Narodowa Drużyna Esportu pojawiła się nagle i z miejsca wzbudziła wiele emocji, bo przecież nieczęsto zdarza się, by sam Prezydent wyszedł przed szereg z esportową inicjatywą. Po okazałej prezentacji w budynku Kancelarii Prezydenta RP zapadła jednak długa cisza i dopiero po kilku miesiącach misję dalszego rozwoju NDE otrzymało Esports Association. Co oczywiste, było to zadanie trudne i wymagające sporego pokładu sił. Niemniej wydaje się, że na razie wszystko przebiega dobrze, a pierwsze namacalne efekty działalności projektu powinniśmy zobaczyć już w grudniu przy okazji międzynarodowych zawodów w Seulu. Jak w ogóle doszło do tego, że Esports Association przejęło Narodową Drużynę Esportu? Dlaczego nie udało się wysłać kadry Overwatcha na BlizzCon? I czy reprezentacja efutbolu, którą zamierza stworzyć Polski Związek Piłki Nożnej, nie będzie wchodzić NDE w drogę? O tym i nie tylko opowiedział nam Łukasz Trybuś, prezes ESA.


Maciej Petryszyn: Kancelaria Prezydenta ogłosiła powstanie Narodowej Drużyny Esportu w kwietniu, potem jednak na wiele miesięcy zrobiło się o tej inicjatywie cicho. Cztery miesiące później projekt trafił pod wasze skrzydła – czy po takim okresie trudno było go na nowo “rozruszać”?

Łukasz Trybuś: Projekt powołany był się w kwietniu, a my już pod koniec maja zgłosiliśmy się do Kancelarii Prezydenta z chęcią pomocy. Najwidoczniej nasze dotychczasowe działania i jasno określone kierunki rozwoju przekonały Kancelarię do przekazania nam tej inicjatywy. Z jednej strony wiedzieliśmy, że pomysł jest fantastyczny, bo ma na celu budowanie i kreowanie inicjatyw oddolnych, dotarcie do nowej grupy odbiorców do tej pory niezwiązanych z naszą branżą, a także promocję sportu elektronicznego jako elementu sektorów kreatywnych w Polsce i na świecie. Z drugiej strony jednak wiąże się to wszystko z ogromem pracy z uwagi na oczekiwania odbiorców, ale też i potencjalnych kadrowiczów. Dodam, że niejednokrotnie musimy się mierzyć z błędnym zrozumieniem projektu przez samych graczy, którzy są przekonani, że świeżo powołany projekt NDE ma z góry zabezpieczony budżet celowy np. na opłacenie turniejów zagranicznych, całej logistyki i pozostałych świadczeń z tym związanych. Prezydent, prezentując tę inicjatywę, podkreślał, że jest to pewien impuls do działania w zakresie “narodowego esportu” – z orzełkiem na piersi, także w formie inicjatyw oddolnych, a nie skończony projekt z określonym rządowym finansowaniem. Mamy także świadomość, że w najbliższym czasie konieczne będzie wypracowanie odpowiedniego modelu współpracy z drużynami powołanych zawodników.

Kiedy przekazano nam projekt, mieliśmy do dyspozycji dywizję FIFY i zapytania ze strony kadry Overwatcha w związku z wyjazdem na BlizzCon. Ponadto, jako reprezentant Polski w globalnych strukturach International E-Sports Federation, wiedzieliśmy, że przed grudniowymi XI Mistrzostwami Świata w Seulu będziemy wyłaniać kolejnych reprezentantów w dwóch dyscyplinach – eFootball PES 2020 oraz Tekken 7. Dlatego też projekt Narodowej Drużyny Esportu to duże wyzwanie od strony administracyjnej, finansowej oraz społecznej. Uważam jednak, że na ten moment wszystko idzie po naszej myśli. Eliminacje online do wyżej wspomnianych gier trwały od września, a podczas PGA wybraliśmy ostateczną kadrę. Udało nam się również pozyskać partnerów, takich jak polska marka Actina oraz ASUS ROG, a dodatkowo w finałowym etapie eliminacji pomogła nam firma Fantasy Expo. Wszystko zmierza więc w dobrym kierunku. Co więcej, nawet Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspiera nasze działania, przede wszystkim w zakresie kosztów logistyki. W grudniu wysyłamy więc drużynę do Seulu, widzimy w tym potencjał nie tylko od strony rywalizacji, ale też przez pryzmat wymiany dobrych praktyk, technologii i kultury. Projekt NDE ma w tym obszarze dużo więcej do zaoferowania niż przykładowa drużyna prywatna.

