Na kolejne punkty Roberta Kubicy w barwach Williamsa raczej nie mamy co liczyć, ale znacznie więcej możemy za to oczekiwać od jego esportowego odpowiednika, Patryka Krutyja. Polak znalazł się bowiem w trzyosobym składzie Mercedesa na F1 New Balance Esports Series 2019. Srebrne Strzały w ubiegłym roku zgarnęły pełną pulę i celem zespołu będzie nawiązanie do tych sukcesów. Z naszym rodakiem porozmawialiśmy o powrocie do najważniejszych esportowych rozgrywek F1 oraz jego ambicjach na nadchodzący sezon.


Tomasz Jóźwik: Do esportowej sekcji Mercedesa dołączyłeś w sierpniu ubiegłego roku, ale w zasadzie od tamtego czasu zrobiło się o tobie cicho. Co działo się w twojej karierze przez ostatnie miesiące?

Patryk Krutyj: Pod koniec ubiegłego roku, a dokładnie 20 grudnia, wygasł mój kontrakt z zespołem i przez około miesiąc żyłem w niepewności, nie wiedziałem co się dzieje. Pod koniec stycznia otrzymałem od Mercedesa informację, że nie przedłużą mojej umowy, bo muszą kogoś zwolnić ze względu na to, że potrzebują kolejnego zawodnika z Pro Draftu. Mieliśmy wtedy już czterech członków zespołu, więc zakontraktowanie kolejnego kierowcy nie wchodziło w grę. Dlatego ekipa zrezygnowała ze mnie i nie wiem, czy nie zrezygnowała również z Harry'ego Jacksa, ale z tego co wiem, Harry sam odpuścił dalszy rozwój kariery. Potem Mercedes skurczył się do jednego zawodnika, bo Daniel Bereznay odszedł do Alfy Romeo – poinformował mnie o tym w kwietniu.

W okresie od stycznia do maja zapomniałem o Mercedesie, skupiłem się na streamowaniu oraz powrocie do esportowej F1. Czekałem na oficjalne kwalifikacje i przygotowywałem się do nich razem z zespołem ERL eSports, który startuje w różnych internetowych ligach. W okolicach czerwca sztab Mercedesa skontaktował się ze mną i przekazał mi, iż istnieje szansa, że mogę powrócić do zespołu. Najwidoczniej spodobało im się moje przygotowanie do tego sezonu i postanowili dać mi kolejną szansę.

W zeszłym sezonie F1 Esports Series niestety nie znalazłeś się w trzyosobowym składzie Mercedesa, ale trzeba przyznać, że miałeś wtedy doborową konkurencję. O miejsce w bolidzie walczyłeś przecież z Brendonem Leigh czy Danielem Bereznayem. Nie myślałeś może o tym, żeby przejść do innego zespołu, gdzie miałbyś większą szansę na podstawowy skład?

W tamtym okresie kompletnie o tym nie myślałem, bo w Mercedesie czułem się jak w domu, to najlepszy zespół w prawdziwej Formule 1. Poza tym od razu byłem pogodzony z tym, że nie będę startował w tamtym roku, gdyż nie byłem na to gotowy. W ubiegłym roku wszystko wydarzyło się za późno. Przed startem mistrzostw mieliśmy około miesiąc na przygotowania, a ja nie miałem jeszcze w domu profesjonalnego sprzętu i nie miałem jak trenować. Wiedziałem, że raczej nie będę jeździł w składzie Mercedesa na 2018 rok, dlatego nie myślałem o zmianie zespołu. Liczyłem, że w następnym roku otrzymam szansę.

W przypadku trzeciej edycji sytuacja się zmieniła, bowiem po odejściu Bereznaya los się do Ciebie uśmiechnął i będziesz jeździł u boku Brendona Leigh. Spodziewałeś się, że szefowie ekipy umieszczą w samochodzie Ciebie, a nie wybranego w drafcie Daniela Shieldsa? Jak wyglądała rywalizacja pomiędzy wami?

Nie było żadnej rywalizacji, bo jest nas trzech i każdy ma szansę startu w mistrzostwach, więc wszystko zależy od Mercedesa, czy będę się wymieniał z Danielem – prawdopodobne jest to, że Brendon będzie cały czas jeździł, bo musi obronić tytuł. Zobaczymy, jaką decyzję podejmą szefowie, kto będzie jeździł w danych wyścigach.

Wiesz już, czy będziesz startował w wyścigach na początku sezonu?

Na 99 procent będę startował w pierwszych wyścigach, ale ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta.

