Przez osiem dni szesnaście najlepszych drużyn świata walczyło o awans do ćwierćfinału, który przybliżyłby ich o krok do upragnionego trofeum. Puchar jest zaledwie jedną z nagród - choć niewątpliwie najcenniejszą, to dla wielu graczy równie warty jest prestiż osobisty, swojej drużyny lub swojego regionu. Kto spełnił oczekiwania fanów? Kto sprawił im niemiłą niespodziankę? Kto jest prawdziwym zwycięzcą fazy grupowej? Na te pytania spróbujemy dzisiaj 2odpowiedzieć.

Ameryka Północna

Wśród amerykańskiej sceny League of Legends nie trzeba długo szukać ekipy, która Mistrzostwa Świata 2016 będzie wspominać z niesmakiem. Team SoloMid, bo o nim mowa, nie zdołał sprostać oczekiwaniom, jakie stawiali przed nim eksperci, fani, ale również sami zawodnicy - wielu z nich dobrowolnie zdecydowało się zrobić sobie przerwę od streamowania, aby spędzić dodatkowe minuty na treningu. Każdy kolejny scrim dawał im większą pewność siebie podczas LCS NA 2016 Summer Split i trzeba przyznać - roznieśli zdecydowaną większość ekip w proch. Wygrali siedemnaście z osiemnastu serii w fazie zasadniczej i byli niemalże niepokonani w play-offach. Mało która ekipa zdoła powtórzyć ten wyczyn.

Niestety, to nie wystarczyło na Mistrzostwach Świata. Chociaż po pierwszym tygodniu wszystko wskazywało na to, że uda im się awansować do ćwierćfinałów, to w drugim tygodniu porażka w dwóch z trzech spotkań przekreśliła wszelkie szanse na udział w fazie pucharowej. Po druzgocącej porażce swoje niezadowolenie postanowili wyrazić fani amerykańskiej ekipy. Niestety, w większości przypadków słyszeliśmy raczej o głupich zachowaniach z ich strony. Pogróżki wobec MonteCristo, narzekanie na niesprawiedliwy system rozgrywek czy afera z trenerem TSM - to tylko przykłady zachowań ludzi, określanych mianem fanów amerykańskiej formacji.

fot. Riot Games

Warto poświęcić trochę uwagi jednemu zawodnikowi - Bjergsenowi. To właśnie od niego fani oczekiwali najwięcej i chociaż można kwestionować poziom jego gry w drugim tygodniu zmagań, to statystyki mówią same za siebie. Podczas rozgrywek Duńczyk zdecydowanie wyróżniał się względem reszty jego zespołu - osiągnął KDA na poziomie 6,08, co jest nie tylko najlepszym wynikiem w jego zespole, ale również drugim najlepszym rezultatem spośród graczy w grupie D. Również jego udział w zabójstwach drużynowych zasługuje na pochwałę - wynik 76,8% jest najlepszym spośród midlanerów w swoim zbiorze. Dla porównania marksman TSM, Doublelift zdobył KDA równe zaledwie 2,94, a jego udział w zabójstwach wyniósł jedynie 55,8%.

Rezultat dwóch pozostałych ekip reprezentujących Amerykę na Worlds ani nie był wielkim zaskoczeniem, ani nie odbił się takim echem, jak porażka TSM. Zajęcie trzeciego miejsca przez Counter Logic Gaming było do przewidzenia, biorąc pod uwagę fakt, że letni split w wykonaniu tej formacji był dość słaby. Podobnie sytuacja wygląda jeśli chodzi o Cloud9 - chociaż podopieczni Reapereda byli ostatnim reprezentantem Ameryki, co wiązało się z niebywałą presją, udało im się awansować do ćwierćfinału. Jednak jak podkreśla Meteos - jungler Cloud9, biorąc pod uwagę ich grę nie zasługują na wyjście z grupy.

