W połowie grudnia ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o tym, że Patryk "Mystiques" Piórkowski dołączył do dziesięcioosobowego składu uczestniczącego w LEC Excel Esports. Wówczas sam przyznawał, że nie jest gotowy do gry w najwyższej europejskiej klasie rozgrywkowej, ale jak wszyscy doskonale wiemy ostatecznie udało mu się spełnić swoje największe marzenie i wystąpić na scenie w berlińskim studio LEC. Z Mystiquesem porozmawialiśmy m.in. o tym, jak wyglądała codzienna rutyna w Excel, przygotowaniu organizacji do uczestnictwa w LEC, powodach słabych wyników obu drużyn oraz o jego pierwszym występie na scenie LEC.


Daniel Kasprzycki: W grudniu rozmawialiśmy o tym, jak bardzo przebywanie w gaming housie w innym kraju może negatywnie wpływać na motywację do gry. Od początku tego roku mieszkałeś w Londynie. Jak w rzeczywistości wyglądały warunki w Excel i jak organizacja podeszła do oddzielenia życia prywatnego od treningów i pracy?

Patryk "Mystiques" Piórkowski: Jeżeli mam być absolutnie szczery, to w Excel nie było jakoś znakomicie. Na samym początku trenowaliśmy w biurze i mieliśmy hotel, który znajdował się zaraz obok. W drugim tygodniu musieliśmy się jednak przenieść do zupełnie innego hotelu, który był umiejscowiony o wiele dalej i musieliśmy chodzić pieszo 20 minut do biura każdego dnia. Wtedy niezbyt mi się to wszystko podobało, bo widziałem, że nie jest to do końca dobrze przemyślane. Na szczęście teraz włodarze organizacji zmienili nam biuro i mamy swoje własne mieszkania zamiast pokoi w hotelu. To nie jest też tak, że jakoś strasznie narzekałem na te warunki, ale nie było to szczególnie wygodne, bo codziennie musieliśmy chodzić do biura i nawet w niedzielę, która teoretycznie była wolnym dniem, również tam przychodziliśmy i w ogóle nie czułem się przez to, jakbym odpoczywał, bo to nadal było miejsce, w którym trenowaliśmy. Mimo że nie graliśmy tego dnia scrimów, to nie czułem się, jakby to był dzień przerwy. Po dwóch czy trzech miesiącach byłem tym wszystkim trochę przybity, bo po treningach wracałem do pokoju do hotelu tylko po to, żeby iść spać.

Excel w ostatnich dniach chwaliło się swoim centrum treningowym w Twickenham Stadium w Londynie. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po wejściu do środka? Kiedy tak naprawdę uzyskaliście dostęp do tej placówki?

Po pobycie w Berlinie wróciłem do Polski na tydzień, a następnie znów pojechałem do Londynu na kilka dni i właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłem to biuro i centrum treningowe w Twickenham Stadium. To miejsce było naprawdę fajne, bo wcześniej mieliśmy do dyspozycji tylko mały pokój w biurze, a teraz mamy sporą przestrzeń do przygotowań i wygląda to świetnie. Zresztą wszystko dokładnie zostało pokazane na wideoprezentacji. Tylko trzeba tutaj zaznaczyć, że to centrum zostało wykończone dopiero pod koniec marca, więc wcześniej nie mieliśmy w ogóle do niego dostępu. Mimo wszystko w najbliższym czasie będzie już o wiele lepiej niż wcześniej, bo teraz jesteśmy w mieszkaniach, w których mieszkają po cztery osoby, a do Twickenham mamy zaledwie dziesięć minut pieszo. Dodatkowo każdy z nas ma swój własny pokój z łóżkiem, komputerem i osobną łazienką. I takie rozwiązanie bardzo mi się podoba, bo mieszkanie w hotelu było okropne.

Natomiast gdybym miał porównać centrum treningowe w Twickenham Stadium do poprzednich gaming house'ów, w których miałem okazję grać, to śmiało mogę powiedzieć, że nie byłem w lepszym. W Movistar Riders była zupełnie inna atmosfera, jeśli chodzi o wnętrze, a tutaj czujesz się bardziej jak w domu. Tak czy inaczej naprawdę bardzo mi się teraz podoba, jednakże lepiej byłoby, gdyby ten gaming house był w Berlinie.

Czyli miałeś już okazję sprawdzić na własnej skórze pomysł Excel z lataniem z Londynu do Berlina w dniach meczowych?

Nie, jeszcze tego nie doświadczyliśmy. Drużyna, która grała w LEC, była przez cały czas w Niemczech, bo Expect nie miał wizy do Anglii i uzyskał ją dopiero pod koniec marca. Bezsensowne byłoby zatem, żeby on mieszkał samotnie w Berlinie, podczas gdy reszta ekipy byłaby w Londynie. Dlatego też, jak już powołano mnie do pierwszego składu, to siedziałem w Berlinie z drużyną przez całe dwa tygodnie i nie było żadnego latania w tę i z powrotem. Ten pomysł zostanie wprowadzony w życie dopiero w letnim splicie.

Jak wyglądała wasza codzienna rutyna w Excel?

Będąc w akademii Excel miałem tak, że każdy z nas do 11:00 musiał być na miejscu w naszym biurze, gdzie trenowaliśmy. W moim przypadku było więc tak, że budziłem się o 10:20, brałem prysznic, jadłem śniadanie w hotelu i wychodziłem do biura. Zazwyczaj mieliśmy jakieś kilkudziesięciominutowe spotkanie z trenerami, a czasami po prostu graliśmy solo queue do jakiejś 13:45. Później spędzaliśmy kilkanaście minut na przegadanie tego, nad czym chcemy pracować podczas scrimów i zaczynaliśmy grać sparingi. Codziennie rozgrywaliśmy pięć gier, czyli kończyliśmy mniej więcej około 19:00-20:00. Robiłem tak codziennie przez niemalże trzy miesiące. Ta sama rutyna, do zrzygania. Jedynie niedziele były nieco inne, bo nie mieliśmy scrimów. Wracając jeszcze, po scrimach każdy robił to, co chciał. Większość graczy chodziła na siłownię lub na basen, ale ja po jakimś czasie miałem spory problem z kolanem i przestałem chodzić. Tam problem jednak był taki, że brakowało takiego miejsca do uspokojenia i wyciszenia się. W normalnym gaming housie mogłeś sobie iść do swojego pokoju i się odprężyć. Brakowało mi tam takiej swojej własnej przestrzeni, bo wiele lepiej jest grać solo queue z własnego pokoju czy własnego mieszkania, a nie przesiadując ciągle w miejscu, gdzie trenujemy drużynowo. Wiadomo jak to wygląda, gdy próbujesz pograć w spokoju indywidualnie, siedząc z całym zespołem w jednym pokoju. Toplaner odpala streama i mówi po hiszpańsku, dżungler gada na teamspeaku ze znajomymi po duńsku i w zasadzie nie masz nawet możliwości pogadać z tymi ludźmi.

Z kolei będąc w głównym składzie w Niemczech, to musieliśmy wstawać o 11:00 albo o 12:00, zależnie od tego, jak chciał to rozwiązać nasz trener. Nie mieliśmy nigdy meetingów przed scrimami z naszym sztabem szkoleniowym, tylko do 15:00 mieliśmy czas na solo queue, czy wyjście do sklepu. Osobiście zawsze wychodziłem na jakąś kawę i śniadanie, a potem wracałem i grałem parę gier w solo queue. Następnie mieliśmy scrimy, czyli sześć gier, więc trenowaliśmy do jakiejś 21:00. W Berlinie zawsze chodziliśmy wieczorem praktycznie z całą drużyną na jedzenie, bo mieszkaliśmy w centrum. Jak już wróciliśmy, to graliśmy jeszcze z Jesklą duoqueue i tak mniej więcej mijał nam tam każdy dzień. Generalnie ekipa w LEC miała o wiele lepsze zgranie niż akademia trenująca w Londynie. W Berlinie było zdecydowanie lepiej po prostu. W Anglii czułem, że trochę się wypalam, ale nie w grze, tylko w funkcjonowaniu jako człowiek. W Londynie nie było takiej rodzinnej atmosfery, jaka powinna panować w normalnym gaming housie, skoro przebywasz z tymi samymi ludźmi praktycznie cały czas. Miałem tam bardzo mało kontaktu z ludźmi tak naprawdę, a to w moim przypadku było strasznie przytłaczające.

