Szymon "Saves" Kamieniak to od kilku lat jedyny Polak, który przebił się w najwyższe rejony międzynarodowej sceny Rainbow Six: Siege. Pod koniec 2019 roku 21-latek i jego ówcześni koledzy z Natus Vincere sięgnęli nawet po mistrzowski tytuł Pro League Season 10, ale potem przyszło załamanie formy. Rok 2020 dla NAVI nie był już tak udany i zespół zakończył go bez żadnego znaczącego sukcesu, nie dziwi więc fakt, że przed rozpoczęciem nowego sezonu ekipa pokusiła się o znaczące zmiany w składzie. Co było głównym problemem, z którym drużyna mierzy się od wielu miesięcy? Dlaczego zdecydowano się wymienić prowadzącego? I która polska ekipa budzi jego największy podziw? O tym i nie tylko na kilka dni przed startem European League porozmawialiśmy z samym Savesem. Zapraszamy do lektury!
Ostatnim razem rozmawialiśmy jeszcze przed finałami Pro Ligi w 2019 roku. Finałami, które ostatecznie wygraliście. Byliście upojeni zwycięstwem, NAVI było na szczycie i nikt nie spodziewał się, że w trakcie kolejnego roku nie wygracie zupełnie niczego.
Wtedy, te półtora roku temu, mieliśmy zupełnie inny skład. Graliśmy z Piem, który wtedy zastępował Dokiego, bo ten dostał bana. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później Pie zostanie zmieniony, ale nim pojawiła się okazja, by taką zmianę zrobić, nasz skład zdążył się już trochę posypać. Ale fakt faktem po tamtej wygranej w Japonii nikt z nas nie spodziewał się, że kolejny rok będzie tak słaby.
Pierwszym ciosem było Six Invitational, gdzie nie wyszliście nawet z grupy. Minęło tylko kilka tygodni od waszego powrotu z Japonii, a wyglądało to tak, jakbyście stracili całą pewność siebie.
Można powiedzieć, że po prostu przyszła presja i zagraliśmy słabiej. A skąd wziął się taki zjazd? Nie wiem, czy można tak to nazwać, ale wydaje mi się, że niektóre osoby mogły stać się zbyt “wygodne”. Po wygranej w Japonii niektórzy mogli poczuć się za bardzo pewnie. Mówię tutaj o konkretnych osobach. Tak jak na finałach Pro Ligi był pewien hype, było momentum, tak w Kanadzie nam tego zdecydowanie zabrakło.
Można w sumie uznać, że te wasze pierwsze i jedyne jak na razie sukcesy w NAVI odnieśliście trochę dzięki temu, że byliście underdogami. Nikt na was nie stawiał, niektórzy pewnie was zlekceważyli. A potem już takiej taryfy ulgowej nie było.
Na pewno w pierwszym sezonie Pro Ligi mieliśmy przewagę, bo, jak powiedziałeś, byliśmy underdogami. Ludzie nie wiedzieli kim jesteśmy, nie wiedzieli jak gramy, więc myślę, że dało nam to dużą przewagę. Ten aspekt zaskoczenia. Trudno było się innym przygotować na grę z nami tylko poprzez oglądanie VOD-ów, bo wiadomo – VOD-y sobie, a sama gra sobie. To jest jednak różnica. To był nasz największy atut, dzięki któremu dostaliśmy się do Japonii, a sam wynik w Japonii to, jak mi się wydaje, była już bardziej kwestia momentum i naszego ogólnego nastawienia.
Wracając, krótko po przylocie z Kanady straciliście CTZN-a, który przeszedł do G2. To był dla was kolejny mocny cios, bo wasza siła ognia mocno wtedy ucierpiała.
Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się, że tak się stanie. Ja spodziewałem się takiego ruchu już przed Six Invitational, ale myślałem, że wszystko przebiegnie nieco inaczej. Wiedziałem, że pewnie odejdzie i już podczas turnieju w Kanadzie zastanawialiśmy się nad przyszłymi zmianami, ale wtedy jeszcze nie do końca było wiadomo, kto konkretnie odejdzie.
Czyli niezależnie od waszego wyniku na Six Invitational do zmian, tak czy inaczej by doszło i to, co stało się w Kanadzie, nie miało na to wpływu?
Myślę, że oficjalnie nie było pewne, że zmiany na sto procent będą, ale już wtedy każdy się trochę tego domyślał.
Pod znakiem zmian stał cały ubiegły rok. W Natus Vincere było sporo zamieszania z waszym składem, sporo rotacji. To raczej nie pomagało powrócić do formy z drugiej połowy 2019 roku.
Zdecydowanie nie. Przez cały ten czas szukaliśmy tego, co będzie dla nas dobre. Niektóre momenty były lepsze, inne były gorsze, ale koniec końców performance’u z Japonii już nie odzyskaliśmy. Faktycznie więc te zmiany nam nie pomogły.
Dlaczego w ogóle tych roszad było tak dużo? Nie potrafiliście znaleźć odpowiedniego dopasowania czy może czegoś ciągle wam brakowało?
Gdy tylko odszedł CTZN i wywaliliśmy Pie’a, to do składu wrócił Doki. Wtedy też musieliśmy wziąć jeszcze jedną osobę i padło na Panixa. Ale Panix indywidualnie nie nadążał i po pewnym czasie wyleciał. W tamtym okresie pojawiły się problemy między kendrew a neLo, więc ostatecznie jeden z nich też musiał odejść, bo nie byli w stanie się dogadać. Potem wzięliśmy dwóch mniej doświadczonych zawodników, Joego i Blurra, co było w sumie dość niedawno. No ale przyszły kolejne problemy wewnętrzne, które sprawiły, że i Joe wyleciał.
Z tego, co mówisz, wynika, że w waszej drużynie na przestrzeni ostatnich miesięcy dużo było tych problemów wewnętrznych.
Naszym głównym problemem nie były raczej umiejętności indywidualne. No, może inaczej było w przypadku Panixa, ale to inna bajka, bo było kilka powodów, przez które z niego zrezygnowaliśmy. Ale ogólnie chodziło bardziej o kłopoty wewnątrz zespołu, o dogadywanie się motywację, postawę itd.
Nie uważasz, że na to wszystko mogło wpłynąć wasze zwycięstwo w Pro Lidze? To znaczy, pojawiła się większa presja, wy sami mieliście w stosunku do siebie większe oczekiwania i to wszystko mogło powodować później konflikty.
Nie powiedziałbym, by tamta wygrana miała aż tak duży wpływ na te sprawy. Problemy były w drużynie już wcześniej, tylko że podczas tego turnieju jakimś cudem udało się nam je zignorować na tyle, że totalnie nie wpłynęły one na naszą grę. Pewnie można uznać, że oddziaływało to w jakimś stopniu na poszczególne osoby, ale nie sądzę, by miało to aż tak duże znaczenie.
Co w takim razie się zmieniło, że wtedy te problemy wam nie przeszkadzały, ale potem zaczęły? Za dużo się tego nawarstwiło?
Podczas Six Invitational wiedzieliśmy już, że trochę za dużo się tego wszystkiego nagromadziło. CTZN odszedł, musieliśmy zmienić Pie’a, pojawiły się też te spiny pomiędzy kendrew a neLo. I tak to powoli wszystko narastało, chłopaki się kłócili i tyle. Po jakimś czasie było już tego tak dużo, że nikomu nie chciało się dłużej tego tolerować.
Sama organizacja ingerowała jakoś w to, co działo się wewnątrz waszego zespołu?
NAVI zawsze wspierało nasze decyzje, ale jednocześnie nie wywierało żadnej presji w kwestii podejmowania takich, a nie innych kroków. To my decydowaliśmy co i jak, a oni nie mieli z tym problemu i nas popierali.
Ale ten brak stabilizacji, z którym mierzyliście się przez cały ubiegły rok, nie sprawił, że pojawiły się z NAVI jakieś sygnały, że są niezadowoleni z obrotu spraw?
Oczywiście pewne sygnały były, bo nasz nowy menadżer jest po prostu szczerą osobą i mówił nam jak jest. Samo NAVI też było w stosunku do nas szczerze i mówiło nam, jak wygląda sytuacja. To nie było tak, że w organizacji byli mega nieszczęśliwi. Bardziej byli trochę rozdrażnieni kolejnymi zmianami, ale to zrozumiałe, bo kto by nie był? My jako zawodnicy też mieliśmy tego wszystkiego dość, ale to tyle. NAVI nie miało z nami jakichś szczególnie dużych problemów.
Czyli nie było żadnego lęku, że nagle NAVI przyjdzie, walnie pięścią w stół i powie, że sorry, ale przyszła pora się pożegnać?
Raczej nie, chociaż wiadomo, że zawodnicy zawsze mają gdzieś z tyłu głowy taki scenariusz. Gdy się nie powodzi to u każdego pojawia się tego typu lęk i to normalne, ale ze strony samej organizacji żadnych tego typu sygnałów nie było.
W obliczu tego wszystkiego, tych wszystkich zawirowań i ich skali, można więc teoretycznie przyjąć, że finisz na czwartym miejscu w European League nie był wcale takim złym osiągnięciem.
Wiadomo, że pewien niedosyt jest, bo przecież zawsze chce się wygrywać. Chce się zająć pierwsze miejsce. Na pewno jednak było lepiej niż we wcześniejszym sezonie, nie można więc powiedzieć, że wyglądało to tragicznie. Mniej więcej można powiedzieć, że było średnio <śmiech>. Ale niestety, nie jest to już to samo, co półtora roku temu.
Ten rok przywitaliście kolejnymi roszadami, ale wcześniej zaliczyliście ogromną wpadkę w eliminacjach do Six Invitational, przegrywając z o wiele niżej notowanym Mkers. Zmiany, do których doszło potem, były pokłosiem tej wpadki?
Jedna zmiana na pewno była mniej więcej pewna już wcześniej, chociaż było trochę tak, że raz szala przechylała się w jedną, a raz w drugą stronę i nie mieliśmy pewności, czy wymienić tylko jednego zawodnika, czy nie. Niemniej fakt faktem jeden transfer był już wtedy przesądzony na 80%. Co do drugiej zmiany, to po prostu w dniu, w którym zaczęliśmy rozmawiać, doszliśmy do wniosku, że zaryzykujemy i spróbujemy czegoś nowego. Wtedy też zapadła decyzja, że bierzemy dwóch nowych graczy.
fot. ESL/Adam Łakomy |
Pytam o to, bo od czasu zakończenia finałów European League w waszym obozie zapanowała długa cisza. Nie dochodziły od was żadne informacje i na dobrą sprawę nie było wiadomo, co planujecie.
Okno transferowe zaczęło się nieco ponad dwa tygodnie temu i zamknęło dopiero niedawno, nie było więc sensu, by cokolwiek wcześniej ogłaszać. My w tym czasie za kulisami próbowaliśmy kolejnych zawodników. Przez prawie dwa miesiące trenowaliśmy z różnymi graczami i ich testowaliśmy – w sumie przewinęło się chyba około ośmiu osób. Chcieliśmy sprawdzić, z kim będzie nam się grać najlepiej.
Były jakieś ciekawe nazwiska?
Może nie wchodźmy w szczegóły <śmiech>.
A jak było z tobą? Twoja pozycja była cały czas bezpieczna i nie miałeś obaw, że ostatecznie to na ciebie może paść jeżeli chodzi o kolejne zmiany?
Osobiście nie bałem się takiego scenariusza. Za trzy miesiące będą dwa lata odkąd ja i Doki jesteśmy w tej organizacji i w tym czasie nigdy nie miałem żadnych problemów z ludźmi z NAVI. Oni ze mną też nie. Jeżeli zaś chodzi o problemy w grze, to nie są one w moim wypadku aż tak duże, żebym musiał się martwić. Tak więc nie martwiłem się, że będę jedną z osób, w przypadku których ktoś może pomyśleć, by je wymienić. Po prostu wiedziałem, jak wewnętrznie wygląda sytuacja w naszej drużynie.
Ty i Doki zostaliście, ale odszedł Kendrew. Kendrew, z którym wcześniej grałeś nieprzerwanie przez dwa i pół roku, jego brak musi być więc dla ciebie nietypową sytuacją.
Z jednej strony tak, ale z drugiej ja raczej nie przywiązuję się do zawodników, z którymi mam okazję grać. Raczej wolę się po prostu skupiać na sobie i swojej grze.
Dlaczego w ogóle zmiana prowadzącego była wam potrzebna?
Raczej z powodu wewnętrznych spraw, jak zresztą w większości przypadków. Poza tym ogólnie nie uznajemy czegoś takiego, jak rola prowadzącego. Według mnie te role w przypadku Rainbow Six totalnie nie mają sensu, bo dosłownie każdy robi wszystko zależnie od sytuacji, w jakiej jesteśmy. Każdy może podrzucić pomysł, jak zaatakować, co zrobić w danej akcji itp. Nie ma takiego stricte IGL-a.
Niemniej największy ciężar w kwestii rzucania pomysłów spoczywać będzie na Secretlym. Co was do niego przekonało?
Secretly i Nath, który też do nas dołączył, będą raczej tymi osobami odpowiadającymi głównie za dowodzenie. Jeśli chodzi o Secretly’ego to w jego wypadku na pewno postawiliśmy na doświadczenie. Jest on na scenie od samego początku gry, a możliwe, że już od czasów alfy, nie jestem pewien. Z kolei Nath po prostu pokazał się z dobrej strony w poprzednim sezonie Challenger League. Od zawsze wiedzieliśmy, że jest dobry mechanicznie i ma wiedzę o grze. W trakcie testów był jednym z lepszy, więc zdecydowaliśmy się postawić na to duo.
O ile jednak Secretly faktycznie ma duże doświadczenie, tak Nathan nie ma go zbyt wiele. Do tej pory rywalizował głównie na scenie brytyjskiej i we wspomnianym przez ciebie Challengerze.
To prawda, ale myślę, że mimo wszystko da się go nauczyć tego, co trzeba. Pomimo tego, że grał tylko w Wielkiej Brytanii i w Challenger League, to podczas scrimów, które rozgrywał ze swoją drużyną, nabył dość sporo odpowiedniego doświadczenia i wie też trochę o samej grze.
Pokusiłbyś się więc o stwierdzenie, że NAVI 2021 jest mocniejsze niż było NAVI 2020 tuż po odejściu CTZN-a?
Na pewno tak. Wiadomo, że po pewnym czasie zwyczajnie nabiera się więcej doświadczenia. Myślę, że większość drużyn, które są w Pro Lidze, a może nawet te, które są w Challengerze, są obecnie lepsze niż my z tamtego okresu. Nabywa się przecież doświadczenia, sama gra się zmienia, przychodzą nowi ludzie, starzy ludzie odchodzą i wszystko cały czas się zmienia.
Jeżeli chodzi o wasz obecny skład, to pod względem stażu jesteś jednym z najbardziej doświadczonych jego członków. Czy to oznacza, że to na tobie spoczywać będzie też większa odpowiedzialność za odnoszone wyniki?
Nie wydaje mi się. Ten skład, który teraz mamy, prowadzony jest w taki sposób, że nie nakładamy na siebie nawzajem presji i po prostu gramy jako cała drużyna. Wygrywamy jako drużyna, przegrywamy jako drużyna. Nieważne, czy ktoś będzie miał gorszy dzień, czy nie. Staramy się zwyczajnie na to nie patrzeć.
Z jakimi oczekiwaniami podchodzicie zatem do zbliżającego się sezonu European League?
Osobiście raczej nigdy nie mam żadnych oczekiwań, bo nie wiadomo, jak się to wszystko potoczy. Jak będą wyglądać poszczególne drużyny, jak my będziemy wyglądać na oficjalnych meczach. Dla mnie ważniejsze jest to, byśmy przez cały czas byli drużyną i łapali wzajemne zgranie. Chcę, byśmy po prostu grali swoją grę i potem zobaczyli, gdzie nas to zaprowadzi.
A samo NAVI ma jakieś oczekiwania względem waszego przebudowanego składu?
Nie jestem pewien. Szczerze mówiąc, jeszcze na ten temat z organizacją nie rozmawialiśmy.
Śledziłeś, co działo się u waszych rywali w okresie transferowym?
My o wszystkich zmianach wiedzieliśmy raczej wcześniej, bo gramy z tymi drużynami i przed, i w trakcie, i po okienku transferowym. Wiemy więc, do jakich zmian doszło, do jakich miało dojść, ale ostatecznie się nie udało. Dla nas nie jest to więc tak duże zdziwienie, jak dla innych, którzy tak głęboko w tym nie siedzą. A niektóre z tych zmian u innych ekip faktycznie są ciekawe. No ale jest jak jest i trzeba się do tego wszystkiego po prostu dostosować.
Spodziewasz się więc jakichś przetasowań jeżeli chodzi o tabelę? Jakichś niespodziewanych rozstrzygnięć, zaskoczeń?
Myślę, że głównym faworytem ligi będzie BDS. Nie wiem, jak G2 poradzi sobie bez Pengu. Pomimo tego, że miał on doświadczenie i swego czasu był jednym z najlepszych na świecie, to G2 ze świeżą krwią w osobie Kayaka może zaskoczyć. Kayak nie jest raczej znany, ale osobiście wiem, że jest dobry i chłopaki dobrze się z nim dogadują. Myślę, że G2 może być z nim jeszcze lepsze, ale stanie się takie dopiero z czasem. Jak na razie głównym faworytem pozostaje BDS i sądzę, że od początku sezonu będą prowadzić grę, ale nie wiadomo, jak sprawy rozwiną się później.
Wspomniałeś o Pengu. Jego odejście od grania to spora strata dla całej sceny Rainbow Six, biorąc pod uwagę, że jest on żywą legendą tej gry.
Niby tak, ale Pengu ze sceny nie odchodzi. Myślę, że teraz będzie robić dla niej jeszcze więcej, bo został content creatorem i cały czas będzie streamował tego Rainbowa, dzień w dzień, będzie się więcej udzielać. Wydaje mi się, że z czasem, jak ludzie już przyzwyczają się do tej sytuacji, że Pengu nie gra w oficjalnych meczach, tylko po prostu siedzi na Twitchu i nagrywa, to wszystko wróci do normy.
Tak czy inaczej, sezon zaczyna się już za chwilę. Sądzisz, że niezależnie od wszystkiego uda wam się w końcu uzyskać stabilizację, której ostatnio brakowało?
Taki jest plan. Z takim zamysłem budowaliśmy ten skład.
Świeży skład, można powiedzieć, że świeży start. W związku z tym chyba w najbliższym czasie nie grozi ci powrót na polską scenę?
Na razie chyba nie <śmiech>. Myślę, że przynajmniej przez kolejny rok pozostanę w tej drużynie. Że w naszym składzie nie będą potrzebne żadne zmiany, nawet jeżeli przydarzy nam się słabszy sezon. Można więc śmiało założyć, że faktycznie prędko nie wrócę i na razie się na polską scenę nie wybieram, a przynajmniej nie planuje. Ale jak już miałbym się wybierać, to wiem nawet, gdzie mogę pójść.
O, gdzie?
Oczywiście żartuję, ale muszę przyznać, że chłopaki z NOX Esports to dobra drużyna i myślę, że mają duże szanse na awans do Challengera. A jak już będą w tym Challengerze, to wydaje mi się, że jeżeli będą kontynuować pracę z nowym graczem, Szagim, to mogą tam nawet coś zawojować.
Zmiany, do których doszło w ekosystemie Rainbow Six sprawiły, że teraz łatwiej jest się dostać do Challengera niż w czasach, gdy grałeś w PACT.
Na pewno jest łatwiej się tam dostać, bo przecież po wygraniu ligi od razu dostajesz slota. A później, wiadomo, trzeba walczyć tak samo, jak walczyło się od zawsze. Ogólnie uważam, że poziom w Challengerze się trochę obniżył w stosunku do tego, co było kiedyś. Mimo to wydaje mi się, że za pół roku, jak ruszy kolejny sezon, zobaczymy tam naprawdę ciekawe drużyny i poziom będzie wysoki. Na pewno będzie co oglądać.