Mimo samokrytyki ze strony Meteosa, jest coś o czym warto wspomnieć w grze Cloud9 - zgranie, jakie prezentują jako drużyna. Patrząc na statystyki można zauważyć, że wszyscy gracze mają zbliżony, około 70-procentowy udział w zabójstwach. Wyjątkiem jest właśnie jungler amerykańskiego zespołu, który nieco zostaje w tyle z wynikiem 62%.

Podsumowując udział Ameryki na Worlds - z pewnością pozostanie niedosyt, myśl, że mogli osiągnąć więcej w tym roku. Wszystkie trzy ekipy osiągnęły rezultat 3-3 w swoich grupach i każda z nich była naprawdę blisko, aby zapewnić sobie miejsce w ćwierćfinale. Niestety, to przypadło tylko jednej z nich. Cloud9 będzie miało szansę odegrać się Samsung Galaxy za pokonanie TSM, choć szanse amerykańskiej formacji na półfinały są znacznie mniejsze, niż Koreańczyków.

Europa

Chociaż fani europejskiej sceny mogą się pocieszać, że ostatecznie taka sama liczba drużyn z Europy oraz Ameryki awansowała do ćwierćfinałów, to nie ukrywajmy - drużynom ze Starego Kontynentu poszło znacznie gorzej, niż gospodarzom turnieju. O ile po Splyce nie można było oczekiwać cudów (w końcu piątka nowicjuszy miała najtrudniejszą grupę na Worlds), o tyle dla G2 Esports trudno szukać usprawiedliwienia. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że oczekiwaliśmy od podopiecznych YoungBucka czegoś zupełnie innego.

G2 miało niesamowitą okazję zrewanżować się Counter Logic Gaming za porażkę, jakiej Europejczycy doświadczyli na MSI. Tymczasem już pierwszego dnia turnieju ulegli amerykańskiej formacji w dość przekonywującym stylu. W przekroju całego turnieju największym przegranym może być PerkZ - jego KDA osiągnęło poziom 1,45, co jest najsłabszym wynikiem w drużynie, najsłabszym w całej grupie A i jednym z najgorszych spośród wszystkich graczy turnieju. Miejmy nadzieję, że Chorwat wyciągnie lekcję z tej porażki i za rok zobaczymy poprawę w jego grze.

fot. Riot Games

Jedynym pozytywnym aspektem Europy na Worlds 2016 jest udział H2k-Gaming. Bez wątpienia nas, Polaków, cieszy to niezmiernie, że dwaj nasi rodacy są częścią składu reprezentującego aktualnie cały kontynent. Natomiast nie możemy zapomnieć o jednej ważnej rzeczy. Tak, H2K ma za sobą fenomenalny drugi tydzień fazy grupowej. Tak, FORG1VEN ma świetne statystyki dotyczące KDA oraz minionów na minutę. Nieprzypadkowo jednak pierwsze miejsca w grupie zajęli europejczycy oraz wszystkie trzy drużyny z Korei. Nie można nikomu zabronić się cieszyć z sukcesu H2K, ale warto usiąść i zastanowić się, czy to nie brak reprezentanta LCK w grupie C spowodował, że H2K udało się zająć pierwsze miejsce.

Rzućmy raz jeszcze okiem na statystyki. Jak wspomnieliśmy, grecki marksman osiągnął świetne wyniki - jego KDA wyniosło 9,40 i spośród zawodników, którzy zagrali we wszystkich spotkaniach, jest to drugi najlepszy wynik. Co więcej, w grupie dziesięciu graczy z najlepszym współczynnikiem KDA, FORG1VEN jest jedynym zawodnikiem z zachodu. Na jedenastym miejscu znalazł się jego support - VandeR.

Mimo dobrej postawy H2K w fazie grupowej, fani europejskiej sceny nie mogą być zadowoleni z ogólnej postawy drużyn swojego regionu. Z drugiej strony chociaż trudno mówić o Europie jako jednym z lepszych regionów, to nie do końca można zgodzić się z masą ludzi, mówiących o LCS EU jako najsłabszych rozgrywkach LoL-a na świecie. Odczucia w większości przypadków będą słodko-gorzkie - gdy przypomnimy sobie udział G2 Esports, które zostało zdominowane w fazie grupowej, będą nam towarzyszyć przykre wspomnienia. Gdy przypomnimy sobie rezultat 4-0 w drugim tygodniu w wykonaniu H2K, będziemy z dumą myśleć o Starym Kontynencie.

Korea Południowa

Chociaż rezultat wszystkich trzech drużyn jest zbliżony, a prestiż LCK nie jest w żaden sposób zagrożony, to można pokusić się o wyróżnienie ekipy, która powinna poradzić sobie lepiej w swojej grupie. Mowa tu o ROX Tigers, którzy przegrali dwa spotkania w grupie A, ulegając między innymi formacji z regionu Dzikiej Karty. Po zwycięstwie w letnim splicie LCK 2016 wielu oczekiwało, że "Tygrysy" będą siłą nie do zatrzymania. Tymczasem o pierwsze miejsce w grupie musiały walczyć w dogrywce. Poza tym, zdarzały im się spotkania, gdzie w początkowych minutach zostali zdominowani przez rywali, a dodatkowo w drugim tygodniu zmagań byli jedyną ekipą z Korei, która nie wygrała wszystkich meczów.

fot. Riot Games

Z kolei na plus można ocenić występ Samsung Galaxy. Po porażce w drugim dniu Worlds każdy kolejny mecz był coraz lepiej rozegrany. Wszystko wskazuje na to, że znacznie lepiej idzie im z CoreJJem niż Wraithem. Różnicę widać chociażby w KDA - Wraith osiągnął 2,86, zaś CoreJJ blisko 6,5, jednak jeśli chodzi o wspierających ten współczynnik nie jest najbardziej miarodajny. Na pochwałę zasługuje również midlaner - Crown. Podczas większości spotkań siał postrach na środkowej alei zwłaszcza, gdy w jego rękach znalazł się Viktor. Był drugą postacią pod względem zdobywanego złota w przeliczeniu na czas gry.

Najlepiej bez wątpienia poszło obrońcom tytułu, SK Telecom T1, którzy w swojej grupie pewnie wygrywali większość spotkań, ulegając wyłącznie Flash Wolves. Jeśli już zwyciężali, robili to w świetnym stylu i ze znaczną przewagą. Wspominając o SKT warto wyróżnić jedną gwiazdę - i tym razem nie chodzi o Fakera. Ad carry koreańskiej drużyny, Bang, zdominował tabelę statystyk, prowadząc w większości zestawień. Miał najlepsze KDA, najwięcej złota na minutę, a w wyniku minionów na minutę wyprzedził go jedynie FORG1VEN.

Nie da się ukryć, scena LCK była, jest i pewnie przez jakiś czas będzie dominatorem rozgrywek League of Legends. Wszystkie trzy zakwalifikowane z Korei Południowej ekipy zajęły pierwsze miejsce w swoich grupach i choć żadna z nich nie była niepokonana, to na pewno zasłużenie awansowały do ćwierćfinałów. Chociaż różnica między poszczególnymi się zmniejsza, to Korea wciąż pozostaje regionem z najlepszymi graczami League of Legends na świecie.

Chiny

Na pierwszy rzut oka chińskim drużynom poszło nie najgorzej. Dwie z nich awansowały do fazy pucharowej, a I May było blisko sprawienia miłej niespodzianki swoim fanom. Mimo to, zarówno EDward Gaming, jak i Royal Never Give Up zajęli dopiero drugie miejsce w swojej grupie. O ile w przypadku RNG można się usprawiedliwiać ciężką grupą, o tyle mało kto się spodziewał, że EDward Gaming da się ograć H2K dwa razy w ciągu jednego dnia. EDG będzie miało ogromny niedosyt, jeśli w ćwierćfinale ulegną mistrzom Korei.

