Maciej Petryszyn: Jak wspominałem ci przed wywiadem, jedną z kwestii, które chciałem poruszyć, jest okres w Anonymo. Szczególnie z uwagi na twój nick na Discordzie [wtedy zawierał jeszcze odniesienie do ANO – przyp. red.] Jak w ogóle wspominasz współpracę z organizacją, która przygarnęła was, gdy rozwiązało się HONORIS?

Vincent "vinS" Jozefiak: Powiem tak. Współpracy z organizacją nie chcę w tym momencie wspominać ani też wypowiadać się publicznie, bo sprawy mogą się różnie potoczyć. Tak więc, szczerze mówiąc, chciałbym ten temat ominąć.

A jak wygląda kwestia finansowa? Jesteście z organizacją rozliczeni?

To zależy, czy pytasz mnie w ramach wywiadu, czy prywatnie.

Rozumiem. Abstrahując już od samej organizacji, poruszmy kwestię roszad. Po odejściu TaZa zaangażowaliście maskeda i Bartek w wywiadzie ze mną wspominał, że wydaje mu się, iż nie do końca pasował do waszego zespołu. Potem w jego miejsce przyszedł virtuoso, który też chyba nie do końca się odnalazł. Z perspektywy czasu uważasz, że te dwa ruchy to były dobre pomysły czy jednak nie do końca?

Uważam, że najlepsze, jakie mogliśmy zrobić. Obaj chłopacy bardzo się starali i nie mam im nic do zarzucenia. I masked, i virtuoso dawali z siebie wszystko. Po prostu grali oni nie swoje pozycje. Bo w Polsce na te pozycje nie ma ludzi. Dopiero potem przemianowaliśmy na nią Sobola. Wtedy chcieliśmy poszukać gracza, który mógłby wypełnić lukę po TaZie, ale na polskiej scenie w tym momencie nie ma nikogo takiego. Masz KEia, masz morelza, ale obaj oni wtedy mieli zespoły i zwyczajnie nie mogli do nas dołączyć. Tak naprawdę polscy gracze nie rozwijają się w tym kierunku. Przynajmniej takie mam odczucie. Dlatego bardzo trudno znaleźć uzupełnienie na pozycji star playera. Wiadomo, że w Europie jest np. dycha, ale to jest inny kaliber, na który nie mogliśmy sobie pozwolić.

Czyli gdy TaZ zakończył karierę, to masked od razu wszedł w to, co grał Wiktor? Czy też były w waszej taktyce jakieś większe przemodelowania?

Nie, właśnie chcieliśmy najpierw poszukać osoby, która byłaby bardzo komunikatywna i od razu weszłaby w buty TaZa. W taki sposób próbowaliśmy. Aczkolwiek myślę, że masked jest po prostu stworzony do innych rzeczy i zwyczajnie nie współgrało to wszystko w odpowiedni sposób.

Bartek od dawna mówił, że chce prowadzić. I wydaje się, że w Permitcie nawet mu to wychodzi.

Tak, jak najbardziej. Myślę, że super, że masked chce callować. Potrzebujemy na polskiej scenie IGL-i, dlatego mocno trzymam za chłopaków kciuki.

Wracając do was – gdy odeszliście z Anonymo, to początkowo retoryka była taka, iż trzymacie się razem i szukacie nowej organizacji. Ale te plany dość szybko się zdeaktualizowały. Było za dużo ofert dla chłopaków, by wspólna gra nadal była możliwa?

Tak, to tylko i wyłącznie kwestia ofert. Po prostu propozycje posypały się to tu, to tam. Chłopaki potrzebowali też środków do życia. To tak naprawdę najprostsza sprawa na świecie i każdy powinien to zrozumieć. Trzeba pamiętać, że mieliśmy w zespole, że tak powiem, dobre kąski. Sobol, reiko itp. Tak więc wiele drużyn zgłosiło się od razu, szczególnie po reiko. I nie dało się utrzymać tego składu, więc ten ze względu na oferty się rozpadł.