Czy było trudno? Na pewno było, ale uważam, że projekt jest bardzo perspektywiczny, bo dzięki niemu, poza promowaniem Polski za granicą, możemy też dotrzeć do mainstreamu. Core esportowy wie, czym jest drużyna esportowa oraz rywalizacja w sieci. NDE to dodatkowo projekt o charakterze narodowym, z elementami kojarzonymi chociażby z meczów polskiej reprezentacji piłkarskiej – z orłem na piersi, polską flagą itd. Wierzymy, że są to czynniki, które bardziej trafią do mamy, taty, żony czy też nauczyciela danego zawodnika. Jestem przekonany, że właśnie dzięki temu osoby do tej pory niezwiązane ze sportem elektronicznym, zwrócą na ten sektor gospodarki uwagę.

To właśnie ten potencjał, o którym mówisz, skłonił was do tego, by w ogóle zacząć rozmowy z Kancelarią Prezydenta?

Jako Esports Association, czyli ogólnopolska organizacja non-profit, od niemal trzech lat za cel stawiamy sobie profesjonalizację polskiego esportu. Możemy to zauważyć na przykładzie projektów, jakie realizujemy. To między innymi edukacja bazująca na esporcie i branżach pokrewnych – nasz autorski program nauczania jest w ponad 40 szkołach, współpracujemy także z 20 szkołami wyższymi w Polsce w zakresie rywalizacji i edukacji. Organizujemy ligi dla uczniów i studentów, a ostatnio pracujemy także nad konsolidacją rynku podmiotów prywatnych w celu zrównoważonego rozwoju przez kolejne lata. Reprezentujemy też środowisko przed administracją rządową i samorządową oraz na rzecz tego środowiska lobbujemy, jesteśmy obecni na konferencjach, kongresach itd. Właśnie w tym celu jesteśmy w IESF-ie, European Esports Federation czy też od niedawna w Grupie Wyszehradzkiej.

Z uwagi na powyższe przejęcie Narodowej Drużyny Esportu było naturalną koleją rzeczy, bo wpisuje się w obraną przez nas misję i wizję rozwoju. Tak jak mówiłem, Prezydent dał impuls, ale w jego Kancelarii nie ma celowo wybranych specjalistów, którzy zajmowaliby się tylko esportem. To nie należy do zadań tego podmiotu, naturalne było więc, że ktoś powinien ten projekt przejąć. Chcemy zachować jego ciągłość oraz dbać o spójność z początkowymi założeniami.

fot. Legia Warszawa

Gdy tylko Narodowa Drużyna Esportu została powołana przez Prezydenta, pojawiły się komentarze uznające to za zagrywkę polityczną "pod publiczkę". A że sytuacja na scenie politycznej jest obecnie, powiedziałbym, "zaogniona", to nie baliście się, że te wszystkie polityczne sympatie albo antypatie mogą się na was odbić?

