AVEZ Esport pojawiło się na polskiej scenie na początku 2019 roku. Zatrudniono wówczas skład złożony ze znanych już w kraju graczy CS:GO, nic więc dziwnego, że oczekiwania były spore, niemniej od samego początku wiele osób podejrzewało, że projekt może okazać się klapą. I tak się ostatecznie stało, bo zespół z uwagi m.in. na kolejne zmiany nie potrafił osiągnąć oczekiwanego poziomu i na początku października zakończono z nim współpracę. Niemniej już kilkanaście dni później formacja zaangażowała nowy zespół, złożony po części z młodych, stawiających dopiero pierwsze kroki zawodników. Jak to faktycznie było ze zmianami w pierwszym składze i czy były one narzucane przez organizację? Dlaczego drużyna ostatecznie nie dostała wsparcia trenera, chociaż o nie prosiła? I jaka przyszłość czeka graczy, którzy przyjechali wraz z AVEZ na PGA? O tym opowiedział nam Adam "destru" Gil, czyli rzecznik prasowy oraz dyrektor ds. rozwoju.


Maciej Petryszyn; Zacznijmy od początku, czyli od składu, z którym współpracowaliście w AVEZ dotychczas. W niedawnym wywiadzie z Weszło ponczek stwierdził, że wszystkie zmiany, które miały miejsce, zostały przeprowadzone bez porozumienia z zespołem. Że graczom je narzucano i potem gracze musieli się sami mierzyć z tą sytuacją.

Adam "destru" Gil: Generalnie wolę pozostawić to bez komentarza, natomiast nie było tak, że decyzje o zmianach zapadały poza zespołem. Co więcej, w przypadku jednej zmiany to nawet zespół ją sugerował. Nie odtrącaliśmy ludzi dlatego, że byli słabymi zawodnikami, tylko po prostu mieli swoje własne kwestie, swoje problemy, które były do rozwiązania, a my postanowiliśmy nie poświęcać więcej czasu na rozwiązywanie cudzych problemów – woleliśmy zająć się swoimi. Nie było tak, że zmiany były narzucone, że przychodziliśmy i komunikowaliśmy, że kogoś nie ma. Nie zgodzę się z tym, że zawodnicy o niczymnie wiedzieli. Z zawodnikami jest zresztą jeden problem – to jest ich rzeczywistość kontra nasza, słowo przeciwko słowu. Nie chcę jednak tego poruszać, bo musielibyśmy naprawdę dobrze wgryźć się w temat i poruszyć kwestie, których nie chcemy poruszać. Mam nadzieję, że nikt nie ma nam za złe, że takie poczyniliśmy kroki, ale mieliśmy też do tego pełne prawo.

W jakiej w ogóle atmosferze rozstaliście się z dotychczasowym składem?

Myślę, że w normalnej. Nic więcej ani w tą, ani w tamtą nie mogę powiedzieć, bo po prostu, jeżeli chodzi o pierwotną trójkę graczy, to mieliśmy wcześniej określone cele, co może nie do wszystkich docierało. W przypadku braku po raz drugi awansu do ESL Mistrzostw Polski, gdzie dla nas jako organizacji jest to kluczowy turniej, w którym powinniśmy uczestniczyć, po prostu zaprosiliśmy zawodników, powiedzieliśmy, jak wygląda sytuacja i zakomunikowaliśmy, że najlepiej jest się rozstać.

Faktycznie było tak, że gracze dowiedzieli się, że eliminacje do ESL Mistrzostw Polski są takim jakby ultimatum, które zadecyduje o ich przyszłości, na kilka dni przed tymi że eliminacjami?

