Reprezentacyjna strona esportu praktycznie nie istnieje – w większości gier zawodnicy walczą jednak o dobre imię swoje oraz swoich organizacji, zaś kwestie narodowościowe schodzą na drugi plan. Jakby na przekór temu wszystkiemu od kilku lat funkcjonuje World Electronic Sports Games, będące w wielu tytułach ostatnim bastionem międzykrajowej rywalizacji i czymś na wzór Igrzysk Olimpijskich, podczas których gladiatorzy myszki i klawiatury rywalizują ku chwale flagi, którą się legitymują.

Dziś esport funkcjonuje tylko na płaszczyźnie klubowej. Podczas kolejnych imprez zawodnicy budują markę swoich pracodawców, zapewniając im kolejne sukcesy lub też kolejne rozczarowania. W niektórych grach, takich jak chociażby League of Legends czy też Dota 2, międzynarodowe składy są zresztą czymś coraz bardziej pospolitym, przez co kibic z danego kraju jest zmuszony kibicować multinarodowej mieszance, w której znalazł się jego rodak, bo o znalezieniu w pełni rodzimego zespołu nie ma nawet mowy. Czy to źle? Nikt tak nie mówi, bo przecież w sporcie tradycyjnym korzystanie ze wsparcia zawodników z zagranicy też jest widoczne, tylko że w obrębie elektronicznej rywalizacji, gdzie ekipę tworzy np. stała piątka, a nie stale zmieniająca się jedenastka, fakt ten jest o wiele bardziej odczuwalny oraz widoczny.

W obliczu tego wszystkiego zasady proponowane przez WESG były czymś świeżym. Czymś, co odróżniało ten turniej od innych turniejów na scenie. Czymś, co pozwalało w większym stopniu utożsamiać się kibicom z danym zespołem i kibicować mu jako swojemu reprezentantowi – jak podczas Igrzysk Olimpijskich, podczas których to właśnie barwy narodowe są najważniejsze. Dlatego też przy okazji WESG gracze nierzadko pojawiają się na scenie, dzierżąc flagi swoich państw lub nawet przywdziewając koszulki w rodzimych barwach. Tutaj tożsamość jest równie ważna, a może nawet ważniejsza niż nazwa organizacji, dla której się gra. W tym wypadku walczy się o chwałę kraju, co dla wielu może stanowić niezwykle atrakcyjny aspekt, kompletnie pomijany i zapomniany podczas innych imprez.


>> WEŹ UDZIAŁ W KWALIFIKACJACH DO WESG <<


Ma to jednak oczywiście również swoje minusy. Spore, o wiele większe niż u innych przywiązanie do spraw obywatelstwa itp. sprawiło bowiem, że eventy spod szyldu WESG były regularnie omijane przez niektóre ekipy, którym zwyczajnie nie opłacało się szukać na czas turnieju zmienników, albo przez takie, które nie miały fizycznej możliwości angażu kogoś innego, bo każdy z członków ich składu legitymował się innym paszportem. To, co oczywiste, wiązało się z tym, że nierzadko najlepsi gracze czy to CS:GO, czy też Doty, omijali World Electronic Sports Games szerokim łukiem. Także otwarcie na nietypowe rejony świata, takie jak Bliski Wschód, Afryka czy Ameryka Łacińska, nie dodaje imprezom prestiżu, bo przecież gracze z tych części świata wyraźnie oddają od tych z najbardziej rozwiniętych esportowych ośrodków, jak Europa Zachodnia czy też Ameryka Północna.

W tym roku włodarze WESG jednak nieco "popuścili", łagodząc przepisy i zezwalając drużynom na korzystanie z pomocy dwóch graczy innej narodowości. Było to konieczne – i zapewne z powodów marketingowych, ale także i dlatego, że ekipy nierzadko musiały na ostatnią chwilę szukać zmienników, bo ktoś im wypadł, a konieczność poruszania się w obrębie tylko jednego kraju znacznie zmniejszała szanse na znalezienie odpowiedniego kandydata. Z tego powodu w ostatniej edycji zawodów CS:GO lista uczestników zmniejszyła się aż o pięć ekip, a to sporo. Niemniej mimo to World Electronic Sports Games nadal wymaga od ekip posiadania pewnego "rdzenia", który mógłby być symbolem i który pozwalałby fanom mówić: "Tak, chcę kibicować właśnie tej ekipie, bo reprezentuje mój kraj". I będzie mógł tak powiedzieć kibic z każdego zakątka świata – zarówno z Francji, Niemiec, Rosji, jak i Mongolii, Japonii czy też Południowej Afryki. Bo przecież esport nie powinien ograniczać się tylko do Europy i Ameryki Północnej, ale funkcjonować w obrębie wszystkich pięciu kontynentów, które symbolizuje nam dobrze znana olimpijska flaga.

I właśnie dzięki temu cała impreza jest wyjątkowa. Niekoniecznie lepsza, niekoniecznie prestiżowa – ale po prostu wyjątkowa.

Materiał powstał we współpracy z U Can Company.