Maciej Petryszyn: Jesteśmy obecnie świadkami konkretnego kryzysu w polskim esporcie. Jak ty, jako osoba, która funkcjonuje w tym środowisku już od wielu lat, zdiagnozowałbyś przyczyny tego stanu rzeczy?
Adam "destru" Gil: Widziałem na ten temat dyskusję na Twitterze i świadomie nie zabierałem głosu, bo uważam, że przez ostatnie lata popełniliśmy fundamentalne błędy na etapie rozwoju i tego, co polski esport pozostawił po sobie przez 5 lat prosperity w latach 2015-2020. A zostawaliśmy po sobie… praktycznie nic. Nie mamy żadnych zasobów infrastrukturalnych i systemowych, cały biznes oparty jest na biznesie prywatnym i to często spółek zagranicznych. Prawie żadna polska organizacja nie rozwija się w harmonijny, zaplanowany sposób, większość z nich została zresztą zamknięta. Musimy więc chyba cofnąć się o krok i spojrzeć co nie wyszło, ale też na to, co nam się udało. Nie zapominajmy, że jednak kilka rzeczy zrobiliśmy fajnych.
Uważam też, że nie rozwijaliśmy w ogóle kompetencji menadżerskich i takich, które potrzebne są do zarządzania całym procesem. To się oczywiście działo na poziomie spółek i firm, które w Polsce na gamingu i esporcie bardzo dobrze zarabiają. Nie ma natomiast struktur, które mogłyby zarządzać całym segmentem sportowym, czyli drużynami, zawodnikami. Wszyscy próbują ukroić dla siebie kawałek tortu, co nie jest absolutnie złe, bo ma to podstawy biznesowe. Ale też wszyscy trzymają cały "know-how" i nie chcą się nim dzielić, więc wydaje mi się, że to może relatywnie źle wpływać na tę branżę i chciałbym to zmienić.
Jest też kwestia rozwoju graczy, zwiększania ich kompetencji, umiejętności, co też działo się i zresztą dzieje się nadal tylko organicznie. W mojej ocenie będziemy mieć wymianę pokoleniową wśród zawodników, którzy nie do końca będą wiedzieli, co ze sobą zrobić po zakończeniu kariery i w jakim pójść kierunku, a byłoby bardzo fajnie skorzystać z ich wiedzy i umiejętności w kontekście edukacji nowych graczy. To na pewno wątek, który trzeba zagospodarować. Po drugie jest cała armia ludzi, którzy mają niesamowite branżowe "know-how", mają kontakty, mają wiedzę o tym, jak ten rynek funkcjonuje, wiedzą z kim rozmawiać i jakimi mechanizmami esport jest nacechowany. Szkoda by było, gdyby rozeszli się oni po innych sektorach.
Czyli sądzisz, że nawet gdyby nie pandemia, wojna i wywołany nimi kryzys, to załamanie w polskim esporcie prędzej czy później i tak by przyszło z uwagi na te wszystkie wspomniane przez ciebie zaniedbania?
Myślę, że prędzej czy później złapalibyśmy się na tym, że trochę brakuje nam kompetencji. Jak spojrzymy historycznie na ludzi, którzy przez 15 lat budowali esport, to zastanówmy się, kto jeszcze z tych "wojowników" nadal funkcjonuje? Jest Adrian, jest oczywiście kilka osób w ESL, jest osadzony wysoko w strukturach Carmac, ale reszta ludzi robi prywatne biznesy. Ok, często orbitują one wokół esportu, ale nie są oni obecni w corze esportowym, tylko zupełnie w innych miejscach, bo po prostu poszli robić inne rzeczy. Powiedziałbym nawet, że w okresie 2017-2020 była pewna fala powrotów ludzi, którzy byli zaangażowani w esport 15 lat temu, bo wyczuli wtedy bardzo dynamicznie rozwijający się sektor. A teraz kto w zasadzie pozostał? Niewiele osób…
Mówisz, że masz nadzieję, iż to tylko chwilowy dołek. Gdybyś jednak miał pobawić się we wróżbitę, to jak sądzisz – kiedy mogłoby nastąpić "odbicie"? To perspektywa miesięcy czy raczej lat?