Faktycznie kartka, która jest już legendarna, dotarła do nich na kilka czy też kilkanaście dni przed samym turniejem, ale przez cały czas komunikowaliśmy też, że są pewne wytyczne, które muszą spełnić. Że właścicielom nie do końca podoba się to, że cały czas tułamy się w drugiej części dziesiątki najlepszych w Polsce zespołów mimo tego, że mieliśmy jedno fajne spotkanie. Tam naprawdę niedużo brakowało, żeby to wszystko zaskoczyło. Brakowało momentu, w którym nastąpiłby punkt zwrotny, coś zatrybiło, coś zaklikało i wtedy poszłoby dalej. To mogła być Szwecja, to mógł być Nowy Jork, to mogły być którekolwiek eliminacje do ESL MP – w pierwszych odpadliśmy z miksem drwal na ostro, w drugich przegrana z adwokacikiem i wcześniej też ze składem grającym aktualnie jako CLEANTmix. To nie jest więc tak, że to wszystko było nie do przejścia, że były to jakieś kwalifikacje totalnie oderwane od rzeczywistości, w których udział brały zespoły poza naszym zasięgiem. Wszystko było w naszym zasięgu i wszędzie było blisko, ale mieliśmy już dość tego, że cały czas czegoś brakowało. Brakowało tego ostatniego kroku. Stwierdziliśmy więc, że zaczynamy od nowa – gruba kreska, totalna czystka. Został tylko MOLSI, bo nie chcieliśmy karać go za to, co wydarzyło się wcześniej, dlatego też nie zerwaliśmy z nim kontraktu.

Do MOLSIEGO zaraz jeszcze przejdziemy. Jeżeli zaś chodzi o to, że czegoś brakowało – czego twoim zdaniem konkretnie? Dlaczego w ostatnim momencie drużyna nigdy nie potrafiła postawić kropki nad i?

Można podać sto czynników, których brakowało, ale to jest szukanie w pewnym sensie wymówki. Ja uważam, że nie brakowało im niczego. Były warunki, była drużyna, byli zawodnicy, którzy są ograni, doświadczeni i po prostu dobrzy. Absolutnie nie kwestionuję ich umiejętności, tego, jakimi są ludźmi. Może po prostu w tym zestawieniu to nie miało zagrać i nic z tym więcej nie zrobimy.

A co możesz mi powiedzieć o opcji międzynarodowej? Bo przez jakiś czas testowaliście taką możliwość, graliście z zawodnikami z zagranicy, ale ostatecznie porzuciliście ten pomysł.

Porzuciliśmy z uwagi na problem z komunikacją. Myśleliśmy, że będzie wyglądać to nieco lepiej. Inicjatywa pochodziła tak naprawdę od cranka, bo on z tymi ludźmi grał już wcześniej i ich znał, stąd ten taki pomysł. My z kolei jesteśmy otwarci na nowe inicjatywy, nigdy nie było tak, że z góry coś odrzucaliśmy, dlatego postanowiliśmy tego spróbować. Wynik sportowy był ok – żadna rewelacja, ale nie było też tragedii. Czwarte miejsce w Polskiej Lidze Esportowej – drabinka ułożyła się akurat w taki sposób, że pierwsze spotkanie było dla nas korzystne i to właśnie w pewnym sensie dzięki temu wywalczyliśmy to top 4. To nie było jednak realne czwarte miejsce, bo nigdy bym nie powiedział, że czuliśmy się trzecią czy czwartą siłą w Polsce. Panowie z zagranicy byli bardzo fajni, ale w pewnym momencie ponczek, bo z nim głównie rozmawialiśmy, jak to powinno wyglądać, stwierdził, że to nie zagra i pod względem komunikacyjnym to nie będzie wyglądało tak dobrze, jak gdybyśmy mieli piątkę złożoną tylko z polskich zawodników.

fot. GG League/Marceli Kaźmierczak

Tak cię cały czas wypytuję o te zmiany, bo dla kogoś, kto z boku obserwował wszystkie ruchy, które miały miejsce od momentu, gdy tylko powstał pierwszy skład AVEZ, wyglądało to bardzo chaotycznie. Jeden gracz odszedł, nie było zmiennika, a tymczasem pożegnano kolejnego gracza itd. itp. Sam zresztą wiesz, jak było.