Nie, nie boimy się, bo takie działania są naturalne dla każdego NGO i określone w ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. W większości bazujemy na budżetach publicznych, pozyskiwanych np. od JST, administracji rządowej czy też w ramach współpracy transgranicznej i unijnej. Istnieją m.in. projekty dedykowane edukacji dzieci i młodzieży w zakresie nowych technologii, pod które możemy podciągnąć esport. Są także inicjatywy rządowe, jak “Sektory Kreatywne” organizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Esport traktowany jest jako jedna z branż, które w przyszłości mogą pośrednio wpłynąć na rozwój polskiej gospodarki opartej na wiedzy. Z tej perspektywy współpraca na linii stowarzyszenie – administracja rządowa i samorządowa jest dla nas całkowicie naturalna, a nawet pożądana. W tym wszystkim staramy się być apolityczni, współpracujemy przecież z naturalnymi dla NGO partnerami. Inicjatywa powołana przez Pana Prezydenta to sytuacja bez precedensu w skali światowej, więc należy to traktować jako niesłychany sukces naszego całego środowiska.

Takie działania wzmacniają i tak silną pozycję Polski w strukturach międzynarodowych i pozwalają wchodzić na całkowicie nowe obszary, czyli jednocześnie wychodzić poza esportowy core. Bo nie wiem, czy też to widzisz, ale jako branża jesteśmy bardzo zamknięci. Przez naszą nomenklaturę, przez budżety, którymi się posługujemy, przez marki, z którymi pracujemy, jesteśmy swoim małym światkiem. Według nas, żeby rozwijać się długoterminowo, jak każdy rynek potrzebujemy zakotwiczeń w nowych obszarach i stąd też nasze działania. Kończąc – nie, nie boimy się, bo jest to naturalna rzecz dla każdego NGO.

Jak to więc wygląda – Kancelaria Prezydenta ma obecnie jeszcze jakikolwiek związek z tym projektem, czy też teraz wszystko zależy już wyłącznie od was?

Formalnie Kancelaria Prezydenta przekazała nam projekt Narodowej Drużyny Esportu, zaś naszym zadaniem jest kontynuacja oraz dalszy jego rozwój. Formalnie możemy korzystać z nazwy, logotypów itd. Co więcej, Kancelaria pozostaje z nami w stałym kontakcie. Przykładowo, w zeszłym tygodniu omawialiśmy nasze aktywności podczas PGA w ramach NDE. Czujemy duże wsparcie, a dotychczasowy model współpracy daje nieosiągalne wcześniej możliwości rozwoju. Jednocześnie uczymy się pracy i komunikacji na najwyższym administracyjnie poziomie – to niesamowite doświadczenie oraz lekcja w trybie bardzo przyspieszonym.

Obejmując pieczę nad Narodową Drużyną Esportu jakoby "w spadku" przejęliście też powołaną już wcześniej drużynę FIFY. Na razie jednak z uwagi na zbliżające się zawody w Seulu skupiacie się na PES-ie, o którym już wcześniej wspomniałeś. Czy temat FIFY nadal jest aktualny i jeszcze powróci? I czy zawodnicy, którzy zostali zaprezentowani w Kancelarii Prezydenta, znajdą się w tym zespole, czy też czeka nas nowe rozdanie?

Jesteśmy w stałym kontakcie z kapitanem zespołu Miłoszem oraz dodatkowo Bejottem, czyli osobami, które faktycznie działają na rzecz powołanej wcześniej drużyny. Zaproponowaliśmy zgrupowanie całej sekcji, które miałoby się odbyć w listopadzie, a które nie byłoby powiązane z żadnymi zawodami. Będzie po prostu częścią procesu przygotowawczego do kolejnego sezonu FIFY. Jednocześnie byłaby to też pewna forma integracji i okazja, by wspólnie omówić cele na kolejne miesiące. Na razie nie ma przecież dla nich żadnych turniejów, ale jeżeli pojawią się możliwości wyjazdu zagranicznego, to jak najbardziej będziemy chcieli podjąć się jego organizacji.

Macie w ogóle jakieś zagraniczne wzorce? Czy w innych krajach funkcjonują w ogóle podobne projekty, na których moglibyście się opierać albo chociaż cokolwiek podejrzeć?

