Roland "ultimate" Tomkowiak

ultimate Team Liquid IEM Cologne 2024fot. ESL/Viola Schuldner

O sporym pechu w kontekście IEM Cologne może mówić ultimate. 20-latek jeszcze dwa miesiące temu przywdziewał barwy Illuminar Gaming i pewnie nawet nie podejrzewał, że realnie zawalczy o to, by zaprezentować się w świątyni Counter-Strike'a. Los bywa jednak przewrotny. Od momentu odejścia z IHG Tomkowiak miał według plotek stać się obiektem zainteresowania dwóch uznanych organizacji, tj. Teamu Liquid oraz Fnatic. Mówiło się nawet, że obie te ekipy sprawdzały go w ramach testów. Finalnie Polak zawitał do zespołu spod znaku konia, który potrzebował nowego snajpera po zaskakująco szybkim rozstaniu z Casperem "cadiaNem" Møllerem. Niektórzy widzieli w tej roli Volodymyra "Woro2k" Veletniuka z Monte, ale nic z tego. Padło na ultimate'a. A ten?

Nasz rodak już w play-inach pokazał się z bardzo dobrej strony. Ale tam rywale byli obiektywnie słabsi od tych, na których Liquid mogło natrafić w fazie grupowej. I na dobrą sprawę byli, ale najwyraźniej rodzimemu snajperowi nie zrobiło to większej różnicy. Tomkowiak zaczął z przytupem, bo gdyby nie jego świetna gra, TL z pewnością nie przegrałoby z FaZe Clanem różnicą jedynie 2 i 3 rund. Potem były dwa starcia z ekipami zza oceanu. I o ile FURIA nie potrafiła znaleźć sposobu na ultimate'a, tak coL się to udało. Ale jedynie na Anciencie, gdzie Polak nie dojechał. Niemniej już Anubis był powrotem do świetnej gry. Na koniec jednak ponownie spotkanie z FaZe, gdzie 20-latek na Inferno był kompletnie nieobecny, co przyczyniło się do porażki TL w stosunku 6:16. Kolejny był kosmiczny Nuke – tam Tomkowiak zanotował aż 18 fragów więcej niż zgonów! Niestety zwieńczeniem był znowu gorszy występ, tym razem na Mirage'u. Po nim Liquid odpadło z IEM-a. Ale mimo wszystko sam ultimate, jak na kogoś o tak małym doświadczeniu, pozostawił po sobie świetne wrażenie.

Janusz "Snax" Pogorzelski

Snax G2 Esports IEM Cologne 2024fot. ESL/Viola Schuldner

10-lat temu Snax znajdował się na szczycie sceny Counter-Strike'a. Wraz z Virtus.pro sięgał wszak po mistrzostwo świata, nie mogło być już więc lepiej. Tym bardziej że sam Pogorzelski jednym tchem był wymieniany obok największych gwiazd ówczesnego CS-a. Z czasem jednak zaczął się sukcesywny zjazd. Potem była nieudana przygoda z mousesports i ponowny angaż w szeregach Virtusów, już bez znaczących sukcesów. A następnie... Cóż, Snax wrócił na rodzimą scenę, reprezentując m.in. Illuminar Gaming oraz Anonymo Esports. Potem był też Pompa Team i to tam 31-latek dostał niespodziewaną szansę, by wrócić na dużą scenę. Tym razem w barwach GamerLegionu. Ale najlepsze miało dopiero nadejść. W wieku, w którym niektórzy myślą już powoli o końcu kariery, Pogorzelski związał się ze słynnym G2 Esports!

G2, które słynie z niesamowitych indywidualności. Mając pod sobą takich graczy, jak Nikola "NiKo" Kovač czy Ilya "m0NESY" Osipo, Snax nie musiał aż tak kłopotać się fragowaniem. Aczkolwiek oczekiwano od niego, że nie będzie w tej kwestii balastem, jak jego poprzednik, Rasmus "HooXi" Nielsen. I cóż można rzec, na IEM Cologne Polak faktycznie nie był najczęściej fragującym z graczy, ale na tle innych prowadzących wypadał naprawdę dobrze. Tym bardziej że miewał naprawdę udane mecze, jak wtedy, gdy przyczynił się do lania 13:1, spuszczonemu Astralis na Duście2. Przede wszystkim jednak w oczy rzucał się sposób, w jaki G2 grało. Po zaskakującej porażce z SAW w inauguracyjnym spotkaniu prowadzona przez naszego rodaka ekipa nie pozwoliła sobie już na żadne potknięcie. Zamiast tego ogrywała wspomniane Astralis, ale też Team Spirit, poniekąd oszukując przeznaczenie i dostając się do play-offów. Nie ulega wątpliwości, że spora w tym zasługa samego Snaxa, którego przyjście odmieniło cały zespół.

Kamil "siuhy" Szkaradek

siuhy MOUZ Intel Extreme Masters Cologne 2024fot. ESL/Viola Schuldner

Pierwsza przygoda siuhego z MOUZ trwała nieco ponad rok. Wtedy Polak grał jedynie w akademii popularnych Myszy, wraz z którą zdominował rozgrywki WePlay Academy League. Po serii triumfów rodzimy prowadzący zapragnął czegoś więcej i zdecydował się zrobić krok na dorosłą scenę. Wykonanie takowego umożliwił mu GamerLegion. A Szkaradek odpłacił się idealnie, prowadząc skład do sensacyjnego wicemistrzostwa świata w Paryżu w 2023 roku. Nic więc dziwnego, że włodarze MOUZ zapragnęli go u siebie ponownie, tym razem w głównej ekipie. Reszta jest historią. Dowodzenie biało-czerwonego IGL-a przyniosło m.in. dwa z rzędu triumfy w ESL Pro League, a Myszom pozwoliło pierwszy raz w historii zająć pierwsze miejsce w rankingu HLTV.

Do Kolonii siuhy i spółka przyjechali jako jedni z głównych kandydatów do końcowego sukcesu. W przeciwieństwie do wielu swoich rywali MOUZ nie dokonało latem żadnych roszad, bo i nie musiało. Ale też dzięki temu górowało pod kątem zgrania. Efekty widać było gołym okiem. Zwycięstwo najpierw z Teamem Falcons, a potem z Complexity sprawiło, że Myszy zapewniły sobie występ w LANXESS arenie. Ale nie od razu w półfinale, bo wtedy pojawił się Team Vitality. To podopieczni francuskiej organizacji zafundowały zespołowi siuhego pierwszą na tym IEM-ie porażkę, przez którą MOUZ zacznie play-offy od ćwierćfinału. Sam siuhy również nie najlepiej spisał się w tym pojedynku, z 13 fragami będąc najsłabszym pod względem liczby eliminacji zawodnikiem na serwerze. Jednocześnie na ten moment wypracował on rating 0,88, co jest jednym z gorszych wyników od momentu powrotu Polaka do niemieckiej organizacji. A nie ulega wątpliwości, że Szkaradka stać indywidualnie na o wiele więcej.


Wybrane mecze IEM-a wraz z polskim komentarzem oglądać będzie można na kanałach Piotra "izaka" Skowyrskiego na Twitchu oraz YouTube. Polską transmisję przygotowuje GX Studio należące do grupy Fantasyexpo wraz ze wsparciem partnerów: Hellcase, KFC, Logitech G, Betclic, Whitemarket, Alior Bank. Po więcej informacji na temat Intel Extreme Masters Cologne 2024 zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.

Intel Extreme Masters IEM