Doskonale wiem, jak było i wiem, jak to wygląda. Daliśmy jednak zawodnikom wolną rękę, nie chcieliśmy niczego narzucać. To oni mieli sobie dobrać nowych zawodników i stwierdzić, że daną osobą im się dobrze gra. Tak naprawdę czekaliśmy na ich decyzję i sami odcięliśmy się od tego, by ją podejmować, bo sporo było zarzutów, że działamy jednostronnie. Nie do końca tak było i w zasadzie gracze dostali pewną listę zawodników, których warto sprawdzić. Na tej liście znajdowali się gracze, którzy notabene do tego składu potem dołączyli. Nie chcę jednak przerzucać odpowiedzialności i bawić się w odbijanie piłeczki, bo powoli już mnie to męczy. Nie lubię sytuacji, w której odpowiedzialność zrzuca się tylko na jedną stronę, więc ujmijmy to w ten sposób – to był nasz wspólny błąd i to dlatego to nie zagrało.

Kończąc ten temat, odniesiesz się jakoś do tego, co ponczek mówił na temat pracy z tobą? Stwierdził, że początkowo przedstawiono ciebie graczom jako nowego trenera, a jednocześnie nie otrzymywali oni od ciebie żadnej pomocy w tym zakresie.

Faktycznie na początku tak mogło zostać to przedstawione. W marcu zakomunikowałem jednak, że nie będę trenerem, miałem troszeczkę inne cele. Miałem zweryfikować, jak to wszystko wygląda i czy ta drużyna się nadaje. To było zadanie o tyle trudne, że personalnie tych wszystkich ludzi znam i to dość dobrze, więc to nie były łatwe decyzje. Praktycznie od czerwca nie pracowałem z nimi jako trener, wcześniej byłem przy nich, oceniałem, oglądałem to, co się działo, i wdrażałem kilka swoich pomysłów. To bardziej była próba złapania jakichś struktur, takiego katalogu wszystkiego, co się dzieje na potrzeby zarówno ich, jak i organizacji. Generalnie do końca nie przejmuję się tymi zarzutami. Oczywiście gracze mieli inne wymogi, chcieli ściągnąć imd i dla nich to był jedyny słuszny trener, co było całkowicie poza naszymi możliwościami. Nawet nie chodzi o kwestie finansowe, bo imd po prostu zdecydował się pracować z PACT. Zawsze był więc zarzut, że brak wyników wynika z braku trenera, braku zawodników, braku możliwości rozwijania się, braku w zasadzie wszystkiego i nigdy nie była to wina samej drużyny.

Nie ma co tu kryć – fakt, że w końcu zakończyliście współpracę z dotychczasowym składem, nie zaskoczył nikogo. Ludzie spodziewali się, że to nastąpi prędzej niż później. Kiedy sama organizacja zaczęła przekonywać się, że z tymi zawodnikami sukcesu jednak nie będzie?

Na około miesiąc przed kwalifikacjami do ESL Mistrzostw Polski określiliśmy pewne cele. Chodziło zarówno o dostanie się do ESL MP, jak i awans na inne turnieje, o pozycję w rankingu HLTV i awans do play-offów ESEA. To były pewne wytyczne, które chcieliśmy spełnić jako organizacja. To się nie udało, stwierdziliśmy więc, że się żegnamy. Oczywiście były różne koncepcje co z tym zrobić, bo jest to wynik dyskusji i burzy mózgów. Nie uważam jednak, że gracze nie dostali szansy albo ta szansa została im odebrana. Pamiętajmy, że od początku do końca ten projekt trwał dziewięć miesięcy, a przez co najmniej cztery czy pięć w pierwszym składzie, który panowie powołali do życia z końcem stycznia.

Braliście pod uwagę całkowite wycofanie się ze sceny Counter-Strike'a?

Tak, takie pomysły były. Od momentu, gdy pojawiła się dywizja League of Legends, mogliśmy podjąć taką decyzję i wycofać się z CS-a. Mieliśmy przecież LoL-a, który radził sobie nieźle w Ultralidze. Teraz mamy też dywizję FIFY, niedawno rozstaliśmy się z dziewczynami z CS:GO, które przeszły do Illuminar Gaming, więc w zasadzie powiedzieliśmy sobie, że ten męski Counter-Strike to nie jest coś, co musi być w organizacji. Uznaliśmy, że jeżeli zdecydujemy się na przerwę, to nic się złego nie stanie, ale akurat pojawiła się konkretna propozycja od nawrota, która przyszła zresztą już po rozwiązaniu kontraktów z dotychczasowymi zawodnikami. Mówię to, by nikt nie snuł teorii spiskowych, że pożegnaliśmy poprzedni zespół, by przejąć skład nawrota. Kolejność była zupełnie odwrotna.

