Przenosiny Zero Tenacity z Bałkanów
Zacznę od Zero Tenacity, gdyż z mojej perspektywy ten przypadek jest nieco prostszy do oceny. Przed rozpoczęciem sezonu wielu ludzi, w tym eksperci i osoby opiniotwórcze ze środowiska polskiego League of Legends, stawiało tę ekipę na szczycie. Co w tym przypadku oznacza szczyt? Wydaje mi się, że najlepszym określeniem byłoby stworzenie godnego rywala dla AGO ROGUE.
Takie oczekiwania wobec nowo pojawiającej się w Polsce organizacji można było określić jako raczej spore, nie pozostawały jednak one bez uzasadnienia. Wraz z przenosinami z Esports Balkan League do Ultraligi, organizacja zabrała ze sobą przecież trzech zawodników i trenera, którzy tryumfowali w letnim splicie. Szépvölgyi "mumus100" Márió, Dušan "Ryuzaki" Petković oraz Wojciech "Wojtuś" Świder wygrali wtedy zarówno fazę zasadniczą ligi bałtyckiej, jak i play-offy. Do ekipy dołączył Teodor "Vzz" Cholakov, który na przestrzeni ostatnich lat odnotował kilka sukcesów na swoim koncie. Wybór gracza środkowej alei padł natomiast na Sebastiana "Sebekxa" Smejkala, który wcześniej niejednokrotnie zapisał się na kartach polskiej sceny LoL-a. Patrząc więc na cały skład i porównując go z innymi zespołami Ultraligi, nic dziwnego, że stawialiśmy Zero Tenacity na jednej z czołowych lokat. Dodatkowo, myślę, że większość widzów przenosiny Z10 mogło nieco utożsamić z podobną sytuacją z sezonu trzeciego polskiej ligi, kiedy to witaliśmy u siebie K1CK Neosurf. Mogliśmy zatem podświadomie odbierać serbską organizację jako młodszego brata K1CK. Liczyliśmy więc na podobne sukcesy. Czy jednak w praktyce wiosenna forma zespołu Wojtusia była taka, na jaką czekali fani? Szczerze mówiąc – nie do końca.
Co z tym zespołem?
Na początku sezonu trudno było powiedzieć coś więcej na temat Zero Tenacity. Ot, zwykła drużyna, która przeplata zwycięstwa porażkami i chyba nie do końca czuje, jaki powinien być jej styl gry. Ten jednak zaczął się wyraźnie kreować już po kilku tygodniach rozgrywek – od wtedy w rękach mumusa100 nie widywaliśmy już na przykład Ornna, a normą stały się agresywne postacie takie jak Renekton czy Camille. Dobrze skomponowało się to z wyborami Ryuzakiego, który najpewniej czuł się grając czempionami wykazującymi siłę już we wczesnym etapie gry – patrzymy tutaj m.in. w stronę Xina Zhao i Lee Sina. I co tu dużo mówić, ta dwójka zawodników zdecydowanie pokazała się jako stabilne filary zespołu, na których można polegać.
Z pozostałą trójką robi się nieco ciężej. Jeśli chodzi o Sebekxa, trzeba mu przyznać, że czasami zadziwiał nas swoimi wyborami, z którymi wcześniej nigdy byśmy go nie utożsamili. Mowa tu o Syndrze w meczu z Goskillą oraz Renektonie zagranym przeciwko Iron Wolves. Jednak najczęściej środkowego Z10 mogliśmy widzieć w pewnym dla niego standardzie – Ryze, Corki, Seraphine, czyli skalujemy! W większości spotkań zawodnik ten poradził sobie naprawdę nieźle i myślę, że ciężko byłoby skierować jakieś mocne słowa krytyki w jego stronę. Środkowy Zero Tenacity po prostu był i robił swoje. Czy zatem sezon siódmy Ultraligi był dla Sebekxa udany? W moim odczuciu był dobry, ale nie świetny.
