Michał „Nisha” Jankowski będzie jedynym reprezentantem Polski na największym turnieju Doty 2 tego roku, The International 10. Obecny midlaner Teamu Secret jest typowym prograczem MOBY Valve. Nie streamuje, nie jest skory do udzielania wywiadów, nie jest królem memów, a jego social media po prostu istnieją. Zresztą nie bez przyczyny jego nieoficjalny przydomek na pro scenie to „Silent Killer”
Reprezentujący od 2018 roku barwy Secret Polak jest wymieniany z kolegami z drużyny wśród faworytów dowolnego turnieju, na jakim się pojawią i w przypadku zbliżającego się TI 10 nie jest inaczej. Nawet pomimo sezonu, który nie napawał aż takim optymizmem. Ale po kolei.
Skromne początki
Nisha rozpoczął karierę w polskim zespole, którego skład personalny – ku mojemu zdziwieniu – jestem w stanie nadal wymienić z pamięci:
- Natan "Exotic_Deer' Michalewicz
- Michał "Nisha" Jankowski
- Rafał "Sasu" Kwiatkowski/Paweł "Patos" Naruszewicz
- Jakub "Kacor" Kocjan
- Rafał "el_lisah" Wójcik
Zespół znany początkowo jako Let's Do It, później występował między innymi pod banderą Alternate aTTaX, Teamu Singularity i w końcu Teamu Kinguin. Choć miewał dobre momenty, to agresywny i niezdyscyplinowany styl gry nie mógł zagwarantować podium nawet na turniejach drugiej jakości.
Komentatorzy, eksperci i gracze zgadzali się jednak w jednym:
That Nisha kid, he’s something else...
W Jankowskim dostrzegali coś szczególnego. Coś, co według nich miało mu otworzyć drzwi do wielkiej kariery na scenie Doty 2. Nie mylili się.
Polak w Teamie Secret!
The International 8 nie zakończył się po myśli Secret, które zajęło miejsce 5-6., co spowodowało zmiany w składzie. I nie były to wyłącznie zmiany kosmetyczne. Wrócił zai, a najnowszym dodatkiem został Nisha, który objął rolę carry’ego drużyny.
Pierwszy lan Teamy Secret z Polakiem w składzie był jednocześnie moim pierwszym turniejem Doty, na który w życiu pojechałem. ESL One Hamburg 2018 był eventem na poziomie Majora w aspekcie organizacji czy siły drużyn. Cieszyło to podwójnie, ponieważ turniej nie miał statusu imprezy nagradzającej punktami w systemie Dota Pro Circut (DPC), czyli punktów rankingowych w kwalifikacjach do The International, a mimo to pojawiła się śmietanka światowej sceny.
fot. ESL/Adela Sznajder |
Zmagania zakończyły się bardzo zaciętym finałem pomiędzy Teamem Secret a chińskim Vici Gaming (3:2), jednak to Nisha mógł z radością wznieść w górę swoje pierwsze trofeum. Po dłuższej chwili wyczekiwania udało mi się zdobyć autografy zwycięzców i zamienić słowo z Nishą, który był bardzo spokojny wobec tak dużego osiągnięcia i dało się wyczuć, że w głowie wtedy osiemnastolatka takie wygrane są tylko przetarciem, małym kroczkiem na drodze do wygrania TI.
Kolejne turnieje sezonu, Majory to w ogromnej większości wygrane Secret lub bardzo wysokie miejsca, gdzie jedynym wyjątkiem była impreza odbywająca się tuż przed TI, podczas której Secret grało raczej w trybie urlopowym.
Rewelacyjne rezultaty w sezonie DPC poprzedzającym TI 9 wykreowały drużynę Polaka na głównego faworyta do wygrania turnieju, jednak na miejscu to inni giganci błyszczeli, a gracze Secret wygrywali jedynie z wyraźnie słabszymi zespołami, co jednak wystarczyło, by zająć najwyższe miejsce w historii organizacji na tych zawodach. Secret uplasowało się na 4. lokacie.
Nisha nie był graczem, który stracił rezon. Nie panikował, ani nie gwiazdorzył. Był tym samym solidnym zawodnikiem, ostoją drużyny. Jednak ta jako całość nie wyglądała wystarczająco dobrze, aby zasłużyć na zdobycie podium. Można powiedzieć, że taki debiut na największej scenie świata Polak może zaliczyć do co najmniej udanych, a około 400 tysięcy dolarów piechotą nie chodzi.
Pandemia zabrała mistrzostwo The International?
W sezonie poprzedzającym TI 10 doszło do jednej zmiany w składzie Secret. MidOne został wymieniony na zwycięzcę The International 7, MATUMBAMANA. Roszada wyszła ekipie na dobre.
Podczas pandemii Team Secret był absolutnym dominatorem rywalizacji online. W roku 2020 drużyna Polaka wygrała siedem turniejów z rzędu, zmiatając z planszy wszystkich rywali wynikiem 3:0 w finałach, po drodze nie przegrywając ani jednego meczu. Procent wygranych map Secret od początku 2020 roku wynosi 77,39% i jest najwyższym ze wszystkich drużyn.
Formacja naszego rodaka nie zdołała jednak udowodnić wyższości nad innymi zespołami podczas TI 10 w 2020 roku, a to dlatego, że turniej został anulowany. Pandemia COVID-19 pokrzyżowała plany formacji Jankowskiego i według wielu zabrała jej też tytuł mistrza świata Doty 2.
fot. Twitter/Team Secret |
Zespół został jednak doceniony przez Esports Awards, które w ubiegłym roku przyznało Secret pierwszą nagrodę w kategorii „Esports Team Of The Year”, a młodemu Nishy tytuł „Esports PC Player of The Year”. Takie wybory „lekko” oburzyły fanów innych dyscyplin esportowych, co bez odpowiedniej wiedzy było zrozumiałe, jednak scena Doty była absolutnie zgodna co do jednego:
Gdyby The International 10 odbył się w 2020 roku, Team Secret byłoby jedynym faworytem i istniałaby duża szansa na drugie, jeszcze bardziej przekonujące 3:0 w historii finałów TI.
Forma to nie wieczne róże, 2 lata nie postoi...
W roku 2021 Szwecja pokrzyżowała plany Valve i zabroniła organizacji turnieju ze względu na ostrożność względem sytuacji pandemicznej. Koniec końców The International odbędzie się na Stadionie Narodowym w Bukareszcie, który zresztą jest bardzo podobny do naszego Narodowego, co uznaję za dobry omen.
Gracze Secret wysokiej dyspozycji z europejskich rozgrywek ligowych nie byli w stanie przenieść na Majory w sezonie 2021, w których odpadali odpowiednio na miejscu czwartym w Singapurze i szesnastym w Kijowie. Wbrew pozorom pierwszy wynik był raczej wyrwany, niż zasłużony, a styl gry i pewność siebie graczy pozostawiały wiele do życzenia. Kilka miesięcy później potwierdziło się to AniMajorze w Kijowie, gdzie drużyna Nishy nie doszła nawet do fazy grupowej.
W Dota Pro Circut Team Secret zajął siódme miejsce, które premiowane było bezpośrednim awansem do TI 10 i to się liczy. Mimo tak „niskiej” pozycji Nisha i spółka są wśród największych faworytów zmagań nie tylko według ekspertów, ale również bukmacherów.
Zespół zakopał się gdzieś pod ziemią i nie wziął udziału w pomniejszych turniejach przed samym The International, co każe domniemywać, że drużyna pracuje tak ciężko, jak tylko się da, aby nie dać się zaskoczyć rywalom i tym samym spełnić w piątkę wspólne marzenie o zdobyciu mistrzostwa świata i wzniesienia Aegisa.
Nam pozostaje czekać na efekty i uważnie przyglądać się poczynaniom drużyny polskiego midlanera.