Maciej Petryszyn: Zanim o twojej obecnej drużynie, pogadajmy chwilę o Rebels. Od twojego odejścia, które szczególnie po runie na IEM-ie musiało być trochę gorzką do przełknięcia pigułką, minęło już kilka miesięcy. Zdążyłeś to już przetrawić?

Rafał "sNx" Snopek: Masz rację, przez chwilę było gorzko i trochę smutno, ale wydaje mi się, że już mi przeszło.

W jakiej atmosferze w ogóle się rozstaliście?

Rozstaliśmy się w takiej atmosferze, że... Szczerze do końca sam nie wiem, jakie są teraz nasze relacje i czy są one aż tak naturalne. Ale wydaje mi się, że finalnie wyszło to trochę średnio, zabrakło nieco komunikacji.

Cały ruch wziął cię z zaskoczenia? Nie było wcześniej sygnałów, że możesz zostać odstawiony?

Tak, jak pisałem na Twitterze, byłem całkiem zaskoczony tą decyzją. To było praktycznie zakomunikowane przez samą organizację. Po rozmowach z graczami w ogóle tego nie podejrzewałem. Zwyczajnie mnie to zaskoczyło.

A skoro mowa o organizacji, to jak ci się z nią współpracowało? Rebels to była chyba najbardziej konkretna z organizacji, w których miałeś okazję grać.

Mimo że grałem tam krótko, to współpraca przez pierwsze miesiące nie przebiegała jakoś źle. Wiadomo, że jak na polskie standardy było ok, ale zawsze może być lepiej.

Poznałeś Davida de Geę?

Tak, poznałem. Udało się.

Tak czy inaczej, po raz pierwszy od dawna nie grasz już z olimpem. A przecież macie z Patrykiem długą wspólną historię, bo i PALOMA, i Permitta, i trzy mistrzostwa Polski. To dziwne uczucie, nie mieć go już obok?

Szczerze powiem, że brakuje mi na pewno takiej osoby, bo z olimpem uczyłem się grać w CS-a i z olimpem osiągałem jakieś sukcesy, jeżeli można to tak nazwać. Teraz gdy straciłem otoczkę tego wszystkiego, na co tyle pracowałem, to brakuje mi kogoś takiego. Albo po prostu otoczenia, gdzie mógłbym w dalszym ciągu się rozwijać. Bo nie oszukujmy się, jesteśmy teraz na PGA i jest to dla mnie krok w tył. I nie czuję się z tym zbyt ok.

W ciągu jednego roku od występu na IEM Katowice do występu na PGA.

To prawda.

Po Rebels był Project G. Dość krótka przygoda i trudno powiedzieć, by to wypaliło. Ale właśnie co konkretnie nie wypaliło?

Po prostu jako prowadzący nie czułem, byśmy byli mocni jako ekipa. Nawet jeśli wykonywaliśmy plan, który ułożyłem sobie w głowie, to moim zdaniem i tak brakowało nam fire powera. Project G, gdy zaczynałem, to był w nim też zaNNN. Z zaNNNem zresztą po dziś dzień utrzymuję dobry kontakt i gdy wspominam Project G, to się śmiejemy, że to i tak nie miało sensu. To nie mogło wypalić, bo brakowało w tej drużynie siły ognia. I cokolwiek byśmy nie zrobili, i tak byśmy przegrali rundę, bo byśmy nikogo nie zabili.

Jak więc budowaliście ten skład, że nie było w nim fire powera?

Szczerze to sam byłem zdziwiony, że aż tak źle to wygląda. Ale kiedy sklejaliśmy tę ekipę i wchodziliśmy na praki, to czuć było, że goście, którzy nigdy nie grali półprofesjonalnie i których ja uważam za słabych graczy, miażdżyli nas. A teraz akurat z tą polską drużyną, z chłopakami od samego początku było zupełnie inaczej i czuć było tę siłę. Ale też pewnie do tego przejdziemy.

Jak się czułeś z powrotem do dowodzenia po angielsku? Trudno się było przestawić na komunikację po angielsku?