Najbardziej problematyczną częścią zespołu przez większość sezonu była dolna alejka. Z jednej strony można by stwierdzić, że przecież Vzz i Wojtuś byli stawiani w roli weakside'u, więc raczej naturalne było to, że nie zostawali mocnymi carry w trakcie gier. Z drugiej strony musiał być jakiś powód, dla którego Ryuzaki większość czasu poświęcał mumusowi100, bo przecież na tym opierała się taktyka Z10. Moim zdaniem był on po prostu pewniejszym i stabilniejszym zawodnikiem. Po co ryzykować grę pod botlane, kiedy nie wiemy, czy przyniesie ona dobre efekty. I nie mówię tutaj, że ten sezon był tragiczny czy bardzo słaby dla strzelca i wspierającego Zero Tenacity. Sęk w tym, że w trakcie ostatnich kilkunastu tygodni wyróżniali się oni najmniej spośród całej piątki. I nie oszukujmy się, w sezonie siódmym nie było przecież bardzo wysokiego poziomu wśród graczy dolnej alei w drużynach Ultraligi. Vzz i Wojtuś powinni zatem błyszczeć, a tak nie było.
Szybkie pożegnanie Zero Tenacity z EUM
Myślę, że formę Z10 dość dobrze zweryfikowały play-iny EU Masters. Był to turniej, w którym nie było już miejsca na słabości, które pojawiały się wcześniej w trakcie sezonu. I niestety – te nie zostały wyeliminowane, czego wszyscy byliśmy świadkami szczególnie w drugim dniu rozgrywek. Nikt raczej nie oczekiwał zwycięstwa z Karmine Corp, ale jednak porażki na takie zespoły jak mCon LG UltraGear czy EGN Esports bardzo bolały. Gracze Zero Tenacity zmuszeni zostali do wzięcia udziału w dogrywkach. Tutaj porażka przyszła tak naprawdę na ich własne życzenie. Słaby pomysł z rozpoczęciem Barona, który zaskutkował początkowo oddaniem przewagi, a potem całej gry, wyeliminował Sebekxa i spółkę z turnieju.
Podsumowując, gdybym miał powiedzieć, czy Zero Tenacity zaspokoiło moje (i prawdopodobnie pozostałych widzów Ultraligi) oczekiwania sprzed początku sezonu, to odpowiedź byłaby raczej prosta – nie. Natomiast czy sezon w wykonaniu podopiecznych Kacpra "Nahovsky'ego" Merskiego można uznać za porażkę? Uważam, że również nie. Czwarte miejsce zarówno w fazie zasadniczej jak i w play-offach wymagało jednak trochę pokazu umiejętności ze strony graczy. O porażce w tym sezonie Ultraligi powiedziałbym tylko w przypadku dwóch zespołów – devils.one i Illuminar Gaming, chyba z oczywistych powodów. Ciekaw jestem, czy Zero Tenacity postawi na taki sam skład w letnich rozgrywkach, czy jednak postanowi coś zmienić. W praktyce kontrakty zawodników kończą się dopiero w listopadzie, ale nie wyklucza to przecież wcześniejszych roszad. Potencjał graczy tej formacji jest przecież spory – podobnie jak apetyt na zwycięstwo. Pozostaje jedynie jedno pytanie: czy to wystarczy?
Sąsiedzi zza północno-wschodniej granicy
Iron Wolves jest nieco innym przypadkiem. Organizacji do Ultraligi udało się dostać dzięki Ultraliga Expansion Tournament, który rozegrany został ze względu na ogłoszoną wcześniej fuzję ligi polskiej oraz bałtyckiej. W nim Wilki nie miały większych problemów – dwie serie zakończone wynikiem 3:0 i szybki awans. Później nadeszło okienko transferowe i zaczęła się przebudowa składu. Jedynym graczem, który pozostał w drużynie był Saulius "Saulius" Lukošius, będący jednocześnie współwłaścicielem i twarzą organizacji.