Musimy stworzyć podwaliny i zmienić mentalność graczy, żeby nie patrzyli krótkowzrocznie na swój udział w ekosystemie esportowym jako na trzy- czy sześciomiesięczną przygodę, tylko jako przestrzeń do rozwoju w długim okresie. Potrzebne jest też przekazywanie i wymiana informacji pomiędzy ligą, zawodnikami, drużynami, osobami orbitującymi wokół tego otoczenia i podmiotami trzecimi, żeby obieg informacji był zachowany, bo często nie jest. Żebyśmy zrozumieli, że to moment na konsolidację branży. Do tej pory każdy skręcał w swoją stronę, a myślę, że trzeba zacząć współpracować.
Według ciebie taka konsolidacja naszego środowiska jest w ogóle możliwa?
Myślę, że jest. Co więcej, uważam, że jest potrzebna i wskazana. Chętnie bym to zrobił, żeby pokazać, że jesteśmy w stanie się zjednoczyć i rozwijać branżę. Nie mówię oczywiście, że będziemy się teraz jednoczyć w fazie kryzysu, bo kryzys ten z naszej perspektywy jest dużym utrudnieniem, wprowadzającym i rzucającym pewne kłody pod nogi w działalności operacyjnej. Ale jednak track record pewnych rozwiązań mamy. Na niektóre rzeczy było za szybko i mówimy o tym otwarcie, ale myślę, że jest to dobra i cenna nauka dla wszystkich, żeby spojrzeć na to z trochę innej perspektywy. Profesjonalizować to, co wymaga profesjonalizacji, ale też wkroczyć na takie obszary, które tego absolutnie nie potrzebują, bo organicznie świetnie sobie radzą. I zostawmy je. Myślę, że nie potrzebujemy uczyć profesjonalnych zawodników, jak mają grać, ale powinniśmy ich uczyć jak mają postępować i dbać o swoje kanały. Jak mają być celebrytami czy też sportowcami XXI wieku z prawdziwego zdarzenia. Rozumiem, że nie każdy musi to lubić i chcieć, ale niestety na pewnym etapie zmusza go do tego rola, w jakiej występuje.
To jest też kwestia przekonania marek do tego, by w tych czasach, kiedy głównie tnie się wydatki, rzucić jednak trochę grosza na esport.
Strategia. Strategia długoterminowa i trochę zmiana optyki. Widziałem podczas wspomnianej wcześniej dyskusji na Twitterze komentarz, że niektóre rzeczy prowadzi się dziś bardziej archaicznie niż 10 lat temu prowadziły je organizacje pokroju Frag eXecutors. Myślę, że coś w tym jest. Musimy wyciągnąć dużo wniosków z tej dyskusji, która wydarzyła się u Pawła Książka na Twitterze, bo padło w niej wiele mądrych słów. Tylko nie skończmy tego tak, jak często niektórzy mają w zwyczaju – czyli po prostu wyżalenia się, powiedzenia, co jest źle i pozostawienie tego dalej samemu sobie.
Też mam wrażenie, że często w tym środowisku tak jest. Że pojawia się problem, zaczyna się szeroko zakrojona dyskusja, pada wiele mądrych słów nic z tego nie wynika. Te słowa tylko padały i na tym się kończyło.
Bardzo trudno jest coś zmienić. Niewiele osób ma odwagę, żeby w ogóle podjąć próbę zmiany czegokolwiek, powiedzieć to otwarcie i wystawić się na strzał. Bo jak powinie ci się noga, to nie istniejesz. Stąd też pewnie takie opory. Ale jeżeli nie zrobimy tego wspólnie, to nikt tego za nas nie zrobi.
A u was jak to wygląda? Też macie obawy przed dostaniem tego strzała w momencie, gdybyście zrobili coś mniej popularnego?
Zrobiliśmy kilka mniej popularnych rzeczy. Przykładem tego był też projekt, który ogłaszaliśmy w tym miejscu jakiś czas temu. Teraz trzeba złapać adjustment do tego, co się wydarzyło i dopasować się do rynku, bo pamiętajmy, że nie znajdziemy uniwersalnego rozwiązania na wszystkie problemy. Raczej próbujmy, rozmawiajmy, dopasowujmy te rozwiązania i zachęcajmy podmioty z zewnątrz do tego, by pracowały razem z nami. I, kurczę, pchajmy to dalej do przodu.
Ciekawi mnie, jak z waszej jako PLE perspektywy wygląda kwestia organizacji w Polsce. Sam dobrze wiesz, że teraz organizacje częściej znikają niż się pojawiają. To tyczy się też kilku podmiotów, z którymi podpisywaliście Centralizację Praw Sponsoringowych – niektórych, jak Izako Boars, nie ma, a inne, jak PACT, prowadzą kadłubkową działalność. Dla was jako dla organizatorów musi to być problematyczne.
Na pewno jest, bo jest pewna historia tych organizacji. Story, które było budowane latami, więc na pewno nie są to dla nich łatwe decyzje. Staramy się im raczej pomóc niż wprowadzać ograniczające ich reguły. Myślę jednak, że to szansa dla nowych organizacji. Trudno się buduje pozycję, przede wszystkim w obszarze organizacji esportowej w Polsce, bo, jak wszyscy wiemy, to ciężka i często też nierentowna praca, a dla niektórych zabawa. I myślę, że właśnie to jest fundamentalny problem. Zamieńmy tę zabawę w pracę i róbmy to porządnie. Gdy ktoś nam mówi, że dla niego prowadzenie organizacji to zajęcie po godzinach, to odpowiadamy, że naszym zadaniem jest zrobienie dla ciebie z tego pełnoprawnego biznesu, który będziesz prowadził. I to chcemy robić. Nie zawsze jest łatwo, nie zawsze wychodzi. Mamy swoje problemy i potknięcia, bo nie jesteśmy też jakimś nadrzędnym organem, ale nie robi błędów tylko ten, który nic nie robi.
Bardzo wiele mówiło się też o tym, że polscy gracze są przepłacani. Sądzisz, że obecna sytuacja – kryzys ekonomiczny i tak dalej – może sprowadzić tę kwestię bardziej na ziemię?
Szczerze mówiąc myślę, że już sprowadziła. Myślę, że czasy, gdy byli oni przepłacani, już minęły. Jakbym miał osadzić je w czasie, to były raczej lata 2017-2020, ale wyciągnijmy z tego lekcję. Powiem otwarcie, że nie znam stawek u większości zawodników, ale myślę, że są one raczej niższe niż wyższe. Jestem fanem rozwiązania, które prezentowałem jeszcze, gdy sam pracowałem w organizacjach – kontrakty schodkowe, wynagrodzenia za efektywność oparte oczywiście o bazowe wynagrodzenie, ale i jasne zapisy, które mówią, że jeżeli osiągasz wyniki, to po prostu należy ci się kasa.
Można w ogóle powiedzieć, że Nowy Poziom to jest wasza odpowiedź na ten kryzys, który teraz pustoszy polski esport?
Bardzo bym chciał, żebyśmy poprzez PGE Nowy Poziom wykształcili zawodników, którzy mają zupełnie inne myślenie o graniu i uprawianiu esportu. Marzą o tym, żeby zagrać na Spodku czy takim stadionie jak ten albo w ogóle na turniejach międzynarodowych. Możemy do nich dotrzeć i odkryć tych "mistrzów", bo na razie brakuje nam trochę powiewu świeżości. Nowy Poziom to parasolowy projekt – w jego ramach będziemy jeszcze bardziej tworzyć nowe przestrzenie dla graczy. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy nie zostaną profesjonalistami, a trzeba im powiedzieć, że 99% z nich nie zostanie, stwórzmy fajne miejsca do rozwoju w ramach całego ekosystemu, bo brakuje nam ludzi, którzy mają przede wszystkim zajawkę i zapał do pracy w esporcie.
Jaki feedback otrzymaliście po zakończeniu pierwszej edycji Nowego Poziomu?
Feedback był fajny, szczególnie w obszarze B2B z partnerami. To był też trudny projekt, bo miał wysoki próg wejścia z uwagi na regionalizację i w tym aspekcie wprowadziliśmy teraz pewne zmiany. Myślę natomiast, że chciałbym wrócić do takich czasów, kiedy co dwa tygodnie można było jechać gdzieś na jakiś turniej. Dawno takich czasów nie było, a bardzo miło je wspominam i uważam, że wtedy mi jako zawodnikowi dały bardzo dużo. Bo jesteś tak mocny, jak dobrze zagrasz na turnieju lanowym. Tego brakuje i chciałbym wrócić do modelu, w którym na przykład raz czy dwa razy w miesiącu są polskie lany na nieco niższym szczeblu, podczas których nie walczysz o tytuł mistrza i olbrzymie nagrody, ale jedziesz tam sprawdzić swoje umiejętności i poznać innych dobrych graczy. Tak kiedyś prowadziliśmy swoje kariery i myślę, że gdyby nie te dawne zawody lanowe, to na przestrzeni ostatnich 10-15 lat nie powstawałyby tak dobre polskie teamy.