Rok temu Srebrne Strzały zakończyły zmagania w podwójnej koronie i zakładam, że celem ekipy na ten sezon jest powtórzenie tamtego wyczynu. Czy ten fakt nakłada na kierowców, w tym Ciebie, dodatkową presję?

Presja jest, bo rok temu Brendon wygrał, a Daniel zajął drugie miejsce. O powtórzenie tego wyniku będzie bardzo ciężko, bo Daniel znajduje się w gronie trzech najszybszych kierowców w stawce. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że włożyłem dużo pracy i moim celem jest zdobycie Mistrzostwa Konstruktorów dla Mercedesa. Nie chcę skupiać się na indywidualnych osiągnięciach, bo to mój pierwszy sezon po powrocie. Wówczas ukończyłem zmagania na czternastym miejscu, co z dzisiejszej perspektywy było słabym rezultatem. Teraz jestem o wiele lepiej przygotowany. Chcę, żeby Mercedes był zadowolony z naszej pracy jako zespół.

W klasyfikacji konstruktorów będziecie chcieli znowu stanąć na najwyższym stopniu podium, a jakie są twoje indywidualne założenia? Jak realnie oceniasz swoje tempo i w którą lokatę w tabeli mierzysz?

W tym sezonie stawka będzie o wiele bardziej wyrównana. Spodziewam się, że różnica pomiędzy pierwszym, a dwudziestym kierowcą będzie w granicach trzech-czterech dziesiątych sekundy - nie mamy tego w prawdziwej Formule 1. Jestem przekonany, że będą wyścigi, w których będę walczył o podium, ale może zdarzyć się też tak, że będę nawet w drugiej dziesiątce. Bardzo łatwo będzie o stratę skrzydła, a jak wiadomo jest to właściwie koniec wyścigu. Do każdego wyścigu trzeba podejść z zimną głową i pokonać presję. Zapowiada się intensywny sezon, który składa się aż z dwunastu wyścigów. Myślę, że moim realnym celem na koniec sezonu będzie szóste-siódme miejsce, ale optymistycznie może być nim nawet czołowa czwórka.

W jakich słowach opisałbyś współpracę z Brendonem Leigh? Z boku wygląda on na osobę bardzo emocjonalną, ale również nieco zamkniętą w swoim świecie.

Brendon jest wspaniałym kierowcą, a współpraca z nim przebiega naprawdę pomyślnie. Jest to osoba, z którą mogę dzielić się informacjami, przed sezonem nawzajem sobie pomagamy, żeby zmaksymalizować nasze osiągi. Kontakt między nami jest w porządku, dogadujemy się. Każdy człowiek jest inny, ale wszystko jest kwestią przyzwyczajenia się, przebywania z daną osobą.

Jeżeli miałbyś wymienić kierowców, którzy mogą stawić czoła Brendonowi Leigh, to na kogo byś wskazał? Daniel Bereznay, Frederik Rasmussen, a może ktoś inny?

Stawiałbym na Bereznaya, ale w tym roku jest tylu szybkich kierowców, że szanse na zwycięstwa w poszczególnych wyścigach może mieć nawet dziesięciu zawodników.

Będzie to dla Ciebie powrót do ścigania na najwyższym poziomie po dwóch latach. Brakowało Ci adrenaliny związanej z walką na torze?

Na pewno brakowało. W tym roku już miałem okazję ścigać się w profesjonalnym turnieju zorganizowanym przez ligę Apex Online Racing, w której na co dzień rywalizuje kilku esportowców. Miałem przedsmak tego, co czeka mnie w F1 Esports Series i osiągałem przyzwoite rezultaty, bodajże dwukrotnie zajmowałem czwarte miejsca. Od 2017 roku wiele się nauczyłem w kontekście jazdy.

Gdyby nie twoja obecność w składzie Mercedesa, to nie mielibyśmy żadnego reprezentanta w Mistrzostwach Świata wirtualnej Formuły 1 - do Pro Draftu nie dotarł bowiem żaden Polak. Jak myślisz, z czego wynika ta sytuacja? Może w naszym kraju nie ma aż tylu utalentowanych kierowców, co na przykład w Niemczech czy na Wyspach Brytyjskich?

Znam przynajmniej dwóch Polaków, którzy mogliby dostać się do Pro Draftu. Problem w tym, że jeden z nich ma trzynaście lat.

Tomek Poradzisz, tak?

Tak, dokładnie. On ma wystarczające umiejętności do tego, żeby dostać się do Pro Draftu i później jeździć w mistrzostwach. Aktualnie ściga się w lidze Apex Online Racing, gdzie walczy o miejsca na podium. To kolejny Polak, który ma duże szanse na to, aby w przyszłości być w esportowej F1.

Nie da się ukryć, że od 2017 roku F1 Esports Series zrobiło kilka kroków do przodu, czego najlepszym dowodem może być tegoroczna pula nagród w wysokości 500 tysięcy dolarów oraz wsparcie wszystkich dziesięciu profesjonalnych zespołów ze świata F1. Uważasz, że wszystko zmierza we właściwym kierunku? Może wciąż brakuje Ci czegoś w rozgrywkach?

Nadal boli mnie to, że to jest dosyć mała impreza w porównaniu z popularnymi esportowymi grami jak Counter-Strike, Dota 2 czy League of Legends. Wydaje nam się, że robimy taką samą prace, a dostajemy za nią o wiele mniej pieniędzy. Pamiętajmy jednak, że F1 Esports istnieje dopiero od niecałych trzech lat. Uważam, że ubiegły rok był świetny, z każdym kolejnym rokiem jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że będzie się to nadal rozwijało i kiedyś będzie można z tego żyć, o ile jesteś faktycznie dobry.

Trzeba również przyznać, że F1 w wydaniu esportowym zyskało na oglądalności, zaczęło trafiać do nowych odbiorców. Na ile jest to twoim zdaniem związane z problemami prawdziwej Formuły 1, która cierpi z powodu mało interesujących, często rozstrzyganych na starcie wyścigów? Od osób związanych ze środowiskiem królowej sportów motorowych mogliśmy przecież usłyszeć głosy mówiące nawet o tym, że esport jest dla niej zagrożeniem.

Esportowa F1 nie jest jeszcze zagrożeniem i żadną konkurencją, może to kwestia dziesięciu lat, ale na razie trudno mi sobie wyobrazić, żeby to urosło to tak dużych rozmiarów.

Gdy Formuła 1 w swoich mediach społecznościowych opublikuje coś związanego z esportem, to wiąże się z ogromnym hejtem ze strony społeczności. Oglądalność F1 Esports jest jeszcze stosunkowo mała, ale jeśli ktoś ogląda zmagania, to ceni je sobie za rywalizację, której nie ma w prawdziwej F1. To się po prostu lepiej ogląda. Większość fanów F1 nadal nie docenia esportowej sceny, gdyż dalej uważają, że to jest tylko granie na komputerze i nie jesteśmy prawdziwymi "mężczyznami", bo nie mamy żadnej aktywności fizycznej.

Nawiązując do aktywności fizycznej – podejście Mercedesa do esportu jest niezwykle profesjonalne. Do dyspozycji graczy oddano przecież centrum treningowe w Brackley, w którym możecie szlifować swoje umiejętności. Jak wygląda dzień profesjonalnego kierowcy? Zapewne nie opiera się on tylko o spędzanie czasu przed ekranem.

Definitywnie nie. Co prawda teraz przed mistrzostwami codziennie spędzamy czas przed monitorem, ale ja zawsze znajduję czas na aktywność fizyczną, to moje hobby. Jest to bardzo ważne, gdyż w przeciwnym wypadku byłbym bardzo zamknięty w sobie. Czasem potrzebuję resetu, spotkania się ze znajomymi oraz z dziewczyną. Znalezienie odpowiedniego balansu między pracą, a rozrywką, jest niezwykle istotne.

Pod koniec czerwca na rynek trafiła najnowsza odsłona F1 od Codemasters. Jakie są twoje odczucia na temat tegorocznego modelu jazdy oraz zmian, które zaserwowali twórcy gry?

Moje pierwsze wrażenie na temat F1 2019 było takie, że jest mniej przyczepności, szczególnie przedniej przyczepności. Bolidy były bardzo podsterowne i wolniejsze o około dwie-trzy sekundy na okrążeniu względem poprzedniej edycji. Po miesiącu wyszedł jednak patch, który poprawił przyczepność i teraz bolidy dosyć przyjemnie się prowadzą.

Opony są kluczową zmianą pomiędzy aktualną wersją, a ubiegłoroczną. Trzeba zwracać uwagę na temperaturę opon, musisz przykładać wagę do tego, w jaki sposób zarządzasz oponami. Nie można przekraczać granicy możliwości bolidów, bo to może odbić się na temperaturze ogumienia, także teraz trzeba bardziej strategicznie podchodzić do tego, jak się jeździ.


Śledź autora na Twitterze – Tomek Jóźwik
Śledź zawodnika na Twitterze – Patryk Krutyj
Śledź zawodnika na Facebooku – Patryk Krutyj