Niemniej mam wrażenie, że nie wszystko poszło tak, jak powinno. Rok jako HONORIS zaczęliście dobrze, bardzo udane eliminacje do IEM-a. Do tego kilka dobrych występów. Byliście obok 9INE drugą siłą w Polsce. Ale potem w Anonymo to nie poszło dalej. Nie udało wam się zrobić kroku naprzód, może trafiliście na sufit. Niemniej nie było regularności, jeżeli chodzi o wyniki.

Też mam takie wrażenie. Aczkolwiek niestety trudno było w tamtym momencie złożyć lepszy skład. Mieliśmy dwóch gości, który naprawdę świetnie sprawdzają się na tej samej pozycji. To reiko i virtuoso, którzy według mnie mają bardzo podobny profil jako gracze i jednego z nich musieliśmy zmusić do grania rzeczy, w których nie czuł się komfortowo. W tym wypadku był to virtuoso. I pomimo że chłopak bardzo się starał, to po prostu było bardzo trudno to ogarnąć. Dlatego cieszę się, ze teraz virtuoso gra w dużo bardziej komfortowych warunkach w Betclic Apogee i może rozwijać swoją karierę w innym kierunku. Jeżeli zaś chodzi o nas, to wydaje mi się, że staliśmy w tym samym miejscu, w którym zostaliśmy z TaZem.

Aczkolwiek mam odczucie, że było też tak, iż 9INE wykorzystało swój moment. Gdy byli o jedną rundę od turnieju tier 1, to to wykorzystali. My też byliśmy jedną rundę od turnieju 1 i to dwukrotnie. I dwukrotnie tego nie wykorzystaliśmy. Ta jedna runda mogła bardzo, bardzo mocno zaważyć na wielu sprawach. Gdybyśmy dostali się do Rio, a potem polecieli do Australii, od której byliśmy chyba jedną czy dwie rundy, to moglibyśmy połapać kolejne bezpośrednie zaproszenia. Nie walczyć w zamkniętych eliminacjach. I wtedy mielibyśmy dwie polskie drużyny na bardzo podobnym poziomie.

Miałeś później koszmary dotyczące tych eliminacji?

Nie, ja akurat nie rozpamiętuję rzeczy długo. Chciałem wyciągnąć z tego jak najwięcej i byłem zadowolony, że graliśmy bardzo dobrze. Po prostu na tym poziomie CS-a, gdy graliśmy np. z BIG i tak dalej, pojawiły się szczegóły, które niestety zaważyły na wszystkim.

Twoi byli podopieczni faktycznie nieźle sobie radzą. Wspominałeś o reiko, który był w Sprout, a teraz gra z NBK-em. W Sangal jest SaMey, który, jak mam wrażenie, już kompletnie odpalił. Także widać, że indywidualnie ten skład, który mieliście w Anonymo, był mocny. Tylko nie przekładało się to na wyniki.

Tak. Jak mówię, według mnie byliśmy po prostu źle dobrani pozycjami, bo w Polsce bardzo trudno jest dobrze ustawić skład pod kątem pozycji. Pula graczy jest jednak ograniczona. Ale cieszę się, że wszyscy chłopacy sobie radzą. Bo tak naprawdę cała piątka poznajdowała nowe zespoły i wygląda to dobrze.

Skoro był problem ze znalezieniem odpowiednich graczy w Polsce, to nie było pomysłu, by trochę poszerzyć te poszukiwania i wychylić się poza kraj?

Nie było takiej możliwości.

To znaczy?

Gdybyśmy wzięli gracza spoza Polski, to myślę, że bardzo szybko by się z nami pożegnał. Jednak mocno się ze sobą trzymaliśmy jako paczka dobrych kolegów. A tak naprawdę przyjaciół. Mieliśmy dużo perturbacji z różnych powodów, o których nie chcę dokładnie mówić, ale wydaje mi się, że osoba, która weszłaby tutaj jako typowy kolega z pracy, nie wytrzymałaby w zespole długo. Bardzo mocno trzymało nas przy sobie to, że wszyscy bardzo się szanowali i lubili.

Pytam o to, bo nie jesteśmy pierwszą osobą z naszej sceny, która mówi o tym, że nie mogła znaleźć nikogo odpowiedniego na daną pozycję i musiała łatać z konieczności kimś innym. To rzecz, która bardzo często się powtarza w polskich drużynach, a mimo to przez lata niespecjalnie sięgano w Polsce po obcokrajowców tak, jak to się robi na innych scenach. Zamiast tego trzymano się znajomych z rodzimego podwórka.

Gdyby w Polsce było lepsze zaplecze, to na pewno zaczęto by sięgać po ludzi z zagranicy. Właściwie to jest komfort, gdy masz anglojęzyczny zespół. I dlatego też w tym momencie anglojęzyczne zespoły górują na scenie CS-a, bo możesz szukać konkretnego profilu gracza. W Polsce z kolei musisz tak naprawdę czarować i czasami trudno jest to zrobić.

Czyli dopóki możliwości u nas się nie zmienią i nie trzeba będzie na siłę czarować, tylko będzie można ściągać graczy spoza Polski, to trudno będzie nam zrobić krok naprzód?

Podam ci najłatwiejszy przykład – Monte. Ma możliwości, zrobiło zespół z czterech Polaków i dołożyło do tego DemQQ. Świetny ruch. Według mnie ten skład jest bardzo mocny, a DemQQ to świetny gracz. Według mnie jednym z topowych na scenie top 15. Chłopaki mają tam też nawrota, który na pewno bardzo im teraz pomaga. Jeżeli popracują, to mogą wbić się do topki. Powinno być więcej tego typu ruchów, nawet w formacie 4 plus 1. Tylko że, tak jak mówię, ze względu na możliwości organizacji w Polsce tak naprawdę nie mamy takiej możliwości. Nikt tutaj nie przyjdzie i nie będzie siedział w momencie, gdy ma problemy z organizacją.

Wróćmy do ciebie. Gdy ex-Anonymo się rozpadło, zacząłeś pomagać ENTERPRISE, ale trochę po cichu. De facto nigdy cię nie ogłoszono. Z czego to wynikało? I jak w ogóle wyglądała współpraca z organizacją?

Byłem zwyczajnie związany z organizacją na okres próbny. Z tego, co wiem, to chłopaki tak naprawdę od razu chcieli mnie wziąć. Chwilę poczekaliśmy i po pewnym czasie faktycznie dołączyłem do ENTERPRISE. Tylko nie wiem, dlaczego tego nie ogłoszono. Szczerze to polityka tej organizacji jest taka, że nie ogłaszają rzeczy. Z jakiego powodu? Nie wiem i nie mogę na to odpowiedzieć. Nie jest przecież tajemnicą, że obecnie gra z nimi Sobol. Na streamach pojawiały się też leaki, że TOAO jest na ławce i tego też nie ma oficjalnie.

lunAtic vinS Sobol Anonymo Esportsfot. Anonymo Esports

Z zewnątrz nie robi to dobrego wrażenia. TOAO na dobrą sprawę nie gra tam już chyba od dwóch miesięcy. A mimo to, to gdy sprawdzasz składy, to on nadal tam figuruje, bo nikt nigdy nie potwierdził, że jest inaczej.

Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Nie potrafię na to odpowiedzieć. Po prostu nie wiem.

Samo przyjście Sobola do ENTERPRISE to był twój pomysł?

