G2 Esports z ubiegłego roku było jednym ze słabszych składów w historii tej organizacji. Mimo takich gwiazd jak Luka "Perkz" Perković, Marcin "Jankos" Jankowski czy Martin "Wunder" Hansen, ekipa ta nie była w stanie sprostać znacznie lepszemu Fnatic i ostatecznie okazała się drugą siłą Europy w wiosennym splicie. Podczas letnich play-offów zawodnicy tej formacji zaprezentowali się jednak fatalnie i skończyli już na ćwierćfinale, znacząco ulegając Misfits. Wynik na mistrzostwach świata po letnim kryzysie był więc ogromnym zaskoczeniem, gdyż Polak i spółka pokonali faworytów do triumfu w całym turnieju – Royal Never Give Up. W tamtym spotkaniu od reszty drużyny znacząco odstawali Petter "Hjarnan" Freyschuss oraz Kim "Wadid" Bae-in, którzy kompletnie nie radzili sobie z Jianem "Uzim" Zi-Hao. Nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy, jak ogromną kłodą u nogi był botlane G2 Esports.

Wszyscy wiedzieli, że dolna alejka ekipy Jankosa nie dorównywała poziomem chociażby zawodnikom z Fnatic czy FC Schalke 04, a większość stawiała Hjarnana gdzieś w środku stawki marksmanów. Ogromną jego zaletą był bardzo dobry Heimerdinger, który praktycznie "palił" jednego bana drużynie przeciwnej. Zawodnik ten również dobrze wpasowywał się w metę funnelingu, gdyż wybrawszy sobie wspierającego, nie ciążyła na nim rola zadawania ogromnych obrażeń w późniejszej fazie gry, gdyż robił to Perkz. Kiedy jednak Riot Games zdecydował się absolutnie odciąć możliwość korzystania z tej taktyki, G2 nagle zaczęło grać słabiej. Oczywiście, nie była to tylko i wyłącznie wina dolnej alejki, bo przecież Jankos również nie prezentował się wtedy zbyt dobrze, jednakże coś w szeregach tej formacji po prostu przestało działać. Na Worldsach polski leśnik poczuł wiatr w żaglach i mogliśmy obserwować powrót formy z wiosennego splitu. Fantastycznie grająca dolna część mapy G2 zagwarantowała Europejczykom awans aż do półfinału Worldsów, co było najlepszym rezultatem w historii tej organizacji.

Po takim triumfie znaczna część osób wręcz zapomniała o słabym występie Hjarnana i Wadida podczas letniego splitu i mistrzostw świata. Dobry wynik spowodował, że społeczność zaczęła chwalić pozytywne aspekty drużyny, a nieco zignorowała te słabsze. Botlaner G2 w starciu z Uzim był średnio 25-30 stworów do tyłu w dziesiątej minucie, co jest wręcz tragicznym wynikiem. W żadnej z pozostałych ekip liczących się w walce o czołową czwórkę aż takich strat na dolnej alejce nie było. Oczywistością więc było, że do zmian na tej pozycji w europejskiej formacji musiało dojść. Koniec końców Hjarnan i Wadid z drużyny wylecieli, a ich miejsce zajęli Perkz oraz Mihael "Mikyx" Mehle. Wraz z nową dolną alejką G2 zdołało całkowicie zdominować pierwszy sezon League of Legends European Championship oraz triumfować na Mid-Season Invitational. Dolna część mapy została dla tej formacji odblokowana, dzięki czemu także Jankos ma dużo większe pole do popisu. Co jednak stało się z głównymi bohaterami dzisiejszego tekstu?

Późniejsze transfery Wadida oraz Hjarnana pokazały nam, jak słabi są to gracze. Dzięki wspólnej grze przez kilka splitów razem stanowili nawet przyzwoitą dolną alejkę, jednakże, gdy zostali rozdzieleni, to kariera na najwyższym poziomie się dla nich skończyła. Koreańczyk trafił do bardzo słabego Rogue, wraz z którym nie był w stanie wygrać ani jednej na dwanaście rozegranych gier. Jego forma znacząco odbiegała od tej prezentowanej chociażby podczas i tak niezbyt wybitnych w jego wykonaniu mistrzostw świata. Wydawało się, że ostatnia wymiana na linii Rogue – FlyQuest była gwoździem do trumny tego zawodnika, gdyż w akademii amerykańskiej drużyny również nie prezentował się zbyt dobrze. Ostatnie występy w głównym składzie dają jednak jakąkolwiek nadzieję, że Koreańczyk wróci przynajmniej na poziom przyzwoitego zawodnika w LCS czy LEC.

Losy Hjarnana potoczyły się za to jeszcze gorzej, niż można było się spodziewać. Szwed w wiosennym splicie nie znalazł miejsca nawet w akademii LEC, przez co musiał grać w przeciętnej niemieckiej drużynie, w której i tak nie radził sobie wybitnie. Przed letnimi rozgrywkami trafił on do EXCEL, co miało być "wielkim powrotem półfinalisty mistrzostw świata". Powrót ten jednak można porównać do powrótów Janne Ahonnena, który kilkukrotnie wracając do skoków po wcześniejszym ogłoszeniu zakończenia kariery, nie był w stanie regularnie wchodzić do czołowej trzydziestki pucharu świata. Występy botlanera były po prostu słabe, przez co szybko zastąpił go Jesper "Jeskla" Klarin Strömberg. Teraz Szwed występuje w brytyjskiej akademii EXCEL, gdzie w letnim splicie zdążył już zagrać na topie, midzie oraz bocie.

Transfery obydwu graczy i drużyny, w których teraz grają, można nazwać swego rodzaju upadkiem. W końcu kto by się spodziewał, że po awansie do półfinału mistrzostw świata gracze ci będą plątali się po amerykańskich akademiach czy niemieckich średniakach. Na razie nie wydaje się, aby obydwaj zawodnicy byli blisko gry w takiej formacji, z którą mogliby chociażby pojechać na jakikolwiek międzykontynentalny turniej. Zarówno Szwed, jak i Koreańczyk swoje szanse w LEC już dostali i nie zostały one wykorzystane zbyt dobrze. Czy będzie nam dane zobaczyć tych zawodników podczas jakichkolwiek rozgrywek typu MSI czy Worldsy? Śmiem wątpić, gdyż wydaje się, że ewidentny szczyt formy tych graczy przypadł na ubiegły rok.

Wyniki tegorocznego G2 Esports pokazują, jak ogromną blokadą była dla tej formacji dolna alejka. Wydaje się, że Carlos "ocelote" Rodríguez Santiago przy budowie nowego składu wokół Perkza po prostu nie mógł wybrać żadnej innej dolnej alejki, a Hjarnan i Wadid prezentowali stabilny europejski poziom. Steven "Hans sama" Liv po bardzo dobrym pierwszym roku w Misfits Gaming raczej nie byłby chętny na taki transfer, a Martin "Rekkles" Larsson drugi raz nie pozwoliłby sobie na odejście z formacji, której jest symbolem. Pod koniec zeszłego sezonu Perković zauważył, że jeżeli G2 ma mieć w swoim składzie wybitnego botlanera, to będzie nim właśnie on. Efekty widzieliśmy już po trzech miesiącach gry tejże drużyny.


Był to kolejny tekst z cyklu Pątko w piątki. Artykuły pojawiają się co tydzień w godzinach wieczornych, a autora możecie śledzić na Twitterze lub Facebooku.