Po raz pierwszy w historii w Polsce mogliśmy emocjonować się esportowymi akademickimi rozgrywkami. E-sportowe Akademickie Mistrzostwa Polski odbyły się w weekend w warszawskim EXPO XXI. Wszystko to za sprawą inicjatywy, z jaką wyszedł Akademicki Związek Sportowy. O esporcie i jego rozwoju wśród studentów uczelni wyższych porozmawialiśmy z Dariuszem Piekutem – wiceprezesem AZS-u ds. upowszechniania kultury fizycznej.

Daniel Kasprzycki: Akademicki Związek Sportowy kojarzy się wszystkim głównie ze sportem tradycyjnym. Teraz związek otworzył się również na esport. Jakie było początkowe nastawienie wobec inicjatywy związanej z E-AMP-ami?

Dariusz Piekut: AZS ma prawie 110 lat, więc siłą rzeczy kojarzy się ze sportem tradycyjnym. Natomiast myślę, że ten proces przekonywania AZS-u do esportu wciąż trwa. Akurat tutaj tak się złożyło, że z agencją Top-Art, z którą współpracujemy przy tym wydarzeniu, znamy się od kilku ładnych lat, zrobiliśmy kilka wspólnych projektów i nie musieliśmy się specjalnie przekonywać, co do tego, że jest to obszar, w który warto inwestować zaangażowanie oraz pieniądze, czego też nie da się ukryć. Jest to obszar, który należy rozwijać. W naszym środowisku pojawiają się już sekcje esportowe, kluby sportowe wychodzą z tego typu inicjatywą.

Do nas przychodzą studenci i chcą grać - mówiąc trochę żartobliwie - w gry. Studenci chcą grać, ale przede wszystkim chcą rywalizować. Pograć każdy może sobie sam, natomiast wszędzie pojawiają się turnieje w różnych obszarach, a środowisko akademickie poza jakimiś mniejszymi lokalnymi zdarzeniami uczelnianymi nie miały jeszcze takiej oferty. Stąd pomysł, żeby może nadać temu górne C, zrobić turniej z prawdziwego zdarzenia i zapoczątkować pewną ideę, że w Akademickim Związku Sportowym jest miejsce nie tylko dla sportu tradycyjnego, ale dla każdego rodzaju sportu. Studenci chcieli nurkować, więc tworzyliśmy sekcje nurkową, chcieli grać w siatkówkę, więc tworzyliśmy sekcję siatkarską. Więc nie ma powodów, żeby nie stworzyć możliwości dla studentów, którzy chcą rywalizować w sportach elektronicznych.

Esport od zawsze budził wiele kontrowersji wśród ludzi. Często spotykamy się z przeświadczeniem, że esport nie ma zupełnie nic wspólnego ze sportem. Wielokrotnie, szczególnie osoby starszej daty, myślą o graczach mając przed oczami stereotypowego gracza, tego z pryszczami i całą resztą "atrybutów". Jakie jest stanowisko AZS-u w tej sprawie, wpisujecie esport w definicję sportu, czy rozpatrujecie to w osobnych kategoriach?

To znaczy AZS odnosi się do tego absolutnie różnie, bo AZS w Polsce liczy sobie około 40 tysięcy członków. Są tacy, którzy całkowicie odrzucają esport, są tacy, którzy mówią, że to jest tylko i wyłącznie ten kierunek i pewnie są tacy, do których należę ja, którzy mówią: "w sumie, dlaczego nie?". Ja absolutnie nie spierałbym się o definicję, bo polegniemy, jeżeli będziemy się próbować szufladkować czy to jest sport, czy też nim nie jest. Ja myślę, że to jest pewien obszar, który dopiero się rozwija i niezależnie od tego jak go nazwiemy, to on będzie działał. Ludzie mają z tego frajdę, znaleźli w tym pasję i esport zawiera te elementy, które dla sportu są absolutnie podstawowe. Gracze spotykają się po to, żeby udowodnić kto jest lepszy, czy to strzelając więcej bramek, czy też tworząc lepszą strategię gry. Nie da się ukryć, że esport ma znamiona sportowe i czy ktoś to tak nazwie, czy nie, to ten obszar jest jednym z najszybciej rozwijających się obszarów związanych z aktywnością.

Naszą rolą w AZS-ie, wchodząc w ten obszar i chcąc go rozwijać w naszym środowisku, jest nadanie esportowi trochę innej twarzy. Tak jak Pan powiedział, starsze osoby, ale nie tylko one, mają stereotyp gracza jako takiego otyłego młodego człowieka z paczką chipsów, spuchniętymi oczami, energetykiem, który siedzi całe noce przy komputerze i nie uczy się, tylko gra. Z pewnością taka patologia dzieje się w wielu miejscach, tylko to nie może być tak, że jeśli w jakimś sporcie jest doping, to powinniśmy od razu kasować całą dyscyplinę. Trzeba walczyć z przeróżnymi słabościami i my próbujemy pokazać, że esport może być formą odreagowania. Poza tym konieczność przygotowania się do spędzenia wielu godzin na turnieju w pełnej koncentracji na pewno wymaga od danego gracza posiadania świeżego umysłu, sprawnego ciała i bycia odpowiednio nawodnionym itp.

Dostrzegł Pan społeczne zmiany w tym postrzeganiu terminu esportowca? Wydaje się Panu, że odchodzimy od tego stereotypowego grubaska z pryszczami i bez kolegów, który poza komputerem nie widzi świata?

Wydaje mi się, że przy okazji turniejów takich jak nasz ważna jest konieczność wyjścia. Oczywiście eliminacje w naszych mistrzostwach były zrobione online'owo, więc można było siedzieć w swoim pokoju, zamknąć się w nim i grać. Natomiast konieczność wyjścia z domu i przyjechania na taki turniej wymaga pewnej prezentacji. Trzeba się pokazać, przygotować, umieć coś powiedzieć i jakoś wyglądać. Myślę, że ten drobny element może sprawiać, że pośrednio będziemy burzyć taki stereotyp, nawet pośród graczy. Wydaje mi się, że w pewnym momencie przyjdzie jakiś styl, tak jak pojawiał się cross-fit, piękne umięśnione ciała i szereg umiejętności, których przeciętny człowiek nie potrafi. Pojawi się pewna moda, która będzie nam sprzyjała w przełamywaniu stereotypów, bo zresztą to widać, że ci młodzi ludzie, którzy tu grają nie wyglądają na tych stereotypowych i myślę, że sporo inwestują w swoją kondycję, w swoją psychikę i sprawność. Ilość tych wszystkich reakcji oraz kliknięć pod presją wymagają tego, aby to ciało i umysł były sprawne.

Jakie wartości wnosi branie udziału w zmaganiach esportowych?

Uważam, że rozgrywki esportowe wnoszą te same wartości, co każda inna dyscyplina. Mamy tutaj również drużynowe rozgrywki, choć one pozwalają nawet na to, żeby być na dwóch różnych końcach świata i tworzyć drużynę, to jednak myślę, że jest tutaj trochę elementów, które oczywiście w absolutnie innym wymiarze niesie ze sobą sport tradycyjny, czyli spotkanie, poznanie, integracja, jakieś przyjaźnie oraz bycie fair. Zasada fair play, która w sporcie jest tą teoretycznie najważniejszą, chociaż jak się patrzy na niektóre skandale dopingowe, to można w to powątpiewać, ale jednak ta zasada w esporcie też musi przyświecać. Ważne jest nawet zwykłe poważne traktowanie przeciwnika, szacunek dla drugiej osoby. Elementów i wartości można doszukać się naprawdę wielu.

fot. Michał Mazurek

Czy jeśli kolejne lata działalności E-AMP-ów przyniosą sukcesy, będziemy mogli zobaczyć np. zmagania wojewódzkie?

Sądzę, że to jest kwestia naprawdę niedługiego czasu. Zakładamy, że E-AMPY będą takim czytelnym sygnałem, że AZS to jest miejsce, gdzie studenci oraz młodzi ludzie są mile widziani. Chcemy, żeby te osoby dowiedziały się, że mamy taką ofertę. Jeżeli będą powstawały sekcje, to sytuacja będzie analogiczna jak w sporcie klasycznym. Podobnie było z unihokejem. Przez wiele lat była to dyscyplina rozgrywana na festynach, niczym jakaś zabawa z kijami. Kilka lat temu ktoś zainwestował w tę dyscyplinę i ta młodzież, która przeszła przez unihokej w szkole podstawowej, gimnazjum, liceum w końcu trafiła na studia i nagle okazało się, że jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy grają właśnie w unihokeja. Tak samo będzie z esportem, powstanie sekcja esportowa na jednej, drugiej, trzeciej uczelni i naturalnym ruchem będzie to, że będą one chciały ze sobą rywalizować. My jesteśmy po to, żeby te rozgrywki zorganizować, stworzyć pewne kryteria, regulaminy, przygotować trofea. Nie ma powodów, żeby coś takiego nie powstawało. Podejrzewam, że jeszcze w tym roku akademickim będą to pojedyncze perełki, ale w następnym, czyli już 2018/19 pojawią się pierwsze ligi środowiskowe, dzięki którym uczelnie będą mogły walczyć między sobą.

Czy AZS ma jakieś określone plany do czego chce dążyć pod kątem rozwoju E-AMP-ów. Czy jest jakieś miejsce, w którym mógłby Pan powiedzieć "tak, tego chcieliśmy"?

Według mnie to wszystko dzieje się w tej chwili tak naprawdę. To jest to, czego chcieliśmy. Zrobiliśmy wydarzenie, w którym są rozgrywki w czterech najbardziej popularnych grach. Ponad 2600 osób wzięło udział w eliminacjach, więc myślę, że jest to już bardzo bogata reprezentacja. Ta historia dzieje się teraz. To nie jest tak, że założyliśmy sobie nie wiadomo jaki cel. Po prostu chcieliśmy stworzyć warunki do tego, żeby w tym środowisku ten obszar się rozwijał. Nie wypierał, nie był priorytetowy, ale był uzupełnieniem naszej oferty. Jeżeli oferujemy rozgrywki w koszykówce, tenisie stołowym i szeregu innych dyscyplin, to nie ma powodu, żebyśmy nie mieli ich w sportach elektronicznych.

W Stanach Zjednoczonych na niektórych uczelniach esportowcy mają szansę uzyskania stypendiów zupełnie jak zawodnicy sportów tradycyjnych. Czy w Polsce w przyszłości również mogą pojawić się tego typu stypendia?

Myślę, że tak. Szczerze mówiąc, uczelnie w Polsce są autonomiczne. Mamy ustawę o szkolnictwie wyższym, która reguluje pewne rzeczy, jeśli chodzi o stypendia za osiągnięcia sportowe. Oczywiście są nagrody ministra za osiągnięcia wybitne, czyli Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata, czy Akademickie Mistrzostwa Świata itp. Nieco niżej, czyli na poziomie ogólnopolskim, tych stypendiów również jest naprawdę sporo. System stypendialny dla esportowców jest czymś, o co będziemy walczyć. W zasadzie to jednak rektor ostatecznie decyduje czy komuś da stypendium, czy też nie. Niemniej jednak może to być trochę długa droga, bo to się wiąże z tym, że postrzeganie tego obszaru rywalizacji jest nadal stereotypowe. Jednakże jeśli rektorzy również dostrzegą, że jest to promocyjny obszar dla uczelni, ponieważ ci zawodnicy utożsamiają się ze swoim klubem AZS-u, ze swoją uczelnią i przyjeżdżając na taki turniej reprezentują swoją społeczność akademicką, to myślę, że w najbliższej przyszłości pojawią się bezpośrednie zapisy pozwalające otrzymywać stypendia za wyniki w rywalizacjach esportowych. Lada moment będziemy się starać proponować rozszerzenie tych zapisów, lecz koniec końców to zarząd uczelniany będzie o tym decydować.

W nie tak dawno temu przyjętej nowelizacji ustawy o esporcie, sejm wytknął temu środowisku brak jakiegokolwiek związku, który zrzeszałby profesjonalnych graczy. Czy Pana zdaniem jest to potrzebne, zwłaszcza biorąc pod uwagę samoistny rozwój esportu i liczbę organizowanych lig i turniejów, takich jak E-AMPy w Polsce?

Pewna regulacja zawsze sprzyja. Oczywiście, ona często tworzy jakąś niepotrzebnie rozbudowaną biurokrację, procedury i pewnie można się tego ustrzec, jeżeli się do tego podejdzie w odpowiedni sposób. Natomiast w moim osobistym rozumieniu pewnego rodzaju koordynacja jest niezbędnym elementem, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Jeśli zostawimy to całkowicie swobodnie, to nawet osoby, które uczestniczą w tych zawodach mogą mieć mały miszmasz. My jako AZS jesteśmy w trochę uprzywilejowanej pozycji, ponieważ ustawa o sporcie, która reguluje funkcjonowanie np. polskich związków sportowych, w zasadzie nie dotyczy AZS-u. My jesteśmy stowarzyszeniem działającym w oparciu o ustawę o stowarzyszeniach, a nie o sporcie. Mimo że w tym sporcie uczestniczymy w pełnym wymiarze. Mamy sporo sukcesów, ale przez to, że to wszystko jest w jakiś sposób uregulowane, dostosowujemy się do standardów i myślę, że z czasem w Polsce ktoś zdecyduje się powołać powiedzmy "Polski Związek Esportu". Jeśli chodzi o świat, to raczej jest to tylko kwestia tego, kto to powoła i kto to uzna. Prawdopodobnie będzie to ktoś, kto zdobędzie uznanie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, bo słyszałem, że esport może być elementem kolejnych Igrzysk Olimpijskich. Mam jednak nadzieję, że jeśli coś takiego powstanie, to będzie zdroworozsądkowe.

Esport, a szczególnie tytuły takie jak Counter-Strike: Global Offensive, często jest postrzegany przez pryzmat brutalności. Jaki jest stosunek AZS-u do tej sytuacji?

Ja mogę powiedzieć, że AZS nie ma w tej sprawie jednorodnego stanowiska. Po pierwsze taka dyskusja w AZS-ie się nie odbyła. Pojawiają się jednak dyskusje i wątpliwości natury etycznej, moralnej, czy w takie gry powinno się grać, czy też nie. Sam mam takie dylematy, nie będę udawał, że jest inaczej. Powinniśmy jednak spojrzeć na tę grę jak na każdą inną formę rywalizacji, przymykając trochę oko i uwzględniając to, że to jest świat wirtualny, a nie rzeczywisty. Słyszałem też głosy mówiące: "Dobrze, a boks? Tam krew się leje i kończy się poważnymi uszczerbkami na zdrowiu". Ja tego nie porównuje i myślę, że nie wolno nawet porównywać tych obszarów. Oczywiście, trzeba cywilizować takie podejście do tego typu tytułów. Dylematów jest mnóstwo, nie mam jednoznacznej odpowiedzi. W AZS-ie pojawiało się mnóstwo uwag o tym, że leje się tam krew, że strzela się do ludzi, ale odpowiadałem na to w ten sposób, że ideą tej gry nie jest zabijanie, tylko rywalizacja i jakaś strategia. Sam mam jeszcze wątpliwości i nie do końca jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

 —

Na finałach lanowych E-sportowych Akademickich Mistrzostw Polski pojawiło się w sumie ponad 50 zawodników. Łączną pulą nagród tych zawodów było aż 15 000 zł.