Zmiana TOAO wydarzyłaby się i ze mną, i beze mnie. Z tego, co wiem, to po moim przyjściu TOAO tak naprawdę został dłużej niż mógł. Walczyliśmy. Bardzo chciałem z nim współpracować. Dodatkowo byłem na okresie próbnym, więc nie chciałem też decydować. Powiedziałem chłopakom, że to ich decyzja. Jeżeli będę w drużynie na stałe, to wtedy mogę partycypować w zmianach, ale gdy byłem tylko na testach, to nie czułem się jak ich pełnoprawny trener i nie mogłem zrobić zmian. Dlatego w tamtym momencie to chłopaki zdecydowali się na zmianę i pierwszą osobą, którą mieli w głowach, był Sobol. Ja oczywiście powiedziałem, że jeżeli chcą robić tę zmianę, to Sobol będzie dobrym uzupełnieniem. Dodatkowo fr3nd sam powiedział, że chce być prowadzącym, więc Sobol był naturalną osobą na tę pozycję.

Z twojej perspektywy jako trenera jak Sebastian radzi sobie jako IGL? Wcześniej nigdy przecież nie prowadził w żadnej ekipie.

W momencie, w którym przejął IGL-owanie, to naprawdę bardzo dobrze prowadził. Nasza współpraca wyglądała trochę tak, że on in-game liderował, ja układałem grę i wszystko przebiegało bardzo dobrze. Jestem ciekawy, czy nadal będzie chciał IGL-ować. To ogólnie śmieszne, ale wydaje mi się, że on, gdy dużo mówi, to szczerze mówiąc zdecydowanie lepiej gra indywidualnie. W momencie, gdy jeszcze ustawia zespół, to podczas mówienia jeszcze lepiej np. strzela. Mało jest takich osób. Także jeżeli będzie chciał iść w przyszłości w stronę prowadzącego, to na pewno może być jednym z topowych IGL-i.

Ale to innego rodzaju IGL-owanie niż miało miejsce za TOAO? Czy są też jakieś podobieństwa?

Zdecydowanie inne. TOAO w inny sposób układał swoją grę, a potem ja też układałem ją w inny sposób. Mieliśmy trochę inne wizje gry i Sebastian grał trochę inaczej. Teraz znalazł to, w czym się najlepiej czuje. Także nie, nie, nie – fr3nd i TOAO to dwie zupełnie inne osoby. Dwóch innych in-game leaderów.

Czyli można powiedzieć, że od momentu tej zmiany gra drużyny też się znacząco zmieniła.

Tak, bardzo. Zupełnie inaczej układaliśmy zespół.

Jakie masz zatem wnioski po tych trzech miesiącach w ENTERPRISE? Uważasz, że w tym na dobrą sprawę niedługim okresie udało ci się cokolwiek wypracować w tej drużynie?

Uważam, że szliśmy do przodu. Jak na to, że zmieniliśmy całą strukturę gry i wszystkie mapy trzeba było przerobić od nowa, to nasze wyniki były przyzwoite. Prowadzenie snajpera powoduje tak naprawdę, że musisz mieć całą grę ułożoną inaczej. Musisz mieć dużo więcej nazwanych rzeczy, ponieważ snajper nie może aż tak mikrozarządzać. Musi on przecież też np. się wcelować itd. Także wszystko wyglądało inaczej niż chłopaki mieli wcześniej. I w momencie tej zmiany byliśmy na dużym lose streaku. Z tego, co pamiętam, to skończyliśmy przegranym 0:2 meczem z Nexus. A po zmianie zaczęliśmy na pewno więcej wygrywać.

Gdyby nie oferta z Wildcard, to nadal pracowałbyś w ENTERPRISE?

W tym samym momencie, gdy pojawiła się oferta z Wildcard, przyszła też propozycja z innego europejskiego zespołu oraz właśnie z ENTERPRISE. Mogłem zostać. Ale gdy przemyślałem to, co jest dla mnie najlepsze, to wybrałem ofertę Wildcard.

Co to był za europejski zespół?

Nie mogę powiedzieć, bo z tego, co wiem, to chłopaki nadal szukają. I nie chcę im w tym przeszkadzać. Nie chcę, by ich następny trener czuł się jak osoba, która została wzięta tylko dlatego, że kogoś innego nie udało się zatrudnić.

Co w takim raze zadecydowało, że zamiast przyjąć ofertę z Europy, rzuciłeś się na głęboką wodę i wybrałeś propozycję z dalekich Stanów Zjednoczonych?

To bardzo prosta rzecz. Zobaczyłem, że to zespół stanislawa. A z takim gościem, jak stanislaw, zawsze chciałem pracować. Kimś, kto wcale nie tak dawno temu był top 1 na świecie i w dodatku jest prowadzącym. To właśnie możliwość doświadczenia pracy z nim w największej mierze mnie przekonała.

Jak to w ogóle jest, że trener, który w gruncie rzeczy nie jest w Europie szczególnie rozpoznawalny, łapie robotę w Stanach Zjednoczonych? Jak to się w ogóle stało, że w Wildcard wiedzieli, że jest sobie taki vinS i postanowili zaoferować mu pracę?

W bardzo prosty sposób. Z tego, co wiem, to chłopaki robili research na europejskiej scenie. Pytali o opinie o trenerach. I ktoś, chociaż nie wiem kto, o mnie wspomniał. Podobno wielu moich byłych teammate'ów pozytywnie się o mnie wypowiadało i chłopaki mi zaufali. I wydaje mi się, że nie żałują.

A te transfery, które miały miejsce krótko po twoim przyjściu, czyli susp i phzy – miałeś na nie jakiś wpływ?

Nie, totalnie nie brałem w tym udziału.

Czyli można powiedzieć, że przyszedłeś już na "gotowe".

Tak. Przyszedłem do tej piątki i tak naprawdę teraz wraz ze stanislawem układamy grę w tej ekipie, którą on sam stworzył.

Poza samym stanislawem pogłębiłeś swoją wiedzę na temat graczy Wildcard, zanim zdecydowałeś się przyjąć ofertę? Co w ogóle wiedziałeś o tej ekipie, gdy do niej przechodziłeś?

Trudno tak naprawdę nie znać wszystkich graczy Wildcard. Wiedziałem kim jest Sonic, który wcześniej grał choćby w Cloud9. Albo stanislaw, czyli, jak wiadomo, wielka persona. Także Josh jest graczem, który przewijał się już na scenie, grał na RMR-ach i kręci niesamowite statystyki, strzela bardzo dobre headshoty. Także kojarzyłem chłopaków. A przed dołączeniem i podczas pierwszych rozmów ze stanislawem, gdy jeszcze nie było wiadomo, czy faktycznie trafię do zespołu, trochę się przygotowałem. Oglądałem, w jaki sposób gra zespół, żeby zrozumieć jego filozofię. Rozmawialiśmy, wymieniliśmy się swoimi wrażeniami. Powiedziałem, co uważam, że mógłbym dodać zespołowi, co poprawić. Z kolei stanislaw powiedział, jaką ma wizję. Tak naprawdę bardzo dobrze się od początku dogadywaliśmy i wszystko poszło naturalnie.

Rozmawialiście też po polsku?

Jak zawsze. Gdy we dwójkę zajmujemy się teorią, to rozmawiamy po polsku.

I jak wygląda polski stanislawa?

Bardzo dobrze. Jest bez problemu komunikatywny.

Jak po pierwszym miesiącu w Wildcard wrażenia z pracy z kimś takim jak stanislaw? Jest duża różnica między nim a polskimi prowadzącymi, z którymi pracowałeś wcześniej?

Jeżeli chodzi o in-game leaderów, to jest oczywiście różnica. Chociaż najbliżej do stanislawa jest lunAtikowi. stanislaw to po prostu bardzo dobry prowadzący i doświadczenie pracy z nim jest czymś zupełnie innym niż to, co do tej pory przeżywałem.

Dzięki obecności kogoś tak doświadczonego czujesz się odciążony jako trener?

Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że robię więcej. Ale też stanislaw bardzo mi zaufał tak, jak ja bardzo ufam stanislawowi. Szczerze to pracowałem z wieloma IGL-ami i na pewno jest to jedna z kilku najlepszych współprac, jakie do tej pory miałem.

