Dla niektórych esport w dalszym ciągu jest raczkującym zjawiskiem, ale nie ulega wątpliwości, że w porównaniu z tym, czego świadkami byliśmy jeszcze kilka lat temu, jego profesjonalizm jest na znacznie wyższym poziomie. Grupy zawodników dzielących tylko te same barwy przeobraziły się w światowe marki wspierane przez gigantów technologicznych, a czasami nawet spoza branży elektronicznej. Za przygotowanie graczy odpowiadają ogromne sztaby pełne nie tylko analityków czy trenerów, ale też osób odpowiedzialnych za mentalne podejście, a także dietetyków. I choć z pewnością jest to krok naprzód, to wielokrotnie zastanawiałem się, czy jest jeszcze gdzieś miejsce dla samej pasji do gry. Czy w dalszym ciągu można stworzyć coś z niczego i mimo przeszkód rzucanych nawet przez samych twórców gier można osiągnąć sukces na skalę światową, czy też wszelkie tego typu możliwości możemy wsadzić między bajki.

Odpowiedź na to pytanie dostarczyły mi równie bajeczne stworzenia – jednorożce. A w zasadzie Jednorożce, bo chodzi tu o Unicorns of Love. 15 sierpnia po zaciętej serii pokonały one Vegę Squadron i zapewniły sobie miejsce w gronie uczestników Worlds 2019 jako reprezentant Wspólnoty Niezależnych Państw. Ale czemu to takie wielkie halo?, Przecież pozostałych dwudziestu trzech uczestników też musiało walczyć o miejsce na Worlds, więc co jest takiego szczególnego akurat w przypadku UoL?

Żeby to wytłumaczyć, musimy cofnąć się w czasie.

Rok 2014, wrzesień – po kilku miesiącach walki w Challenger Series Jednorożce przystępują do walki o EU LCS i po pełnej serii BO5 zajmują miejsce Millenium w najbardziej prestiżowej lidze Europy. Drużyna sklejona kilka miesięcy wstecz, bez jakiegokolwiek większego zaplecza zapewniła sobie miejsce w EU LCS już przy pierwszej próbie. Po kilku miesiącach walki na najwyższym szczeblu rozgrywkowym na Starym Kontynencie niespodziewanie UoL znalazło się w samym finale i choć tam musiało uznać wyższość Fnatic, to pokazało, że ma zamiar walczyć o najwyższe trofea. Ponad półtora roku później ekipie Fabiana "Sheepy'ego" Mallanta wreszcie udało się zdobyć pierwszy tytuł w postaci mistrzostwa Intel Extreme Masters Oakland w ramach jedenastego sezonu rozgrywek spod szyldu Intela. W roku 2017 Jednorożcom ponownie udało się dotrzeć do finału wiosennego splitu i ponownie zaznały tam goryczy porażki – tym razem z G2 Esports.

Trzeciej okazji do mistrzostwa Europy Jednorożce już nie doświadczyły. W 2018 roku EU LCS przeszło na model franczyzowy, a dla Unicorns of Love zabrakło miejsca w planach Riot Games. Pasja do gry i ogromny fanbase nie miały większego znaczenia dla Riotu, który nad to stawiał poziom rozwoju organizacji oraz jej wartość liczoną w euro. Gdy oficjalnie ogłoszono, że Unicorns of Love nie zagra w LEC, serca fanów Jednorożców zostały złamane. UoL miało co prawda już drugi skład walczący w niemieckich rozgrywkach, ale utrata miejsca w czołówce Europy wówczas oznaczała jedno – brak szans na Worlds. Po czterech latach walki o miejsce na Mistrzostwach Świata Jednorożce zostały odprawione z kwitkiem. Ale ani myślały poddać się tak łatwo.

Oprócz UoL z EU LCS musiały się rozstać również Giants Gaming, ROCCAT oraz H2k-Gaming. Ostatnia z wymienionych drużyn na dobre zakończyła swoją działalność, ROCCAT rozwiązało swoją drużynę LoL-a... jedyną spośród esportowych dywizji tej organizacji, zaś Giants postanowiło w pełni poświęcić się hiszpańskiej scenie. I tylko Jednorożce nie zaprzestały walki o Worlds. W maju tego roku UoL oznajmiło, że będzie częścią LCL, na nowo rozpalając serca kibiców, którzy ponad wszystko chcieli zobaczyć swoich ulubieńców na najważniejszej imprezie dla świata LoL-a. Po kilku miesiącach walki było już pewne – Unicorns of Love pojedzie na Worlds. To, czego nie udało się w Europie, zostało dokonane w zupełnie innym środowisku, z (niemal) zupełnie nową piątką, ale napędzaną tym samym, co każda z formacji tworząca dziedzictwo UoL. I ten obecny zespół osiągnął cel, o którym marzyli nie tylko fani, ale też trener zespołu, który co tydzień przygotowywał swoich podopiecznych do boju przez cztery lata w Berlinie i pół roku w Moskwie. 

Udział Unicorns of Love w Worlds 2019 cieszy mnie niezmiernie z czterech powodów. Po pierwsze, mimo czerwonego światła od Riot Games UoL znalazło inną drogę, aby udowodnić swoją wartość. Po drugie, udało się to bez potężnego zaplecza i baz treningowych, którymi mogą pochwalić się drużyny walczące nawet w niższych klasach rozgrywkowych. Po trzecie, bo po wielu latach wreszcie osiągnęło swój cel i choć nie zawsze było tak różowo, jak na trykotach zespołu, to nie poddało się. I wreszcie po czwarte, bo to może być okazja do zobaczenia (i usłyszenia) najbardziej pozytywnych, szalonych i kreatywnych fanów w całym świecie LoL-a. Mam szczerą nadzieję, że na trybunach pojawi się Love Hurts Crew, które z pewnością mogłoby dać kilka lekcji kibicom drużyn nawet tych uczestniczących w LEC.