Przyczyny słabszej dyspozycji EDG można znaleźć, patrząc w statystyki. Widać po nich, że jeden z graczy miał znacznie słabsze wyniki od swoich kolegów. Mouse, bo o nim mowa, zdobył KDA równe 2,68, co jest porównywalne z wynikiem Maple'a z Flash Wolves czy Smurfa z Albus Nox Luna. Kolejny gracz EDG, Pawn wyprzedził Mouse'a o dwa oczka, co wyraźnie pokazuje różnicę w drużynie. Dla tych, którzy wciąż nie są przekonani - Mouse miał udział w zaledwie 53% zabójstwach drużynowych. Wynik lepszy od niego mieli chociażby toplanerzy Flash Wolves, TSM oraz ahq e-Sports Club. Biorąc pod uwagę fakt, że w ćwierćfinale jego rywalem będzie uważany za najlepszego toplanera na świecie Smeb, można śmiało zgadywać, kto z tej walki wyjdzie zwycięsko.

Jeśli chodzi o drugą ekipę z Chin, to tutaj również nie ma się czym zachwycać. W pierwszym tygodniu Royal Never Give Up udało się co prawda wygrać dwa z trzech spotkań, ale już na początku drugiego tygodnia ulegli niespodziewanie Splyce i tylko dzięki przewadze zwycięstw nad TSM uniknęli przymusowej walki o ćwierćfinały. Tak jak w przypadku EDward Gaming, RNG ma jedno słabsze ogniwo - ich midlaner, Xiaohu słabiej sobie radzi na linii i czasem można było ulec wrażeniu, że był "carry'owany" przez duo chińskiej formacji.

fot. Riot Games

Do Uziego i Maty nie można mieć żadnych pretensji. Marksman Royal Never Give Up wielokrotnie pokazywał, że jest jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji, a jego gra Ezrealem dwukrotnie przyniosła im pewne zwycięstwo, które przybliżyło ich do awansu. Mata z kolei oprócz wspierania Uziego na linii wielokrotnie roamował na inne aleje, wywierając presję we wczesnej fazie gry. Support RNG osiągnął ponad 82-procentowy udział w zabójstwach drużynowych. Jest to najlepszy rezultat spośród graczy, którzy zagrali wszystkie mecze w fazie grupowej.

Dotychczas żadnej chińskiej formacji nie udało się zdobyć tytułu mistrzów świata, chociaż dwukrotnie grali w finale. Trudno oczekiwać od nich awansu do finału w tym roku, to wciąż poszło im dotychczas lepiej, niż rok temu. Tym razem w ćwierćfinale zobaczymy dwie chińskie formacje, choć trudno będzie którejkolwiek z nich dojść dalej.

Tajwan

W ramach wyjaśnienia - chodzi o drużyny zakwalifikowane z rozgrywek LMS, jednak biorąc pod uwagę fakt, że w składach obydwu formacji nie ma przedstawicieli ani Hong Kongu, ani Makao, trudno wspominać o reprezentowaniu akurat tych dwóch regionów. Jednak niezależnie od tego, kogo by tu nie umieszczać, ani jak traktować region LMS, nie ukrywajmy - jest to najsłabszy spośród grających regionów w tegorocznej odsłonie Worlds. Żadna z dwóch drużyn nie zdołała się zakwalifikować do play-offów, chociaż po pierwszym tygodniu obydwie pokazały się z nie najgorszej strony.