W tym wypadku możemy wspomnieć o IESF-ie, czyli największym na świecie związku stowarzyszeń esportowych. Każdy nowy podmiot przed dołączeniem musi spełnić szereg wymogów formalnych, uzyskać poparcie rządu kraju, który reprezentuje, stworzyć sieć jednostek terenowych itd. Podczas zjazdu delegatów widzimy, jak wiele pracy zarząd IESF wkłada w ważne szczegóły, takie jak np. agenda. Taka formalizacja bardzo nam się podoba. Jednocześnie jest to dla nas wzór i wyznacznik dobrych praktyk, czego przykładem może być współpraca omawianej organizacji ze światową agencją antydopingową. Takie ruchy pokazują, że IESF bardzo poważnie traktuje rozwój rywalizacji esportowej, a nadrzędne cele to między innymi zasada “fair play” w grze. To najwyższe standardy, które znamy ze świata sportu, a jeżeli chcemy mówić choćby o pojawieniu się esportu na Igrzyskach Olimpijskich, to musimy do nich dążyć. Właśnie takie działania chcemy od strony formalnej i później bieżącej realizować w naszym kraju. Chcemy w tym uczestniczyć i promować Polskę w tym segmencie, bo nikt jeszcze tego nie robił.

Niemniej na krajowym rynku także mamy fantastyczne wzorce, z których korzystamy. To między innymi tworzenie struktur w ramach AZS-u, naszego formalnego partnera oraz lidera sportu akademickiego w Polsce. Akademicki Związek Sportowy posiada przecież swoje jednostki w całym kraju, dzięki czemu każdy projekt może być scedowany do danego regionu, a tym samym jest realizowany szybciej i bezpośrednio dociera do ludzi. Jest to schemat, do którego również sami dążymy.

W zakresie edukacji także mamy wiele dobrych wzorców. Podpatrujemy działania naszych kolegów z Turcji, Stanów Zjednoczonych, czy też Skandynawii. Nieskromnie powiem, że format, w jakim pracujemy, jest na tyle innowacyjny, że prawdopodobnie w najbliższym czasie to my będziemy wzorem do naśladowania. Zależy nam, by rozwijać sport elektroniczny na uczelniach i w szkołach, ale bardziej od strony ekosystemu branżowego. Wyszliśmy z założenia, że nie nauczymy młodych ludzi grać, ponieważ na pewno robią to lepiej od nas, a poza tym nie ma na świecie dobrych praktyk w tym zakresie. Nadzieją są nasi partnerzy z ESPORTS LAB, którzy intensywnie nad tym zagadnieniem pracują. Na razie jednak przez cztery lata szkoły średniej możemy wskazać młodym ludziom kierunek rozwoju pod kątem marketingu, nowych mediów, IT czy też zarządzania projektowego. To znaczy, że bazując na ich pasji do esportu, możemy kształcić wybrane kompetencje kluczowe.

fot. Damian Gątkiewicz

Wspomniałeś wcześniej o graczach PES-a oraz Tekkena, chciałbym więc spytać o cały proces eliminacyjny, który miał wyłonić reprezentantów Narodowej Drużyny Esportu. Jak wiele osób zgłosiło chęć udziału w eliminacjach?

Zainteresowanie było bardzo duże – zarówno podczas eliminacji do PES-a, jak i w zawodach Tekkena. W przypadku obu tych tytułów zależało nam jednak, aby reprezentantów wyłaniać “od zera” na drodze otwartych zapisów. Fanów wspomnianych tytułów nie jest w Polsce wielu, a sceny nie są sprofesjonalizowane – gracze nie są jeszcze rozpoznawalni, najczęściej nie są objęci kontraktem z organizacją, nie jeżdżą na międzynarodowe zawody, a jedynie lokalne projekty, dodatkowo najczęściej nie mają sponsorów, którzy pomogliby ich wspierać. Właśnie dlatego uznaliśmy, że taka forma wyłaniania kadry jest optymalna. Chcieliśmy dać szansę wszystkim, by potem na końcu móc znaleźć tych najlepszych.