Skoro wspomniałeś o nawrocie, to przejdźmy do tego, co się dzieje obecnie. Na PGA w Poznaniu przyjechaliście już z nowym składem, który dotychczas znany był jako One More Time. Skąd w ogóle pomysł na taką właśnie współpracę?

Piotrek [nawrot – red.] napisał do mnie z pytaniem, czy nie bylibyśmy zainteresowani współpracą. Bardzo fajnie się zachował, chylę czoła, bo podszedł do tematu bardzo profesjonalnie. Tak naprawdę chciał on dać szansę nie sobie, tylko tym młodym gościom, którzy grają z nim. Stwierdziłem czemu nie. Spotkajmy się na PGA, zobaczmy jak to zatrybi. Pojedźmy, mamy zaproszenie, które chcemy wykorzystać i po piątku jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie narzucamy żadnej presji, chcemy grubą kreską odciąć się od tego, co było – jakieś narzucanie wyników, legendarne, wręcz memiczne już top 4. Od tego właśnie chcemy się odciąć. Niech sobie grają, niech funkcjonują, niech się rozwijają. Zmieniamy totalnie model, odchodzimy od trzymania dywizji na stałe w Warszawie. Wyciągnęliśmy dużo wniosków z tego, co działo się przez ostatnie kilka miesięcy i teraz wszystko wdrażamy. Chcemy po prostu dać tym chłopakom szansę, a po nich widać, że chcą ją wykorzystać. Wymagamy od nich jednej rzeczy – właśnie tego, by chcieli się rozwijać i żeby byli w to zaangażowani. Niech robią to, co lubią tak, byśmy zarówno my jako organizacja, jak i oni mieli z tego fun.

fot. AVEZ Esport/Kamil Zieliński

No dobrze, ale PGA za chwilę się kończy. I co potem?

Po PGA siądziemy do rozmowy.

Mówisz, że nie nakładacie presji, czyli to nie końcowy wynik zadecyduje o ewentualnym przedłużeniu współpracy. Co więc będzie miało wpływ na decyzję?

Nie było tutaj planu minimum. Nie było sytuacji, w której powiedzieliśmy im, że muszą wyjść z grupy. W zasadzie przyjechaliśmy tutaj bez oczekiwań i każdy rezultat, który przyjdzie, bez problemu przyjmiemy. Spójrzmy na to, co wydarzyło się wczoraj, czyli bardzo ciężki początek – najpierw trudny mecz z Together, do którego powrócili w fajnym stylu, potem zwycięstwo z x-kom AGO. A przecież AGO w pewnym momencie wygrało nawet clutcha 2v5, to spotkanie to mogło zakończyć się zupełnie innym wynikiem. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego, co miało miejsce w piątek, i jesteśmy fanami takiego rozwiązania, by nie narzucać, nie budować presji. Przyjechaliśmy się tutaj poznać i jak na razie jest bardzo przyjemnie.

Kiedy możemy spodziewać się jakichś wiążących decyzji?

Myślę, że jest to kwestia kilkunastu dni po PGA. Nawet do końca tego miesiąca.

Załóżmy jednak taki scenariusz – jednak nie przedłużacie współpracy z chłopakami. W takim wypadku dalej szukacie wśród tych młodszych, mniej rozpoznawalnych graczy, czy znowu próbujecie, jak w przypadku pierwszego składu, budować skład z dostępnych na rynku graczy "z nazwiskiem"?

Dla mnie decyzja jest już w zasadzie podjęta. Jest to oczywiście temat do dyskusji z pozostałymi chłopakami z AVEZ, natomiast jeżeli cokolwiek by się wydarzyło i jednak tej przygody byśmy faktycznie nie pociągnęli dalej, to na pewno będziemy szukać czegoś na wzór tego, co widzimy tutaj w Poznaniu. Młodych gniewnych, którzy chcą się rozwijać, chcą grać i wygrywać, a nie są nasiąknięci tym, co się na polskiej scenie CS-a dzieje.

Ciekawi mnie też kwestia MOLSIEGO. Od czasu, gdy One More Time grało w GG.BET Invitational z G2 Esports czy Heroic, w zespole doszło już do zmian, a teraz wy przeprowadzacie kolejną. Zespół wcześniej wyglądał całkiem nieźle m.in. w eliminacjach do ESL MP, nie boicie się więc, że dodanie nowego zawodnika może to wszystko popsuć?

Myślę, że nie. Zresztą my nie narzuciliśmy im MOLSIEGO, to była wspólna chęć wszystkich chłopaków, w tym też nawrota. Zresztą, gdy porozmawiasz z nawrotem, to dowiesz się, że on od zawsze chciał grać z MOLSIM i widział go już w tym zespole. Tak naprawdę to była naturalna kolej rzeczy, nastąpiła pewna synergia i ten skład powstał. Absolutnie nie było tak, że przyszedł nawrot i powiedział "Słuchaj, chcemy grać u was", a ja odpowiedziałem "Dobra, ale wrzućcie do składu MOLSIEGO". To było zupełnie inaczej. Cała rozmowa zaczęła się od tego, że nawrot chciałby razem z MOLSIM spróbować składu opartego na trzech młodych zawodnikach. I tak się zaczęło.

Są już jakieś plany, co do tego, gdzie w najbliższych tygodniach będziemy mogli was oglądać?

Przypuszczam, że w Polskiej Lidze Esportowej. Na pewno będziemy też próbowali uczestniczyć w każdych kolejnych kwalifikacjach, które będą dostępne. Oprócz PLE nie mamy jednak jakichś turniejów czy lig, które zostały zapowiedziane i w których na pewno będziemy brać udział. W zasadzie targetujemy się na przyszły rok, ustalamy cele i zastanawiamy się, co powinno być w 2020.

A ten trener, którego brak w poprzednim składzie był problemem, tym razem się pojawi?

Jeżeli się jakiś znajdzie to bardzo chętnie. Natomiast o trenerów w Polsce jest bardzo trudno. Jest znikoma liczba ludzi, którzy mogą trenować zespoły, a i sami zawodnicy zakomunikowali nam jasno, że nie mają potrzeby korzystać z usług trenera, bo wolą sobie radzić sami, nakreślić pewne standardy i je wprowadzić. W momencie, gdy jednak będą turnieje, będą ligi i drużyny, które da się w jakimś stopniu przeanalizować, to dlaczego nie.

Ty sam nie masz zamiaru ponownie pchać się w pracę szkoleniową?

Absolutnie nie.

Wcześniej wspomniałeś o nowych dywizjach, które stworzyliście w AVEZ. Faktycznie trochę tego było i nawet mimo odejścia dziewczyn wygląda to nie najgorzej. Macie jednak już jakieś plany, jeśli chodzi o rozwój w przyszłym roku?

Na razie nie, nie mamy żadnych sprecyzowanych planów. Obserwujemy to, co się dzieje. Oczywiście szumnie zapowiedziane na przyszły rok gry dają nam nowe możliwości, jeśli chodzi o kolejne dywizje, ale na ten moment wydaje mi się, że mamy komplet. Chyba że pojawiłaby się jakaś fajna oferta – jesteśmy zawsze chętni do współpracy. Mamy jednak LoL-a, mamy FIFĘ, mamy CS-a, chociaż tutaj wybiegam nieco w przyszłość, ale nic nie wskazuje, byśmy mieli go nie mieć. Jesteśmy więc zadowoleni z graczy, których już mamy.

Do kobiecego Counter-Strike'a też nie wracacie?

Nie. Chcieliśmy przedłużyć kontrakty z dziewczynami, ale nie zdecydowały się na taki ruch, więc zostawiamy to tak, jak jest. Trzymiesięczna przygoda nam wystarczy.

Śledź rozmówcę na Twitterze – Adam "destru" Gil
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn