Saga właścicielska związana z Codemasters ciągnęła się od paru miesięcy, ale deweloper koncentrujący się na tytułach wyścigowych wie już, na czym stoi. Wszak przejęcie studia przez Electronic Arts nareszcie zyskało moc prawną.

CZYTAJ TEŻ:
I wtedy wchodzą oni, cali na biało. Jednak to Electronic Arts kupi Codemasters?

Krótka lekcja historii – w listopadzie Take-Two Interactive, a więc firma-matka dla Rockstar Games czy 2K Games, przedstawiła ofertę nabycia Codemasters za 994 miliony dolarów, która została przyjęta. Transakcja miała urzeczywistnić się w pierwszym kwartale 2021 roku, natomiast w grudniu wszystkie ustalenia i plany poszły w łeb, bo do walki włączyło się Electronic Arts, które przelicytowało rynkowego konkurenta o ponad dwieście milionów. Choć branżowi specjaliści spekulowali wówczas, że sprawy bynajmniej nie powinniśmy uważać za rozstrzygniętą, gdyż kontroferta Take-Two jest całkiem prawdopodobna, to ta nigdy nie nadeszła. W połowie stycznia brytyjski holding wydał oświadczenie, w którym oficjalnie potwierdził zaprzestanie wysiłków w sprawie przejęcia Codemasters, co pewnie uspokoiło nerwy w gabinetach najważniejszych pracowników EA.

To początek nowej, ekscytującej ery dla gier i treści wyścigowych, ponieważ łączymy ze sobą utalentowane ekipy Electronic Arts i Codemasters. Społeczność zebrana wokół produkcji wyścigowych na całym świecie stale rośnie, a franczyzy z naszego wspólnego portfolio pozwolą nam na stworzenie innowacyjnych doświadczeń i zaznajomienie większej liczby graczy z emocjami towarzyszącymi samochodom oraz sportom motorowym. Nasze zespoły staną się globalną potęgą w sektorze rozrywki wyścigowej, z niesamowitymi grami na każdej platformie. Nie możemy doczekać się rozpoczęcia współpracy – mówił z niekrytym entuzjazmem Andrew Wilson, CEO w Electronic Arts.

Złośliwi, a często raczej żartobliwi, twierdzą, że w obliczu przyłączenia Codemasters do rodziny Electronic Arts podpisywane przez pierwsze studio gry będą wypełnione mikropłatnościami po same brzegi. F1 2021 z torami do odblokowania za żywą gotówkę? Tego scenariusza każdy chciałby uniknąć, aczkolwiek nigdy nie wiadomo, co chodzi po głowach producentów.