Skoro grałeś w akademii oraz w głównym składzie, to możemy chyba założyć, że miałeś zatem okazję współpracować zarówno z Unlimitedem, jak i Furndogiem. Czym różnią się ci trenerzy?

Było tak, że akademia miała Unlimiteda jakoś do początku marca, a potem poszedł trenować zespół z LEC, bo okazało się, że Furndog nie jest do końca kompetentny, przez co aktualnie nie współpracuje z żadnym zespołem i objął funkcję menadżera. Przez to, że Unlimited przeniósł się do ekipy z LEC, my nie mieliśmy żadnego trenera przez niemalże dwa tygodnie. W tym czasie graliśmy wszystkie scrimy i oficjalne mecze bez pomocy szkoleniowca i to ja w pewnym sensie objałem tę funkcję. Co ciekawe mówiono mi, że będę grał w LEC już 1 marca, ale nadszedł ten moment i jednak powiedzieli mi, że muszę poczekać kolejny tydzień. Jak już pojechałem do Berlina, to Unlimited już pracował z pierwszym składem i na ostatni tydzień dołączył do niego Jarge, były asystent trenera z TSM-u. Natomiast do akademii ściągnięto szkoleniowca z amerykańskiej ligi na testy i na ten moment nie wiadomo czy zostanie na dłużej. Mimo wszystko ja pracowałem tylko z Unlimitedem i Jargem i oboje radzą sobie naprawdę dobrze, ale o Furndogu słyszałem wiele nieprzychylnych opinii i nawet, gdy sam z nim współpracowałem, to miałem wrażenie, że robiłem od niego o wiele więcej.

Trochę odnoszę wrazenie, jakby Excel nie do końca było przygotowane do uczestnictwa w takiej lidze.

Pierwszy split Excel nie był szczególnie udany pod względem organizacyjnym. To zupełnie nowy klub w LEC i tam większość rzeczy nie była jeszcze gotowa. Wszystko ma ruszyć dopiero teraz, bo mamy do dyspozycji nasze centrum treningowe, mamy swoje mieszkania i możemy wrócić w każdej chwili do swojego własnego pokoju i się wyciszyć. Będziemy mieć o wiele większą swobodę i mam paru graczy w mieszkaniu, więc będę mógł spokojnie przyjść do nich i sobie luźno porozmawiać, zupełnie jak w Berlinie z Jesklą. Mam wrażenie, że ten split pod względem organizacyjnym w Excel był pod improve, dlatego też drużyna z LEC zagrała chujowo, a my nie dostaliśmy się do EU Masters. Problemem w przypadku akademii było też to, że my od początku trenowaliśmy ze Specialem, a jak ściągnięto go do głównego składu w piątym tygodniu LEC, to w LVP UK nie zaczął się jeszcze split. Przydzielono nam Exile'a i nagle mieliśmy grać z kompletnie innym zawodnikiem, z którym nie trenowaliśmy praktycznie wcale. I to jest ogromny problem, bo akademia zawsze jest w takim przypadku traktowana po macoszemu, zawsze to my tracimy na takich ruchach. I tak samo zresztą było później, jak kaSing przyszedł do akademii. Ze mną przecież grali trzy miesiące i ja mam kompletnie inny styl prowadzenia gry od kaSinga, dlatego po jego przyjściu oni znów musieli uczyć się praktycznie od zera. W dłuższej perspektywie każdy będzie wiedział jak grać z każdym zawodnikiem z dziesięcioosobowego składu, ale ten początek pokazał po prostu, że wyniki są słabe, bo nic nie było w pełni dopracowane.

Co oprócz tego zawiodło w wiosennym splicie w przypadku obu zespołów Excel?