No właśnie, lany. Od momentu pandemii lanów w Polsce prawie że nie ma. A wy jako PLE cały czas idziecie pod prąd i z roku na rok organizujecie tych imprez offline'owych więcej. W tym roku będzie pewnie podobnie, ale na ten moment nie wydaje mi się, by ekonomicznie się to spinało.
Pomidor. Aczkolwiek jeżeli bierzesz byłego gracza na stanowisko Head of Esports, to nie oczekuj, że nie będzie lanów <śmiech>.
Tak czy inaczej, jest to pójście pod prąd względem obecnych branżowych tendencji.
Tak, ale dla mnie lany to po prostu kwintesencja rozgrywki esportowej. Myślę, że lany powinny być i powinny obejmować jak największą liczbę drużyn. To na pewno będziemy chcieli też rozwijać. Oczywiście mierzymy siły na zamiary, ale wyobrażam sobie, gdy patrzę w przyszłość oczami wyobraźni, na przykład 16 eventów po 16 zespołów w różnych miejscach Polski. Taki swego rodzaju tour po wszystkich miastach. Super projekt.
Jak z waszej perspektywy wyglądają wspólne działania z podmiotami rządowymi typu Ministerstwo Sportu czy też PGE? Czy to trudne rozmowy? Bo wiadomo, że politycy jeżeli chodzi o gaming, to często nie mają na jego temat zbyt dużej wiedzy.
PGE jest bardzo fajnym partnerem, bo zarówno w PGE Dywizji Mistrzowskiej, jak i w PGE Nowym Poziomie po prostu wiedzą, czego chcą i rozumieją to, co my robimy. Chcą być przy tym dynamicznie rozwijającym się obszarze. Co do innych przestrzeni to tak, jak powiedziałem – najważniejsza jest dyskusja. Jeżeli nie będziemy ze sobą rozmawiać, to nie będziemy mieć żadnych wniosków albo każdy będzie przeciągać linę w swoją stronę. Tego na pewno nie chcemy. Osobiście jestem zwolennikiem znalezienia konsensusu i nawet nie musimy nazywać tego regulacjami. Wprowadźmy po prostu jakiś zestaw dobrych praktyk, które powinny być przestrzegane i to jest już start. Wspierajmy rozwój infrastrukturalny, znajdźmy systemowe narzędzia, które wspomogą graczy na niższym poziomie. Mamy kilkunastu czy kilkudziesięciu profesjonalnych zawodników w Polsce i musimy rozwijać ich kompetencje i stwarzać im przestrzeń do gry.
Niemniej wspólne działania z Ministerstwem wydają się problematyczne z tego względu, że, jak dobrze wiesz, mamy rok wyborczy. Może się zdarzyć tak, że w pewnym momencie tego roku zmieni się władza i wszystko to, co uda się wypracować z obecnym składem Ministerstwa Sportu, pójdzie do piachu.
Na pewno jest to jakieś ryzyko. Ale nie zmienia to faktu, że musimy podejmować ten dialog. Mam doświadczenie zbierane w obszarze rozwiązań rządowo-politycznych, nie tylko z perspektywy esportu. Tak to wygląda w każdym obszarze.
Na koniec – zakładam, że robicie sobie jakieś szacunki. Jeżeli chodzi o wymierne efekty działania Nowego Poziomu na polski esport i na graczy, to kiedy moglibyśmy się spodziewać, że to, co robicie teraz od podstaw, da owoce w kwestii poziomu rodzimej sceny?
Chciałbym, żeby ten projekt przede wszystkim oddziaływał na organizacje esportowe, które mogłyby np. draftować zawodników, którzy wyróżnialiby się w takim projekcie, jak PGE Nowy Poziom. Myślę też, że na pewno będziemy mierzyć to, ile osób na eventach zaszczepimy tą wiedzą. Ile osób będzie na wydarzeniach i jak rozrośnie się baza graczy. Bo to dla nas cel – żeby poprzez ten projekt mieć szeroką bazę graczy, do których będziemy docierać z informacjami edukacyjnymi na temat esportu.
I pewnie docelowo chodzi wam też o tym, w większym stopniu dotrzeć do mainstreamu.
Tak. To jest w naszym DNA od początku. Wiemy, że tego potrzebujemy i to nawet nie jako Polska Liga Esportowa, tylko po prostu jako cała branża. Tak, byśmy po prostu byli częścią sportu, entertainment. Nie musimy się klasyfikować w jednej przestrzeni i pewnie nawet tego nie potrzebujemy.