Będąc na zimowej odsłonie DreamHacka, grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, co przyciąga do Jönköping tysiące entuzjastów gier komputerowych. Mowa oczywiście o największym na świecie LAN Party. Przyjazna atmosfera, relaks i nieograniczone czasem granie w ulubione tytuły. Jeśli ktoś pojawił się tutaj raz, na pewno zawita w szwedzkim mieście w przyszłości. Co charakterystyczne, jest tutaj bardzo różnorodnie. Oprócz sporej rzeszy młodzieży są też osoby w średnim wieku, które zwyczajnie chciały wyrwać się z domu i pograć w towarzystwie znajomych. Nie zdziwiła nas również obecność całych rodzin ze swoimi dziećmi. Gry po prostu łączą wszystkich.
DreamHack jako coroczna tradycja
Erik, którego spotkaliśmy na miejscu, pochodzi z Kopenhagi i jest na co dzień programistą. Na DreamHacku jest czwarty raz. "Obozowisko" jego oraz jego znajomych charakteryzuje wielka flaga Danii. Nie dało się przejść obok nich obojętnie. - Wszyscy studiowaliśmy na Uniwersytecie Kopenhaskim i wyjazd na DreamHacka jest swego rodzaju naszą coroczną tradycją - przyznał. - Przyjechaliśmy tutaj paroma autami, a do większych rzeczy, jak np. mebli czy komputerów, wynajęliśmy busa.
Dla Duńczyka wyjazd do Jönköping to w pewnym sensie odskocznia od codziennego życia. - Lubię po prostu oderwać się od domu i pograć w gry ze znajomymi, przy tym się relaksując - mówi. - Dla wielu ludzi granie jest rzeczą społeczną. Zwłaszcza, gdy w tym celu ludzie się spotykają. Można by było oczywiście siedzieć w swoim domu, ale gdy jesteście razem, to dzielicie się wrażeniami. I to jest fajne.
Rodzinna atmosfera
Pochodzący z okolic Sztokholmu Anders przyjechał na tegorocznego DreamHacka ze swoim siostrzeńcem. - Pierwszy raz byłem tutaj osiem lat temu. Od czterech przyjeżdżam z synem mojej siostry - opowiada. - Sam nie jestem już graczem, po prostu spędzam czas pracując czy kodując. Mimo wszystko przyciąga mnie całe to wydarzenie, a przede wszystkim społeczność.
- To po prostu niesamowity event - chwali Szwed. - W internecie często czyta się, że trzeba zabezpieczyć swój komputer, bo ludzie kradną, ale jestem tutaj szósty raz i słyszałem o tylko jednym przypadku. Rodzinna atmosfera i pewnego rodzaju komfort jest tym, co charakteryzuje DreamHacka.
Według Andersa DreamHack mocno zmienił się przez lata, jednak, jak sam przyznał, najbardziej podoba mu się obecna edycja. Zauważył jednak pewną zależność dotyczącą wydarzeń esportowych. - Kiedy osiem lat temu rozgrywano finały mojej ulubionej gry, StarCrafta były ogromne tłumy. Teraz jest pod tym względem dużo słabiej. Jest więcej stanowisk komputerowych, są bardzo interesujące stoiska, jednak rozgrywki esportowe nie cieszą się już taką popularnością.
Wiek nie jest ważny
Johan przyjechał na DreamHacka ze swoją żoną oraz dwójką synów. Jest to już ich czwarty wspólny wyjazd. Jak sam mówi, nie ma dla niego lepszej rzeczy niż spędzanie czasu w takiej formie. - To bardzo fajny przykład relacji ojca i syna - mówi. - To swego rodzaju letni obóz. Mamy świetną zabawę, a atmosfera jest niesamowita. Kiedy byłem tu pierwszy raz z moimi synami, potrzebowałem pewnych porad od obsługi i innych uczestników. Od razu dało się odczuć, że to przyjazna społeczność, wszyscy byli niezwykle pomocni.
Według Szweda wiek w przypadku obecności na takich wydarzeniach nie ma znaczenia. - Jeśli lubisz gaming, nieważne jak stary jesteś. Jeżeli czujesz, że możesz się dopasować do panującej tu atmosfery i dobrze się bawić, to wiek nie jest istotny.