Turniej na szybko
Zacznijmy od pierwszych dwóch edycji European Masters. Te formatem bardziej przypominały półamatorski turniej typu GO4LoL. Natomiast był to event dla najlepszych graczy w Europie poza European League of Legends Championship Series. Wiosną 2018 roku w grupach play-in i głównej fazy grało się jedynie pojedyncze BO1, a awans do play-offów poszczególnych etapów wywalczała większość drużyn. W BO1 rozgrywane były również pierwsze mecze baraży, a poza tym we wszystkich spotkaniach poza finałem obowiązywał system BO3. Z plusów półfinały i finał były grane na lanie w brytyjskim Leicester. Niewiele lepiej turniej prezentował się latem, gdy znów finały odbyły się na lanie, tym razem w Katowicach. W fazie play-in każdy z siedmiu uczestników mierzył się ze sobą. Tylko że mecze kwalifikacyjne były w formacie BO1.
Brak serii BO5
Już wtedy pojawiały się głos wśród społeczności, że faza grupowa powinna być rozgrywana w systemie z rewanżami, a ćwierćfinały i półfinały powinny być do trzech wygranych gier. Wiosną 2019 roku nic z tych rzeczy nie zostało wprowadzone. Jedynie z baraży o awans w formacie BO3 mogliśmy być zadowoleni. Inaczej sprawy miały się latem, gdyż w końcu półfinały największego turnieju na europejskiej scenie odbyły się w formacie BO5 i to na lanie w Katowicach. Jak się później okazało, nie była to zmiana na zawsze. W 2020 roku powróciły półfinały BO3, a poza tym całe play-offy trwały zaledwie sześć dni. Brak lana można oczywiście wybaczyć, ponieważ był on niemożliwy do przeprowadzenia w pandemicznych czasach. Latem EUM wyglądało tak samo, jak wiosną, więc nie ma tutaj na co narzekać. Żal jedynie, że to właśnie wtedy Ultraliga przeżywała czasy swojej świetności.
Gdzie się podziały koszyki?
W 2020 roku rozbudowana została również faza play-in EU Masters. Od wtedy w niej występowało 16 zespołów w grupach po cztery, jednak bez podziału na koszyki podczas losowania. W efekcie mistrz ligi czesko-słowackiej mógł trafić na mistrza ligi portugalskiej, a w innym zbiorze mogli grać wicemistrzowie obu lig. Czasem wicemistrzowie tej samej ligi mieli wręcz dużo łatwiejszą drogę od mistrzów. Sytuacje tego typu zresztą się zdarzały, ale to i tak mało liczące się regiony, więc większość osób przymykała na to oko.
Inaczej było latem 2021 roku, gdy do jednej grupy trafiły trzy drużyny z głównych regionów: AGO Rogue, Vitality.Bee i mousesports oraz mistrz Hitpoint Masters, czyli eSuba. W tym samym czasie w zbiorze C wystąpili wicemistrzowie lig bałkańskiej, czesko-słowackiej i włoskiej oraz mistrz ligi portugalskiej. Sytuacja zdecydowanie oburzyła większość społeczności oraz ekspertów. Przez nią VITB odpadło bez zagrania żadnej serii BO3, podczas gdy średnie SINNERS Esports z Czech mierzyło się w niej z MOUZ i oczywiście szybko przegrało.
Szykujcie monitory
2022 rok był zdecydowanie najlepszym rokiem dla European Masters. Wydawało się, że nagle organizatorzy zaczęli słuchać społeczności, gdyż wprowadzili podział na koszyki w fazie play-in oraz już latem 2021 roku system BO5 w play-offach głównego etapu. Dobrze ułożony był również terminarz i jedynie można było narzekać na dalszy brak lanowych finałów. Natomiast przy tym, jak wyglądała reszta turnieju, to był drobiazg. Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a w przypadku EMEA Masters bardzo szybko. 2023 rok jest już terminarzową katastrofą.
Wiosną faza grupowa main eventu rozgrywana była już nie w osiem, a w cztery dni, więc masa meczów nakładała się na siebie. Na domiar złego w tym samym czasie rozgrywane były również dwa pierwsze ćwierćfinały. Jeśli myśleliście, że latem będzie lepiej, to się myliliście. Co prawda przynajmniej finał zostanie rozegrany na lanie we Francji, ale za to tym razem ćwierćfinały będą się odbywać przez dwa dni. Także wyborów pomiędzy jednym a drugim będzie jeszcze więcej, chyba że nie przeszkadza wam seans na dwa monitory.