Tutaj zacznę od dolnej alei. Obu graczy tego duetu, Kacpra "Czypsy'ego" Zaparuchę oraz Eimantasa "Yashiro" Šniukasa, mogliśmy śledzić już we wcześniejszych edycjach polskiej ligi, w związku z tym najłatwiej było w tym przypadku o wyrobienie wcześniejszej opinii. Jeśli chodzi o wspierającego, to tutaj każdy spodziewał się solidnych występów, bo do tego Polak już nas przyzwyczaił. Równo rok temu w barwach Illuminar Gaming zdominował fazę play-in EU Masters, pokonując zespoły takie jak G2 Arctic czy Vitality.Bee. I choć dalsza część 2021, głównie na emigracji, nie była już aż tak wypełniona sukcesami, nadal można było pokładać nadzieję w Czypsym. Nieco bardzo sinusoidalna była ścieżka strzelca WOLF, Yashiro. Po raz pierwszy mogliśmy oglądać go u nas w drugim sezonie Ultraligi w PRIDE, gdzie niestety jego szansa zakończyła się przedwcześnie przez sześciomiesięczne zawieszenie ze strony Riot Games za złe zachowanie w solokolejce. Zaprezentował się on wtedy niezwykle dobrze. Do polskiej ligi powrócił dwa lata później, gdzie jednak jego forma mogła być bardziej kwestionowana. Wstępy w barwach Gentlemen's Gaming były przeciętne lub raczej słabe, a formacja zakończyła rywalizację na przedostatnim miejscu. Dlatego przed startem rozgrywek częściową zagadką było to, co Litwin będzie mógł nam pokazać.
W stronę Sauliusa spoglądałem jak na zawodnika, który przychodzi tylko po to, by zdobyć czołową lokatę. We wcześniejszych sezonach grywał on głównie w mniejszych ligach, szczególnie w rodzimej lidze bałtyckiej i zajmował miejsca w górnej części tabeli. Jednak wchodząc do Ultraligi, był on jednym z najbardziej doświadczonych graczy – jego kariera rozpoczęła się już w 2013 roku, gdzie mierzył się m.in. w EUW Challenger Series. Odrobinę mniej pewny byłem, widząc pozostałą dwójkę, dżunglera i toplanera. Elias "Kakan" Edlund, choć miał już kilka sezonów i tytułów za sobą (głównie w ligach skandynawskich), nigdy nie zrobił większego szumu wokół siebie. Najtwardszym orzechem do zgryzienia był jednak Paris "Souli" Sitzoukis, który pochodzi przecież z Australii, a od zeszłego roku zaczął walczyć na Starym Kontynencie. Jego wyniki nie były zachwycające. W teorii zarówno w PG Nationals 2021 Summer, jak i LCL 2021 Summer udało mu się dotrzeć do play-offów, ale nigdy nie zaszedł w nich wyżej. W związku z tym, wybór tego gracza wydawał się dosyć ryzykowny. Jak wyglądały zatem oczekiwania wobec Żelaznych Wilków? Najczęściej stawiano ich w roli zespołu, który nie powinien mieć problemu z awansem do fazy play-off, ale z drugiej strony nie dawano mu szans na lokatę w ścisłej czołówce.
Jak poszło zawodnikom Iron Wolves?
Idąc tą samą kolejnością, zacznę od botlane'u. Myślę, że tutaj najlepszą odpowiedzią na pytanie, jak wyszedł im ten sezon, będzie po prostu: dobrze. Szczęśliwie dla Wilków, już po kilku tygodniach mogliśmy stwierdzić, że Yashiro jest bliżej formy z sezonu drugiego niż tej z ubiegłego lata. Przedstawił się on jako naprawdę solidny gracz, szczególnie kiedy w jego ręce trafia ikoniczny już dla niego Jhin. A jeśli mamy Jhina, to co najlepiej będzie z nim współpracowało? Oczywiście, że silny frontline, czyli to, na czym dobrze mógł wykazać się Czypsy. Co do polskiego wspierającego – miałem początkowo jedynie dylemat dotyczący champion poolu. Wiedzieliśmy przecież, że Nautilus czy Leona to dla niego żaden problem, natomiast nie byłem pewny wszechstronności tego gracza. Jej namiastkę mogliśmy na szczęście oglądać podczas EU Masters, gdzie pojawiły się postaci o całkowicie innej charakterystyce. Jego najczęstszym wyborem była Yuumi, ale widzieliśmy także Nami oraz Renatę Glasc.
