Dwie fazy FACEIT Major London 2018 już za nami, a to oznacza, że poznaliśmy wszystkie nowe legendy. A słowo "nowe" jest tutaj bardzo trafione, bo po raz drugi w tym roku większość drużyn z czołowej ósemki poprzedniej współorganizowanej przez Valve imprezy lekko mówiąc zawiodła.
Zobaczmy jak to było do niedawna. Jeszcze w czasach ESL Major Series One Katowice 2014 słowo "legenda" naprawdę coś znaczyło. Cztery lata temu na szczytach światowej sceny nie dochodziło do tak ogromnych przetasowań i rotacji – czy to dobrze? Zależy kogo spytać, ale tak czy inaczej świadczyło to też o tym, że: a) zespoły, które otrzymały prestiżowy status "legend" naprawdę na niego zasłużyły, b) niewiele było drużyn zdolnych zagrozić ówczesnej czołówce. I tak ten stan trwał przez długi czas, bo w najgorszym momencie tj. przy okazji DreamHacka Winter 2014 miejsce w top 8 obroniło "tylko" pięć na osiem formacji.
Ale z upływem lat coś się zmieniło. Dawni dominatorzy coraz częściej pozwalali sobie na przedłużające się wahania czy nawet spadki formy, zaś dawni chłopcy do bicia zmieniali się w nieobliczalnych rywali, potrafiących zagrozić każdemu. Pierwszą oznaką nadejścia nowych czasów była końcówka 2016 roku, gdy Ninjas in Pyjamas po raz pierwszy w swojej historii nie zdołało obronić upragnionego slota. A to była tylko zapowiedź, bo rok później Valve podjęło niespodziewaną decyzję o zmianie formatu turniejów rangi Major – turniej główny wchłonął to, co dotychczas znane było jako zamknięte kwalifikacje, zyskując tym samym nową fazę oraz ośmiu nowych uczestników.
No i się zaczęło – ELEAGUE Major w Bostonie to był szok, bo z czołowej ósemki rozegranego kilka miesięcy wcześniej PGL Majora w Krakowie tylko dwie drużyny powtórzyły swój wyczyn. Pozostała szóstka musiała wcześniej przebijać się przez fazę nowych pretendentów, a mimo to udało jej się wyprzedzić tych, którzy w teorii mieli większy komfort i więcej czasu na przygotowania. Tendencja ta utrzymała się zresztą również podczas trwającego Majora w Londynie, gdzie status legendy obroniły tylko trzy zespoły. Jakby tego było mało, po raz pierwszy w historii poza top 8 znalazło się Fnatic, które tym samym dołączyło do wspomnianego już NiP-u oraz Virtus.pro, czyli formacji, którym w ubiegłych latach łatkę "legend" przypinano praktycznie z automatu.
Poniżej podsumowanie jak układało się grono legend na kolejnych Majorach. Na zielono zaznaczono drużyny, które zdołały obronić swój status wywalczony na poprzedniej imprezie:
Katowice 2014
|
Kolonia 2014
|
Jönköping 2014
|
Katowice 2015
|
Kolonia 2015
|
Kluż-Napoka 2015
|
Columbus 2016
|
Kolonia 2016
|
Atlanta 2017
|
Kraków 2017
|
Boston 2018
|
Londyn 2018
|
|||||||||||
7 | 6 | 5 | 7 | 7 | 8 | 6 | 6 | 6 | 6 | 2 | 3 |
Patrząc to, jak ułożyły się rozstrzygnięcia w stolicy Wielkiej Brytanii, można spodziewać się, że w Katowicach znowu będziemy świadkami wielu przetasowań na szczytach CS-owej sceny. Wszak w Polsce powrócą ekipy, takie jak chociażby Fnatic, mousesports czy też Ninjas in Pyjamas, które za wszelką cenę będą chciały wydrzeć kopciuszkom to, co ich. Zresztą, wystarczy przyjrzeć się rankingowi HLTV, by zdać sobie sprawę w jak niestabilnych czasach żyjemy – ci, którzy na początku roku uchodzą za głównych faworytów wszystkich turniejów, pod jego koniec popadają w przeciętność, a zespoły, którymi w styczniu mało kto się interesował, w grudniu potrafią cieszyć się sporą rzeszą kibiców. W tej sytuacji wytypowanie ośmiu drużyn, które na kolejnych Majorach nazwiemy "legendami" zaczyna powoli przypominać szukanie igły w stogu siana. Szukać można, ale szanse powodzenia są dość niewielkie.
Faza nowych mistrzów FACEIT Major London 2018 startuje już 20 września o godzinie 16:15 – wszystkie jej mecze wraz z angielskim komentarzem obejrzeć będzie można na oficjalnym kanale FACEIT na Twitchu, natomiast polska transmisja dostępna będzie na prywatnym kanale Piotra „izaka” Skowyrskiego. Po więcej informacji na temat FACEIT Major London 2018 zapraszamy do naszej relacji tekstowej.