Teamfight Tactics

Teamfight Tactics to jeden z nowszych tworów z kuźni Riot Games. Wydana w 2019 roku, czyli równo rok przed VALORANTEM oraz Legends of Runeterra, gra z gatunku automatycznych bitew przekroczyła najśmielsze oczekiwania wydawców. Tytuł, który początkowo był tylko ciekawym dodatkiem do klienta League of Legends, bardzo szybko obrastał w popularność. Spotykając się z niesamowitym uznaniem graczy, dziewięć miesięcy po premierze doczekaliśmy się wersji mobilnej, która jeszcze mocniej przyczyniła się do zwiększenia jej społeczności. TFT jest bowiem nie tylko ciekawą wariacją popularnego DOTA Auto Chess. Jej głównym atutem jest osadzenie w realiach wykreowanego na potrzeby LoL-a multiwersum, które daje twórcom niesamowite pole do popisu przy opracowywaniu kolejnych setów. Mnogość linii skórek w oryginalnej grze przekłada się na różnorakie wariacje cech, które charakteryzują postacie w następujących po sobie odsłonach strategii, przyczyniając się do powstawania świeżych konceptów za każdym razem, gdy nowy sezon zastępuje stary. Płynność i ciągłe zmiany sprawiają, że gracze nie mają czasu znudzić się taktyczną rozgrywką, a regularne balanse płynnie wpływają na metę, nie pozostawiając tym co bardziej ambitnym zawodnikom chwili wytchnienia.

Początki esportu TFT

Pierwsze eksperymenty z prowadzeniem Teamfight Tactics w kierunku bardziej kompetytywnym podjęli gracze z Ameryki Północnej oraz Francji. Już w drugim miesiącu od premiery pojawiały się niewielkie, lokalne turnieje, które zrzeszały nawet do 128 zawodników równocześnie, próbując przetrzeć szlaki dla późniejszych, bardziej profesjonalnych wydarzeń. Z czasem coraz większe organizacje zaczęły interesować się tytułem, zapraszając taktyków do wspólnej zabawy.

Przełomowym okazał się sezon Galaxies, który przekonał nie tylko zewnętrznych sponsorów, ale też samego wydawcę, że gra cieszy się dostatecznie dużym zainteresowaniem, by rozwijać ją w kierunku esportowym. Z początkiem 2020 roku dostaliśmy pierwsze mistrzostwa Europy, a także świata. Te drugie okraszone były pulą nagród w wysokości 200 tysięcy dolarów. Istotny w historii był też set o nazwie Fates, gdzie rozgrywki zaczęły nabierać bardziej złożonych form. Pojawiały się masowo ligi lokalne, takie jak Ultraliga, które pozwalały na awans do europejskiego Star Cup. Grą zainteresował się też DreamHack.

Z czasem format zaczął ulegać zmianie i kształtować się w konkretniejszy sposób na poszczególnych kontynentach. Organizacje esportowe zaczęły dokładać swoje cegiełki do rozwoju rynku, zachęcając ludzi do szerszego uczestnictwa w turniejach. Wieści sięgnęły Dalekiego Wschodu, gdzie zainteresowanie zaczęły wykazywać zwłaszcza chińskie marki, takie jak Bilibili czy Tencent. To też w znacznym stopniu odbiło się na wynikach podczas mistrzostw świata w sezonie Reckoning, gdzie pierwsze dwa miejsca zajęli właśnie reprezentanci Państwa Środka.

Wschód Legend, czyli o formowaniu się Rising Legends

Europejskie rozgrywki przybrały aktualnie znaną konstrukcję stosunkowo niedawno. Pierwszy raz pod nazwą Rising Legends pojawiły się one w grudniu 2021 roku, przeprowadzając nas przez set Gizmos & Gadgets. Wówczas też zainaugurowano Golden Spatula Cup. Był to element wprowadzający do finałowego starcia. Pierwotnie dostanie się na GSC wymagało jedynie pojawienia się odpowiednio wysoko na poszczególnych serwerach objętych ligą, do których należały EUW, EUNE, TR oraz RU. Alternatywą od sezonu Monsters Attack były otwarte kwalifikacje. Dopiero Runeterra Reforged wprowadziła w swoją strukturę również rozgrywki lokalne, takie jak polska Ultraliga TFT, francuskie Hex League, czy wschodnioeuropejski Star Cup. Łącznie system rozbudowano aż o 10 wydarzeń, pokrywających całą Europę, Turcję, Bliski Wschód i Afrykę Północną. Przez cztery sety w skład rozgrywek wchodził też Superbrawl, który jednoczył najpierw po dwóch, później po czterech, najlepszych zawodników z poszczególnych części regionu. Był to format interesujący dla widzów głównie dlatego, iż wymuszał na reprezentantach swojej ligi ścisłą współpracę. Zwycięstwo przedstawicieli opierało się na prezencji ich obojga. W Remix Rumble zrezygnowano jednak z dalszego prowadzenia turnieju drużynowego.

Powolne metamorfozy Rising Legends

Rising Legends zaczynało od bardzo prostego formatu. Składały się na niego trzy Golden Spatula Cup, Superbrawl oraz sam finał, do którego awansować można było właśnie poprzez poprzedzające go turnieje. Set Monsters Attack! wprowadził ogrom nowości, z których większość pozostała z nami do dzisiaj. Pojawiły się otwarte kwalifikacje do GSC, rozbudowując znacznie strukturę wydarzenia i nadając jej większej głębi. Zwiększono też wagę TFT Regional Competitions, które od tamtego momentu pozwalają graczom zakwalifikować się do turnieju poprzez mistrzostwa lokalne. Wówczas też zdecydowano się na nie do końca udane zabawy z ujemną punktacją przy nagradzaniu zawodników za zajmowane w trakcie poszczególnych meczów pozycji. W lipcu 2023 roku zdecydowano się jednak od tego odstąpić i powrócono do klasycznego systemu rozliczania.

Set Remix Rumble, zaprezentowany z końcem ubiegłego roku, był dla wszystkich unikatowy. Nie tylko dlatego, że włożono w zaprojektowanie go znacznie więcej wysiłku niż dotychczas. W końcu przy kreowaniu muzyki towarzyszącej nam przez te cztery miesiące pomagał sam Steve Aoki. Umieszczenie sezonu na przełomie roku wymusiło jednak pewne specyficzne podejście do harmonogramu turniejów, co przełożyło się na jego niesamowitą intensywność. Wyjątkowo zrezygnowano też z jednego Golden Spatula Cup, ograniczając się do jedynie dwóch odsłon, by w płynniejszy sposób pogodzić ubytki w czasie, a wszystko tylko po to, by wprowadzić nas w nową rotację setów na przestrzeni roku.

Aktualny format Rising Legends

Rising Legends rozwija się po dziś dzień, wprowadzając coraz to świeższe motywy, by urozmaicać turniej. W aktualnie panujących rozgrywkach każdy Golden Spatula Cup rozpoczyna się z łączną liczbą 128 graczy, która kurczy się w ciągu trzech dni do raptem 32. Zwycięzca ma zagwarantowany awans do finału. Pozostali zaś rozliczani są zgodnie z zajętymi pozycjami. Im wyższe miejsce, tym więcej punktów w klasyfikacji generalnej. Zawodnicy z najwyższymi wartościami zgromadzonymi na przestrzeni trzech rozłożonych w czasie GSC pozyskują łącznie czternaście miejsc w finale. Dodatkowe miejsce przypada też zwycięzcy CAGGTUS LAN, który był pierwszym wydarzeniem tego rodzaju w Europie, przeprowadzonym w Leipzig. Pod uwagę brana jest też pozycja w samej grze. Dwa razy w miesiącu zapisywane są rezultaty graczy. Ci, którzy wykażą się największą skutecznością i znajdą się w czołówce swojego serwera, zapełnią pozostałe pozycje w finałach Rising Legends.

Końcowi dobiegł właśnie set Inkborn Fables, w którym zrezygnowano z niektórych eksperymentalnych elementów, takich jak legendy czy gwiazdy wieczoru, z którymi zresztą próbowano zabawy w przeszłości pod inną nazwą. Zdecydowanie było o co walczyć na Rising Legends Finals, gdyż oprócz 46 tysięcy euro w grę wchodził też awans na mistrzostwa świata. Topowa czwórka miała okazję wykazać się w Tactician's Crown o nagrody o łącznej wartości 456 tysięcy dolarów. Mówimy tutaj więc o całkiem pokaźnych kwotach. Grono naszych tegorocznych reprezentantów stanowiło m.in. czworo Francuzów: Pierre "TarteMan" Menu, Muhammed "Canbizz" Canbaz, były mistrz świata Emre "Double61" Demirtas i Clément "Clemou" Bemer. Obok nich zaś znalazł się zwycięzca mistrzostw EMEA, Jakub "kubixon" Warzecha.

Dostaliśmy też zapowiedzi następnego wydarzenia offline, które odbędzie się na naszym podwórku. Meet at Rift zostało gospodarzem kolejnego międzynarodowego lana w ramach obwodu TFT EMEA. Odbędzie się on w Łodzi, w Hali Maszyn i przybierze podobną formę do turnieju zaprezentowanego w kwietniu w Niemczech. Będziemy mieli więc okazję nie tylko obserwować najlepszych zawodników z całego świata w naszym kraju, ale też uczestniczyć w wielu ciekawych atrakcjach zorganizowanych w dobrze nam znanej otoczce gier Riot Games.