A jak ostatecznie wyglądała kwestia współpracy w zakresie Overwatcha? Bo jak już wiemy, nasza kadra ostatecznie nie poleci do Stanów Zjednoczonych na BlizzCon, bo nie udało jej się znaleźć potrzebnego finansowania.

Rozmawialiśmy z reprezentacją w Overwatch od dwóch miesięcy, ale niestety finalnie nie udało się jej wysłać na BlizzCon. Firma Blizzard, organizator mistrzostw świata, przedstawiła nieakceptowalne warunki współpracy, przez które niemożliwa byłaby realizacja świadczeń marketingowych dla partnerów projektu Narodowej Drużyny Esportu. W połączeniu z brakiem pokrycia kosztów transportu do i z Kalifornii przez organizatora, wysłanie polskiej kadry na 2019 Overwatch World Cup okazało się niewykonalne. Niemniej, na BlizzCon wysyłamy delegację składającą się z dwóch osób – jedna będzie przedstawicielem społeczności, druga zaś Esports Association. Celem wyjazdu będzie wypracowanie zbalansowanych warunków współpracy z Blizzardem. Z reprezentacją Overwatcha chcemy współpracować w kolejnych latach, czego dowodem jest celowy wyjazd delegatów. Podobnie jak w przypadku innych sekcji, zaoferowaliśmy reprezentantom OW zgrupowanie w celu omówienia kolejnych wspólnych działań. Sam wybór ww. reprezentacji nie przypadł nam, zrobiła to wcześniej polska społeczność gry. W związku z tym formalne powołanie do NDE nigdy nie nastąpiło. Chcemy jednak pomóc na tyle, aby w przyszłym roku sformalizować współpracę i wspólnie walczyć na Mistrzostwach Świata.

Rozumiem więc, że jeżeli za rok odbędzie się Overwatch World Cup, to znowu postaracie się wysłać tam reprezentację?

Jak najbardziej. Właśnie po to wysyłamy tam naszych delegatów, żeby ten temat poznać na miejscu i powiedzieć, że Polska jest nim mocno zainteresowana. Zresztą dajemy im perfekcyjny schemat – jest podmiot wspierany przez administrację rządową, ma formalne prawo do tego typu działań. My wyłaniamy kadrę, my zdobywamy pieniądze, my wysyłamy zawodników do was. W innych krajach nadal jest to kwestia eliminacji online, wyboru przez społeczność itd. Jeżeli Blizzard nie będzie chciał z tego skorzystać, to też to zrozumiemy, natomiast według nas dajemy im idealne rozwiązanie. Jako Polska jesteśmy gotowi wysłać nasz skład na kolejne mistrzostwa, ale tylko na równych, partnerskich warunkach współpracy z organizatorem.

Czyli współdziałacie z Overwatchem, w związku z Seulem macie PES-a i Tekkena, a dodatkowo jesteście w kontakcie z graczami FIFY. Czy Macie jednak plany, jeśli chodzi o rozszerzenie działalności również na inne gry?

Najbardziej ogólnie mówiąc, chcemy wspierać graczy oraz dyscypliny, dla których organizowane są zawody reprezentacyjne. Wiąże się to także z regulaminami rozgrywek, oczekiwaniami organizatora oraz, co dla nas ważne, rangą wydarzenia. Tego typu projekty “reprezentacyjne” nigdy nie były nadrzędne w hierarchii zawodów, co naszymi działaniami oraz współpracą międzynarodową chcemy zmienić. Bo gdyby na jakiejkolwiek imprezie miało być tak, że wezmą w niej udział np. trzy prywatne drużyny i nasza kadra, to nie będzie to mieć najmniejszego sensu. Według mnie to nie moment na wskazywanie konkretnych tytułów, między innymi dlatego, że najpierw dla każdego z nich należy stworzyć odpowiednie schematy współpracy np. z organizacjami prywatnymi, które kontraktują potencjalnych reprezentantów. Przykładem różnicy w poziomach zaawansowania w tym zakresie może być polska scena CS:GO oraz wspomniany wcześniej Tekken 7 czy PES 2020.

Na razie wolałbym się skupić na tym, z kim zamierzamy współpracować, bo projekt NDE to także budowanie współpracy międzynarodowej. Świetnym przykładem jest Grupa Wyszehradzka, gdzie turnieje V4 odbywają się w Budapeszcie. Nie mówię, że chcemy takie działania realizować już teraz, ale projekty w ramach tejże grupy bardzo mi się podobają – i to pod kątem projektów transgranicznych, promocji międzynarodowej, jak i promocji kultury. Właśnie w tę stronę chcielibyśmy iść.

Do Grupy Wyszehradzkiej przejdziemy za chwilę, ale najpierw zahaczmy jeszcze o Seul. Jedziecie tam w grudniu, czyli nie zostało zbyt wiele czasu. Jednocześnie będzie to tak naprawdę lanowy debiut Narodowej Drużyny Esportu, ciekawi mnie więc, czy macie jakieś konkretne oczekiwania względem wyniku sportowego na IESF.

Tak jak powiedziałem wcześniej, zarówno w przypadku PES-a, jak i Tekkena są to bardzo młode sceny. Docierały do nas sygnały z zewnątrz, że w skali światowej mamy dobrych zawodników, którzy mogą w Korei namieszać. Naszym celem jest jednak, aby Polska od strony administracyjnej i wizerunkowej dobrze się pokazała, żeby na stałe zaistniała w strukturach międzynarodowych jako aktywna reprezentacja, a nie tylko sami działacze. To jest dla nas priorytetem. Wynik sportowy też jest dla nas ważny, ale nie zastanawialiśmy się nad konkretami. Chciałbym po prostu, by zawodnicy dobrze się czuli w NDE, by byli jak najlepiej przygotowani. Liczę też, że projekt będzie się rozwijać i stanie się widoczny na arenie międzynarodowej jako przykład do naśladowania.

Czy związani z wami gracze będą mogli liczyć też na pomoc pod względem szkoleniowym? To znaczy – czy zamierzacie zatrudniać na przykład trenerów albo psychologów, których zadaniem będzie wspieranie zawodników?

Będziemy starali się pomagać, ale bardziej od strony marketingowej czy też właśnie psychologicznej. Wykonujemy już takie działania w szkołach, dla grup zewnętrznych, amatorskich itd. – dzięki temu nabywamy odpowiednie doświadczenie i współpracujemy z przygotowanymi, sprawdzonymi specjalistami. Na pewno będziemy bazować na ich wiedzy, bo od strony komercyjnej jest to projekt, który trzeba dopiero wykreować. Zawodnicy muszą czuć rangę wydarzeń i projektu, którego są częścią. Muszą wiedzieć, jak w najbardziej godny sposób prezentować się np. w mediach społecznościowych. Jeśli chodzi o trenerów, to jeżeli dana gra tego wymaga i są związane z tym możliwości, to sądzę, że zatrudnienie szkoleniowców stricte od strony rywalizacji jest dobrym pomysłem. Natomiast na razie skupiliśmy się na specjalistach od marketingu i psychologii.

Przechodzimy więc do Grupy Wyszehradzkiej, w ramach której podczas niedawnego V4 nawiązaliście formalną współpracę. W jaki sposób sformalizowanie tego wszystkie odciśnie swoje piętno na Narodowej Drużynie Esportu?

