Poziom kiedyś był równiejszy
Wcześniej przynajmniej drużyny z Wietnamu czy z Tajwanu regularnie zaskakiwały. GIGABYTE Marines w 2017 roku urywało gry takim formacjom jak Fnatic, G2 Esports czy też Team WE. Wtedy zawodnicy GAM byli znani z poszczególnych postaci. Wspierający Trần "Archie" Minh Nhựt zasłynął z Barda i Lulu bez błysku, a dżungler Đỗ "Levi" Duy Khánh (występujący w organizacji również aktualnie) świetnie się sprawował agresywnymi wyborami jak Kha'Zix, Nocturne, Kayn czy Rengar. Następnie Wietnamczycy dalej kwalifikowali się do głównych faz MSI, zaś na Worldsach urywali pojedyncze gry, a potem długo ich nie widzieliśmy na profesjonalnej scenie, co było spowodowane pandemią COVID-19.
Dłuższą historię posiada tajwańskie Flash Wolves. Formacja niegdyś była znana z wygrywania gier BO1 przeciwko koreańskim drużynom. Na Worldsach w 2015 roku FW dwukrotnie pokonało KOO Tigers, awansując z grupy z pierwszego miejsca. Później Tajwańczycy powtórzyli ten sukces na Mid-Season Invitational 2016, dwukrotnie zwyciężając SK Telecom T1. Co prawda w play-offach obu turniejów Wilki odpadały od razu, ale i tak były to dobre wyniki. W kolejnych zmaganiach Flash Wolves pokazywało się już z trochę gorszej strony, ale dalej potrafiło triumfować w pojedynczych meczach z drużynami z LCK, LPL, EU LCS i NA LCS, czy przechodzić do dalszych faz MSI, aż do rozwiązania dywizji LoL-a w 2019 roku.
W międzyczasie i też później zaskoczyć potrafiły również formacje z Japonii i Rosji. W 2016 roku do jednej z największych sensacji w historii światowego LoL-a doprowadziło Albus NoX Luna. Drużyna z kraju carów awansowała do ćwierćfinału Worldsów, wygrywając z G2 Esports, Counter Logic Gaming, a także urywając grę przeciwko ROX Tigers. Następnie dopiero w 2020 roku Unicorns Of Love jakkolwiek zbliżyło się do sukcesu ANX, awansując z fazy play-in mistrzostw świata. Jednorożce po drodze pokonały LGD Gaming oraz Papara SuperMassive, aczkolwiek w fazie głównej przegrały wszystkie mecze. Podobnie wyglądała sytuacja DetonatioN FocusMe rok później. Japończycy w fazie play-in pokonali między innymi Cloud9 i Beyond Gaming, a w głównym evencie skończyli z bilansem 0-6.
Aktualne problemy regionów spoza top 4
Ostatnie splity dla ekip z wymienionych wyżej lig są tragiczne, a tak samo sprawy wyglądają też oczywiście w kontekście reszty byłych "wildcardów". Dobitnie pokazują to trzy ostatnie międzynarodowe turnieje. Na Mid-Season Invitational w 2022 roku regiony spoza top 4 były typowym tłem dla głównych wydarzeń. Wtedy najlepiej z nich spisało się PSG Talon, wygrywając trzy gry w fazie Rumble, aczkolwiek do awansu dalej zabrakło dwóch triumfów. Jeszcze gorszy wynik zanotowało Saigon Buffalo. Wietnamczycy byli górą tylko w dwóch meczach w głównym etapie turnieju. Co ciekawe, obie formacje zwyciężały jedynie w starciach z G2 Esports. Za to w pierwszej fazie żadna drużyna ze słabszych regionów nie wygrała nawet jednej gry z ekipami z czołowej czwórki.
Nieco lepiej wyglądały Worldsy w 2022 roku. Podczas nich tak jak w 2021 roku z początku zachwycało DetonatioN FocusMe. Reprezentanci Japonii w fazie play-in wygrali spotkanie BO1 z Evil Geniuses, a w meczu o awans do main eventu urwali jedną grę przeciwko Royal Never Give Up. Z najlepszej strony pokazywał się wtedy Shunsuke "Evi" Murase na Gnarze, który jak wiemy trafił później do Teamu Heretics. Do tego brazylijskie LOUD triumfowało w jednej grze z Fnatic, a w głównym etapie mistrzostw GAM Esports i CTBC Flying Oyster skończyli z bilansem 1-5 w grupach.
Wietnamczycy wygrali z Top Esports po kapitalnym comebacku, co, jak później się okazało, przekreśliło szanse na awans chińskiej formacji. Tajwańczycy zaś triumfowali w meczu otwarcia z 100 Thieves. Natomiast to i tak bardzo mały wkład w historię Worldsów uznanych za najlepsze w historii, dzięki play-offom, w których nie zagrała żadna formacja ze słabszych regionów. Pięć ugranych gier przez łącznie dziewięć drużyn na przestrzeni całego turnieju nie brzmi dobrze.
Przepaść pomiędzy top 4 a resztą najdobitniej pokazało zakończone w niedzielę MSI 2023. Drużyny z gorszych regionów nie wygrały ani jednej gry przeciwko EMEA, Ameryce Północnej i Chinom. PSG Talon uległo 0:2 w serii z G2 Esports, a potem 0:3 w spotkaniu z Golden Guardians, a poszczególne odsłony były głównie jednostronne. Za to latynoamerykańskie Movistar R7 przegrywało 0:2 z Bilibili Gaming i 0:2 ze wspomnianym GG, a każda z tych gier trwała mniej niż 27 minut. Najbliżej wygranej z czołowymi regionami było niespodziewanie LOUD. G2 dokonało comebacku podczas pierwszej odsłony starcia z brazylijsko-koreańską piątką, a potem ją zestompowało. A o występach ekip z Japonii i Wietnamu lepiej nawet nie wspominać, gdyż przegrywały też ze wspomnianymi już słabszymi formacjami.
Nowy format Worldsów odpowiednim rozwiązaniem?
Starcia zespołów z głównych regionów przeciwko formacjom ze słabszych lig są teraz po prostu nudne i do bólu przewidywalne. To nawet nie może być gratka dla miłośników bukmacherki, gdyż kursy na faworytów są już za niskie. Osobiście jednak zawsze byłem fanem oglądania egzotycznych ekip w akcji. To jest kwintesencja sportu, ale też i esportu, że każdy ma szansę się zmierzyć ze sobą. Najciekawsze są natomiast bezpośrednie potyczki tych drużyn. Kiedyś najsłynniejsza była rywalizacja turecko-brazylijska, a niewiele później tajwańsko-wietnamska, ponieważ te regiony były najlepsze wśród najsłabszych. MSI w tym roku pokazało, że takowe starcia dalej są bardzo ciekawe. Rainbow7 toczyło zacięty bój z GAM Esports i sensacyjnie go wygrało, a reprezentanci Brazylii po latach niepowodzeń w końcu pokonali drużynę z Japonii, co też jest niesamowitą historią.
Dlatego uważam, że strzałem w dziesiątkę jest zmiana formatu, którą Riot Games wprowadziło na tegoroczne Worldsy. W nim w fazie play-in zobaczymy dwie drużyny z Pacific Championship Series, dwie drużyny z Vietnam Championship Series, po jednej z Liga Latinoamérica, Circuit Brazilian League of Legends i LoL Japan League oraz wygranego z Worlds Qualifying Series pomiędzy czwartymi zespołami z LEC-a i LCS-a. Dzięki temu czeka nas wiele starć BO3 pomiędzy drużynami ze słabszych regionów, co przyniesie wiele pola do tworzenia ciekawych narracji, a w dodatku niektóre z nich będą mogły zmierzyć się z kimś z zachodu. Ponadto do głównego eventu awansują dwie drużyny, więc zobaczymy tam przynajmniej jedną ze słabszych regionów i to najlepszą, która będzie najbardziej zbliżona poziomem do innych ekip. To zagwarantuje łączność między top 4 a resztą formacji i jeszcze więcej emocji, gdyż możemy się spodziewać zaskoczeń.
Osobiście nie mogę się doczekać, by zobaczyć, czy Wietnam się odkuje, czy Japonia wygra pierwszą grę w tym sezonie, jak na tle innych wypadną ekipy z PCS-a lub jak radzić sobie będzie czwarty zespół z prawdopodobnie LEC-a. Czeka nas jeszcze sporo historii w turnieju, który być może będzie ostatnim z udziałem tylu byłych "dzikich lig".