Przez znaczną część sezonu byłem fanem gry Sauliusa. W pamięć zapadły mi szczególnie zagrania tego zawodnika na Akali, która jest przecież bardzo wymagającym bohaterem. Wydaje mi się, że trudno się do czegoś przyczepić, oceniając ten sezon w wykonaniu litewskiego środkowego. Robił to, co do niego należało i wychodziło mu to naprawdę dobrze. I choć dużo osób stwierdza, że sukces WOLF w znacznej mierze leży po stronie Souliego, to moim zdaniem Saulius przestawił się nam tak, jak powinien przedstawiać się prawdziwy kapitan. A skoro mowa już o Australijczyku, to trzeba powiedzieć, że pokazał się z dobrej strony. Hecarim, Xin Zhao oraz Volibear w jego rękach byli bardzo groźni i przysparzali wielu kłopotów przeciwnikom. Po części muszę się zgodzić ze stwierdzeniem, że zawodnik ten był motorem napędowym swojej drużyny, ale taka jest przecież rola dobrego dżunglera. Mimo wszystko muszę przyznać, że przed startem oraz w pierwszej części sezonu Souli był przeze mnie nieco niedoceniony, ale później swoją grą zmienił moje zdanie.
Na koniec zostawiamy Kakana, który zdecydowanie najsłabiej poradził sobie po stronie Iron Wolves w tym sezonie. Jego największym problemem na przestrzeni ostatnich miesięcy była faza liniowa, gdzie czasami dochodziło do naprawdę dziwnych zagrań. Każdy, kto uważnie śledził play-offy, powinien sobie przypomnieć, jak wyglądała górna alejka Wilków w spotkaniu z AGO ROGUE. Różnica pomiędzy Kakanem a Jakubem "Sinmivakiem" Ruckim była na tyle znacząca, że dwa pierwsze mecze Szwed zakończył odpowiednio ze statystykami 0/7/1 i 0/5/0. Jedynym aspektem, w którym toplaner WOLF się ratował podczas siódmego sezonu Ultraligi były walki drużynowe. Trzeba przyznać, że faktycznie potrafił wyczuć, kiedy i gdzie był potrzebny, a dzięki temu Iron Wolves nieraz tryumfowało.
Pechowa drabinka czy brak umiejętności?
Występ WOLF w bieżącej edycji EU Masters był definitywnie lepszy od poczynań Zero Tenacity. Można się spierać, czy gdyby Wilki trafiły na innego przeciwnika niż Karmine Corp w drugiej części play-inów, to do fazy zasadniczej turnieju trafiłyby bez większego problemu. Trzeba pamiętać, że każde ze spotkań wygrała silna ekipa, która będzie stanowić realne zagrożenie w kolejnych meczach. Czy tak samo byłoby z Iron Wolves? Wydaje mi się, że nie. Dobrze zweryfikowały to play-offy tegorocznej Ultraligi, w których przecież AGO ROGUE nie zostawiło na podopiecznych litewskiej organizacji suchej nitki.
Czy zatem Wilki mogą być zadowolone ze swoich wyników? Myślę, że jak najbardziej. W tym przypadku oczekiwania sprzed początku rozgrywek w roku 2022 zostały spełnione, a nawet nieznacznie przekroczone. Bardzo chętnie pooglądałbym tę formację latem w niezmienionym składzie, gdyż chciałbym zobaczyć, jak bardzo poprawiłaby się ich gra na przestrzeni kolejnych miesięcy. Dodatkowo WOLF mogłoby pokazać, że sukces z wiosny nie był przypadkowy, i być może jeszcze raz zawalczyć na EU Masters – tym razem już oby bez Martina "Rekklesa" Larssona i spółki na swojej drodze.