Pomysł, by rozpocząć taką współpracę, powstał z inicjatywy Węgrów i uważamy, że to dobry początek – mówię tutaj o tzw. działaniach miękkich w zakresie wymiany dobrych praktyk np. w edukacji. W tym segmencie wiedziemy zresztą prym, więc to raczej my będziemy pokazywać innym, jak to się u nas odbywa i jak takie działania mogą wyglądać w innych krajach. Ponadto wzajemnie się uczymy, jak synergia publiczno-prywatna może stymulować rozwój esportu w naszych krajach. To jest właśnie ta sfera dobrych praktyk, nad którymi wspólnie pracujemy, co w dokumencie, który podpisaliśmy, jest zresztą zapisane.

fot. Damian Gątkiewicz

Jeśli zaś chodzi o V4 Future Sports Festival, to dla większości odbiorców jest to przede wszystkim rywalizacja międzynarodowa. Dla nas jednak to także możliwość pokazywania krajowej kultury, nowinek technologicznych, rynku pracy, a wszystko to w ramach towarzyszących wystaw międzynarodowych, które według nas powinny być częścią każdych zawodów esportowych omawianej grupy. Esport przecież przyciąga ogromne zasięgi.

Padł też temat organizowania cyklicznych imprez na terenie każdego z krajów Grupy Wyszehradzkiej.

Ten temat jest w kręgu naszych zainteresowań, rozmawiamy o tym z Węgrami, Słowakami i Czechami. To nie jest jednak sytuacja typu "Chcemy, więc robimy". Najpierw musimy sprawdzić warunki tej współpracy, bo należy pamiętać, że to Węgrzy pozyskali finansowanie rządowe i zapoczątkowali cały projekt. Wobec tego wizerunek, format, logotypy itp. należą do nich, na wstępie trzeba więc dograć kwestie techniczne i prawne, Dopiero zabezpieczenie powyższych pozwoli na następny krok. Jesteśmy na początku tej drogi i mam nadzieję, że docelowo każdy z krajów członkowskich zorganizuje z powodzeniem taki projekt w swoim kraju.

A jak wygląda koncepcja takich turniejów? Coś w stylu WESG, gdzie dotychczas zespoły składały się tylko z zawodników tej samej narodowości, czy niekoniecznie?

To jeszcze nie jest ten etap, by o tym rozmawiać. Bardziej interesuje nas struktura stricte administracyjna i to, jak ten turniej w ogóle podpiąć pod nasze działania, z jakich budżetów ma być finansowany itd. Węgrzy mieli to szczęście i umiejętności, że “spięli” budżet z głównie z pieniędzy rządowych. Żeby jednak robić to w każdym kraju systemowo, trzeba zastanowić się nad modelem biznesowym, tj. z którego budżetu korzystać – czy transgranicznego, czy np. w ramach Grupy Wyszehradzkiej i na jakich zasadach? Żeby więc to faktycznie działało w naszych krajach systemowo, to musimy się wspólnie dotrzeć właśnie w aspekcie finansowo-administracyjnym, a wszystkie inne aspekty, o których mówisz, są na tym etapie wtórne.

Są już jakieś wstępne plany, kiedy na polu tej współpracy zacznie dziać się coś więcej?

To się dzieje cały czas. Na pewno wiemy, że przyszłoroczne mistrzostwa Grupy Wyszehradzkiej muszą się odbyć, a w którym kraju? Na to nie odpowiem. Niemniej w przyszłym roku grupie politycznie przewodzić będzie Polska, zależy nam więc na tym, żeby Polska była aktywa także od strony esportowej. To jest dobry punkt wyjścia do dalszych rozmów, ale patrząc przez ich pryzmat, nie wiem, czy zdążymy. Myślimy, pracujemy, analizujemy, ale jest to pewien proces, a nie jednorazowe działanie.

Nie mogę o to nie zapytać – ostatnio doszło do dość nietypowej sytuacji, przez którą mamy dwie drużyny narodowe. Z jednej strony jesteście wy jako Narodowa Drużyna Esportu, a z drugiej swoją esportową kadrę powołał do życia także Polski Związek Piłki Nożnej. Czy nie będzie to więc fakt, że z uwagi na zainteresowanie podobnymi grami, czyli FIFĄ i PES-em, będziecie sobie wchodzić w drogę?

Jestem zwolennikiem faktów i realnych działań, a nie przesłanek medialnych. Z mojej wiedzy wynika, że projekt został przez PZPN zapowiedziany, ale formalnie wspomniana przez ciebie reprezentacja nie została jeszcze powołana.

Ogłosili, że projekt powstaje.

Tak, ale czy są już wybrani konkretni zawodnicy, powołany koordynator? Jeżeli się mylę, to przepraszam, ale wydaje mi się, że formalnie nie zostało to ogłoszone.

My jako stowarzyszenie jesteśmy otwarci na współpracę. Narodowa Drużyna Esportu ma wspierać polskich zawodników i to jest jej główne założenie. A to, czy zawodnicy ci będą współpracować z PZPN-em, czy też rozwijać się w ramach innych projektów, to zależy tylko od nich. My mamy im pomóc i będziemy cieszyć się z każdego ich sukcesu, który się pojawi. Jeżeli zaś chodzi o bieżące działania, jeżeli pojawi się chęć współpracy, to jesteśmy na nią gotowi i otwarci. Na razie robimy wszystko, by każda sekcja, czy to FIFY, czy PES-a, czy też inna, miała jak najlepsze warunki rozwoju – zgrupowania, wsparcie administracyjne czy nawet prawne. To jest obecnie najważniejsze, a to, co będzie w przyszłości, zależy głównie od graczy, którzy, mamy nadzieję, będą konsultować z nami niektóre kwestie. Niemniej to jest ich przyszłość, ich kariera i oni się mogą rozwijać, a my nie będziemy ich blokować. Kończąc, uważam jednak, że taki podział na jedną czy drugą kadrę faktycznie jest bez sensu i lepiej współpracować w ramach tworzenia takich projektów.

Niemniej żadnych rozmów na ten temat jeszcze nie było?

Nie, nie było rozmów. Ale ponownie podkreślę – nie wiem, na jakim etapie znajduje się projekt esportu w PZPN-ie, dlatego ciężko jest mi odpowiadać na pytania w tym zakresie.

Na koniec – poza wszystkimi działaniami związanymi z Grupą Wyszehradzką, jakie macie jeszcze plany, jeśli chodzi o funkcjonowanie Narodowej Drużyny Esportu w przyszłym roku?

Przede wszystkim chciałbym, by był to projekt ciągły, a nie punktowy. Chciałbym budować spójną narrację wokół kadry narodowej, zrozumiałą dla osób niezwiązanych z branżą – to bardzo ważne, by z tym projektem wybić się także poza środowisko esportowe.

Jeśli chodzi o gry, to tak, jak mówiłem, trudno mi jednoznacznie powiedzieć, w który następny tytuł uderzymy. Chcemy wysyłać kadry narodowe tam, gdzie są do tego warunki. Taka forma rywalizacji międzynarodowej jeszcze raczkuje, więc to, ile takich projektów się pojawi, nie zależy od nas, a najczęściej od organizatorów. Patrząc z drugiej strony Narodowa Drużyna Esportu to też zawody krajowe, czyli proces wyłaniania zawodników, nad którym powinniśmy intensywnie pracować. Wiąże się z tym katalogowanie zawodników, tworzenie dla nich kart umożliwiających uczestnictwo w zawodach, regulaminy, modele biznesowe itd. Narodowa Drużyna Esportu to bardzo duży i wymagający projekt, który potrzebuje dużych nakładów finansowych i zaangażowania wielu osób. Jednocześnie jest wyjątkowo perspektywiczny na wielu płaszczyznach. Nie dążymy do wysyłania przypadkowych zawodników na “esportowe wakacje”, ale do międzynarodowej rozpoznawalności Polski w wielu dyscyplinach przy jednoczesnej promocji całego sektora.

Śledź rozmówcę na Twitterze – Esports Association
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn