O Projekcie A znowu jest głośno, a to za sprawą wpisów w mediach społecznościowych autorstwa ludzi, którzy w ostatnim czasie mieli już okazję zobaczyć FPS-a od Riot Games w akcji. Pojawiło się sporo nowych informacji porozrzucanych po różnych zakątkach internetu, postaraliśmy się więc pozbierać dla was to, co zostało już upublicznione, i stworzyć małe kompendium wiedzy na temat produkcji, która zdaniem wielu może stanowić poważną konkurencję dla Counter-Strike'a. O tym, czy faktycznie CS:GO ma się czego obawiać, przekonamy się dopiero za jakiś czas, ale już teraz wiemy o kilku rzeczach, które wskazują, że Valve faktycznie powinno mieć się na baczności. No to jedziemy!

Projekt A? A co to jest?

Jeżeli kogoś ominęły huczne obchody dziesięciolecia League of Legends, to nie do końca może on sobie zdawać sprawę, o czym w ogóle mowa. Posiłkując się więc tym, co zdradzili nam deweloperzy, możemy Projekt A nazwać taktyczną strzelanką z naciskiem na kreatywność graczy, która ma być oparta na posiadających różne umiejętności postaciach. Fakt ten od samego początku budził w graczach skojarzenia z Overwatchem czy też Apex Legends, niemniej wielu spośród tych, którzy grali już w tytuł, zaznacza, iż są to skojarzenia błędne. Bardziej odpowiednie wydaje się tutaj połączenie operatorów z Rainbow Six: Siege z mechaniką znaną z Counter-Strike'a. Tak czy inaczej, fabularnie produkcja ma rozgrywać się na Ziemi w niedalekiej przyszłości, niemniej szczegółów jeszcze nie znamy.

fot. Riot Games

Kto za tym stoi?

Ano stoi za tym Riot, który w świecie komputerowej rozrywki zasłynął dzięki League of Legends. Od pewnego czasu studio intensyfikuje swoją działalność na polu także innych gier i gatunków, czego efektem są auto battler Teamfight Tactics czy też karcianka Legends of Runeterra. Ponadto w produkcji znajdują się Projekt L, czyli bijatyka w świecie LoL-a, Projekt F, czyli MMO umieszczone w tym samym uniwersum oraz właśnie Projekt A. Jak zapewniano w materiałach promocyjnych, przy tworzeniu strzelanki ekipę wspierają osoby, które posiadają już spore doświadczenie w gatunku FPS. Wiemy na pewno, że palce w grze maczał Sal „Volcano” Garozzo, współtwórca znanej z CS:GO mapy Cache, a niedawno do firmy zawitał też Kasra Jafroodi, który ostatnimi czas pracował w Blizzardzie jako esportowy analityk. Co ważne, podobnie jak w przypadku LoL-a, Riot obiecuje wieloletnie wsparcie.

O co w tym chodzi?

Tryb, który zaprezentowano zaproszonym influencerom, składał się z dwóch połówek po dwanaście rund każda. Podobnie jak w Counter-Strike'u, na mapach znajdują się dwa bombsite'y – jedna z pięcioosobowych drużyn ma ich bronić, druga atakować, ale w trakcie przerwy nastąpi zmiana ról. Całość ma kłaść spory nacisk na komunikację, taktyczne podejście do rozgrywki oraz właściwe korzystanie z ekonomii. Tak jak w CS:GO, możliwe będzie zbieranie pieniędzy i np. zaniechanie wydatków w jednej rundzie, by w kolejnej móc zakupić lepsze wyposażenie. Możliwe ma być też zachowywanie posiadanego wyposażenia lub przekazywanie zakupionej broni sojusznikom.

fot. Riot Games

Co ze strzelaniem?

