Specyfikacja
- Wymiary: 127 × 68 × 44 mm
- Waga: 146 g
- Liczba przełączników: osiem
- Połączenie: kabel USB
- Podświetlenie: RGB
- Sensor optyczny: Pixart PMW 3389
- DPI: do 16 000
- Częstotliwość próbkowania: 2 000 Hz
- Oprogramowanie: Bloody7
- Gwarancja producenta: 2 lata
- Cena: 179,00 zł
Zawartość pudełka i budowa myszki
Model W90 Pro wita nas pudełkiem utrzymanym w klasycznym dla A4Tech Bloody zestawie kolorystycznym, na który składa się mieszanina czarnego oraz czerwonego. Jeżeli jednak chodzi o to, co w środku, to cóż... Producenci myszek gamingowych przyzwyczaili mnie, że najczęściej dołączają do swoich produktów zapasowe ślizgacze, naklejki antypoślizgowe lub też jakiekolwiek inne dodatki, które zawsze miło otrzymać. W tym wypadku niczego takiego nie uświadczymy. W kartonie znajdziemy więc tylko samego gryzonia oraz kartkę z deklaracją zgodności UE. Nie ma nawet skróconej wersji instrukcji. Co prawda mamy tutaj do czynienia z klasycznym plug and play, ale i tak dobrze byłoby otrzymać cokolwiek, chociażby po to, by mniej zapoznany z realiami użytkownik wiedział, co, jak, z czym i do czego. A tak jedyna tego typu informacja to mały, nierzucający się w oczy segment na pudełku o oprogramowaniu, z tym że tylko w języku angielskim.
Ale nie pudełkiem będziemy jeździć po podkładce, przejdźmy więc do samej myszki, bo ta wizualnie prezentuje się naprawdę dobrze. Zresztą produktom Bloody pod tym względem zwykle nie można niczego zarzucić. Większą część gryzonia wykonano z czarnego, matowego plastiku, aczkolwiek nie zabrakło elementów zrobionych z plastiku błyszczącego, co w połączeniu komponuje się ze sobą całkiem nieźle. Uroku dodaje też podświetlenie RGB, które umieszczono w dolnej części myszy, tuż nad jej podstawą. Jeżeli zaś chodzi o rzeczy czysto funkcyjne, to należy wspomnieć, że model W90 Pro wyposażono w sumie w osiem przycisków, z czego aż sześć znajduje się w górnej części sprzętu (w tym jeden na rolce), dwa zaś z boku. Na wyróżnienie zasługują tutaj dwa główne przyciski, które pokryto drobnym, antypoślizgowym wzorem z gumy. Całość prezentuje się naprawdę solidnie, aczkolwiek ceną za ów solidność jest naprawdę spora, wynosząca prawie 150 g waga.
Antypoślizgowy gumowy wzór znajdziemy także na bokach. Jeżeli zaś chodzi o spód myszki, to tutaj umieszczono m.in. sensor optyczny oraz cztery małe ślizgacze koloru czerwonego. Piszę "między innymi", bo w tym miejscu producent zdecydował się także na wprowadzenie dwóch dodatkowych przycisków. Jeden z nich odpowiada za zmianę współczynnika LOD, drugi zaś na częstotliwość raportowania. Obie te wartości mają cztery predefiniowane poziomy, a każdy z nich oznaczono konkretnym, opisanym na obudowie kolorem. Zwieńczeniem gryzonia jest zaś przewód USB w oplocie. Przewód, o którym muszę się wyrazić pozytywnie, bo nie jest on przesadnie sztywny, dzięki czemu też nie trzeba się z nim szczególnie siłować. Dodatkowo po kilku tygodniach użytkowania nie zauważyłem, by w jakimkolwiek miejscu oplot się przetarł, a i miejsce, w którym kabel łączy się z samą myszką, wygląda na odpowiednio zabezpieczone, także o ten aspekt powinniśmy być spokojni.
Oprogramowanie
O ile jednak sama mysz wygląda dość nowocześnie, tak oprogramowanie Bloody7 jest aż boleśnie archaiczne. Począwszy od wyglądu, który przywodzi na myśl lata 2000-2010, a skończywszy na małej intuicyjności. Na przestrzeni lat i kolejnych recenzji miałem okazję korzystać z wielu programów dostarczanych przez różnych producentów, ale w tym wypadku wrażenie jest naprawdę średnie. Na pewno pewnym zgrzytem jest kwestia tłumaczenia, bo w menu polskie zwroty przeplatają się z angielskimi, co w dzisiejszych czasach wydaje się wręcz nie do pomyślenia. Dodatkowo nie będę ukrywał, że miałem problem z tak trywialną kwestią, jak ustawienie określonego koloru podświetlenia RGB, a bynajmniej nie jestem komputerowym nowicjuszem. Strach więc pomyśleć jak wyglądałaby sprawa, gdyby za ustawienia wziął się ktoś mniej obeznany z gamingowym sprzętem. Tak czy inaczej, za pomocą Bloody7 możemy określić nie tylko RGB, ale i czułość czujnika, a nawet zmienić przypisanie poszczególnych przycisków. W gruncie rzeczy jednak trudno powiedzieć, by praca z tym softem należała do przyjemnych.
Wrażenia z użytkowania
Pierwsze, co rzuca się w oczy po rozpoczęciu przygody z W90 Pro, to spora waga urządzenia. Naprawdę, jeżeli chodzi o myszki, z którymi miałem do czynienia w trakcie ostatnich lat, to produkt od A4Tech Bloody jest jednym z najcięższych. Czy to problem? To z pewnością kwestia preferencji, ja przywykłem raczej do lżejszych gryzoni, więc musiałem poświęcić nieco czasu, by się przyzwyczaić. Z drugiej strony całość sprawia bardzo solidne wrażenie, a wszystkie elementy, przynajmniej w tym egzemplarzu, który trafił do mnie, były dobrze dopasowane. Dodatkowo nie pojawiły się żadne problemy ze scrollem, co w przeszłości przy testach innych myszy potrafiła się zdarzać. Ogólnie więc wrażenia jeżeli chodzi W90 Pro są raczej pozytywne.
Tym bardziej że produkt dobrze spisywał się jeżeli chodzi o testy w grach. Czy to Counter-Strike: Global Offensive, czy to Overwatch, czy też PUBG: Battleground – każda z tych pierwszoosobowych strzelanek wymaga krótkiego czasu reakcji i w tym aspekcie gryzoń od Bloody nie zawiódł mnie ani razu, a sensor Pixart PMW 3389 odbierał nawet najmniejsze moje ruchy. Gorzej wyglądało to natomiast przy okazji zwyczajnej pracy, bo czasami miałem wrażenie, że mysz z minimalnym opóźnieniem reaguje na fakt, że puściłem już przycisk. Nie było to oczywiście nic nadmiernie irytującego i być może przy większym zagłębieniu się w opcje udałoby się tę kwestię skorygować, mi to się jednak nie udało. Aczkolwiek Bloody7 z pewnością w połapaniu się w tym nie pomagało.
Jeżeli jeszcze chodzi o gry, to kilka słów o dodatkowych klawiszach. Te umieszczone z boku znajdują się na odpowiedniej wysokości i wymagają też określonej siły nacisku. Dzięki temu nie przypominam sobie sytuacji, w której nacisnąłbym na nie przypadkowo, ale z drugiej strony nie było też żadnych problemów ze skorzystaniem z nich, gdy akurat tego potrzebowałem. Kompletnie nie rozumiem natomiast przycisków umiejscowionych za scrollem. Przy kładzeniu ręki na mysz bardzo łatwo nacisnąć je przypadkowo, a to z kolei wpływa na ustawienia gryzonia. Szczerze mówiąc, lepiej byłoby, gdyby nie odstawały one tak bardzo ponad poziom głównej części korpusu. Na pewno przyczyniłoby się to do większej wygody użytkowania, a o tę zawsze warto dbać.
Podsumowanie
Cóż mogę powiedzieć. Gdyby recenzja dotyczyła wyłącznie designu, to A4Tech Bloody W90 Pro plasowałoby się w ścisłej czołówce. Jeżeli jednak chodzi o zwyczajne użytkowanie, to tutaj jest już po prostu przyzwoicie. Gryzoń nie jest zły, ale niczym się również nie wybija. Dodatkowo nie można tutaj liczyć na wsparcie specjalnie funkcjonalnego oprogramowania, co z pewnością jest pewnym kamyczkiem do ogródka. Pytanie więc, czego konkretnie oczekujecie? Jeżeli możliwość płynnego ustawiania LOD czy też częstotliwości raportowaniu przy wsparciu naprawdę precyzyjnego sensora optycznego to coś, na czym szczególnie wam zależy, to dobrze trafiliście. Jeżeli natomiast nie macie takich wymagań i jesteście przeciętnym użytkownikiem, to na podobnej półce cenowej z pewnością znajdziecie modele bardziej dla siebie odpowiednie. Ja z obcowania z W90 Pro mam raczej dobre wspomnienia, ale też nie mogę powiedzieć, by sprzęt A4Tech Bloody szczególnie mnie zachwycił.