Dotychczas FaZe Clan kreowany był na organizację o usposobieniu dość luźnym, niemalże luzackim. Niewykluczone jednak, że ten wypracowywany od dawna i w gruncie rzeczy pozytywny wizerunek ucierpi, bo w stosunku do amerykańskich włodarzy wystosowany został pozew. Co gorsza, jego autorem jest jeden z zawodników reprezentujących na co dzień barwy FaZe.

Do organów prawa zwrócił się bowiem Turner "Tfue" Tenney, który od ponad roku występuje na turniejach Fortnite'a właśnie pod banderą formacji ze Stanów Zjednoczonych. W jej barwach kilkukrotnie triumfował w północnoamerykańskiej dywizji Fortnite Fall Skirmish, jednocześnie promując organizację za sprawą m.in. sześciu milionów obserwujących go na Twitchu osób. Okazuje się jednak, że współpraca nie przebiegała wcale wzorowo, a wszystko z uwagi na pewne zapisy kontraktowe, które w świetle kalifornijskiego prawa mogą być nielegalne.

Jak obwieścił w swoim pozwie Tenney, FaZe ograniczało jego możliwości do wykonywania zawodów. Zgodnie z umową, którą Tfue podpisał w kwietniu ubiegłego roku, FaZe zgarniało aż osiemdziesiąt procent zysków wypracowanych poprzez materiały w mediach społecznościowych, YouTubie oraz Twitchu, które są brandowane marką organizacji. – Ta umowa jest w rażący sposób opresyjna, uciążliwa i jednostronna. FaZe Clan używa tego nielegalnego kontraktu do tego, by ograniczać Tenneya do ofert pochodzących wyłącznie od FaZe Clanu i uniemożliwić mu rozważania ofert od innych. Ofert, które potencjalnie mogłoby być lepsze od ofert ze strony FaZe Clanu. Ofert, które nie byłby obciążone osiemdziesięcioprocentową prowizją – stwierdził Bryan Freedman, prawnik z kancelarii Freedman + Taitelman, która reprezentuje Tfue w całej sprawie.

Co ciekawe, Tenney próbował już we wrześniu ubiegłego roku zakończyć nieopłacalną dla siebie współpracę, jednak jego wypowiedzenie zostało odrzucone. W związku z tym 21-latek chce, by sąd uznał zerwanie kontraktu z winy pracodawcy przy jednoczesnym wypłaceniu wszystkich należnych mu pieniędzy oraz odszkodowań. Niemniej na tym problemy FaZe mogą się nie skończyć.

Wszystko dlatego, że Freedman + Taitelman zarzuca włodarzom z USA łamanie ustawy o agencjach artystycznych, chociaż w tym wypadku trudno będzie o szybkie rozstrzygnięcie o winie lub jej braku. Wszystko z uwagi na nie do końca precyzyjną definicję artysty, która nie mówi wprost o graczach czy streamerach, ale o "osobach świadczących zawodowo usługi z zakresu kina, teatru, radia, telewizji i innych branży rozrywkowych". Tak czy inaczej, zgodnie z kalifornijskim prawem każdy organ, który pełni rolę agencji artystycznej, musi posiadać licencję oraz przestrzegać odpowiednich zapisów prawnych. A w tym wypadku o przestrzeganiu żadnych przepisów rzekomo nie było mowy.

Co więcej, Freedman oskarża FaZe nawet o prowokowanie sytuacji zagrażających życiu i zdrowiu graczy. Sam Tenney przyznał, że zmuszono go do przeprowadzki do Hollywood, gdzie zamieszkał wraz z innymi młodymi YouTuberami. Na miejscu młody zawodnik otrzymał alkohol nim ukończył 21. rok życia, a także był nakłaniany do hazardu. – Tfue i moja kancelaria wysyłamy przekaz. Czas, by twórcy treści, gracze i streamerzy przestali być wykorzystywani przez opresyjne, nieuczciwe i nielegalne porozumienia. Przedsięwzięte działania będą sygnałem, który pokaże, iż takie zachowania nie będą dłużej tolerowane. Społeczność graczy zasługuje na bezpieczne środowisko, które umożliwi zawodnikom wolność w kontrolowaniu ich karier – stwierdził współwłaściciel Freedman + Taitelman.

Na ten moment trudno ocenić jak rozwinie się cała sytuacja. Sam FaZe Clan nie zdecydował się jej skomentować ani w mediach społecznościowych, ani też poprzez dziennikarzy.


AKTUALIZACJA: Po kilku godzinach władze FaZe Clanu ustosunkowały się do zarzutów za pośrednictwem mediów społecznościowych. W opublikowanym poście organizacja odpiera większość zarzutów, przyznając, że na współpracy z Tfuem zarobiła 60 tysięcy dolarów, podczas gdy on sam zainkasował kilka milionów. Pełną treść oświadczenia prezentujemy poniżej: