatecznej walce drużynowej kapitalnie zagrał ukraiński środkowy Mykhailo "Kira" Harmash, wysadzając dwójkę rywali i jego drużyna poszła po wygraną. To jeszcze mogło się zdawać przypadkowe, jednak po grze z G2 Esports fani zwrócili uwagę na to, że kroi się nam sensacja. W tej Albus NoX Luna wygrała nie w chaosie, a w przemyślanych rotacjach po mapie i dominacją w ostatniej potyczce. Tym samym wysuwając się na pierwsze miejsce w tabeli ex aequo z ROX i CLG (Amerykanie zaskoczyli Koreańczyków w czwartym dniu rozgrywek).

Niesamowita sensacja w rundzie rewanżowej

Dzień rewanżowy rozpoczął się dla ukraińsko-rosyjskiej formacji wręcz idealnie. Kirill "Likkrit" Malofeyev i spółka wygrali w bardzo przekonującym stylu z CLG, a G2 zostało wyeliminowane z rywalizacji, przegrywając z ROX i później ze wspomnianymi reprezentantami NA LCS. Po tym doszło do czegoś, co na zawsze zapisało się na kartach historii. Albus NoX Luna podjęła ROX Tigers, od początku grając agresywnie i szybko zyskując sporą przewagę nad rywalami. Skutecznymi zejściami odznaczali się ukraiński dżungler Alexander "PvPStejos" Glazkov Nidalee i Kira Vladimirem, a zawodnicy ROX wyglądali na mocno zaskoczonych. Kończenie rozgrywki nie okazało się jednak najmocniejszą stroną ANX i dzięki kradzieżom Nashora i wyłapaniom doszło do ponad godzinnego horroru. Ostatecznie jednak ANX po prostu wdarło się wraz z superminionami do bazy przeciwników, ignorując ich ataki. A Nexus dobił sam Likkrit Tariciem po użyciu umiejętności specjalnej.

fot. Riot Games

To zwycięstwo dało zaś awans ekipie PvPStejosa, a ponadto do wygrania całej fazy grupowej brakowało jej tylko triumfu nad G2. Samuraje jednak zdołali ugrać honorową dla siebie grę, a w dogrywce o pierwsze miejsce w grupie ROX rozbiło ANX. W ćwierćfinale Albus Nox Luna przegrała 0:3 z H2k-Gaming z Marcinem "Jankosem" Jankowskim i Oskarem "Vanderem" Bogdanem w składzie. Mimo to Albus Nox Luna pokazała się ze znakomitej strony na przestrzeni całego turnieju, doprowadzając do najlepszego wyniku mniejszych regionów w historii. Ten nigdy później nie został wyrównany, nigdy nawet nie było blisko wyrównania go i raczej się to już nigdy nie zmieni. ANX napisało historię, która zdarza się raz na wieczność.

2. Cloud9 2018 (Licorice, Blaber/Svenskeren, Jensen, Sneaky, Zeyzal)

Antybohaterem pierwszej sensacji była drużyna z Ameryki Północnej. Jednak nawet z tego regionu drużyny, a dokładniej mówiąc Cloud9, potrafią zaskakiwać. Chmurki zawsze miały to coś i potrafiły wygrywać z faworytami, awansując do ćwierćfinału i następnie w nim odpadając. Natomiast Worldsy w 2018 roku były w ich wykonaniu zgoła inne. Zacznijmy od składu C9, gdyż był on jednym z ostatnich bez udziału Koreańczyków na tamtejszej scenie. Kluczowymi postaciami byli Duńczyk Nicolaj "Jensen" Jensen i Amerykanin Zachary "Sneaky" Scuderi, będący legendami organizacji. A wszystko dopełnili znacznie młodsi i mniej doświadczeni Kanadyjczyk Eric "Licorice" Ritchie i Amerykanie Tristan "Zeyzal" Stidam oraz Robert "Blaber" Huang. Z tym, że tego trzeciego z czasem jak się dowiecie z tekstu, zastąpił Duńczyk, Dennis "Svenskeren" Johnsen.

Droga na Worldsy i wyboista faza play-in

C9 dostało się na mistrzostwa świata z trzeciego miejsca w NA LCS, pokonując w meczu o awans 3:0 TSM. To zaś oznaczało, że zacznie swoje zmagania od fazy play-in. Przez tą gracze amerykańskiej drużyny mieli przebrnąć z łatwością, aczkolwiek rzeczywistość okazała się inna. W fazie grupowej C9 co prawda z łatwością wygrało dwie gry z brazylijskim KaBuM! Esports i z japońskim DetonatioN FocusMe. Jednak baraż BO5 o awans przeciwko rosyjskiemu Gambit Esports należał do bardzo trudnych. Ekipa PvPStejosa i Kiry, których już znacie, postawiła twarde warunki, wygrywając drugą odsłonę serii. Wtem jednak do składu Cloud9 wszedł Svenskeren i odmienił losy spotkania i w ostatecznym rozrachunku C9 zwyciężyło 3:2.

fot. Riot Games

C9 gromi faworytów i awansuje

W main evencie Worldsów Cloud9 trafiło do grupy śmierci. W tym przypadku również myślę, że warto byłoby przybliżyć siłę drużyn ze zbioru B Worldsów w 2018 roku.

  • Royal Never Give Up – podwójny mistrz LoL Pro League, mistrz Mid-Season Invitational 2018
  • Gen.G Esports – trzecia drużyna z Korei Południowej, mistrz świata z 2017 roku (pod nazwą Samsung Galaxy)
  • Team Vitality – druga drużyna z Europy, rozpędzona po dołączeniu Mateusza "Kikisa" Szkudlarka

Mimo to Cloud9 grające tym razem od początku z Duńczykiem na dżungli pokazało klasę. Co prawda pierwszego dnia RNG rozgromiło brązowych medalistów amerykańskich rozgrywek, a popis dało Vitality, pokonując GEN. Natomiast drugiego dnia zmagań C9 po niesamowicie zaciętej grze triumfowało nad Europejczykami. A trzeciego dnia Gen.G zmiażdżyło C9. Także te występy nie napawały wielkim optymizmem, ale Chmurki odpaliły się w rundzie rewanżowej. Na początek Sneaky i spółka wygrali z Gen.G po kapitalnej grze Licorica Hecarimem, a niedługo później doszło do niemałej sensacji, gdyż udało się także ograć Królewskich w 30-minutowym starciu. O sprawie awansu miało zadecydować spotkanie pomiędzy Cloud9 a Vitality. Reprezentanci NA LCS wyłożyli wtedy wszystkie karty na stół, decydując się na podjęcie Singeda na górnej alei oraz Zileana na środku. To okazało się strzałem w dziesiątkę i w ten sposób C9 mogło się cieszyć z awansu do play-offów.

Przełomowe serie w historii LoL-a

Następnym krokiem dla Cloud9 był ćwierćfinał przeciwko koreańskiemu Afreeca Freecs. W poprzednich edycjach mistrzostw świata Chmurki przegrywały w tej fazie 1:2 z Fnatic (2013), 1:3 z Samsung Blue (2014), 0:3 z Samsung Galaxy (2016) i 2:3 z Teamem WE (2017). Także nie powinno nikogo dziwić, że i tym razem amerykańska organizacja była skazywana na pożarcie. Tymczasem pierwsza gra wskazywała na to, że chyba szykuje się spora sensacja. W niej C9 całkowicie rozbroiło AF na każdej linii i pod każdym względem. Trochę równiejsza była druga odsłona serii, aczkolwiek w kluczowych momentach grający Gravesem Svenkseren był nie do zatrzymania. Duńczyk był również bohaterem trzeciej i zarazem ostatniej gry w serii, która była gwoździem do trumny koreańskiego zespołu. Zawodnik świetnie pokazał się Nocturnem, a C9 rozgromiło rywali w ostatniej walce drużynowej.

fot. Riot Games

To była ogromna sensacja. Już sama wygrana z koreańską drużyną byłaby sporym zaskoczeniem, ale wygrana 3:0? Cloud9 pokazało, że Zachód też może się liczyć w międzynarodowych potyczkach. W półfinale byliśmy zaś świadkami derbów pomiędzy amerykańskim C9 a europejskim Fnatic. Tym razem mecz też skończył się wynikiem 3:0, aczkolwiek dla czarno-pomarańczowych. Mimo to przedarcie się z fazy play-in po sam półfinał mistrzostw świata robi wrażenie.

1. DRX 2022 (Kingen, Pyosik, Zeka, Deft, BeryL)

Największa sensacją w dziejach historii musi być w tym i w każdym zestawieniu DRX. W końcu niepozorna koreańska formacja sięgnęła po tytuł mistrza świata. Żeby jednak pokazać skalę tej sensacji w pełnej okazałości, trzeba się przenieść w czasie do rozgrywek LoL Champions Korea. W fazie zasadniczej letniego splitu Kim "Deft" Hyuk-kyu i spółka zajęli dopiero szóste miejsce, a w play-offach szybko odpadli po porażce 1:3 z Liiv SANDBOX. Wtedy prawie nikt nie spodziewał się, że DRX w ogóle awansuje na mistrzostwa świata.

Męczarnie w regionalnych finałach i pozytywy Play-inów

Na starcie regionalnych finałów formacja przegrywała 1:2 w serii z kt Rolster i po mękach doprowadziła do triumfu 3:2. Podobnie sytuacja wyglądała w starciu o awans z Liiv SANDBOX. LSB prowadziło 2:1, ale w dwóch ostatnich grach Deft z Zeri w swoich rękach przyczynił się do ostatecznego zwycięstwa swojej drużyny. Także jak widzicie, sam awans sprawił nie małych, a bardzo dużych kłopotów DRX, a Worldsy miały być szybką weryfikacją. Tak czy inaczej, przed fazą play-in pojawiały się głosy, że DRX z Deftem na czele pójdzie po coś więcej. A sam strzelec, który miał zakończyć karierę, zrobi to w dobrym stylu. Koreańczycy w meczu otwarcia pokonali po zaciętym spotkaniu Royal Never Give Up, a następnie bez większych problemów ogrywali DenizBank İstanbul Wildcats, Isurus, czy wietnamskie Saigon Buffalo. Problemy sprawiła im jednak wygrana z MAD Lions, ale ostatecznie doprowadzili do niej po comebacku.

fot. Riot Games/Lance Skundrich

Zaskakująca faza grupowa

DRX w odróżnieniu od dwóch poprzednich ekip nie trafiło do bardzo mocnej grupy, ale nie było też zawsze stawiane za faworyta do awansu. Ponownie jednak przedstawię pozostałą trójkę zespołów.

  • Rogue – mistrz letniego splitu LEC
  • Top Esports – wicemistrz letniego splitu ligi chińskiej
  • GAM Esports – mistrz letniego splitu ligi wietnamskiej

DRX nie zaczęło najlepiej, gdyż od porażki z Rogue. Natomiast Hong "Pyosik" Chang-hyeon i spółka już dzień później się odbili, miażdżąc Top Esports 15-2 w zabójstwach. A kolejnego dnia Koreańczycy jeszcze szybciej pokonali GAM Esports, będąc na dobrej drodze do awansu. W rundzie rewanżowej na początku zobaczyliśmy dwa starcia w wykonaniu GAM Esports. Najpierw Wietnamczycy przegrali z Rogue, by później po bardzo zaciętej rozgrywce pokonać Top Esports. To zaś sprawiło, że DRX potrzebowało tylko dwóch wygranych do awansu do ćwierćfinału. Ekipa Cho "BeryLa" Geon-hee z łatwością ograła RGE, a później zrobiła to samo z GAM. A w tie-breaku o pierwsze miejsce w grupie czwarty zespół z Korei Południowej ponownie zdominował Rogue.

Marsz po triumf i chwałę

Play-offy w wykonaniu DRX to materiał na osobną książkę lub film, jednak ja przedstawię je pokrótce, gdyż to tylko felieton. W pierwszym spotkaniu DRX mierzyło się z Edward Gaming, czyli obrońcami tytułu mistrza świata. Głosy społeczności przed tym meczem były podzielone, ale większość raczej stawiała na Chińczyków. Rzeczywiście EDG zaczęło lepiej, gdyż od wygranej pierwszej gry. Druga zaś już miała wpaść w ręce DRX, ale przed ostatnim atakiem Defta w Nexus, inhibitor się odrodził. To dało Edward szansę na comeback, którą wykorzystało. DRX jednak się nie załamało i wygrało trzy kolejne odsłony, doprowadzając do reverse sweepa. Bohaterem tej serii był Kim "Zeka" Geon-woo, który znakomicie się spisał Sylasem i Azirem.

W kolejnych dwóch seriach DRX było jeszcze bardziej skazywane na pożarcie. Mówiono nawet, że Hwang "Kingen" Seong-hoon i spółka nie zasłużyli na miejsce w półfinale. Gen.G rzeczywiście ograło DRX w pierwszej grze serii. Jednak w kolejnych trzech to byłe DragonX było górą, a widok Pyosika niszczącego rywali Viego i Kindred jest nie do zapomnienia. W ten sposób ekipie Defta został już tylko wielki finał z T1. W nim zobaczyliśmy pięć odsłon, a podczas pierwszych czterech wygrywała niebieska strona. Dopiero na sam koniec DRX po czerwonej stronie pokonało T1. A Deft pokazał się z najlepszej strony Caitlyn, w końcu podnosząc puchar.

fot. Riot Games/Colin Young-Wolff

W środku 2022 roku nikt by się nie spodziewał, że DRX może osiągnąć taki sukces. Pyosik był uważany za jednego z gorszych dżunglerów w LCK. BeryL raz grał świetnie, a raz beznadziejnie. Zeka dopiero co sezon wcześniej zajmował miejsca w środku tabeli LPL-a. A Kingen latem 2021 roku wraz DRX zajął ostatnie miejsce w LCK. Jedynie Deft był uważany za gwiazdę, która w lepszej formacji mogłaby sięgnąć po triumf na Worldsach. Tymczasem strzelec udowodnił, że nawet z DRX potrafi zdobyć upragniony puchar. Puchar będący ukoronowaniem jego pięknej kariery, którą po tym sukcesie postanowił kontynuować.


Mistrzostwa świata w League of Legends w Korei Południowej startują już 10 października. Za to dzień wcześniej odbędzie się mecz BO5 o ostatni slot pomiędzy Teamem BDS a Golden Guardians. Worlds przeprowadzane w nowym formacie potrwają aż do 19 listopada. Wtedy odbędzie się wielki finał w arenie Gocheok Sky Dome w Seulu. Wcześniejsze etapy turnieju odbywać będą się też w stolicy Korei Południowej, ale i w części w Pusan.