A jak wygląda kwestia mentalności tej ekipy? Gdy rozmawiałem z różnymi osobami z polskich organizacji, to często narzekały one na mentalność polskich graczy. Jak wypada ona na tle mentalności zawodników z innych krajów, z którymi masz teraz okazję grać?

To jest coś zupełnie innego. Niestety w Polsce mamy teraz kulturę wzajemnego wytykania sobie błędów po każdej rundzie. Myślenia o tym, co ktoś zrobił źle, a nie poprawiania samego siebie. Wydaje mi się, że nawet na scenie streamerskiej tak to w tej chwili wygląda i jest to propagowane jako coś dobrego, co mi się bardzo nie podoba. Rozmawiam z wieloma trenerami i graczami z tier 1 z Polski i w innych krajach tak po prostu nie jest. Wydaje mi się, że tutaj jest podobnie jak w ENTERPRISE. Tam mieliśmy naprawdę świetną relację, chodziło bardziej o wzajemne wspieranie się. Jeżeli coś nie działa, to jako zespół patrzymy na to. I dopiero potem to ja sam na sam pracuję z zawodnikiem. Jeżeli coś jest nie tak w kwestii indywidualnej, to mu o tym mówię.

VinS PACT Polska Liga Esportowafot. Polska Liga Esportowa/Julia Szałapska

Jak sprawdzałem, to pod twoją wodzą Wildcard rozegrało 35 map na HLTV, z czego udało wam się wygrać 27. To bardzo dobry wynik, jak bardzo więc po swoim przyjściu pozmieniałeś grę drużyny? Na pewno miała ona już wypracowane pewne schematy, ale z drugiej strony zmieniono też zawodników.

Wydaje mi się, że wraz ze stanislawem ułożyliśmy grę o 180 stopni inną od tego, co było. Bardzo pozmienialiśmy, razem wypracowaliśmy schematy i w CT, i w terro. Dodatkowo stanislaw w dużej mierze powierzył mi stronę antyterrorystów. Z kolei ja bardzo mu pomagam też po stronie terrorystów. Jeżeli czegokolwiek potrzebuję, to wymieniamy się zdaniami. Spotykamy się, mówimy, co mi się podoba, a co nie i co jemu się podoba, a co nie. Na pewno trzeba przyznać, że chłopaki grają inaczej, aczkolwiek jest też jakość graczy... Ściągnęliśmy zawodnika, który grał choćby w NIP-ie. Z kolei drugi nowy gracz wygrywał duże turnieje w Europie, występując np. w 00NATION czy Metizporcie. Także to nie są pierwsze lepsze chłopaki z łapanki. To świetni goście.

Spróbujesz ująć różnicę między CS-em w Europie a CS-em w Ameryce Północnej? Bo mam wrażenie, że to dwa różne Counter-Strike'i.

Zależy od drużyn. Jeżeli chodzi o topowe zespoły typu NRG, Nouns czy M80, to grają one normalnego CS-a i również w Europie poradziłyby sobie bez problemu. Wydaje mi się, że jest to normalny poziom. Zresztą M80, nawet w nowym składzie bez malbsaMd, miało ostatnio wyrównaną mapę z Vitality w jakimś meczu. To normalnie grający zespół, tak samo NRG czy Nouns. A inne zespoły rzeczywiście trochę... No jest to na pewno niższy poziom niż w Europie. Myślę, że jeżeli chodzi o drużyny klasyfikowane niżej od tych, które wymieniłem, to jest to poziom na wzór ESEA Advanced czy ESEA Main.

Dodatkowo pula drużyn, z którymi można prakować, jest pewnie odczuwalnie mniejsza niż w Europie.

O Boże. Prakowanie w Ameryce to jest coś strasznego. Nie zliczę dni, gdy mieliśmy tylko po dwa-trzy praki, bo nikt nie szukał rywala.

Jednak mimo tych trudności udało wam się wygrać dwa online'owe turnieje. Jak na miesiąc pracy wydaje się to bardzo dobrym wynikiem. Szczególnie że nie ogrywaliście ogórków, tylko właśnie drużyny pokroju NRG itd.

Warto wspomnieć, że my te turnieje cały czas gramy ze Szwedami z Europy. Dopiero ostatnie zawody to był pierwszy raz, w którym w Europie był tylko jeden Szwed. Wcześniej byli tam obaj, a mimo to wygrywaliśmy z NRG, gdy chłopaki mieli po 140 pingu.

A właśnie. Pamiętam, że ty wspominałeś w socialach, że też będziesz pracował z Europy.

Tak. Nie muszę się przeprowadzać i bardzo mi to odpowiada.

Ale nie zamierzasz w ogóle przenosić się do Stanów?

Nie. Na pewno nie w najbliższym czasie.

Jak więc to wygląda pod kątem treningów itd? Przecież godziny za oceanem są, jakie są i pewnie nierzadko musisz zarywać nockę.

Zazwyczaj trwa to do około 4-5 nad ranem. Ale na przykład wczoraj mieliśmy finał CCT i skończyliśmy o 6:30

Nie komplikuje ci to trochę życia? Takie funkcjonowanie tutaj w innej strefie czasowej?

Jeżeli chodzi o samo życie, to pod względem schedule bardzo mało się zmieniło, bo i tak siedziałem zwykle do tych godzin. Jedyne, co faktycznie się zmieniło, to to, że mniej czasu spędzam z przyjaciółmi na Discordzie czy Teamspeaku. Grywaliśmy wcześniej wieczorami, a teraz nie mogę z nimi rozmawiać i grać, bo wieczorami jestem w pracy.

Były triumfy online'owe, a już niedługo będziecie mieli okazję, by zobaczyć się na żywo na lanie, bo przecież za kilka tygodni startuje ESL Pro League. Sądzisz, że to, co do tej pory wypracowaliście w internecie, uda wam się przełożyć na offline? To jednak zupełnie inne granie.

Trudno mi powiedzieć. Tak naprawdę to będzie nasz pierwszy sprawdzian z zespołami spoza Ameryki. Dlatego trudno to przewidzieć. Teraz mamy cały tydzień przygotować. Na pewno będziemy trenować nasze słabsze mapy, bo zostały nam na dobrą sprawę dwie takie, na których nie czujemy się jeszcze do końca komfortowo. Musimy je doszlifować i wtedy wydaje mi się, że możemy zaskoczyć.

Pro League to będzie wasze pierwsze spotkanie twarzą w twarz? Czy planujecie jeszcze jakiś szybki bootcamp?

Teraz nie mamy możliwości robienia bootcampów, bo musimy grać turnieje w Ameryce. A część chłopaków mieszka w USA, Szwedzi z kolei musieliby dojechać. Tak naprawdę nie ma sensu robienie bootcampu chwilę przed tym, jak leci się do Europy. Myślę, że jeżeli dostaniemy się na RMR-a, to faktycznie jakiś bootcamp w Europie będzie. Z kolei robienie bootcampu w Ameryce mija się z celem, bo, jak mówię, czasami trudność znaleźć kogoś na scrimy, więc byłoby to po prostu niepotrzebne.

No właśnie, RMR. Rywalizacja będzie zacięta, bo przecież wchodzą tylko cztery ekipy. Tymczasem czekają was rywale z wyższej półki. Jak sprawdzałem, wy w rankingu HLTV jesteście piątym najwyżej notowanym zespołem. Czyli teoretycznie znajdujecie się tuż "pod kreską".

Jest około sześć-siedem zespołów, które w tych kwalifikacjach będą liczyć się w walce o slota.

Wliczając w to was?

Tak.

Kto według ciebie może być najtrudniejszym rywalem w tych eliminacjach?