Bohaterowie lokalnej sceny

Przy omawianiu historii turnieju nie można pominąć ich najważniejszego aspektu – uczestników. W zaledwie trzy lata przebrnęliśmy przez sześć różnorodnych setów. Każdy z nich reprezentował sobą zupełnie inne podejście do gry, zarówno na poziomie samego Teamfight Tactics, jak i kompetytywnym. Mieliśmy smoki, mechy, cybernetyczne motywy, powrót do runeterrańskich korzeni i trochę świetnej muzyki. A u szczytu tego wszystkiego tysiące graczy próbujących swoich sił w zaklasyfikowaniu się do lokalnych i globalnych wydarzeń. Przez same finały Rising Legends na przestrzeni czasu przewinęła się ponad setka indywidualnych zawodników. A mamy też kilka nazwisk, które pojawiają się w rozgrywkach dość regularnie. Dla przykładu Emre "Double61" Demirtas, zwycięzca Galaxies Championships, dotychczas nie opuścił żadnych mistrzostw EMEA. Zdominował on też zresztą pierwszą odsłonę RL, a w sezonie Dragonlands ponownie zawitał na podium, tym razem jednak z brązem. Co więcej, sezon Inkborn Fables zakończył ze srebrem na mistrzostwach świata.

Nie obyło się też bez polskich akcentów. W ciągu tych kilku lat reprezentowało nas w finałach łącznie dziewięciu zawodników. Jeden z nich zaś osiągnął coś, co na zawsze okryło go chwałą. Nadim "Lelouch" Maani utorował sobie bowiem drogę po tytuł mistrza EMEA w drugim sezonie Rising Legends, stając się wśród lokalnej społeczności legendą. W finałach zresztą zawitał trzykrotnie, jednocześnie po dziś dzień mając stuprocentową frekwencję na Golden Spatula Cup, a także w Ultralidze. Na przestrzeni lat pojawiło się też kilku zwycięzców Golden Spatula Cup, jak Bartek "Zbrojson" Zbroja w pierwszej edycji. Były też momenty w historii, kiedy to zajmowaliśmy miejsca na podium w rankingu punktacji GSC, jak w sezonie pierwszym w przypadku Alana "Akiego" Białego czy drugie miejsce Andrzeja "traviscwata" Fiksa w Dragonlands. Aktualnie jednak na językach wszystkich Polaków jest kubixon, któremu to udało się powtórzyć wyczyn Leloucha. Zawodnik Forsaken jest aktualnym mistrzem EMEA.

Sukcesy Polaków to jednak tylko kropla w morzu europejskiego potencjału. Wśród ważnych osobistości, poza kolejnymi mistrzami regionu, z pewnością są też Christian "DarkHydra" Lüftner, który w ciągu jednego sezonu podbił lokalną scenę, zgarniając dwa najważniejsze puchary: za Superbrawl i Rising Legends Finals. Nie ustępuje mu też z pewnością WetJungler, który w tym samym sezonie zajął trzecie miejsce w mistrzostwach Europy i drugie w mistrzostwach świata. Ale o uczestnikach, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii Rising Legends, więcej przy innej okazji.

Koniec pewnej ery

Mimo bogatej historii Rising Legends jej tom powoli będzie dobiegać końca. Pisane są bowiem właśnie jego ostatnie stronice. W marcu ogłoszono kolejne metamorfozy na scenie światowej. Dla naszych graczy nowe struktury mogą być nieco mylące. Przy aktualnym formacie TRC → (kwalifikacje →) Golden Spatula Cup → Rising Legends Finals wszystko zdaje się dla nas bardzo czytelne i instynktowne. W końcu do tego byliśmy przyzwyczajani od trzech lat. Instynktowność formatu nie powinna ulec większej zmianie. To rozgrywki właśnie naszego regionu okazały się bowiem jednymi z najlepiej zorganizowanych, w związku z czym postanowiono ujednolicić zmagania na całym świecie na podobieństwo naszych. Problemem mogą się dla nas okazać jednak tytuły poszczególnych etapów. Stałym elementem pozostają nasze ligi lokalne. Dalej będziemy więc mogli podziwiać mistrzostwa Polski, choć w odrobinę nowej odsłonie. Nową nazwę nadano zaś kwalifikacjom, które od setu jedenastego będą odbywać się pod mianem Tactician Trials. Owe próby będą nas przenosić dalej do Tactician's Cup i tu właśnie zaczynają się pojawiać lekkie komplikacje poznawcze. Aktualnie znamy bowiem ten etap wydarzenia jako Golden Spatula Cup. Golden Spatula jednak nie znika, a pełnić będzie funkcję aktualnego Rising Legends Finals. Jako iż system ten będzie obowiązywać w przyszłości na całym świecie, z wyłączeniem Chin, zwycięzcy GS w poszczególnych regionach będą kwalifikowani do zaprezentowanego już w aktualnym sezonie Tactician's Crown, czyli mistrzostw świata Teamfight Tactics.