W przypadku akademii mogę śmiało powiedzieć, że na początku radziliśmy sobie świetnie. W pierwszym tygodniu wygraliśmy wszystko, a w kolejnym ulegliśmy dopiero w finale przeciwko Fnatic. Ten mecz akurat zapadł mi mocno w pamięć, bo zagrałem w nim słabo, a to w dużej mierze przez to, że grałem Rakanem na Galio po raz pierwszy, a to był niesamowicie silny pick, który dopiero co wchodził do mety. Następnie przez jakiś czas nie mieliśmy trenera i przez to przegraliśmy z MnM, bo zostaliśmy zoutdraftowani i mieliśmy chujowe treningi. Przez ten tydzień praktycznie nic nie trenowaliśmy.

Co do drużyny z LEC, to w momencie, gdy ja z nią współpracowałem, to mieliśmy dobre wyniki, a przynajmniej ja tak sądzę. Wygraliśmy dwa spotkania i przegraliśmy dwa mecze na drużyny z top 3 w Europie, więc nie ma się czego wstydzić. A co zawiodło? W akademii po zmianie supporta wszystko się kompletnie zmieniło, bo wspierający gra o wiele większą rolę w kwestii prowadzenia rozgrywki niż midlaner. Chyba to było głównym powodem, przez który nie udało im się zakwalifikować do EU Masters. A co do ekipy z LEC, to wydaje mi się, że organizacji po prostu brakowało jaj, chyba nie można tego inaczej określić. Te zmiany w składzie powinny pojawić się o wiele szybciej, niż miało to miejsce w rzeczywistości.

Było też wiele czynników organizacyjnych, które wpływały na nas negatywnie. Nie było kucharzy, nie było potrzebnego personelu, który pomaga drużynie. Tak jak powiedziałem wcześniej, to był sezon testowy dla sprawdzenia i lepszego przygotowania się w przyszłości. Od tego momentu będzie o wiele lepiej i nie będziemy mogli mieć już żadnych wymówek jako gracze. Ciągle było coś źle, ale teraz, kiedy wszystko będzie już dobrze, musimy dostarczyć porządne wyniki. I myślę, że będzie o wiele lepiej i tym razem realnie powalczymy z resztą ekip z LEC.

Dziesięcioosobowy skład to ogromne szanse na grę w LEC. Jakie panuje nastawienie wewnątrz całej drużyny? Czy nie pojawia się efekt niezdrowej rywalizacji o miejsce w głównym składzie?

Czasem odnosiłem wrażenie, że oprócz mnie i Speciala mało kto w tej akademii tak naprawdę stara się o to, żeby zagrać w LEC. Grają, bo grają i chyba nie zależy im szczególnie na miejscu w głównym składzie. Mimo wszystko ja i Special robimy wszystko, żeby to osiągnąć. Gdy przyjechałem do Londynu, to włożyłem całe serce w to, żeby osiągnąć obrany przez siebie cel. I nieważne w jakiej akademii bym nie grał, chciałem zrobić wszystko, żeby ludzie widzieli, że jestem znakomity w swojej roli i żeby w końcu dali mi szansę. Cieszy mnie to, że w ogóle dostałem szansę na zaprezentowanie się w najważniejszej lidze i cieszę się, że dostałem ją pod koniec splitu. Dzięki temu miałem o wiele mniejszą presję jako gracz, bo drużyna i tak nie miała już szans na awans do play-offów. Dodatkowo ważnym czynnikiem było też to, że miałem o wiele większe przygotowanie do gry w LEC i czułem się po prostu gotowy. Rozegrałem pierwszy mecz na scenie i pomyślałem sobie: "dobra, przecież absolutnie nie odstaje od tych gości pod względem mechaniki". Jak grałem na przykład na mithy'ego, to jednak czułem, że trochę ogrywał mnie, jeśli chodzi o kontrolę mapy, bo to doświadczony i dobry gracz. Mimo to mechanicznie wcale nie odstawałem poziomem od wszystkich napotkanych supportów, a nawet momentami czułem się lepszy od niektórych z nich. Generalnie teraz po doświadczeniu gry na scenie moim kolejnym celem jest zrobienie wszystkiego, aby dostać się do play-offów i żebyśmy dostarczali lepsze wyniki.

