Team BDS

Adam (KDA: 36/11/45)

Jeśli chodzi o górną aleję w LEC, to nie ulega wątpliwości, ze niezachwiany prym w swojej roli wiódł Adam "Adam" Maanane. Wydaje się być to obrazkiem dość niecodziennym, bowiem francuski toplaner dotychczas nie kojarzył się ze stabilnością i dyspozycją na miarę ścisłej topki. To jednak zmieniło się tej zimy. Adam prezentował się solidnie niezależnie od wybieranych postaci i był istotnym czynnikiem w zwycięstwach Teamu BDS. I oczywiście – pojawiały się Olafy i Gareny, to nieodłączny element jego stylu gry. Ale widzieliśmy też wybory nieco bardziej stonowane i klasyczne, pokroju K'Sante czy Renektona.

Czy szalony duelista dorósł, wchodząc w nowy sezon? Na to wygląda. Na jego koncie nie widnieją już zabójcze ilości wywrotek w wątpliwych okolicznościach, a podejmowane przez niego decyzje znacznie częściej przynosiły jego drużynie korzyści niż problemy. I choć ogólny poziom toplanerów w minionych tygodniach wyglądał zadowalająco, to żaden z jego rywali nie był nawet blisko walki o miejsce Adama w tym zestawieniu. Oczywiście zawodnicy innych czołowych formacji, tacy jak Joel "Irrelevant" Miro Scharoll i Sergen "BrokenBlade" Çelik, również mogliby przewinąć się w tej rozmowie. Znacznie rzadziej grali oni jednak pierwsze skrzypce w swoich spotkaniach i nie byli dla swoich ekip tak kluczowymi bohaterami, jak właśnie Francuz.

Yike (KDA: 32/22/64)

Wybór najlepszego leśnika minionego etapu był natomiast o wiele trudniejszy od wyboru toplanera. Solidnych dżunglerów w LEC mieliśmy naprawdę sporo, jednak ze względu na aktualną metę przebicie się ponad resztę stawki stanowiło nie lada wyzwanie. Ostatecznie padło więc na Martina "Yike'a" Sundelina, reprezentanta G2 Esports. Szwed pokazał jeden z szerszych wachlarzy ogrywanych postaci i niemal za każdym razem wypadł lepiej niż poprawnie. Przegrane starcia z Teamem Vitality i Rogue nie należały do szczególnie udanych, ale jego pozostałe występy zapewniły mu tę zaszczytną lokatę. Wszak Lillii i Viego w wykonaniu Sundelina zapomnieć się nie da, a i Xin Zhao z Maokaiem wypadli całkiem świeżo.

Pod uwagę z pewnością można by wziąć jeszcze kilku kandydatów. Niezwykle dobrze prezentował się Iván "Razork" Martín Díaz, który nawet w porażkach Fnatic utrzymywał swoją formację na powierzchni dłużej, niż wskazywał na to stan spotkania. Hiszpan popełnił jednak kilka pamiętnych błędów, które znacznie utrudniły Czarno-Pomarańczowym grę. Na uwagę zasługuję również Théo "Sheo" Borile. Ten został natomiast przyćmiony przez resztę swojej ekipy i nie miał aż tak wielu okazji, żeby zabłyszczeć. Yike zaś nie przejmował się gwiazdorskimi nickami swoich sojuszników i wielokrotnie potrafił zgarnąć chwałę dla siebie. I to szanujemy.

Team BDS

nuc (KDA: 42/15/52)

Decyzja o nadaniu miana najlepszego midlanera fazy zasadniczej LEC Iliasowi "nucowi" Bizrikenowi może z początku wydawać się nieco kontrowersyjna. W pamięci pozostaje bowiem kilka widowiskowych zagrań Rasmusa "Capsa" Winthera, który to wraz ze swoją świtą skończył ten etap na pierwszej lokacie. I owszem, wybór duńskiego środkowego również dałoby się uzasadnić, w końcu jego dyspozycja niemal w pojedynkę zapewniła Samurajom parę punktów. Jego forma nie była natomiast w pełni stabilna i bywały spotkania, w których zamiast przyczynić się do zwycięstw, dokładał rękę do porażek – albo przynajmniej tych zwycięstw nie ułatwiał. Podobnie jak Marek "Humanoid" Brazda, który jednego dnia zagrał jak młody bóg tylko po to, aby w następnym starciu swoimi decyzjami wywołać zakłopotanie fanów.

Jeśli zaś chodzi o nuca, to wiele zarzucić mu nie możemy. Obok Adama był on jednym z najjaśniejszych punktów BDS i wielokrotnie potrafił wziąć ciężar rozgrywki na swoje barki, kreując fantastyczne walki jako Neeko oraz zadając tony obrażeń Azirem. Śmiało można stwierdzić, że minione tygodnie były najlepszymi w karierze Francuza. Zawodnik, który dotychczas klasyfikowany był jako "w porządku", zaczyna dostarczać nam sporo argumentów za tym, żeby patrzeć na niego z większym respektem i podziwem. Zawsze stabilny, zawsze można na nim polegać – to się ceni, takich sojuszników ze świecą szukać.

Supa (KDA: 44/22/49)

Co z tymi strzelcami? Cóż, jako pierwszy na myśl przychodzi Yoon "Ice" Sang-hoon. Marksman BDS jest jednak podobnym przypadkiem, co leśnik tej ekipy. Reszta kolegów odbębniła już całą brudną robotę, a jemu pozostało tylko ładnie wyglądać i nie umierać. Przyznanie tytułu najlepszego ADC Stevenowi "Hans samie" Livowi również nie wydawałoby się w pełni sprawiedliwe, gdyż pierwsza połowa fazy zasadniczej LEC w jego wykonaniu była co najmniej wątpliwa. Ostatecznie wyróżnienie wędruje zatem do Davida "Supy" Martíneza Garcíi, który znalazł się na tej liście jako jedyny "świeżak".

Hiszpan najlepiej zaprezentował się w roli Xayah oraz Apheliosa. I nie jest to nawet kwestia pentakilla, którego zdobył Bronią Wiernych w swojej trzeciej grze na najwyższym szczeblu rozgrywek – choć o nim również nie wypada zapominać. Oba te herosy przyniosły MAD Lions KOI wyłącznie zwycięstwa. A strzelec Lwów był w tych spektaklach głównym bohaterem, na którym skupiły się wszystkie reflektory. Nie tylko zresztą reflektory, bo także oczy i umiejętności rywali. Po nowym narybku nie było jednak widać żadnej presji. Był on drugim zawodnikiem swojej pozycji, zaraz po Matyásie "Carzzym" Orságu, jeśli chodzi o zadawane obrażenia. Na drobne potknięcia przymkniemy więc oko, biorąc pod uwagę, że García w swoich pierwszych tygodniach w LEC rywalizował z czołówką regionu jak równy z równym.

Team BDS

Labrov (KDA: 10/27/100)

Może to jego urok, a może to magia Blitzcranka? Labros "Labrov" Papoutsakis domyka nasze zestawienie jako trzeci zawodnik BDS. Trudno byłoby nie zachwycić się wyczynami greckiego wspierającego. Wielki Golem Parowy nie jest bowiem jedyną postacią, która w jego rękach siała postrach na Summoner's Rifcie. Labrov odnalazł sukcesy na herosach przeróżnego typu – od Ashe i Karmy rozpoczynając, na Rell i Alistarze kończąc. Był dla swojej formacji dokładnie tym, czego ta akurat potrzebowała. Hooki trafiane w kluczowych rywali zapewniały natychmiastową przewagę w walkach drużynowych, a nękanie z dystansu i ochrona swoich współtowarzyszy przed niemal pewną śmiercią doprowadzały jego przeciwników do białej gorączki.

W przypadku supportów decyzja również nie należała do skomplikowanych. Nieobecność Adriana "Trymbiego" Trybusa w lidze, a także zbyt wiele bezsensownych upadków Mihaela "Mikyxa" Mehle i Zdravetsa "Hylissanga" Galabova znacznie zawęziły krąg poszukiwań. Docenić wypadałoby natomiast Normana "Kaisera" Kaisera. Bard w rękach Niemca będzie śnił się jego oponentom po nocach jeszcze przez długi czas.


Już dziś przekonamy się, jak wyróżnieni zawodnicy pokażą się na starcie play-offów. Team BDS podejmie Team Heretics, a G2 Esports zmierzy się z GIANTX. Na występ Supy będziemy musieli zaś poczekać do jutra, kiedy to MAD Lions KOI zagra przeciwko Fnatic. Wszystkie spotkania LEC 2024 Winter możecie śledzić na kanałach Polsat Games. Transmisja dostępna jest w trzech miejscach: w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Więcej informacji na temat bieżącej odsłony LEC znajdziecie w naszej relacji tekstowej, do której przejdziecie po kliknięciu poniższego baneru:

LEC 2024