W bieżącym roku powróciły też niesnaski związane z meczami w fazie play-in. Tam co prawda już wcześniej wprowadzone zostały koszyki. Jednak w losowaniu baraży trafiły na siebie dwie greckie formacje, co nie spodobało się fanom tamtego regionu. W piłce nożnej znaleziono na to bardzo łatwe rozwiązanie, czyli po prostu uniemożliwienie tego. Natomiast wydawało się, że EMEA Masters na to nie wpadło. To dlatego, że w artykule o zmianach napisało, że wprowadziło baraże pomiędzy pierwszym a drugim miejscem z tej samej grupy. Losowania miało nie być więc wcale, ale artykuł artykułem, a oficjalne zasady oficjalnymi zasadami. Tych EMEA Masters chyba zapomniało zmienić.
Mizerny przepływ informacji
Jak już jesteśmy przy nie sprawdzonych informacjach, to warto byłoby zostać przy ich przepływie. W tej części nie będę się skupiał na jednym turnieju, czy jednym roku, a na ogólnym problemie. Od zawsze bolączką EMEA Masters jest zbyt późne publikowanie informacji. Jeszcze da się przeboleć to, że czasem organizatorzy zapomną o wrzuceniu grafiki z informacją, że przykładowo ultraligowa ekipa się dostała. Jednak gorzej sytuacja wygląda z udostępnianiem zbiorów w fazie play-in. Bywało, że drużyny o tym, z kim grały, dowiadywały się kilkanaście godzin przed startem turnieju. To nie daje żadnego czasu na przygotowania dla analityków drużyn z EMEA Regionalnych Lig.
Również podział slotów mógłby się pojawiać dużo wcześniej. Organizatorzy z tego co widać i tak używają schematu, według którego o miejscach na EM decydują punkty uzbierane przez regiony na poprzednich edycjach. Także nie widzę powodu, by nie móc przedstawić tego regionom wcześniej niż podczas – przykładowo – faz pucharowych, jak miało to miejsce w 2021 roku. Sytuacje na transmisjach, gdy komentatorzy i eksperci nie wiedzieli, czy dany zespół uzyskał już awans na EMEA Masters, czy jeszcze nie, były mocno nieprofesjonalne. Ponadto bywały sezony, w których organizacje decydowały się na tańsze składy, gdyż nie miały pojęcia o tym, że liga, w której występują, będzie miała więcej miejsc na najważniejszym ERL-owym evencie. Przepływ informacji ma realny wpływ na siłę europejskiego LoL-a.
EMEA Masters zasługuje na więcej
Podsumowując, EMEA Masters to turniej, na który narzekanie było od zawsze. Co prawda z czasem się on rozwija i organizatorów można nawet pochwalić. Tak było, gdy w końcu wprowadzili serie BO5 w play-offach, czy też mimo wszystko sprawnie przeprowadzili turniej w dobie pandemii. Jednak w tym samym czasie można zwrócić uwagę na inne niezbyt przemyślane aspekty. O wprowadzenie meczów do trzech wygranych gier ludzie prosili prawie dwa lata i tak samo wyglądała sytuacja z koszykami. Zawodnicy zaś regularnie już od 3-4 lat w wywiadach, czy też na mediach społecznościowych narzekają o tym, jak późno poznają rywali, z którymi będą się mierzyć. Choć w tym wypadku najbardziej cierpią analitycy, których rolą jest przygotowanie drużyny do konkretnego przeciwnika. A tego po prostu nie ma.
Najważniejszy turniej w kalendarzu poza LEC zasługuje na zdecydowanie lepsze traktowanie. Riot Games powinien mu poświęcić przede wszystkim więcej czasu i uwagi. Gdyby zwiększyć liczbę dni rozgrywania play-inów oraz fazy grupowej byłby to dużo lepiej odbierany turniej. Do tego losowanie zbiorów main eventu powinno się odbywać tak, jak podczas Worldsów – w tym samym czasie, co losowanie grup play-inów. Nie wspominając o tym, że promocja eventu również powinna być lepsza.