Na pewno nie mogę powiedzieć, że jest jakaś niezdrowa rywalizacja między graczami, bo wszyscy dobrze ze sobą współpracują i sporo ze sobą rozmawiają, aby doskonalić umiejętności. Jednak mam trochę wrażenie, że ta pozostała trójka z akademii raczej nie ma takiego nastawienia, że dąży tylko i wyłącznie do gry w LEC.

A jak wyglądają Twoje relacje z kaSingiem, z którym w teorii rywalizujesz o miejsce w podstawowym składzie Excel?

Ogólnie rzecz biorąc trochę sobie pomagamy, ale ja mam wrażenie, że mamy kompletnie różne spostrzeżenia na temat tego, jak grać w League of Legends. Czasem mamy tak, że jak się wymieniamy naszymi przemyśleniami, to oboje sądzimy, że ten drugi nie do końca ma rację. Mimo wszystko jak już rozmawiamy na meetingach to jest bardzo dobra atmosfera. kaSing po prostu ma inne spojrzenie na grę, bo to jest zawodnik starej daty, który wychował się na tej mecie, gdzie wszystko grało się powoli z pełną wizją itp., ale od ostatnich Worldsów meta kompletnie się zmieniła i teraz gra się szybko od samego początku. Ja się o wiele lepiej czuje w takim stylu gry. To nie jest też tak, że kaSing jest słabym graczem, bo to jest naprawdę inteligentny i obeznany zawodnik i wiele się od niego nauczyłem, ale on nie jest przyzwyczajony do szybkiej gry. Teraz trzeba forsować walki, kiedy tylko pojawi się pierwsza okazja i wykorzystywać swoją przewagę do granic możliwości, a nie rozstawiać wizję i bawić się w łapanie przeciwników.

Był jakiś większy stres w momencie, gdy spełnienie twojego największego marzenia było już za rogiem? Bałeś się wyjść na scenę w Berlinie?

Szczerze mówiąc to jadąc naszym samochodem do studia LEC czułem się podobnie, jakbym jechał busem na mecz w Ultralidze. To było takie zwykłe uczucie, nie miało to na mnie żadnego wpływu tak naprawdę. Dopiero jak już wszedłem na scenę, podpiąłem cały sprzęt i założyłem słuchawki i słyszałem ten cały rumor wokół, to trochę się zestresowałem i trzęsły mi się nieco ręce. Jednak jak już wszedłem do gry, to zapomniałem, że jestem w LEC. Po skończonym meczu ucieszyłem się i dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem na scenie. Po tej pierwszej grze nie czułem już żadnego stresu i do kolejnych meczów podchodziłem już całkowicie naturalnie.

Zaskoczył cię jakoś poziom drużyn z LEC, gdy grałeś na scenie oraz na scrimach?

Pamiętam, że gdy wybrałem Thresha na ślepo do pierwszej gry i IgNar pewnie podjął Alistara, to zacząłem się trochę bać, że dostanę bęcki na linii. Później okazało się, że w pierwszych dziesięciu minutach gry kompletnie ogrywaliśmy przeciwników, bo odbijaliśmy wszystkie ganki i jeszcze dawaliśmy radę zgarnąć z tego zabójstwa. Totalnie zesmurfowaliśmy tę grę z Jesklą. Po tej grze zauważyłem, że ten poziom w LEC wcale nie jest aż taki ogromny. Jest spora różnica pomiędzy drużynami z dołu tabeli a tymi na samym szczycie, czyli Splyce, Fnatic, Origen oraz G2. Ta czwórka znacząco wyprzedza resztę poziomem, ale reszta zespołów wcale się jakoś nie wyróżnia. Zespoły z dolnej części tabeli mało robią i mało forsują, kiedy mają lekką przewagę i powinny z tego korzystać. Później przychodzi czas, gdy grasz na Fnatic albo Origen i tam już nie ma nawet chwili na to, żeby pofarmić i odrobić jakiekolwiek straty. To było dla mnie bardzo dziwne, bo myślałem, że te drużyny grają na równym poziomie. Grając z Schalke i Vitality miałem wrażenie, że gdyby zasłonięto nicki, to czułbym się tak samo, jakbym grał na ekipy z regionalnych lig. Nie chcę zabrzmieć tutaj na jakiegoś super pewnego siebie, bo na przykład Schalke po prostu bało się z nami przegrać, bo było w sytuacji podbramkowej w kwestii awansu do play-offów, dlatego też grało bardzo zachowawczo i to je zgubiło.

W pierwszym meczu na scenie poradziłeś sobie fantastycznie Threshem i od razu zostałeś nagrodzony tytułem MVP spotkania. To spore wyróżnienie, ale czy nie jest to też ogromna presja, żeby w kolejnych meczach znów koniecznie pokazać się z dobrej strony?

Kiedy gram w LVP UK Threshem, to nieraz zdarza mi się wycarryować grę w zasadzie samodzielnie. Jak gram swoimi postaciami, na których czuję się pewnie, to nieważne czy ludzie patrzą, zawsze zagram dobrze. Pamiętam, że grając na Fnatic miałem jeden taki moment, że spieprzyłem combo po flashu na midzie i trochę wtedy zatrzęsły mi się ręce, ale po chwili zrozumiałem, że gram na jedną z najlepszych drużyn w lidze i nikt ode mnie nie oczekuje nie wiadomo czego, więc nie mam czym się przejmować. Nie narzucam na siebie dodatkowej presji przez tytuły MVP, jestem pewny swoich umiejętności na moich postaciach.

A co do tego spotkania, za które dostałem MVP, to bardzo się zdziwiłem, że Schalke nie zbanowało mi Thresha. Często gram duoqueue z Upsetem i on zawsze wybiera dla mnie Thresha, bo wie jak dobrze nim gram, dlatego nie rozumiałem dlaczego go nie zbanowali. To było przecież oczywiste, że powinno się wykluczyć ulubioną i komfortową postać nowemu zawodnikowi w LEC, a jednak Schalke tego nie zrobiło. Czułem się trochę, jakby mnie nie doceniali, dlatego od razu miałem w głowie, że muszę ich skopać Threshem.

Excel wyglądało na zupełnie inną drużynę, gdy pojawiłeś się w składzie LEC.

Tak, było po prostu o wiele luźniej wewnątrz składu. Ja też lubię porobić sobie żarty, dlatego też drużynie podobała się wspólna gra na scenie. Zresetowali się i było to widać. Mega fajnie grało mi się na scenie. Kiedyś miałem wrażenie, że lepiej grałem w internecie niż na lanie, ale teraz wydaje mi się, że jest zupełnie na odwrót.

Dlaczego organizacja zdecydowała się zmienić kaSinga? A może to on poprosił o zmianę?

On sam nalegał na to, żebym dostał szansę i zagrał w głównym składzie, bo chciał zrobić sobie przerwę. Jednakże to nie było głównym powodem. Aktualna meta jest jaka jest i to ja lepiej radzę sobie indywidualnie na granych obecnie bohaterach, a przecież to pierwsze kilka minut gry jest w zasadzie najważniejsze. Faza gry na linii nigdy wcześniej nie była aż tak bardzo ważna, jak teraz i nie mówię tutaj, że kaSing jest słaby na linii, po prostu ja lepiej radzę sobie na danych postaciach. Dostałem szansę, bo w lutym grałem najlepiej w LoL-a w swojej karierze, nigdy wcześniej nie szło mi tak dobrze. Co ciekawe o możliwości gry w pierwszym składzie mówiono mi już o wiele wcześniej. Ja osobiście liczyłem, że zagram już w trzecim lub czwartym tygodniu LEC, ale musiałem czekać, bo ciągle zmieniano zdanie. Przez te wątpliwości moja forma w marcu nieco spadła, bo zastanawiałem się czy to, że ciągle odmawiają mi gry w głównym składzie, nie oznacza, że jestem słabszy niż mi się wydaje. Wtedy mocno spadła moja pewność siebie i zaliczyłem spadek formy. A większość ludzi wie, że najlepiej idzie mi, gdy jestem pewny siebie i to wtedy najbardziej błyszczę w grze.