Nie, od zawsze lubiłem rozmawiać i komunikować się po angielsku. Wcześniej też, rok temu, prowadziłem projekt ORKS. Też graliśmy wtedy w europejskim składzie i nie był to dla mnie problem.

Dlaczego więc po Project G nadal nie próbowałeś budować czegoś międzynarodowo? Wielu polskich graczy w związku ze stanem naszej sceny idzie za granicę. Tymczasem ty na dobrą sprawę zrobiłeś krok w tył i znowu zacząłeś grać we w pełni polskiej drużynie.

Project G wyglądał tak okropnie, że po prostu stwierdziłem, że nie muszę mieć doświadczonych graczy. Zamiast tego wezmę sobie młodzików, którzy dobrze strzelają. Chciałem mieć chociaż minimalną pewność, że ten fire power będzie. I tak też zrobiłem.

Ten skład, który macie w Insomnii, to jest twój autorski pomysł?

Nie, ze sklejaniem osób i szukaniem osób pomagał mi Olek z agencji ProPlayers.

Co więc stało za tym, że akurat ci konkretni gracze się w Insomnii znaleźli? Był na to jakiś konkretny pomysł?

Po prostu zebraliśmy się z Olkiem i zrobiliśmy burzę mózgów. Popatrzyliśmy, kto jest wolny. Kto mógłby być potencjalnie dobrym zawodnikiem. Bo gdy szukaliśmy, to powiedziałem chłopakom wprost, że jedyne, czego na razie wymagam, to heady i żeby był fire power. A resztę się ulepi i ukształtuje. Taki miałem pomysł. Myślę więc, że wyglądało to zwyczajnie. Szukaliśmy graczy, zapraszaliśmy na rozmowy i tak się to narodziło.

Fire power może i jest, ale z kolei doświadczenia poza tobą za dużo nie ma.

To prawda i niestety pokazał to też dzisiejszy mecz z Illuminar. Ale zawsze tak musi być. Zawsze muszą być pierwsze koty za płoty. Razem ze wspomnianym już olimpem też to przechodziliśmy z PALOMĄ na pierwszym IEM-ie. Ludzie stwierdzili, że się nie nadajemy. Pojechaliśmy na drugi IEM i zaskoczyliśmy. Ale nawet gdybyśmy tego nie zrobili, to i tak by to nie świadczyło o tym, że nie potrafimy grać albo się stresujemy. Nam się co prawda udało i coś udowodniliśmy ludziom, ale nie zawsze tak musi być. Dziś przeżyłem to, co przeszedłem już na pierwszym IEM-ie. Trudno się grało, to fakt. Ten brak doświadczenia da się odczuć.

Wczoraj bez sukcesu, dzisiaj bez sukcesu. Czyli raczej opuszczasz Poznań w średnim nastroju?

Na pewno dało się zrobić więcej, ale tak szczerze to nie jestem już taką osobą, że zamknę się teraz w pokoju i nie będę po prostu wychodzić do ludzi. Po przegranym jednym i drugim turnieju mówiłem od razu chłopakom, że tak naprawdę to nie za dużo znaczy. Oczywiście fajnie by było coś osiągnąć i zajść daleko na takim lanie, bo to jest fajne doświadczenie. Ale zebraliśmy inne doświadczenie. Wiadomo, zawsze coś takiego się mówi, ale też taka jest prawda. Dziś, szczerze mówiąc, nie czuję się specjalnie smutny czy bardzo zawiedziony. Bo nie będę ukrywał, że spodziewałem się, że może tak być.

Insomnia to ma być drużyna, z którą wiążesz większe nadzieje? Coś na dłużej?

Aż tak w przyszłość bym nie wybiegał, mimo że pozytywnie się zaskoczyłem. Gramy ze sobą około półtora miesiąca i udało nam się dostać na jeden, drugi turniej. A to nie jest łatwe, jeśli mówimy o polskich kwalifikacjach. Nam zaś udało się wygrać kwalifikacje do zawodów, które odbyły się wczoraj. Zdołaliśmy też awansować na imprezę, która odbyła się dzisiaj. To pokazuje, że potrafimy zagrać dobrze. A co będzie dalej? Nie wiem. Na razie sam byłem trochę zdziwiony, że pomimo tak krótkiego okresu treningów potrafiliśmy wskoczyć i pokonać drużyny… nie jakoś wybitne. Nie umniejszając zespołom typu Betclic Apogee, dalej jednak to są polskie ekipy, to jest polska scena i może być różnie. A my gramy ze sobą krótko i dostaliśmy się na dwa lany. Potem nie poszło już po naszej myśli, ale trudno.

Miał być jeszcze lan w Bydgoszczy, ale tam się rzeczy wysypały. Widziałem, że niektórzy, którzy już zdążyli zorganizować sobie wyjazdy, czekają nadal na zwrot pieniędzy. Też macie takie problemy?

My chyba takiego problemu nie mieliśmy.

Mieliście więc farta. Wracając do Insomnii – to ma być zespół grający właśnie pod marką Insomnia, czy też szukacie organizacji?

Podchodzimy do wszystkiego indywidualnie, bo wiadomo, że przyjemnie byłoby grać pod organizacją. Ale też np. w moim wypadku nie opłaca mi się podpisywać czegoś, co nie będzie dla mnie korzystne. Nadal wierzę, że jest szansa jeszcze zaistnieć, bo jestem jeszcze w miarę młody. Swoje już wiem i znam swoją wartość. Więc to zależy od oferty. Ale jeżeli coś by się wydarzyło, jakaś okazja, to na pewno byśmy ją przemyśleli.

A coś się już nadarzyło?

Były już jakieś propozycje, ale raczej mało poważne i takie, których po prostu nie opłacało się wykorzystywać.

Z polski czy z zagranicy?

Z zagranicy.

Tak więc Poznań za wami. Co dalej? Celujecie w coś konkretnego jeszcze przed końcem roku?

Myślę, że głównym celem po PGA jest po prostu jak najwyżej wspinać się w rankingu HLTV. Dostaliśmy już informacje, że jesteśmy zaproszeni na jeden, drugi turniej, więc jestem pewny, że gdzieś będziemy grać. Będziemy uczestniczyć w jakichś imprezach. I pomysł jest taki, by dalej się pokazywać. Tak, jak zrobiliśmy to teraz. Wiadomo, mogło być lepiej, ale nie poddajemy się, bo są zaproszenia i mamy coś do grania w najbliższym okresie. I tak będziemy robić.

W okresie Permitty czy PALOMY większość wywiadów z tobą tyczyła się tych wszystkich zarzutów, które wam stawiano. Mam zaś wrażenie, że teraz po takim czasie ludzie chyba już o tym zapomnieli i nie myślą o tobie w związku z tą sprawą. Może twoje wrażenie jest inne?

Powiem tak – od dwóch lat nic się nie zmienia. Bez VOD-a nie ma dowoda. Wiadomo, że IEM w tym roku wszystko zmienił. Gdyby go nie było, to ludzie dalej mieliby swoje wątpliwości. Mimo że prawda jest inna i leży gdzie indziej. I to też udowodniliśmy, więc ludzie nas poprzepraszali na Twitterze i ogólnie na social mediach. Ale mimo to łatka i tak prawdopodobnie zostanie, mniejsza czy większa. Zostanie też na pewno niesmak z niektórymi ludźmi. Ale takie jest życie. Udowodniliśmy swoje i swoje wiemy. Sobie też coś udowadniam teraz, gdy gram z tymi młodzikami. Potrafiłem zebrać chłopaków i wygrać z drużynami, które istniały wcześnie i grały pod organizacjami. To pokazuje, że nie ma znaczenia, czy gram w PALOMIE z olimpem i caseyem, czy nie. Dalej da się wygrywać z powiedzmy lepszymi zespołami. I tak to się kręci na tej polskiej scenie.

Ale miałeś tak, że ktoś ze środowiska podszedł do ciebie osobiście powiedział np. sorry, stary, źle cię osądzałem, przepraszam itd.?

Nie, jak już coś było, to chyba tylko przez internet. Ale dobre i to.