Bardziej ta porażka dotknie graczy ahq e-Sports, bowiem oni byli zdecydowanie bliżej awansu. Formacja Westdoora miała więcej szczęścia w losowaniu i trafiła do grupy bez koreańskich drużyn, a ich rywalami byli na pozór słabsi reprezentanci Europy. Po pierwszym tygodniu zgodnie z oczekiwaniami uległa tylko EDward Gaming, jednak w drugim tygodniu świetna dyspozycja H2K pozbawiła jej szans na awans do ćwierćfinałów.

fot. Riot Games

Znacznie mniej szczęścia mieli zawodnicy Flash Wolves. Chociaż byli losowani z pierwszego koszyka, to do grupy trafili z SK Telecom T1, które zgodnie z oczekiwaniami zdominowało fazę grupową. Dwie pozostałe drużyny wydawały się być rywalami na poziomie zbliżonym do Flash Wolves, jednak jak się okazało, "Wilki" były zwyczajnie słabsze od swoich rywali. Presja wywarta przez Karsę we wczesnej fazie gry nie zawsze wystarczyła, aby zwyciężyć.

LMS to jedyny region, który nie będzie miał reprezentantów w ćwierćfinałach tegorocznych Worlds. Od zwycięstwa Taipei Assasins w drugim sezonie, ten region nie jest wyraźną siłą. W trzech kolejnych latach żadnej drużynie z Tajwanu i okolic nie udało się dotrzeć dalej niż do ćwierćfinału. W tym roku szansę na odbudowę wizerunku LMS również zostały zaprzepaszczone.

Dzika Karta

Dotychczas zespoły z regionu Dzikiej Karty były zaliczane do drużyn, które odpadną jako pierwsze. Każda formacja chciała mieć w swojej grupie reprezentanta właśnie tego regionu, aby mieć łatwiejszą drogę do ćwierćfinału. W tym roku posiadanie drużyny z Dzikiej Karty było przekleństwem dla Counter Logic Gaming i G2 Esports.

Formacja europejska oraz amerykańska z pewnością ucieszyły się na wiadomość, że w ich grupie znalazło się Albus NoX Luna. Po rosyjskiej organizacji spodziewano się sześciu szybkich porażek, po których wróciliby do domu i tak jako zwycięzcy, bo koniec końców udało im się dostać na Mistrzostwa Świata. Tymczasem historia napisała ten scenariusz zupełnie inaczej. Być może wpływ na postawę Albus miało zwycięstwo INTZ nad EDG, ale finalnie liczy się fakt, że po pierwszym tygodniu ANX miało na koncie dwa zwycięstwa i jedną porażkę - podobnie jak CLG oraz ROX Tigers. Piątego dnia Worlds po czterech spotkaniach stała się rzecz najmniej oczekiwana - Albus NoX Luna zapewniło sobie historyczny awans do ćwierćfinałów. Są pierwszą drużyną z regionu Dzikiej Karty, której się to udało.

fot. Riot Games

Druga z drużyn z kwalifikacji IWCQ również sprawiła niespodziankę, pokonując w pierwszym meczu turnieju EDward Gaming. Na nieszczęście ekipy z Brazylii, było to ich jedyne zwycięstwo w tym turnieju. Każda kolejna gra była coraz gorsza, co pozostawiło niewielki niedosyt - w końcu po zwycięstwie nad jedną z ekip, która była wymieniana w gronie najlepszych na świecie chcielibyśmy zobaczyć kolejne niespodzianki. Mimo to, nawet awans jednej z nich jest wyczynem, który zapisze się w historii League of Legends. Być może w kolejnych odsłonach Worlds zespoły z regionu Dzikiej Karty nie będą uznawane tylko za "chłopców do bicia".

Podsumowanie

Z pewnością faza grupowa Worlds 2016 dostarczyła nam wielu emocji, a drugi tydzień tych rozgrywek przejdzie do historii. Jedynym regionem, który dalej odbiega o lata świetlne od innych jest Korea Południowa, a różnica z roku na rok wydaje się być coraz większa. Resztę poszczególnych lig możemy określić jako wyrównane. Słowa "gap is closing" w kontekście różnicy między zachodnią a wschodnią sceną League of Legends nie są tylko pustym sloganem.