Co było powodem tego, że to kaSing grał w play-offach brytyjskiej ligi?

Akademia grała z nim już jakieś trzy tygodnie i chyba nie chcieli znowu mieszać w składzie. Jakbym wszedł z powrotem do składu, to mielibyśmy tylko dwa dni scrimów na przygotowanie się, więc powiedzieli mi, że zostaną przy kaSingu i dograją wszystko z nim. Dodatkowo był tam już ten nowy trener i nie chcieli aż tak kombinować. Zgłaszałem im, że jestem gotowy do gry i dobrze byłoby, gdyby w decydującej odsłonie serii zmienili kaSinga, żeby zresetować nieco drużynę i zagrać z innym podejściem, ale nie skorzystali z takiej możliwości.

Akademia Excel nie dostała się do EU Masters i widać było w twoim poście na Facebooku, że jesteś tym trochę sfrustrowany.

Oczywiście, że tak. Miejsce w EU Masters było niemalże darmowe w tej lidze. Powinniśmy się tam dostać. Ja mam już powoli wrażenie, że mam jakiegoś pecha, jeśli chodzi o EU Masters. Będąc w Giants, dżungler rozchorował się pod koniec summer splitu i nie udało nam się awansować, potem znów mi się nie udało i nigdy w życiu tam nie grałem, a to już trzecia edycja. Fajnie byłoby zagrać w EU Masters, to najlepszy turniej poza LEC, żeby się pokazać i udowodnić swoją wartość. Było mi naprawdę smutno, że Excel nie awansowało do EU Masters. Jednakże 26 kwietnia zaczynamy scrimy z akademią, a 3 maja zaczynamy walkę w Forge of Champions, czyli jednym z ważniejszych turniejów w Anglii. Wtedy kaSing nie będzie już grał w akademii, tylko ja będę trenować z drużyną.

Teraz wróciłeś do Polski i przez najbliższy czas nie będziesz miał okazji trenować z ekipą, ani nie będziesz grał oficjalnych spotkań. Zamierzasz spędzić ten czas na treningu indywidualnym, czy skupiasz się na odpoczęciu i zregenerowaniu przed kolejnym splitem?

Ostatnio bardzo mało grałem w League of Legends, ale śledzę najważniejsze rozgrywki i ciągle je oglądam. Jestem taki, że nie potrafię przeżyć jednego dnia bez LoL-a, nawet jeśli jest to tylko oglądanie meczów. Mniej gram, a jeśli już to normalne gry ze znajomymi dla relaksu. Mam też w planach wyjechać z dziewczyną za granicę, żeby spędzić trochę więcej czasu razem. Myślę jednak, że mniej więcej od połowy kwietnia zacznę znowu ostro trenować. Teraz chcę trochę odpocząć, bo wiosenny split był dla mnie mocno stresujący i potrzebuję trochę przerwy, żeby znów być wystarczająco zmotywowanym przed kolejnym splitem.

Niektórzy gracze Excel wybierają się do Korei. Jeskla i Innaxe chcą tam pojechać, żeby szlifować umiejętności przed letnią rundą. Fajnie byłoby tam polecieć i przygotować się jeszcze lepiej, ale wiem, że jakbym tam pojechał, to pograłbym te parę tygodni w pełni się angażując, a potem wróciłbym i nie miałbym energii i siły grać w lidze. Odpocznę sobie w Polsce i tyle.

W takim razie pozostaje mi tylko zapytać o to, czy w przyszłości będziemy oglądać więcej Mystiquesa w LEC?

W letnim splicie na pewno zobaczycie mnie w LEC. Wydaje mi się, że powinienem zagrać chociaż w trzech kolejkach, ale to nie zależy też do końca ode mnie. To oczywiście zależy głównie od sztabu szkoleniowego i samej organizacji. Jeżeli tylko będę grał dobrze, to pewnie dostanę kolejne szanse na grę w LEC. Raczej nie zobaczycie mnie w pierwszych meczach letniej rundy LEC, to kaSing rozpocznie split.