Strzelanie, jak to w strzelankach, będzie obecne. Riot określa je mianem realistycznego, z kolei osoby, które miały już okazję je przetestować, bardzo często mówią o podobieństwie do tego, co znamy z Counter-Strike'a. Bronie mają posiadać odrzut, a każdy rodzaj pukawki ma reagować inaczej na strzelanie ogniem ciągłym, konieczne będzie więc nauczenie się recoilu. Ponadto w określonych miejscach ma istnieć możliwość skanowania przeciwników ukrytych za przeszkodami. Aby bronić się przed trafieniami, które będą wpływać np. na szybkość naszego poruszania się, będziemy mogli kupować kamizelki kuloodporne oraz hełmy, które zmniejszą otrzymywane obrażenia. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że niektóre bronie będą pozwalały zabić oponentów jednym strzałem – podobnie jak robi to AWP czy też AK-47 w CS:GO.

fot. Riot Games

Te nieszczęsne umiejętności

Od samego początku wiele osób, zwłaszcza tych związanych z Counter-Strikiem, narzekało na obecne w grze umiejętności postaci. Teraz wiemy jednak, że korzystanie ze skilli będzie wyglądać odmiennie niż w takim Overwatchu. Przede wszystkim, moce te trzeba będzie, tak jak broń, zakupić za pomocą zdobywanej w trakcie rozgrywki waluty, nie ma więc mowy o spamowaniu atakami po upłynięciu cooldownu. Dodatkowo umiejętności mają pełnić rolę podobną, do znanych z CS:GO granatów i chociaż będą ważną częścią gry, to nie najważniejszą. Ich zadaniem będzie bardziej zatrzymywanie przeciwników, odcinanie się od nich za pomocą np. obłoków dymu czy trującej chmury, niż faktycznie zadawanie poważnych obrażeń. Obecne będą też ultimate'y, ale ich siła również ma być ograniczona – nie będą one śmiercionośne i same w sobie nie będą gwarantować wygranej. Ba, ma być możliwe wygrywanie rund przy całkowitym ignorowaniu skilli. Każdy z bohaterów ma posiadać indywidualny zestaw mocy i chociaż ma istnieć pewien podział na klasy, bo nie mamy co liczyć na pojawienie się tanka z ogromną liczbą punktów zdrowia. Nie o taki podział chodzi. Tym bardziej że skille mają być tylko dodatkiem, a najważniejsze pozostanie samo strzelanie.

fot. Riot Games

Jak się w to gra?

Osoby, które testowały Projekt A, wypowiadały się o nim w praktycznie samych superlatywach. Chociaż samo poruszanie się postaci ma być nieco wolniejsze niż w CS:GO, to już rozgrywka przybiera ponoć bardzo dynamiczny charakter. Gra ma charakteryzować się niskim czasem potrzebnym do zabójstwa, chociaż nie będzie to gameplay znany chociażby z Call of Duty, czyli typowe "run and gun". Raczej należy spodziewać się tego, co znamy z Counter-Strike'a, czyli czasami trzeba będzie się zatrzymać, przykucnąć i przycelować, by nie zaskoczył nad odrzut broni podczas biegu. A wszystko toczyć się będzie na mapach, które pod względem konstrukcji mają przypominać to, co znamy już z CS-a.

fot. Riot Games

Technikalia!

Już w pierwszym trailerze zaznaczono, jak ważne dla Riotu są kwestie techniczne. Chodzi tutaj o pracę nad takimi elementami, jak np. tickrate serwerów, cała infrastruktura oraz przewaga gracza atakującego. Priorytetem firmy ma być zapewnienie skutecznego systemu przeciwdziałania oszustom i dlatego też Projekt A ma korzystać z nowego antycheatu, który ma wprowadzać zabezpieczenia już na poziomie jądra systemu poprzez instalację odpowiednich sterowników.

A co poza tym?

Produkcja ma być już w pełni grywalna, ale jeszcze nieidealna i trudno się dziwić – wszak prace trwają. Data premiery pozostaje na ten moment nieznana, mówi się za to, że pierwotnie tytuł ukaże się tylko na komputerach osobistych, chociaż wersje na kolejne platformy w późniejszym czasie nie są wykluczone. A cena? Typowa dla Riotu, czyli za darmo – płatne mają być tylko niedające żadnej przewagi elementy graficzne, które będziemy mogli nabywać w ramach nieinwazyjnych mikropłatności.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn