Czy esportowcom robi się testy antydopingowe?
Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie dyskusja, która kilka miesięcy temu rozgorzała w mediach społecznościowych pomiędzy zagranicznymi esportowcami, a której tematem był doping. – Kilka dni temu zdałem sobie sprawę, że jeszcze w 2016 czy 2017 roku byłem przekonany, że zawodowi gracze mają robione testy dopingowe i tego typu rzeczy. Teraz jednak sam jestem zawodowcem. I nigdy nie spotkałem się z czymś takim na żadnym lanie – przyznał z rozbrajającą szczerością Vladislav "nafany" Gorshkov z BetBoom Teamu.
– Jeszcze przed COVID-em często tak było, kiedy awansowałeś do fazy na arenie. Ale od tego czasu nie ma to raczej miejsca. Według mnie do momentu, gdy pojawią się jakieś badania udowadniające, że coś faktycznie może dać ci przewagę w esporcie, to brak takich testów nie jest niczym znaczącym – odpowiedział mu doświadczony gracz Complexity, Jonathan "EliGE" Jablonowski. Do rozmowy włączyli się też bezrobotny obecnie Rasmus "HooXi" Nielsen i Benjamin "blameF" Bremer z Fnatic. Przyznali oni, że przy okazji poszczególnych imprez brano ich na testy, więc temat najwyraźniej nie był zupełnie martwy.
Co ciekawe, HooXiego badano w trakcie Intel Extreme Masters Rio Major 2022. Z kolei blame'aF sprawdzano przy okazji Intel Extreme Masters Cologne 2022. Za oba turnieje odpowiedzialne było ESL, które obecnie jest częścią ESL FACEIT Group, czyli największego esportowego konglomeratu, który organizuje turnieje nie tylko w Counter-Strike’u, ale również w innych tytułach. – Doping to problem, który zawsze należy traktować poważnie. Jednak na podstawie danych i badań, które przeprowadziliśmy wspólnie z ESIC, możemy powiedzieć, że nie jest to częste zjawisko – tłumaczy Katarzyna Małecka, Junior PR & Communications Manager w ESL FACEIT Group. I chociaż, jak możemy przeczytać wyżej, sam problem może nie występuje często, to nie jest też wcale zjawiskiem nowym. Pierwsza afera związana z kwestią dopingu na scenie CS:GO wybuchła już osiem lat temu. I, co ciekawe, dotyczyła turnieju rozgrywanego na terenie naszego kraju.
Afera w Katowicach. Doping?
Sprawa dotyczy ESL One Katowice 2015, czyli mistrzostw świata. Udział w nich wzięło m.in. Cloud9, które wówczas reprezentował skład z Ameryki Północnej, a którego członkiem był Kory "SEMPHIS" Friesen. I to właśnie Kanadyjczyk kilka miesięcy po rzeczonej imprezie wygadał się w rozmowie z Mohanem "Laundersem" Govindasamym.
– Nasza komunikacja podczas ESL Katowice była według mnie zabawna. Nie obchodzi mnie to. Byliśmy na Adderallu, ale mam to w dupie. Jeżeli słuchałeś naszej komunikacji, to było to dla ciebie oczywiste. Ludzie mogą to hejtować i tak dalej – mówił Semphis.
Niespecjalnie pomogło to jednak jego formacji, bo ta odpadła wówczas już w fazie grupowej, wygrywając zaledwie jedno z trzech spotkań. Ale wracając do clue sprawy, to czym w ogóle jest Adderall? – Adderall zawiera amfetaminę oraz dekstroamfetaminę i jest stosowany jako lek pomocniczy w leczeniu nadpobudliwości psychoruchowej i zaburzeniach uwagi, czyli ADHD. Dla osób niezwiązanych z medycyną takie leczenie może wydać się bardzo dziwne. Wszak substancja psychoaktywna powinna nasilać objawy ADHD, ale nie wdając się w mechanizm działania leku i patofizjologię choroby, jest odwrotnie. Oczywiście dla osób niemających wskazań do stosowania leku działa on silnie pobudzająco oraz zwiększa koncentrację i zmniejsza zmęczenie – opisuje Łukasz Pietrzak, farmaceuta z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej.
To by oznaczało zatem, że środki dopingujące spokojnie możemy dostać w aptece. Nie jest to jednak tak prosta sprawa, jak może się wydawać. – Dostęp do mocniejszego dopingu nie jest łatwy. Wymaga bowiem recepty. Adderall nie jest u nas dostępny. Ale są preparaty z metylofenidatem, który ma zbliżone działanie i również jest zarejestrowany w leczeniu ADHD. Użycie jego poza wskazaniami medycznymi będzie takim samym dopingiem jak w przypadku Adderallu. Oczywiście osoby szukające tego typu preparatów mogą dość łatwo je zdobyć. Pierwszy sposób to tak zwane receptomaty, w których można uzyskać dowolną receptę po odpowiedniej opłacie. Duże firmy tego nie robią, ale w odpowiednim środowisku łatwo wyśledzić informacje, gdzie taki punkt znaleźć – wyjaśnia Pietrzak
– Drugi sposób to kupno przez internet w nielegalnych sklepach. Cena jest wielokrotnie większa od rynkowej, ale tu wystarczy tylko opłata. Nadmienię, że jest to nielegalny sposób. Warto podkreślić, że młodzi ludzie szukają zamienników tych substancji, które dostępne są także bez recepty. Dobrym przykładem jest pseudoefedryna, która stosowana jest w leczeniu objawów kataru. W dużych dawkach działa pobudzająco i również uznawana jest za doping – dodaje farmaceuta. Jeżeli jednak chodzi o wspomniane "receptomaty", to te stały się już obiektem zainteresowania ustawodawcy.
Organizatorzy nie śpią – przeciwdziałanie dopingowi trwa
Jak więc faktycznie wygląda obecnie kwestia dopingu w esporcie? Jak padło już wcześniej, nie jest to zjawisko przesadnie częste. Mimo to organizatorzy nadal regularnie kontrolują stan poszczególnych graczy. Wszystko po to, by uniknąć jakichkolwiek podejrzeń czy kontrowersji. – Przez wiele lat przed pandemią przeprowadzaliśmy testy. Te wstrzymano na czas jej trwania, kiedy turnieje przeniosły się wyłącznie do sieci. Po powrocie do wydarzeń z publicznością byliśmy zdeterminowani, aby zapewnić systematyczne testy podczas turniejów organizowanych przez ESL FACEIT Group. I planujemy je kontynuować – zapewniła cytowana już wcześniej Małecka.
I trudno też się tej determinacji dziwić. Przecież każdy przypadek ewentualnego dopingu, który przeszedłby przez organizatorskie sito i wyszedł na jaw dopiero po czasie, byłby nie kamyczkiem, a prawdziwym głazem do wizerunkowego ogródka. A na to ani EFG, ani też żadna inna firma pozwolić sobie nie może. Zwłaszcza gdy w esporcie stale mówi się o integralności rywalizacji. I dba się o to, by szanse wszystkich były jak najbardziej równe.
Ważny jednak jest fakt, że niezależnie od używanych środków organizatorzy nie są bez szans, bo czy to dostępne w aptece, czy też kupowane "pod ladą" specyfiki da się bez problemu wyłapać. – Wszystkie środki są łatwe do wykrycia, o ile są na liście substancji zakazanych w sporcie. Odpowiednie laboratoria są w stanie wykryć nawet śladowe ilości tych związków w moczu. Nie wiem, jak wygląda kontrola antydopingowa w esporcie, ale taki Adderall wykrywa się bez problemu przy pomocy zwykłego testu na obecność amfetaminy w ślinie lub moczu – zapewnia Pietrzak.
Wygląda więc na to, że przy obecnym stanie wiedzy fani elektronicznej rywalizacji nie muszą się obawiać, że ich ulubieńcy szprycują się, by zwiększyć swoją koncentrację, przyspieszyć czas reakcji czy też ograniczyć zmęczenie. W tej materii esport, na szczęście, nie doścignął sportu tradycyjnego. Ale ma też swoje grzeszki, bo nadal największym problemem pozostaje doping sprzętowy, mający miejsce przy wykorzystaniu nielegalnego oprogramowania. To jest już jednak temat na zupełnie inny tekst i zupełnie inne rozważania.