Wczorajszy triumf K1CK Neosurf w finale czwartego sezonu Alior Bank Ultraligi powoli przenosi nas w okres offsezonowy. Oczywiście, najpierw czeka nas European Masters, ale dla polskiej sceny League of Legends esportowy rok 2020 właściwie się już skończył. Na horyzoncie nie widać żadnych dużych turniejów, zawodnicy i trenerzy powoli pozwalają sobie na odpoczynek... To czas dobry na publicystykę i rozważanie licznych hipotetycznych scenariuszy. Dziś więc pomyślimy życzeniowo – których  ultraligowych zawodników chcielibyśmy zobaczyć w najbliższym sezonie League of Legends European Championship?

Marcin "iBo" Lebuda

fot. K1CK Neosurf/Aleksandra  Dorociak

Przez długi czas polska scena LoL-a miała problem z górną aleją. Choć w rodzimych rozgrywkach zawsze mieliśmy kilku gladiatorów topa, to stosunkowo niewielu z nich dawało radę zaistnieć w Europie. Na całe szczęście ta tendencja powoli zaczyna się przełamywać i z roku na rok pojawia się coraz więcej utalentowanych, perspektywicznych toplanerów. Tobiasz "Agresivoo" Ciba szuka szczęścia w akademii Misfits Gaming, Jakub "Sinmivak" Rucki jest jednym z najstabilniejszych punktów 7more7 Pompa Teamu, a Krzysztof "Kackos" Kubzianowski i Miłosz "Raven" Domagalski próbują odnaleźć się w lidze hiszpańskiej. To jednak nie oni oczarowali polskich kibiców w ostatnich miesiącach. Dzięki swoim świetnym występom w Ultralidze Marcin "iBo" Lebuda znalazł się na ustach wszystkich, a wczorajszy finał tylko poprawił jego notowania.

Odwaga, pewność siebie, stabilność – to atuty, które zawsze cechowały iBo. Kiedy na początku 2019 roku Lebuda opuszczał Polskę, by zasilić szeregi Movistar Riders, wielu spodziewało się, że jest to tylko krótki przystanek na drodze do LEC. Tak się jednak nie stało, a kilkumiesięczny epizod w Hiszpanii okazał się być sporym regresem formy. Teraz iBo bogatszy o zagraniczne doświadczenia i o tytuł Mistrza Polski będzie starał się podbić EU Masters. Dobre występy w tym turnieju mogą być dla niego przepustką na europejską scenę. Ostatnio za mocne było tylko LDLC, może czas na rewanż?

Mathias "Szygenda" Jensen

fot. AGO ROGUE

Zostańmy jeszcze na chwilę w rejonach górnej alejki. Mathias "Szygenda" Jensen, zawodnik AGO ROGUE, to jeden z najszybciej rozwijających się graczy na polskim podwórku. Jednak, jak to zwykle bywa, początki nie były łatwe. Szygenda wchodził do AGO w dość niefortunnym dla siebie momencie, bo po opuszczeniu kilku pierwszych spotkań trzeciego sezonu UL. Na jego nieszczęście zastępujący go Sebastian "Color" Czyżyk zagrał w tych meczach fantastycznie i polska społeczność zaczęła dość sceptycznie patrzyć na duńskiego toplanera.

Mimo to Szygenda z miesiąca na miesiąc rósł w naszych oczach, po kolei udowadniając niedowiarkom, że zasłużył na swoje miejsce w drużynie. Jego występy wkrótce zaczęły przyciągać uwagę zagranicznych obserwatorów, którzy coraz głośniej zaczynali mówić o ogromnym potencjale topa AGO. Najważniejsze jest jednak to, że obecna forma z pewnością nie jest szczytem możliwości Szygendy. Prawdziwym sprawdzianem będzie dla niego nadchodzące EU Masters, które da nam odpowiedź na to, jak wypada na tle Europy. Jeśli przeniesie swoje ultraligowe popisy na międzynarodową scenę, to z pewnością offsezon w siedzibie AGO ROGUE będzie gorącym okresem.

Lucjan "Shlatan" Ahmad

fot. K1CK Neosurf

Czy trzeba tu cokolwiek dodawać? Lucjan "Shlatan" Ahmad jest w tym momencie bezsprzecznie najlepszym polskim junglerem poza LEC, co w pełni udowodnił praktycznie bezbłędnie zagraną fazą play-off czwartego sezonu Ultraligi.

Najważniejsze jest to, że Shlatan ma coś, czego często brakuje junglerom najlepiej czującym się w początkowych etapach rozgrywki – stabilność. Jego styl gry przypomina to, co pokazuje Zhiqiang "Shad0w" Zhao z MAD Lions – inteligentny wczesny pathing, świetne wyczucie czasu i rozumienie postaci w najgłębszy możliwy sposób. Jedynym problemem, jaki może napotkać Shlatan na swojej drodze do LEC jest fakt, że dżungla jest w Europie dość mocno obsadzona, a spora część zespołów jest mocno przywiązana do swoich zawodników na tej pozycji. Jeśli jednak mielibyśmy gdzieś szukać potencjalnego wakatu, to najpewniej wskazać można Origen i Team Vitality. Oba zespoły były ogromnym rozczarowaniem tego sezonu LEC i raczej nie unikną rotacji kadrowych. Czy skorzysta na tym Shlatan? Czas pokaże.

Patryk "Mystiques" Piórkowski

fot. K1CK Neosurf

Kiedy na początku roku ogłoszono, że Patryk "Mystiques" Piórkowski nie znalazł zatrudnienia w LEC i będzie występował w Ultralidze, wielu uznało jego obecność w Mistrzostawach Polski za anomalię. Po stosunkowo udanych występach w barwach Excel Esports nikt nie spodziewał się, że żaden z LEC-owych zespołów nie będzie zainteresowany usługami Mystiquesa.

Spring Split przyniósł  Piórkowskiemu krajowy triumf w barwach AGO ROGUE i półfinał EU Masters, jednak prawdziwy test czekał go w lecie. Niespodziewany transfer do K1CK Neosurf i rozczarowująca faza zasadnicza wlała w serca obserwatorów polskiej sceny kroplę zwątpienia, lecz po wczorajszym finale chyba wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Fenomenalna forma i w pełni zasłużony tytuł MVP świadczą o tym, z jakim kalibrem gracza mamy do czynienia. Cóż... jak to się mówi, czasem należy zrobić krok w tył, by później postawić dwa do przodu.

Paweł "Woolite" Pruski

fot. AGO ROGUE

Setny mecz Pawła "Woolite'a" Pruskiego w Ultralidze miał być ukoronowaniem kolejnego zdominowanego przez niego sezonu... ale zamiast złotego insygnium czekała na niego korona cierniowa. Gorzki jubileusz Woolite'a był zarazem spełnieniem marzeń dla wyposzczonych brakiem sukcesu graczy K1CK, ale niech jeden gorzej zagrany finał nie sprawi, że nagle zapomnimy, jak dobrze strzelec AGO wyglądał w pozostałej części roku.

Woolite wydaje się być zarazem niezwykle blisko i niezwykle daleko LEC. Po epizodzie w głównym składzie Rogue został zastąpiony przez Stevena "Hans samę" Liva i teraz znalezienie miejsca dla polskiego strzelca w lidze europejskiej wydaje się być bardzo trudne. Do tego wszystkiego problemem może być fakt, że Woolite nie jest już młodym talentem, a wciąż w Europie ciągnie się za nim łatka tzw. "coinflipa". W Polsce już dawno rozprawiliśmy się z mitem niestabilnego Pawła Pruskiego, ale za granicą, mniej zainteresowaną ERL-ami o wiele trudniej o zmianę powszechnej opinii. Zegar wciąż tyka, Woolite młodszy nie będzie i powoli odzywać będzie się ostatni dzwonek, jeżeli chodzi o podbijanie Starego Kontynentu. Jeżeli w offsezonie Pruskiemu po raz kolejny nie uda się znaleźć zatrudnienia w LEC, to będzie zwyczajnie, po ludzku, niezwykle przykre. Ogrom pracy, sukcesy regionalne i rzesza wspierających fanów – jeżeli to wciąż za mało, to nie wiem, co jeszcze musiałoby się wydarzyć, by Woolite w końcu spełnił swoje marzenie o powrocie na sam szczyt.

* * *

Na koniec słowo podsumowania. W zestawieniu zawarłem jedynie pięciu zawodników, choć oczywiste jest, że potencjalnych kandydatów na zajęcie ich miejsc jest całe mnóstwo. Gracze, którzy zostali wybrani, nie tylko wykazywali się najwyższą formą sportową w ostatnim czasie, ale też ich losy piszą jedne z najpiękniejszych historii na rodzimej scenie, których pięknym zwieńczeniem byłoby wzięcie udziału w LEC. Dajcie znać w komentarzach, jakie są wasze zestawienia i kogo jeszcze byście w nim widzieli!