Wszystkie drużyny, które wcześniej wymieniłem. NRG, Nouns czy Legacy to zespoły, które grają normalnego CS-a i po prostu trzeba być lepszym od nich, by z nimi wygrać.

Czy jednak to, że często prakuje się z tymi samymi drużynami, nie sprawia trochę, że znacie siebie na wylot i trudno tak naprawdę zaskoczyć przeciwnika?

To oczywiste, że czysto taktyczne rzeczy ćwiczymy na gorszych zespołach. Jeżeli zaś chodzi o prakowanie z drużynami, z którymi walczymy o najwyższe amerykańskie cele, to wtedy staramy się przede wszystkim ćwiczyć defaulty, poprawić komunikację i jakieś inne małe rzeczy.

Tak czy inaczej, postawiłeś sobie poprzeczkę wysoko. Wiadomo, był kuben w Envy, ale to było kilka lat temu i trwało dość krótko, a dodatkowo wiadomo, jak Envy wtedy wyglądało. Można zatem poniekąd powiedzieć, że przecierasz szlaki w kwestii krzewienia polskiego Counter-Strike'a na amerykańskiej ziemi.

Jest też jeszcze ultimate. Jak mówisz, był kuben w Envy, do tego MICHU grał Evil Geniuses. Także kilku Polaków już się na amerykańskiej scenie przewinęło. Wydaje mi się jednak, że Ameryka to był naturalny kierunek, w którym musiałem iść w momencie, gdy dostałem ofertę.

W trakcie ostatniego miesiąca nie pojawiło się nic, co sprawiłoby, że chociaż przez moment żałowałeś tej decyzji?

Nie, absolutnie. W tym momencie to jest jedna z najlepszych decyzji, jakie podjąłem w CS-owym życiu.

Widzisz siebie wracającego jeszcze kiedyś na polską scenę Counter-Strike'a?

Nie wiem. Przede wszystkim, jeżeli bym miał kiedykolwiek wrócić na polską scenę, to musiałbym dojść do takiego zespołu, jak ENTERPRISE. Czyli drużyny, w której nie ma wzajemnego wyzywania się, rycia czerepów. Myślenia bardziej o tym, co źle zrobił mój teammate niż o tym, co ja mogę poprawić. Jeżeli kiedyś w odległej przyszłości coś by się wydarzyło i szukałbym drużyny, a taki zespół by się pojawił, to jak najbardziej. Tylko że, jak mówię, bardzo patrzyłbym na to, czego mogę oczekiwać po swoich zawodnikach.

Pytanie, czy coś takiego, jak polska scena w ogóle jeszcze istnieje?

Nie no, bez przesady. Uważam, że istnieje. Mamy Rebels, mamy ENTERPRISE, mamy Permittę, mamy Illuminar. To cały czas są dobre zespoły i większość z nich liczy się do RMR-a. Monte też jest teraz na polskiej scenie, do tego Betclic Apogee. Także powiedziałbym nawet, że polska scena wręcz wróciła, chociaż z sześciu zespołów, które wymieniłem, pięć gra w zagranicznych organizacjach.

Tak, to prawda. I dodatkowo Polacy coraz chętniej próbują swoich sił za granicą. I nie chodzi już nawet tylko o ciebie, ale także SaMey czy reiko, o których wcześniej rozmawialiśmy.

To naturalna rzecz, że chłopaki, które się wyróżniają, idą za granicę. Problem tylko w tym, że w momencie, w którym jeden gracz idzie za granicę, jest kłopot z zastąpieniem go. To znaczy, jeżeli tracimy jednego dobrego zawodnika, np. takiego mhL-a, to w tym momencie do drużyny dochodzi nowy, nieznany snajper. I jest to duży znak zapytania, czy ten ktoś się sprawdzi. Choćby Permitta wzięła teraz SpavaQ. Generalnie bardzo wolno wprowadzamy graczy w miejsce tych, którzy odeszli i nie wiem, ile tak naprawdę potrwa to, by polska scena znowu znalazła się w momencie, gdy będą mocne piątki.