Wielki finał Mistrzostw Świata 2019 w League of Legends jest już historią. Cała polska społeczność wierzyła oczywiście w końcowy triumf G2 Esports z Marcinem "Jankosem" Jankowskim w składzie, lecz FunPlus Phoenix było absolutnie poza zasięgiem dominatorów ze Starego Kontynentu. Każdy element w układance mistrzów letniego splitu League of Legends Pro League był w odpowiednim miejscu, zatem wybór najbardziej wartościowego gracza finału nie był wcale oczywisty.
Tytuł ten przypadł w udziale leśnikowi FPX, Gao "Tianowi" Tianowi-Liangowi. Dziewiętnastolatek był przez wielu ekspertów postrzegany jako najlepszy jungler całego turnieju, a jego dzisiejsze zagrania na Summoner's Rift były najlepszym potwierdzeniem wcześniejszych opinii. Tian trzykrotnie decydował się na wybór Lee Sina, który do startu meczu finałowego był drugim najchętniej wybieranym przez niego championem w trakcie całej imprezy. Można było odnieść wrażenie, że w niedzielne popołudnie Chińczyk zawsze znajdował się o krok przed Jankosem, który częściej reagował na decyzje Tiana-Lianga, niż sam wymuszał ruchy na mapie gracza przeciwnej ekipy.
W dwóch pierwszych potyczkach Tian mógł pochwalić się bardzo wysokim udziałem w zabójstwach swojego zespołu – w otwierającym serię starciu uczestniczył przy szesnastu z nich (72,6% wszystkich), zaś w drugiej grze był już obecny przy wszystkich dziesięciu eliminacjach w wykonaniu FPX. W ostatnim meczu procentowy udział nastolatka w zabójstwach drużyny nie był już tak imponujący, bo wyniósł dokładnie 50%, niemniej zbierając wszystko w całość, leśnik zdecydowanie zasłużył na przyznany mu tytuł MVP.