The Crew, podejście trzecie
Cykl The Crew został zapoczątkowany przez Ubisoft jeszcze w 2014 roku. Chociaż sama marka była nowa, to nie stali za nią bynajmniej nowicjusze. Wszak trzon odpowiedzialnego za grę Ubisoft Ivory Tower tworzyli ludzie, spod których rąk trzy lata wcześniej wyszło Test Drive Unlimited 2. Sama produkcja spotkała się z ciepłym przyjęciem i otrzymała dwa rozszerzenia. A po czterech latach ukazał się sequel, który z jednej strony starał się robić wszystko lepiej, mocniej, bardziej, a z drugiej był mocno odtwórczy. Efekty tego widać było po ocenach, które były wyraźnie gorsze niż w wypadku oryginału. Nic więc dziwnego, że Ivory Tower potrzebowało kolejnych pięciu lat, by ostatecznie zaprezentować nam swoje trzecie podejście do zręcznościowych wyścigów w otwartym świecie. Podejście ze wszech miar udane.
Różnorodność w każdej krasie
Oto bowiem przed nami The Crew Motorfest, które już przy pierwszym kontakcie składa nam obietnicę. Obietnicę tego, że przez kolejne godziny nie będziemy się nudzić. I zaiste tak właśnie jest. Dostajemy do dyspozycji pomniejszoną o odpowiednią skalę wyspę O'ahu na Hawajach. To tam dzieje się akcja Motorfest i to właśnie tam rozbijać się będziemy furami maści wszelakiej.
Podczas intro okazuje się wszak, że w nasze ręce trafią m.in. bolidy wyjęte żywcem z wyścigów Formuły 1, w których musimy kontrolować zużycie opon. Albo oldtimery przywodzące na myśl złotą erę motoryzacji, pozbawione jednak z uwagi na swój wiek dostępu do radaru. Lub też terenowe pojazdy przeznaczone do podróży po wertepach czy bryki o czysto futurystycznym designie. Nie zabraknie także oczywiście jednośladów, łodzi i samolotów, które znamy już z The Crew 2. A wszystko to możemy upgrade'ować, bo wraz z postępami i zaliczaniem kolejnych wyścigów w naszym garażu lądować będą nowe części. Dzięki nim nasze pojazdy będą poruszać się jeszcze szybciej, będą zwrotniejsze lub bardziej przyczepne.
A jak się w to gra? Jako osoba, która nie jest przesadnym fanem ścigałek i po prostu lubi raz na jakiś czas wyjechać na bezdroża, byłem oczarowany. Mam wrażenie, że od czasu drugiej "Ekipy" ludzie z Ivory Tower odrobili lekcję, dostarczając nam produkt o wiele lepszy i bardziej dopracowany. Już na poziomie warstwy graficznej Motorfest zachwyca. Oko cieszą różnorakie krajobrazy, bogate również w detale, które rzadko kiedy możemy dostrzec z uwagi na zawrotną prędkość. Jednocześnie krajobraz ten jest bardzo różnorodny. Nie brakuje nowoczesnych miast wprost kipiących neonami. Są błotniste trasy biegnące przez dżunglę. Są plaże i okalające je bezkresne morze. Tak naprawdę każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Miejsce, w którym może się zakochać. Oczywiście do momentu, aż zakocha się w innym.
Oto The Crew, na jakie czekaliście
O modelu jazdy również nie jestem w stanie powiedzieć złego słowa. The Crew Motorfest testowałem na padzie, nie na kierownicy, ale nie wiązało się to z żadnymi większymi nieprzyjemnościami. Pojazdy reagowały w odpowiedni dla siebie sposób, czuć było ciężar bryki, którą akurat prowadzimy. No i jeździło się zwyczajnie przyjemnie, bo zręcznościowy model jazdy sprawdzał się doskonale. Szczególnie że oddawał on różnice między poszczególnymi pojazdami. Inny feeling dawał nam wyścigowy bolid, a inny zabytkowy oldtimer, który prawdopodobnie ktoś zakosił z muzeum. W każdym wypadku jednak jazda dawała frajdę. Szkoda tylko braku bardziej rozbudowanego modelu zniszczeń. Ale to też coś, do czego w grach posiadających prawdziwe samochody zdążyliśmy się przyzwyczaić. Wszak żaden producent motoryzacyjny nie chce, by po sieci hulały screeny z roztrzaskanym wrakiem, z którego zwisa jego logo. Tak staram się to sobie tłumaczyć.
Sama zabawa w Motorfest odbywa się na zasadzie playlist. Jeździmy po otwartym świecie, na którym obecne są znaczniki. Ale na szczęście nie w specjalnie przytłaczającej liczbie, dzięki czemu nie czujemy lęku przed ogromem tego, co nas czeka. Ale najważniejsza w tym wszystkim jest swoboda. Każdą playlistę, odpowiedzialną za inną kategorię wyścigów i pojazdów, możemy uruchomić w wybranej przez nas kolejności. Playlisty te oferują nam różne scenariusze i przez to zabawa nie zamyka się w samym "przejedź od startu do mety w najszybszym czasie". Czasami np. gra będzie wymagać od nas dotarcia na pierwsze miejsce w już trwającym wyścigu, gdy do końca zostały np. dwa okrążenia. Innym razem musimy natomiast w określonym czasie przejechać przez rozstawione na trasie bramki. A im szybciej, tym oczywiście lepiej.
Wszystkiemu towarzyszy fantastyczne udźwiękowienie. Z jednej strony to odgłosy silników, które brzmią tak, jakby spece z Ubisoftu poświęcili czas na nagranie każdego auta, byleby brzmiało realistycznie. Z drugiej zaś to także muzyka towarzyszącą nam podczas jazdy. Bo chyba nie myśleliście, że ścigamy się w ciszy? Zamiast tego czas umilają nam m.in. Martin Garrix, Jeff Beck czy Royal Blood.
Kierownice w dłoń
The Crew Motorfest to zdecydowanie jedna z lepszych produkcji kończącego się powoli roku. I prawdopodobnie najlepsza zręcznościowa ścigałka, jaka się w 2023 ukazała. Świetny model jazdy, ciesząca oko oprawa muzyczna i dźwiękowa oraz brak większych błędów, które rzuciłyby mi się w oczy podczas zabawy. To zdecydowanie krok naprzód względem ograniczonej na premierę dwójki. Motorfest, chociaż nie jest napakowane zawartością, to ma jej tyle, by ucieszyć gusta niemal każdego fana szybkiej jazdy. Dopiero po dłuższym czasie może wkraść się pewna monotonia. Ale to raczej nieuniknione, bo nawet w obliczu różnych scenariuszy, rozwiązań czy rodzajów pojazdów może dojść do zmęczenia materiału. Niemniej nie jest to ogromna wada, bo takie zmęczenie jest nieuniknione. A w moim wypadku nastąpiło dopiero w momencie wielogodzinnej zabawy, gdy zegar w kuchni już dawno wskazywał 2 w nocy. Jesteś fanem zręcznościowych gier wyścigowych? The Crew Motorfest jest zdecydowanie dla ciebie.
Ocena: | |||||||||
9/10 |